Zombiaki dały rade czołgom, ba całej armi, a nie potrafiły sforsować witryny sklepowej....? WHY???? Scenariusz pozostawia wiele do życzenia. Oprócz tego razi amerykański schemat, honorowe wyczyny, i przewidywalność. Zawiodlem się!!
Zanim nie uslyszaly halasu nie mialy powodu, aby dobijac sie do centrum handlowego...
Dopiero jak uslyszaly strzaly i zobaczyly, ewentualnie wyczuly tam ludzi zaczely sie dobijac.
tłumaczenie po raz setny jak funkcjonują zombie i jak to jest możliwe, że pokonały armię jest już dla mnie zbyt męczące.
Niektórzy ludzie szukają na siłę dziury w całym. Zamiast się chwilę zastanowić to piszą głupoty na forum. A wystarczy odrobina wyobraźni...
niektórzy mają właśnie zbyt wybujałą wyobraźnię i stąd im się wydaje, że armia byłaby w stanie odepchnąć hordę miliona zombie.
ta jasne bo armia miała nieograniczony zapas amunicji oczywiście i byli odporni na chorobę a jakże.
Oj, a ci superbohaterowie mają nieograniczony zapas amunicji i są odporni na zarazę? Chyba nie, a większość z nich to zbieranina meneli spod spożywczaka, więc jeśli oni potrafią zabić kilka zombie w przeliczeniu "na głowę", więc nie rozumiem czemuż to armia wyposażona w lepszą broń oraz sprzęt (do tego przeszkolona; taktyka swoje by zrobiła) nie byłaby w stanie pokonać dużo większej ilości zainfekowanych niż ten "super squad".
Jeśli mówili byśmy o bronieniu się żołnierzy w mieście to nie ma mowy by dali radę odpierać nieprzerwany atak tysięcy zombie... Jak już ktoś wyżej napisał, nie ma sensu tłumaczyć tego po raz kolejny. Trzeba tu przede wszystkim uwzględnić zaopatrzenie żołnierzy, ich ilość, ich stan psychiczny, komunikacje i wiele innych czynników wpływających na funkcjonowanie wojska. Jeśli kogoś interesują takie sprawy to zapraszam na deadzone.pl/forum/ - tam bez problemu znajdziecie odpowiedzi na wszystkie wasze pytania związane z epidemią zombie.
Ależ jako osoba, która "trochę" z wojskiem miała wspólnego śmiem twierdzić, że zbyt jednostronnie podchodzicie do tego aspektu. Wojsko nie działa jako samodzielne jednostki taktyczne i operacyjne, więc w przypadku skoordynowania działań na szczeblach centralnym i terenowym oraz po opracowaniu odpowiedniego planu w mojej opinii SZ mają większe szanse na pokonanie zombie, niż zombie mają na pokonanie wojska.
PS. Zresztą w przypadku takich "anomalii" nikt nie może zaprzeczyć, że SZ poprzestałyby na broni palnej. Nie zapominajmy, że w dyspozycji armii pozostaje szereg środków dalece bardziej destrukcyjnych, niż tylko klasyczny "karabin".
jakiego skoordynowania działań w przypadku apokalipsy gdzie w samym nowym jorku byłoby kilka milionów zombie? W jednym mieście mogło by się zebrać więcej zombie niż liczy armia danego kraju w ogóle, a co dopiero mówić o całym kraju.
poza tym, taka bomba atomowa byłaby w stanie zabić zombie jedynie w epicentrum. Cała reszta zmieniłaby się w jeszcze groźniejsze, napromieniowane zombie.
twoje "trochę" wspólnego z wojskiem to zapewne granie w call of duty po lanie.
Pierwszy odcinek zaczyna się żenującym motywem i później też jest kilka scen bolesnych dla przeciętnie chociaż inteligentnego widza. Na dodatek, autorzy tej... hm... kreskówki niemalże, dość lekko sobie ważą fizyczność rzeczywistości. Poza tym to stadko w leśnym obozie jest nieogarnięte do granic możliwości. Serialik do łynięcia po odłączeniu mózgu. Metoda budowania grozy czy zaskakiwania widza tak trąci amatorką, że aż dziwi, braki w logice działania poszczególnych bohaterów, płycizna postaci. Takie zombiestory for zombies.
W którym miejscu napisałem o użyciu broni BMR? Pisząc o środkach dużo bardziej destrukcyjnych niż broń palna miałem na uwadze użycie arsenału konwencjonalnego.
Skoordynowaniu... normalnym. Przecież nikt nie wpychałby się do centrów miast - to byłoby zadanie sił specjalnych. Ustawienie silnie strzeżonych kordonów, których za cholerę prymitywne zombie nie byłyby w stanie zdobyć, a same umocnienia dawałyby wprost idealne pole do eliminacji przeciwników ustawionych "na rzeź". Do tego utworzenie strzeżonych obozów dla cywili (np. wykorzystując niektóre więzienia, bazy wojskowe, etc.) wolnych od infekcji - bo jak miałaby się tam dostać, skoro zombie zostałyby bezproblemowo zatrzymane przez wysokie mury i uzbrojonych strażników? Pomysłów można wymieniać dużo, dużo więcej i są one logicznie dużo składniejsze i sensowniej brzmiące niż armia głupich chodzących trupów, które mają problem ze sforsowaniem drzwi, a bez najmniejszych problemów eliminują całą populację - łącznie z oddziałami militarnymi oraz paramilitarnymi.
Niemniej popieram Fidel-F2 w tym co napisał. :)
Jeżeli zombie by istniały, to walczyło by się z nimi jak z chorobą. Dajmy na to taka dżuma, wybucha nie wiadomo kiedy i u połowy świata, w tej połowie świata znajduje się ok 50% żołnierzy, w tym spora cześć dowództwa. Jednak to nie problem armia jest zorganizowana walczy z zombi, czołgami każde państwo u siebie. Problemem jest to ze gdy panuje choroba, nikt nic nie robi, upada rolnictwo, upada wszelka produkcja, a przy ludności świata w której połowa to zombi zapasy skończyły by się w 2 dni. Do tego zamiast zombie ubywać przybywało by. Bo każdy zabity staje się zombi jeżeli był zadrapany. Więc powiedzmy armia zabija połowę zombi ale w tym czasie ginie połowa armi i połowa ludzkości, z tej połowy ludzkości powstają nowe zombie czyli liczba zombie nie zmieniła się. Armia więc tworzy bezpieczne miejsce i zwołuje ludzi, oczywiście są kierowani przez dowództwo, ludzie w ok 10 % popełniają samobójstwo, pozostali giną idąc do celu. Z armia jest podobnie bo gdy ginie żona, matka, brat, kolega a ty masz dalej rozwalać zombie w czym wielu znajomych, w końcu giniesz.
Więc w mieście w którym ma być bezpiecznie pozostaje minimum armi min ludzi i Dowództwo, a ci giną w przeciągu roku z głodu lub z natłoku zombie, bo jak jedzenie jest tylko w jednym miejscu to zombi tam pójdzie:)
Podsumowując, zombie to choroba a z chorobą można wygrać jedynie lekarstwem, a lekarstwo można zrobić jedynie wtedy jak działa rolnictwo i gospodarka. Pętla się zamyka i zaciska. Bo zombie zginą z głodu, wtedy jak ludzie zginą przez zombie:)
Jakiś geniusz stworzył zombi:)
Szukacie dziury w całym.. Serial fenomenalny nie jest i wiele mu da takiego brakuje ale zły również nie jest, zaryzykowałbym stwierdzeniem, że jest bardzo dobry. Dziwicie się, że armia nie dała rady ? Można tłumaczyć to na wiele sposobów. A bo żołnierze odporni na zarazę też nie byli jest jednym z wytłumaczeń. Wyczytałem również, pytania 'dlaczego więc jeżeli armia nie dała rady to gromadka ludzi daje ?' Bo taka gromadka zachowuje cisze i mieszkała w dziczy - macie odpowiedź.
Trochę spoilerów będzie:)
Wiadomo, że to film o zombi, i można przymrużyć oko, ale za dużo w nim błędów, zwłaszcza logicznych w scenariuszu, które psują zabawę z oglądania.
Fenomenalny nie jest, zły nie jest, ale jest bardzo dobry. Czyli jak? Prawie fenomenalny?
To już nie chodzi o to, że armia nie mogła zabić zombiaków, a wiadomo, że mogłaby, nawet jeśli niezarażonych żołnierzy byłoby tysiąc z odpowiednim sprzętem a zombiaków milion - Atlanta. Jednak tak nie jest, bo serial skończyłby się jeszcze zanim by się zaczął. Mamy tylko porzucone czołgi, opancerzone wozy, usypane z worków barykady, przeróżne ogrodzenia.
Grupka kilkunastu osób, z kilkunastoma sztukami broni i około 1000 sztuk amunicji zabija około setkę zombiaków. Oni potrafią, mimo iż żadnego przeszkolenia nie mają, a superpolicjan sam zabija kilkudziesięciu, każdego strzałem w głowę! I to często w biegu! Zapewne snajper z Wietnamu z kilkudziesięcioletnim stażem:) Szkoda, iż nie miał takiej celności w pierwszym odcinku, kiedy to z bliskiej odległości nie mógł trafić stojącego w miejscu bandziora.
Razi jego przebudzenie ze śpiączki, gdy od postrzału mija miesiąc? dwa miesiące? może więcej. Bohater wstaje na nogi i spokojnie wychodzi ze szpitala. Pamiętam scenę z Czarną Mambą. Oczywiście ona leżała 4 lata, czołgała się po podłodze a do auta wjechała na wózku, ale mięśnie i po miesiącu bezruchu tracą na sile.
Zombi czują zapach żywego z kilku metrów, niektóre cegłami naparzają w drzwi, ale w szpitalu nie potrafili go wyczuć i przesunąć zwykłe, szpitalne łóżko?
Bohater jedzie policyjnym autem, wie, że skończy mu się paliwo, jednak nie zaczyna szukać kolejnego auta. To umarłego miasta efektowniej wjechać na przypadkowo spotkanym koniu:)
Ciągle narzekają na brak paliwa i akumulatorów, a po drodze do miasta stoją tysiące opuszczonych aut. Jakoś nie widać tam umarłych, więc dlaczego nigdy nie wybrali się po choć trochę paliwa? Za to wolą pchać się w sam środek ząbiaków po kilkanaście sztuk broni.
Zachowują się cicho i mieszkają w dziczy? Przecież zimni ich znaleźli w lesie. W jaki sposób tego dokonali? Dźwięk samochodu rozniósł się po górach, ale i tak ich znaleźli.
Mają do jakiejś tam bazy 100 mil, to raptem 160 kilometrów, 2 godziny jazdy! A boją się tego zadania jak nie wiadomo co, mimo iż wcześniej jechali pewną odległość do Centrum Chorób i się za bardzo podróży nie obawiali:)
Po znalezieniu schronienia cieszą się tą ciepłą wodą jak nie wiadomo co. Do tego ten motyw pojawia się dwa razy, przez co staje się bardziej komiczny. Ja się cieszę, kiedy mogę się wykąpać w zimnej, jeśli w ogóle jest:) W sumie mieszkali obok jeziora, chodzili w koszulkach, więc było ciepło i zapewne woda była ciepła. Mogli się w niej spokojnie kąpać:)
Spotykają bandę kilkudziesięciu latynosów, dowodzonych przez Afroamerykanina (sic!) którzy na przyjaznych nie wyglądają, a napotkanych gości okładają czym się da. Po chwili latynosi okazują się empatycznymi ideałami! Jest ich kilkudziesięciu i zamiast znaleźć porządne schronienie, broń, zapasy żywności i wynieść się z miasta, oni wolą opiekować się garstką staruszków, których zapewne szybciej czeka naturalna śmierć, niż zagryzienie przez zombi.
Ludzie ludźmi, zostają zarażeni, ale co ze zwierzętami? W literaturze czy w filmach pojawiały się zarażone zwierzęta, ale tutaj nie spotykamy ani jednego! Nie mogli przynajmniej zrobić wątku z muchami zombi?:)
Gdzie jest bohater z dachu? Świetny wątek z szaleńcem do rozbudowania, jednak brat zaprzestaje jego poszukiwania i szybko wszyscy o nim zapominają:)
Główny bohater szuka innych przez radio ale się nie przedstawia. W zdecydowanej większości filmów apokaliptycznych, przed porozumieniem przez radio, następuje przedstawienie się. Tutaj zwlekają z tym jeden odcinek, żeby grupka żywych nie dowiedziała się, iż to mąż jednej z nich żyje:)
Można by szukać i szukać, ale już się nie chce. Nie są to drobnostki, niezauważalne za pierwszy razem, dzięki którym seans mija lekko i przyjemnie. Są to błędy, poprzez które serial traktuje swoich odbiorców jako przysłowiowych głupków.
Dużo tego napisałeś i wszystko ma swoje sensowne podstawy i chciał bym ci odpowiedzieć w przynajmniej kilku przykładach oto one:
-"Zombi czują zapach żywego z kilku metrów, niektóre cegłami naparzają w drzwi, ale w szpitalu nie potrafili go wyczuć i przesunąć zwykłe, szpitalne łóżko?" - Nie jest to błędem, a jedynie dowodem że zombie polegają na wzroku - nie widziały go, a on był w śpiączce. Tak samo jak scena z "kamuflażem" udowadnia że zombie nie polega na węchu czy "przeczuciu", ale wzroku i słuchu.
-"Grupka kilkunastu osób, z kilkunastoma sztukami broni i około 1000 sztuk amunicji zabija około setkę zombiaków. Oni potrafią, mimo iż żadnego przeszkolenia nie mają, a superpolicjan sam zabija kilkudziesięciu, każdego strzałem w głowę! I to często w biegu! Zapewne snajper z Wietnamu z kilkudziesięcioletnim stażem:) Szkoda, iż nie miał takiej celności w pierwszym odcinku, kiedy to z bliskiej odległości nie mógł trafić stojącego w miejscu bandziora. " - Wiadomo akcja... ale ma jakieś tam podstawy w stylu: "zombie na odległość to pipa, do tego wolne - jeden strzał i padł, no i jeszcze adrenalina oraz motywacja pomaga", natomiast w strzelaninie było inaczej bo tamci też mieli broń i strzelający był tak samo zagrożony jak osoba, do której strzela.
-"Bohater jedzie policyjnym autem, wie, że skończy mu się paliwo, jednak nie zaczyna szukać kolejnego auta. To umarłego miasta efektowniej wjechać na przypadkowo spotkanym koniu:)" - może bohater lubił konie? :D Szczerze to taka dziwna sytuacja, bo w prawdziwym świecie mógł by się trafić taki gość, po za tym koń jest teoretycznie cichszy.
-"Ciągle narzekają na brak paliwa i akumulatorów, a po drodze do miasta stoją tysiące opuszczonych aut. Jakoś nie widać tam umarłych, więc dlaczego nigdy nie wybrali się po choć trochę paliwa? Za to wolą pchać się w sam środek ząbiaków po kilkanaście sztuk broni. " - Faktycznie mogli by się jakoś wybrać, ale nie koniecznie. Czemu? Bo ludzie z obozu czekali na ratunek i zakładali że pozostaną w swojej miejscówce, a sam Glen nie jest mułem by wszystko przynosić. Co do broni, no co jak co, ale ten towar jest szczególnie ważny w świecie zombie i po prostu nawet w realnym świecie część by zaryzykowała, a część nawet by nie chciał tam wracać.
-"Zachowują się cicho i mieszkają w dziczy? Przecież zimni ich znaleźli w lesie. W jaki sposób tego dokonali? Dźwięk samochodu rozniósł się po górach, ale i tak ich znaleźli." - tu faktycznie twórcy zj*bali sprawę. W komiksie obóz znajduje się całkiem niedaleko miasta i znalezienie go przez trupy nie było by większym problemem. Natomiast w serialu są faktycznie dość daleko i to w górach, więc można łapać się za głowę. Niby coś tam wspominali że trupy są wszędzie, a dowodzi temu akcja z jeleniem(jedzonego przez zombie), wiec twórcy założyli że odbiorca zrozumie że to alarm ich wszystkich skupił.
-"Po znalezieniu schronienia cieszą się tą ciepłą wodą jak nie wiadomo co. Do tego ten motyw pojawia się dwa razy, przez co staje się bardziej komiczny. Ja się cieszę, kiedy mogę się wykąpać w zimnej, jeśli w ogóle jest:) W sumie mieszkali obok jeziora, chodzili w koszulkach, więc było ciepło i zapewne woda była ciepła. Mogli się w niej spokojnie kąpać:)" - No, ale jednak gorąca woda to gorąca woda, a nie woda z jeziora.
-"Spotykają bandę kilkudziesięciu latynosów, dowodzonych przez Afroamerykanina (sic!) którzy na przyjaznych nie wyglądają, a napotkanych gości okładają czym się da. Po chwili latynosi okazują się empatycznymi ideałami! Jest ich kilkudziesięciu i zamiast znaleźć porządne schronienie, broń, zapasy żywności i wynieść się z miasta, oni wolą opiekować się garstką staruszków, których zapewne szybciej czeka naturalna śmierć, niż zagryzienie przez zombi. " - Wyśmiewany przez ludzi wątek, mający chyba na celu pokazanie że trzeba być wiernym bliskim. Ja do tego podchodzę tak: "a może jednak trafiła by się banda takich gości? niech tam im będzie". Wkurza mnie myślenie że każdy czarnuch ma gnata z tyłu spodni i jest bandziorem. W końcu to ich dziadkowie, babcie itp. były w tym przytułku, a ich było sporo. Mówili po za tym że nie dadzą rady ich przetransportować i muszą tu zostać, ale w podanej nam liczbie nie powinni mieć większych problemów z okradaniem pobliskich sklepów jeśli trzymali by się zasad przeżycia w takim świecie.
-"Ludzie ludźmi, zostają zarażeni, ale co ze zwierzętami? W literaturze czy w filmach pojawiały się zarażone zwierzęta, ale tutaj nie spotykamy ani jednego! Nie mogli przynajmniej zrobić wątku z muchami zombi?:)" - Tutaj niestety nie masz racji. W wielu filmach, książkach, grach zwierzęta były co najwyżej mięsem dla zimnych. To zależy od rodzaju podanej nam plagi - takiej jaką se autor zażyczył. Ps: W komiksie też tego nie ma.
-"Gdzie jest bohater z dachu? Świetny wątek z szaleńcem do rozbudowania, jednak brat zaprzestaje jego poszukiwania i szybko wszyscy o nim zapominają:)" - Faktycznie to jeden z najlepszych wątków, niepochodzących z komiksu. Szczerze by go tak zostawili, ale jeśli tak zrobią to będzie to zbyt nierealne. Niby ich odnajdzie i co? Przypomina mi się podobna akcja z komiksu, ale jeśli się spełni to na prawdę przegną. Prosto mówiąc: czego by nie zrobili wk*rwią widzów. Albo zostanie niedosyt i ciekawość gdzie on, albo on cudownie ich odnajdzie z protezą ręki zrobionej z gumy i plastiku...
-"Główny bohater szuka innych przez radio ale się nie przedstawia. W zdecydowanej większości filmów apokaliptycznych, przed porozumieniem przez radio, następuje przedstawienie się. Tutaj zwlekają z tym jeden odcinek, żeby grupka żywych nie dowiedziała się, iż to mąż jednej z nich żyje:):" - Nie pamiętam jak z tym w serialu było, ale chyba jakoś to tłumaczyli... Jednak jeśli się mylę i było jak podałeś to faktycznie głupie. Po za tym pokazali scenę jak woła pomoc w radiu bez przedstawiania się, ale mogli po prostu o tym zapomnieć, a logika nam mówi że to oczywiste że się przedstawiał tylko nie zostało to ukazane.
Edytowanie na fw sprawia problemy, więc tutaj się poprawię. Dodałem słowo "wątpię", które może zmienić sens mojego poniższego komentarza:
-"Gdzie jest bohater z dachu? Świetny wątek z szaleńcem do rozbudowania, jednak brat zaprzestaje jego poszukiwania i szybko wszyscy o nim zapominają:)" - Faktycznie to jeden z najlepszych wątków, niepochodzących z komiksu. Szczerze wątpię by go tak zostawili...
Nie oglądałem serialu jako ekranizacji komiksu. O komiksie dowiedziałem się później, więc do oglądania zabrałem się jako zwykły widz, zaciekawiony kolejnym filmem/serialem o zombi i tak go oceniam, nie wgłębiając się w to, co było a czego nie było w komiksie.
Zombi widzą i słyszą, ale też czują. Główną rolę w scenie z kamuflażem grał zmysł węchu. Bohaterowie opowiadają, iż zimni odróżniają nasz zapach od swojego, gdyż oni śmierdzą trupem. Jeśli by polegali na samym wzroku i słuchu, to by przeszli obok zombi jak Shaun z "Shaun of the Dead", chociaż to była komedia:) Właśnie w scenie z kamuflażem zombi bardzo uważnie przyglądają się dwóm spacerującym między nimi, i mimo iż owi spacerujący bardzo się od zombi różnią, to jednak nie zostają rozpoznanie, gdyż śmierdzą tak jak oni.
Właśnie, akcja. Jeśli akcja, to adrenalina. Zagrożenie poprzez możliwość zginięcia od kuli zbrodniarza czy ugryzienia zombiaka jest taka sama. Rick miał czas na przygotowanie się do strzału, lufa była wycelowana w samochód, a jednak nie trafił. Oczywiście nie mógł trafić, bo wtedy musieliby inaczej go uśpić:) Zombi też potrafią w miarę szybko się poruszać i jest ich znacznie więcej do zabicia, niż bandytów.
Samochód też może być w miarę cichy, a do tego bezpieczniejszy. Koński stukot kopyt w opuszczonym mieście nieźle by się niósł między wieżowcami. Jakby się bliżej przyjrzeć, to Rick wpadł przez konia. Gdyby nie dźwięki przez niego wydawane na widok zombiaków, i jego płochliwość z tym związana, szansa autem na ucieczkę byłaby o wiele większa.
Czy czekali na ratunek? Chyba sami nie wiedzieli, na co czekali. Na początku czekali na resztę grupy, która została w mieście. Później czekali na część grupy, która wybrała się po broń, a później? Po prostu wegetowali. Nie wiemy dokładnie, ile dni byli w górach, ale na pewno kilkadziesiąt. Nie wpadli na pomysł zrobienia jakiś zabezpieczeń, ogrodzeń, pułapek? Wiedzą już, że zombi potrafią się zapuścić w miejsce, gdzie stacjonują (wątek z jeleniem), ale mimo to siedzą sobie spokojnie przy ognisku, bez praktycznie żadnej warty. Nie zajmowali przecież terenu o wielkości małego miasteczka.
Nie napisałem, że czarnych ma spluwę w spodniach. Rozbawiło mnie tylko to, że dowodzi dużą grupą latynosów, którzy na przyjaźnie nastawionych nie wyglądają. Wiadomo, że koniec świata, apokalipsa i takie tam, ale ludzie to ludzie. Latynosi prędzej by czarnego zatłukli, niż oddaliby mu dowodzenie. Sam Afroamerykanin mówi językiem typowym dla gangów, jakby ze sto lat spędził na ulicy a kolejne sto w ciupie, a po chwili okazuję się przemiłym dozorcą:) Nie jest wspomniane, że to ich babcie i dziadkowie. Po prostu starsi ludzie, których personel zostawił na pastwę losu. Jednak duża grupa miłosiernych latynosów przychodzi z pomocą. Jakie to piękne i amerykańskie:) Wspomina się też o tym, że naprawiają samochody, aby wydostać starszych z miasta. Muszą, bo przecież jedzenia i lekarstw nie starczy na zawsze.
Jeśli mamy badania, w których wirus wchodzi w reakcję z ludzką krwią, to dlaczego nie może tak samo postąpić z krwią zwierzęcą? Jeśli jest ona odporna i zwierzęta stają się tylko mięsem, bez przemieniania się w zombi, to dlaczego nie robią na nich badań, aby znaleźć szczepionkę?
W serialu tego nie wytłumaczyli. Nie przedstawił się, w drugiej części ich odnalazł i gitara. Ogólnie serial bardzo przewidywalny. Nawet kiedy doktor przemawia, że nie ma nadziei i lepiej żeby zostali i zginęli razem z nim, kamera kieruje się kilka razy na starszą, czarnoskórą kobietę, dając nam do zrozumienia, że zechce zostać. Szkoda też wątku z helikopterem. Zobaczył, powiedział im, wyśmiali go i koniec. Może by próbowali dalej wywołać kogoś przez radio? Poprzestali na tym, oprócz Ricka, który o świcie nadawał przez krótkofalówkę do wcześniej poznanych znajomych.
Wątek z helikopterem, a no właśnie. Nie zwracałem na niego uwagi, ale to dlatego że pojawił się on w komiksie, lecz o wiele później. Nie jestem pewien czy rozwiążą go w ten sam sposób, ale szkoda kolejnego porzuconego wątku.
Co do czarnego dowodzącego Latynosami to w takim świecie chyba nie miało by to większego znaczenia, szczególnie jeśli on pracował tam wcześniej i znał dobrze to miejsce. Chociaż faktycznie to co się dzisiaj dzieje mówi że by go zatłukli :) Wracając jeszcze co do tych staruszków - w wersji, którą ja oglądałem(napisy) zostało przetłumaczone jak czarny dozorca mówi że niektórzy mają tu krewnych.
"Jeśli mamy badania, w których wirus wchodzi w reakcję z ludzką krwią, to dlaczego nie może tak samo postąpić z krwią zwierzęcą? Jeśli jest ona odporna i zwierzęta stają się tylko mięsem, bez przemieniania się w zombi, to dlaczego nie robią na nich badań, aby znaleźć szczepionkę? " - Tutaj chodzi już o różnice między człowiekiem, a zwierzęciem. Różnica budowy komórek takich, a takich, skład krwi, kod genetyczny i inne tego typu duperele. A czemu nie prowadzili dalej badań? Przecież doktor mówił że wszyscy wyjechali do rodzin i rzucili pracę, a nawet jeśli to dobrym przykładem okaże się główny bohater "I am legend", który w świecie postapo również szukał szczepionki i trochę mu to zajeło.
"Czy czekali na ratunek? Chyba sami nie wiedzieli, na co czekali." - Przecież decyzja zostać czy wyjechać była jednym z najważniejszych elementów sporu w obozie.
"Wiedzą już, że zombi potrafią się zapuścić w miejsce, gdzie stacjonują (wątek z jeleniem), ale mimo to siedzą sobie spokojnie przy ognisku, bez praktycznie żadnej warty. Nie zajmowali przecież terenu o wielkości małego miasteczka. " - Faktycznie kolejny głupi błąd. Chociaż jak by się zastanawiać czy w prawdziwym świecie nie mogła zdarzyć się tak głupia sytuacja to wiesz... ale jednak strasznie głupio to wyszło.
"Nie wpadli na pomysł zrobienia jakiś zabezpieczeń, ogrodzeń, pułapek? " - Właśnie to też mnie zastanawiało... Chociaż nie było ich najwięcej i mogli sobie to po prostu odpuścić... Przypomina mi się jak to Jim kopał te doły. Pamiętam że podczas oglądania na myśl przyszła mi myśl z "dołami przeciw zombie" xD
PS:Tak się składa że serial obejrzałem i oceniałem jeszcze przed zobaczeniem komiksu. To właśnie on skłonił mnie do lektury. Akurat w ten poniedziałek w moje ręce wpadnie dziewiąty tom :)