Po raz pierwszy mam mieszane uczucia przy tego typu produkcji i ciężko mi się jasno określić ...
1. Rzecz zgrabna ale absolutnie nie nowatorska .Taki mix jedynki "Resident Evil" , trochę "I'm Legend" , z bardzo klasycznymi hisoryjkami SF&Horror z przełomu lat sześćdziesiatych i siedemdziesiątych jakich mnóstwo pojawiało się wtedy w Stanach i z których cała masa rozwinęła się do "rozszerzeń książkowych" , w scenerii rodem wyciętej z "The Road" . Ale albo to kwestia oryginalnego komiksu albo tylko sposób w jaki rzecz pokazali pomysłodawcy filmu . Ja nie uważam tego za wadę .
2. Przy całej masie absokurczeluntych debilizmów , jakie pojawiają się ostatnimi czasy w ramach serialowych propozycji podszytych/opartych o SF i Horror - wszystkich tych kretyńskich , nudnych i męczących "True Bood" , ileś tam tysięcy 44 , tzw "Pamiętników wampirów" i dalej w ten deseń , "Walking Dead" urzekł mnie wręcz , swego rodzaju , "sentymentalnym klimatem" tanich książek i parustronnicowych opowiastek o "końcu świata" z bezobrazkowych pisemek SF .
3. Dawno , dawno temu po obejrzeniu jednego czy dwóch odcinków tasiemca "never ending story" o wdzięcznym tytule "Lost" , obiecałam sobie , że nie popełnię zbrodni przeciwko własnemu poczuciu dobrego smaku i nie dam zakaźić się "gorączką zaginionych" , więc w tej chwili mam problem , bo niezależnie od tego ,że w kwestii "Walking Dead" jestem na tak , to gdzieś tam , obawiam się powtórki z rozrywki .Wystarczy podejrzeć jeden odc Lostów , żeby zorientować się , że scenarzyści zgniłków-łazików mają tak samo dziwną tendencję do zmuszania postaci do bezsensownego pieprzenia o pierdołach w najmniej ku temu odpowiednich momentach , co ewidentnie przeszkadza i powoduje ,że człowiek zaczyna myśleć o tym ,że to serial o "żywych trupach" . A cała sztuka polega na tym ,żeby widza wkręcić w bajkę tak ,żeby chwili nie maił za "racjonalne i inteligentne podejście do sprawy" . To spowalnianie działa tak ,że zamiast się bać i obgryzać pazury , człowiek po prostu rechocze.
4. Jest trochę wpdek , ale nie ma sensu się nad nimi rozpisywać , bo są też niezłe momenty , do tego stopnia , że można zapomnieć czepić się w odpowiednim momencie , co jest ewidentnym plusem , więc jest , przynajmniej w moim odczuciu, jakiś rodzaj "równowagi" w tym serialu . Stąd ciężko mi go zjechać albo jednoznacznie obsiusiac się z wrażenia .
Wrażliwcy nie powinni jeść oglądając "Walking Dead"
5. Mam nadzieję , że druga część zostanie nakręcona , a wcześniej będzie ciutkę lepiej napisana , żeby nie wiało lostami , bo to porażka i że sprawa skończy się na powiedzmy 3im sezonie , bo potem zawsze jest już tylko gorzej...
#1. Ta historia taka właśnie ma być. Taki też jest komiksowy pierwowzór. Autor wielokrotnie podkreślał co chciał stworzyć. Uwielbia klasyczne historie o zombie, jednak zawsze denerwowało go że tak szybko się kończą. Postanowił więc stworzyć coś co będzie trwało bardzo długo. Takie "Never ending night of the dead":)
#5. Ten pierwszy sezon to ledwo początek bardzo długiej historii. Materiału z komiksu pozostało bardzo dużo i wciąż przybywa. Dodam że fabularnie jest arcyciekawie:)
Rozmawiałam z fenem komiksu, który oświecił mnie w temacie i czekam na ciągdalszy (mimo,że kumpel zdradził mi b b dużo...)
Wiele seriali obejrzałem, ale Lost dało mi takie momenty jak np. pierwszy sezon Prison break'a, czyli ciarki po plecach i przyspieszone bicie serca. Zgadza się ze 40% Lostów przewijałem bo tzw zapchaj dziury w postaci nudnych gadek bohaterów były nie do zniesienia, to jednak serial uważam za rewelacyjny. Pozdrawiam i polecam.