Witam,
zainspirował mnie jakiś fanatyk WD w innym temacie, który uważa, że ten film jest doskonały i logiczny. Obejrzałem z grubsza serial do czasu, kiedy żona Ricka w końcu przestała mnie denerwować i łaskawie padła trupem. Oglądałem nieco dokładniej też, od momentu, kiedy Rick stał się psycholem - bo to akurat logiczna zmiana. Tak więc ostatni sezon już porządnie obejrzałem. Serial jest dobry, lubię. Natomiast kilka rzeczy, których nijak nie zrozumiem:
1. Dlaczego zombi nie gniją? Przecież w pierwszym odcinku połówkę zombiaka porosła już trawa. Stan rozkładu nie zmienia się od pierwszych odcinków, do obecnych. A przecież one śmierdzą, skoro czasem bohaterowie zatykają nosy, znaczy rozkładają się nieustannie. I epidemia trwa w serialu dość długo, prawda?
Ich olbrzymia ilość wyklucza, coby cały czas dochodziły nowe, bo nie ma jakoś zbyt wielu świeżych ludzi...
Kościotrupy nie mają mózgu, czyli, nie mogą być zombie. Natomiast nigdzie nie widać szkieletów. Kąpią się w formalinie co wieczór?
2. Dlaczego mają gumowe czaszki, jakby ktoś wrzucił je do słoja z octem na rok? Przecież nawet dziecko może przebić im czaszki watą cukrową... (dobrze, że nie ma nisko gałęzi, zombie same by się pozabijały...)
3. Czemu nikt nie używa nazwy zombie?
4. Dlaczego nie uciekną do Kanady, na jakąś wieczną zmarzlinę, gdzie zombiaki byłyby nieruchome siłą rzeczy...
5. Dlaczego Szejn cały czas drapie się po głowie? To dlatego jest łysy?
Ciekawi mnie jeszcze, czemu Daryl się nie myje, ale to nie moja sprawa.
Pozdrawiam.
1. Zombie gniją, charakteryzacja ich się polepsza, wyglądają coraz okropniej, jedne mniej drudzy bardziej. Pamiętaj, że byli przemieniali się w różnych odstępach czasu. Jedni mogli na początku epidemii, inni zginęli w piątym sezonie. Wiesz ile i jak rozkładają się zwłoki? Truposz porośnięty trawą pewnie na niej leżał. Wtedy trawa mogła go porosnąć, inne truposze chodzą, więc jak do cholery ma je trawa porosnąć, skoro ciągle są w ruchu. Gnicie zwłok to nie proces rozgałęziania się porostu na jego ciele.
2. Czaszki miękną, ciało się rozpada, a kości są miękkie bo są w stanie rozkładu. Pamiętam scenę w 5 sezonie jak Sasha wykopała dółi chciał zakopać, zwłoki zombie, które zabiła. Pociągnęła lekko rękę jednego z nich i wyrwała mu ją.
3. Nie używają nazwy zombie bo tak jest bardziej originalnie. Wybacz, ale czepiasz się w tej chwili mało znaczących szczegółów.
4. Ten temat był już wyjaśniany w poprzednich postach.
5. Bo ma pewnie pchły z brudu. Na gołym ciele jeszcze bardziej swędzą. Może się drapie bo ma taki odruch, ja też to robię, gdy się nad czymś zastanawiam. Może ma coś na sumieniu i nie wie co robić z rękoma (a wiemy, że ma coś na sumieniu)
6. Bo jest brudasem. A tak poważnie to czemu się pytasz, bo odniosłam wrażenie, że robisz sobie jaja.
Dla uzupełnienia jeszcze raz
1. Mózg jest pod płatami kości. Są też zombie ze szkieletów. Proces gnicia przyspiesza się jak są pod ziemią, i nie ma powietrza, a one cały czas wędrują przecież. "świeżych ludzi" będziesz miał w kolejnych sezonach, ale to niespodzianka. epidemie na skale globalną muszą trwać długo. Dżuma w średniowieczu nie trwała 5 dni. Jak już wcześniej mówiłam sama Atlanta ma 5 mln mieszkańców dochodzą jeszcze peryferia, i farmy i inne różne miejsca dookoła.
4. Coś co nie żyje, nie może zamarznąć.
1. Chodziło mi o ogólne psucie mięcha, nie tylko w warunkach beztlenowych. Epidemia dżumy trwała długo, bo ludzie się izolowali, mniejsza była gęstość zaludnienia, wiedza o rozsprzestrzenianiu się zarazy i inne były zdolności transportowe niż obecnie. Chorych izolowano lub palono, a nie biegali z obsesją w oczach żadni zarażać innych. Inna więc jest nijako zaraźliwość dżumy ^^ . W WD - tu pandemia wybuchła nagle i na cały świat przecież. Totalna większość ludzi zginęła na początku, a ja tam nie widzę zmiany w charakteryzacji, ale może nie jestem zbyt uważny. Żeby uniknąć zarażenia nie wystarczy myć rączek.
Więc: zwłoki niemal się nie rozkładają (tylko ich papierowe czaszki). Lub ich stan zostaje magicznie zatrzymany.
2. Kości nie "miękną" tak szybko. Te z II wojny nadal w niezłym stanie sa odkopywane. I należy odróżniać tkankę kostną od chrzęstnej, dlatego rękę ze stawu wyrwała.
Nie da się wytłumaczyć cudu, że za każdym razem tłukąc zombiaka w głowę, trafiają w ciemię. no kupy się nie trzyma i tyle. Skoro ma pergaminową czaszkę, to jak do groma kości nóg sa w stanie sie nie złamać? Ano jedno albo drugie, bo to sobie przeczy. Albo ma mocne kości, może chodzić i nie ginie na hita widelcem w czoło, albo jest kruchy jak wafelek w święta.
3. Tak, temat założyłem dla czepiania się nic nie znaczących szczegółów, które burzą mi w niewielkim stopniu postrzeganie tego serialu. Może ktoś czytał komiks albo gdzieś było wyjaśnione, dlaczego "szwędacze"...
4. Coś nie żyje, nie może chodzić^^ Ale skoro juz chodzi, to żeby nie zamarznąć musi mieć dodatnią temperaturę. Czyli dostarczać energię. Czyli jeść zdrowy posiłek regularnie i trawić, czego zombie nie robią. Powątpiewam też w szybką ewolucje symbiotycznych drobnoustrojów w ich organizmach. Na mrozie płyny i woda zamarzają. Stara jucha w zombiakach też. A jak coś zamarznie w ścięgnach, mięśniach i stawach, to daleko nie pohasasz sarenko...
5. Nie, bo nie ma plam na głowie. Pchły się trzymają jednak włosów/sierści, a ani jednego, ani drugiego przez długi czas nie miał na czuprynie. Irytujący tik równie co moje czepianie zapewne ^^
6. Nie, to bardziej stwierdzenie jednak. Po prostu tak lubi.
1. Sam napisałeś, że zwłoki te z odkopywane z II wojny św się trzymają do tej pory :). Co do dżumy to ona trwała długo nie dlatego, bo "ludzie się izolowali" właśnie trzymali się razem. Co prawda to prawda, bo "wiedza o rozsprzestrzenianiu się zarazy i inne były zdolności transportowe niż obecnie." Chorzy nie wiedzieli jak z to się przenosi, ani jak z tym walczyć. Sądzili, że jak będą razem to zaraza ich ominie. W końcu to średniowiecze. Gdyby było tak jak opisałeś zaraza nie byłaby tak rozpowszechniona. W TWD też nie wiedzą jak wszystkich wyleczyć. Ponad to dżuma była wtedy na skalę światową, Europa i Azja były można tak powiedzieć wtedy całym światem. Na świecie jest mnówstwo podobnych chorób, nie trzeba porównywać do dżumy. Taki wąglik wystarczy jedna osoba, zarażona a jest już panika. Laseczki wąglika są wykorzystywane przez terrorystów jako broń biologiczna. Użyta na jakiś kraj, może spowodować długo trwałą epidemię, nawet na cały kontynent. Dopóki nie wynajdą lekarstwa, to epidemia będzie stale trwała. A tak wracając to uważam, że akurat pod względem charakteryzacji to do tego serialu nie ma co się przyczepiać, bo ma chyba jedną z najlepszych spośród wszystkich innych związanych z tematyką zombie.
2. Tkanka to tkanka. Niezależnie od rodzaju, wszystkie się rozkładają. Ale masz racje, (specjalnie obejrzałam jeszcze raz tą scenę z Sashą.) tu chodziło o obręcz barkową. Porównanie do wafelka mnie rozbawiło.
3. Jak chcesz wyjaśnienia, to według mnie nazwa szwędacze, czyli walkers jest skrótem od walking dead. W 1 sezonie Morgan nazywał ich "walking dead". Znowu wróce do dżumy, którą nazywano czarną śmiercią. Tu mamy chodząca śmierć. Później żeby było szybciej zrobili skrót walkers, co na polski przetłumaczono szwędacze.
4. Wątpię, by zjawisko hipotermii występowało u szwędaczy. Oni w ogóle nie potrzebują energii, nie występuje u nich metabolizm, ani krew nie płynie. Jedzą mięso ludzi, ale go nie trawią. Zombie to fantazja. Nie wiem jak to wyjaśnić logicznie, może bakteria lub grzyb czy to coś co stoi za epidemią, powodują tą zmianę. Serial na razie nie mówi nic o tym.
5. Nie zawsze po pchłach są plamy. Szejn był łysy tylko przez pół sezonu, nie wiem czy pchły się utrzymają na jego ciele. Mniejsza z tym. Te irytujące tiki nie są bez powodu. Zarówno drapanie po głowie oraz rozmowa z Andreą na temat sumienia stanowią element przedstawienia postaci Szejna.
6. Daryla pozwól, że nie skomentuje :)
Pominę fakt, że w zasadzie wszystko można wyjaśnić faktem, że charakterystyka patogenu powodującego powstanie zombie w serialu praktycznie nie istnieje, więc gdyby nagle od 6 sezonu "wirus" zaczął zamieniać zombie w różowe słonie, to również nie byłoby to niemożliwe (acz głupie), bo twórcy nie pozostawiają prawie żadnych ograniczeń omijając wyjaśnienia czy jakieś deklaracje.
1. Zombie gniją, kilka razy były widoczne niemal całkowicie zgniłe trupy, zatracające zdolność poruszania się, ale wymaganie fabularne obecności zombie w serialu wymusza wydłużenie tego procesu.
2. Kiedyś Emo napisała, że w ciele zombie najsilniejsze są tytanowe dziąsła, które utrzymują zęby zdolne szarpać wszystko i wszędzie, reszta ciała jest z galarety, którą można przebić byle patykiem. A na poważniej - patrz wstęp.
3. Było to już wielokrotnie omawiane na forum, twórca komiksu tak sobie wymyślił, że w uniwersum TWD nie powstały filmy o zombie i nikt nie zna tego terminu, dlatego bohaterowie TWD wymyślają własne określenia. Wiesz, jak gdyby nas zaatakowały (mój ulubiony przykład) skrzydlate jadowite kałamarnice w ciapki i nie moglibyśmy ich nijak określić.
4. Zombie zamarzają, bo ich ciało i wszelkie płyny nadal podlega temperaturze. Inna sprawa, że za wiele im to nie zaszkodzi i po zimie mogą odtajać, ale fakt są unieruchomione (potwierdzone info z komiksu). Czemu zaś bohaterowie nie udadzą się na Alaskę? Myślę, że nie są aż tak zdesperowani (czytaj: kręcenie serialu byłoby o wiele bardziej uciążliwe dla ekipy).
5. Shane drapie się po głowie, bo zastanawia się czyje jest dziecko.
6. Daryl się nie myje, żeby nie odstawać zapachem od grupy :P
Hehe, albo Daryl chcę być nieatrakcyjny...
Ok, 1, 2 i 3 mnie przekonuje poniekąd. Aczkolwiek nadal upieram się, że skoro kości budujące czaszkę są w stanie papierowym, to pozostałe też takie powinny być, co raczej uniemożliwia lokomocje.
4 - no właśnie o to mi chodziło - płyn zamarza unieruchamiając zombiaka. Tak samo jak zamarzną płyny w silniku, który przecież też nie żyje. Natomiast, skoro serial stara się byc hiperrealistyczny, powinni iśc na sybir.
Co do Szejna - obstawiam, albo ma tik nerwowy jako aktor, albo celowo twórcy o tym pamiętali, aby pokazać jego sumienie, zgodzę się. (co miał na mysli reżyser Zmierzchu kiedy przez kilka godzin kolejnych części, ta - jak jej tam - k.Stewart? - nie zamyka paszczy nawet na moment?)
Mądrze napisane. Lecz są inne niejasności. Jeśli przyjąć za prawdę to, co powiedział dr Jenner, to większa część mózgu zombie jest martwa. Aktywny jest niewielki obszar. Dlaczego w takim razie zombie i dobrze widzą, i słyszą, i poruszają się? Prawie cały mózg martwy, została część odpowiedzialna za głód. Nie da się tego wytłumaczyć tajemniczą charakterystyką patogenu, gdyż w laboratorium na ekranie mieliśmy dokładną animację działania owego patogenu i ów patogen aktywował tylko niewielką część mózgu. Co więc sprawia, że ciało działa, mimo tego że obszary mózgu odpowiedzialne za chodzenie i inne zmysły są nieaktywne? Ba, co sprawia, że zombie mają wyostrzony węch, skoro w 1. sezonie wyczuły, że Rick i Glenn uwalani wnętrznościami są ludźmi? Jak zapach ludzki może przebić zapach wnętrzności? Dalej, skoro patogen aktywuje niewielki obszar mózgu, to zniszczenie tylko tej aktywnej części mózgu powinno unieruchamiać zombie. W praktyce każde uszkodzenie mózgu jest dla zombie śmiertelne.
Kolejna niejasność. Skoro ofiara zombie jest masakrowana m.in. rozpruwa się jej brzuch, dlaczego większość zombie wygląda, jak gdyby zostały tylko troszkę ugryzione (najczęściej w twarz)? Gdzie ofiary stada zombie? Okej, są, ale w znikomej liczbie. Kiedy takie stado kończy konsumpcję? Przykładowa scena: ofiara wpada w ręce hordy. Zombie obalają nieszczęśnika, rzucają się na ręce, nogi, brzuch, twarz itd. Każde zombie jest głodne, każde chce dostać swój przydział mięsa. Z ofiary de facto nie powinno nic zostać. Ofiara umiera i często widać, że zombie obgryza już tylko padlinę. Kiedy zombie przestaje interesować się mięsem? Gdy ofiara zaczyna warczeć już po przemianie? Tylko taka przemiana - wg samych informacji płynących z serialu - może trwać wiele godzin. To zanim zawarczy ofiara hordy, nie będzie po niej nawet ubrań.
Wreszcie, jak zombie rozpoznaje świeże zombie? Przemiana może być szybka: nawet kilka minut. Rozkład rozpoczyna się wprawdzie od razu, ale nie jest możliwe, aby dało się go wyczuć tak szybko (zwłaszcza w zimnych szerokościach geograficznych, gdzie rozkład jest wolniejszy). Tak naprawdę zombie musiałyby się co chwilę rzucać na świeże zombie, czyli świeże mięso.
Galaretowatość zombie, to jak łatwo rozgnieść ich czaszki, stoi również w jawnej sprzeczności z ich siłą (np. siłą rąk). Zombie potrafi trzymać w uścisku, szarpać siatkę itd. Gdy się je ciągnie na łańcuchu, łańcuch nie niszczy szyi. Odepchnięte zombie, ciężko upada na ziemię i nie niszczy sobie pleców ani innych części ciała. Jednak i ofiary zombie są dziwnie łatwo rozszarpywane: ugryzienie zombie ma siłę szczęk niedźwiedzia i wyrywa od razu całe płaty mięśni, zaś ręce zombie przebijają skórę brzucha, jakby ta była z papieru.
No ale wiadomo: bez tych wszystkich głupotek nie byłoby widowiska. Inna ciekawa rzecz, która mi się nasuwa: kiedy łatwiej przeżyć, czy na początku pandemii, czy gdy ta jest w zaawansowanym stadium? Na początku jest straszny chaos, bliscy podchodzący do swoich warczących krewnych, gdyż nie wiedzą jeszcze, co jest grane, nieznana jest metoda zabijania (chociaż pewnie już pierwszego dnia da się zauważyć, że zniszczenie mózgu jest skuteczne). Jest też oczywiste, że na początku epidemii wielu ludzi nie zatłucze zombie, bo ciężko z telewidza stać się nagle mordercą (podział na ludzi i zombie jeszcze wtedy nie istnieje; zombie to wciąż człowiek, cokolwiek dziwny).
Zabawne wydaje się też, z jak wielu starć nasi bohaterowie wychodzą zwycięsko. Jak mogło w takim razie przegrać wojsko? Z fortecy można wybić (o ile ma się amunicję) dowolną liczbę zombie. Minus taki, że samobójstwo czy śmierć wewnątrz fortecy przemieni żołnierza w zombie, a to się może różnie skończyć. Aczkolwiek jestem zdania, że jedyny realny scenariusz pojawienia się zombie oglądaliśmy w "Nocy żywych trupów" (oryginał i remake z 1990; przy okazji oryginał został zremasterowany: http://film.org.pl/dir_cut/night_of_the_living_dead.html ). Pierwsze przypadki budzą grozę, wielu daje się ugryźć, ale problem zostaje załatwiony na poziomie lokalnym (przynajmniej wtedy, gdy chodzi o prowincję, zwłaszcza składającą się z ludzi mających dostęp do broni, czyli jak w przypadku USA) w ciągu doby. Co innego szybkie zombie: te miałyby szansę opanować cały świat.
Wszystkie wymienione przykłady są trafnymi spostrzeżeniami, ale dopóki fizjologia działania patogenu pozostaje czystą abstrakcją i niewiadomą, dopóty nie można niczego skrytykować za "głupi pomysł". Gdyby np. otwarcie powiedziano, że zombie są awatarami obcej rasy z innego wymiaru, która kontroluje ich za pomocą jakichś mikrobów, ponieważ sama nie może jeszcze przedostać się do naszego świata i postrzega otoczenie zombie za pomocą telepatii, musielibyśmy to zaakceptować jako prawdę serialową czy byśmy tego chcieli czy nie. Co prawda serial powstaje na podstawie komiksu autorstwa jednej osoby, ale zmiany showrunnerów i pomysłów są kolejnym ważnym czynnikiem, który zaburza jednolitość obrazu, charakterystyki zombie i uniwersum.
Ale na logikę, patogen może korzystać z funkcji mózgu, z których ludzie nie korzystają, czyli tzw. mityczny szósty zmysł. Odczuwanie pozazmysłowe, czy coś w tym stylu. Kiedyś już w innym temacie pisałem, że moim zdaniem zombie potrafią jedynie rozpoznawać ciepło, ruch oraz czy jednostka jest skażona aktywnym patogenem (przez aktywny mam tu na myśli obecny w ciele "ożywionej" osoby), czy nie. Ich percepcja nie jest zbyt ostra, co można stwierdzić po fakcie, że wystarczy pokryć się wnętrznościami pochodzącymi z organizmu z aktywnym patogenem, by oszukać ich postrzeganie.
Patogen nie podlega jednak logice behawioralnej znanych nam organizmów. Teoretycznie "chce" się rozmnożyć na jak największej powierzchni, przez co zmusza zombie do zakażania i aktywacji patogenu u kolejnych ofiar, jednak gdy wspomniana przez Ciebie horda rzuci się na jedną ofiarę, nie ma już co zbierać i zombie nie przestają gryźć po jednym ukąszeniu. Ofiar stada zombie nie ma, bo fizycznie nic z nich nie zostaje. Zombie nie traktują jako pokarm jedynie tych organizmów, które zostały już ożywione. Co prawda nie było sytuacji, gdy zombie miało kontakt z kimś ugryzionym i leżącym jakiś czas w gorączce, by zweryfikować tę teorię, ale jako że przemiana zachodzi w różnym okresie, ciężko tu o jakieś stuprocentowo pewne stwierdzenia.
Z tymi łańcuchami to rzeczywiście nigdy o tym nie pomyślałem, dobre ;D
Co do wojska i przegranej, to jest to stały temat na forum. Historia wielokrotnie pokazuje, że coś niemożliwego jednak się wydarzyło. Wiadomo, że w serialu ludzkość musiała przegrać, bo nie byłoby serialu, ale nie można temu zaprzeczyć nie znając w pełni wydarzeń z początków epidemii poza kilkoma krótkimi wzmiankami, co również zapewne jest celowe dla uniknięcia zbyt wielu wyjaśnień. Najbardziej na niekorzyść ludzi działał moim zdaniem fakt, że ożywienie może nastąpić bez ugryzienia. Wiele rzeczy wskazuje też na globalny początek epidemii, jakby coś/ktoś rozprowadziło nieaktywny patogen w powietrzu na dużym obszarze.
<<Wszystkie wymienione przykłady są trafnymi spostrzeżeniami, ale dopóki fizjologia działania patogenu pozostaje czystą abstrakcją i niewiadomą, dopóty nie można niczego skrytykować za "głupi pomysł".>>
Gdyby otwarcie powiedziano, że zombie są awatarami obcej rasy z innego wymiaru, to tak właśnie byłoby. Jednakże nieuprawnione jest rozszerzanie uniwersum na własną rękę. Propozycja zgody na każdą ewentualność jest zgubna; skoro wszystko można wytłumaczyć wszystkim, to niczego nie można wytłumaczyć niczym. Film kryminalny: kto zamordował? Awatar kosmity z innego wymiaru! Tylko pozornie brzmi to bardziej niedorzecznie niż przy "The Walking Dead". Tu wprawdzie zgadzamy się na fantastyczne zmartwychwstawanie, ale na tym koniec. Chyba że twórcy pozwolą rozszerzyć świat o inne wymiary, w których żyją inteligentne istoty. Na razie zaś serialowa rzeczywistość pokrywa się ze znanymi nam realiami, wyłączywszy istnienie wiecznie głodnych potworów (no i w serialu nie znają określenia "zombie", co oznacza, że w ich świecie nie powstała "Noc"...). Reszta pozostała bez zmian. Istnienie istot z innych wymiarów jest hipotezą. Najpierw ta hipoteza musiałaby się stać faktem, aby można było postawić nową hipotezę o winnych apokalipsie kosmitach.
<<Kiedyś już w innym temacie pisałem, że moim zdaniem zombie potrafią jedynie rozpoznawać ciepło, ruch oraz czy jednostka jest skażona aktywnym patogenem (przez aktywny mam tu na myśli obecny w ciele "ożywionej" osoby), czy nie. Ich percepcja nie jest zbyt ostra, co można stwierdzić po fakcie, że wystarczy pokryć się wnętrznościami pochodzącymi z organizmu z aktywnym patogenem, by oszukać ich postrzeganie.>>
Ostatnio głośno było w USA o pewnej białej kobiecie, którą wszyscy uważali za Murzynkę (nawet nie była specjalnie czarna). Wystarczy więc dobry makijaż i odpowiednia fryzura, by oszukać ludzką percepcję. Taki "makijaż" mieli na sobie Rick i Glenn. A mimo wszystko wystarczyło kilka kropel deszczu, aby czułe nosy zombie wyczuły człowieka, mimo że ci wciąż mieli na sobie cuchnące wnętrzności. Nabranie się zombie na kamuflaż nie dowodzi ich słabej percepcji. Skoro zaś zombie nabierają się na kamuflaż, to nie posiadają zmysłu, aby odróżniać w tajemniczy sposób osoby skażone od nieskażonych.
Zombie reagują na dźwięk oraz dotyk. To kolejna niejasność. Skoro całe ich ciało jest martwe, można odrąbywać im ręce, a one nic sobie z tego nie robią, to znaczy, że kompletnie nie czują bólu, tzn. zmysł dotyku jest zupełnie nieaktywny. A jednak rzucenie kamykiem w plecy zombie sprawia, że odwracają się. Chyba że po prostu odwracają się do dźwięku upadającego kamyka, ale umówmy się, że twórcy (a za nimi bohaterowie serialu) mają na myśli dotyk.
Zastanawia mnie też ich martwy przełyk. Żeby coś przełknąć, przełyk musi przesunąć pokarm. Inaczej mięso utkwi w gardle. A nawet jeśli dostanie się do żołądka, to co dalej? Przelatuje aż do jelit? I tu kończy wędrówkę, czy może... nie, nie chcę nawet o tym myśleć! Jeśli mięso zostaje w żołądku niestrawione, to zombie musiałyby chodzić z wielkimi brzuchami. Aż w końcu mięso zablokowałoby gardło i by sobie więcej stworek nie pojadł. Tylko cudowne przesunięcie mięsa do pojemnych jelit i jeszcze cudowniejsze zmagazynowanie go tu na wieczność, tłumaczy, dlaczego na ekranie widzimy to, co widzimy.
Może nie ma się co czepiać? W czwartym sezonie jesteśmy już jakieś 2 lata po wybuchu pandemii, a w przeszukiwanych sklepach towar w ogóle nie jest przykryty kurzem.
<<Ofiar stada zombie nie ma, bo fizycznie nic z nich nie zostaje.>>
Sam wiesz, że to tylko hipoteza. Wszak chyba jeszcze nie pokazano (jestem w czwartym sezonie), jak horda zombie zżera ostatni skrawek mięsa.
<<Najbardziej na niekorzyść ludzi działał moim zdaniem fakt, że ożywienie może nastąpić bez ugryzienia.>>
Zgadza się. Stary generał umrze w fortecy i po ptokach :) Globalny początek zarazy to również ogromny atut zombie. Nie zdziwiłbym się, gdyby w Indiach na początku zarazy czczono te tajemnicze i boskie istoty :)
Chyba każde ewentualne wytłumaczenie twórców, jak to jest z tym wirusem zombizmu, będzie rozczarowujące. Tu po prostu zbyt wiele rzeczy nie gra (nie tylko tu, to ogólna cecha tego podgatunku). Ciekaw jestem, jak zareagowałaby widownia, gdyby na końcu okazało się, że to faktycznie kosmici rozprzestrzenili w powietrzu tego wirusa.
"Propozycja zgody na każdą ewentualność jest zgubna; skoro wszystko można wytłumaczyć wszystkim, to niczego nie można wytłumaczyć niczym. Film kryminalny: kto zamordował? Awatar kosmity z innego wymiaru! Tylko pozornie brzmi to bardziej niedorzecznie niż przy "The Walking Dead". Tu wprawdzie zgadzamy się na fantastyczne zmartwychwstawanie, ale na tym koniec."
Tak, tak, nie chodziło mi o fakt, że wszystko można przyjąć bez mrugnięcia okiem, tylko dopóki temat pozostaje otwarty, dopóty można podejrzewać każdą ewentualność a z jej zaakceptowaniem to już będzie inna kwestia. Oczywiście przykład o kosmitach był abstrakcyjny, ale swoją drogą, gdyby Kirkman przystał na coś takiego, ciekawe ilu die-hard fanów komiksu by uznało to za kolejny nieodłączny element uniwersum, który musi zostać odwzorowany w serialu :D
Co do kamuflażu, ja to tak rozpatruję, że zombie jest w stanie odróżnić trupa od żywej osoby, gdy "skupi swoją uwagę" na danej jednostce. Można przyjąć, że zombie nie odbierające żadnych bodźców "skanują" otoczenie po łebkach, a dopiero usłyszawszy np. hałas, zwracają się ku potencjalnej ofierze i sprawdzają czy jest pokarmem. Nie jest to idealna teoria, choćby dlatego, że zombie często prą ku dowolnemu źródłu hałasu, który nijak ma się do mięsa, choćby szeleszczący przedmiot wiszący na znaku drogowym w jednym odcinku. Może nie wszystkie organizmy reagują na patogen w identyczny sposób i dlatego jedne trupy mają lepsze postrzeganie, inne gorsze. W Webisodach jest scena, gdy kobieta zombie znajduje się w pokoju, a pod stołem kryją się dzieci i nie zauważa ich, mimo że porusza się po pomieszczeniu wokół mebla. Takie sytuacje zrodziły u mnie przekonanie o większym prawdopodobieństwie polegania u zombie na słuchu niż na węchu. Deszcz zmył z bohaterów krew, zombie jednak nie wyczuły od razu zapachu człowieka i nie rzuciły się na nich jak jeden martwy mąż, tylko powoli stopniowo "skanowały" przechodzące obiekty jako coraz dziwniej mniej martwe, tak jakby rozpoznawały jakąś niekreśloną aurę, wcześniej przytłumioną przez brak bodźców i elementy zwłok. Należy zwrócić tez uwagę na olbrzymią rolę instynktu stadnego widoczną przy wykorzystaniu bezszczękowców - w hordzie zombie również nie "skanują" zbytnio otoczenia i polegają na osobnikach przebywających bliżej zewnętrznych części stada, dlatego osoba idąca w środku przy bezszczękowcu jak Michonne może nie zostać rozpoznana, gdyż pozbawiony agresji bezszczękowiec będzie "poręczeniem", że skoro coś idzie obok innego zombie i ten tego czegoś nie atakuje, to po co ja mam atakować? Takie wnioski wysnułem z obserwacji zachowań w odcinkach z tym manewrem.
Jeśli chodzi o funkcjonowanie układu pokarmowego, to w którymś numerze komiksu w sekcji listów od czytelników padło to pytanie i autor odpowiedział 9choć o ile pamiętam nie zostało to przedstawione w komiksie), że po napełnieniu brzucha zombie po prostu wydalają w wiadomy sposób niestrawiony pokarm i znów są na głodzie. Wniosek - zdobycie pokarmu nie ma dla zombie sensu i jest jedynie instynktem pobudzanym przez patogen dla uaktywnienia kolejnych jednostek w jeszcze żywych ludziach.
Półki nie przykryte kurzem to jedno, ale wiecznie skoszona trawa to już klasyka TWD. Mój trawnik po tygodniu nie koszenia latem wygląda gorzej niż trawniki po 2 latach apokalipsy :D
Zwierzęta nie są podatne na patogen, a przynajmniej nie są przez niego ożywiane - były przypadki np. zagryzionej sarny czy krowy, które nijak nie zareagowały. W komiksie zwierzęta mięsożerne są w stanie zjadać zombie jak zwyczajną padlinę.
Starasz się rozumowo podejść do idei zombie, ja zaś widzę same sprzeczności. Ale podczas seansu nie przeszkadzają mi i dobrze się bawię, a wyliczam je dla rozrywki. Wolę to od poważnych rozmów nt. polityki.
Dzięki za wymianę zdań.
To, że zwierzęta są niepodatne na patogen nie jest niczym niezwykłym. Ba, dla nas grypa nie jest niczym strasznym, a wiadomo co zrobiła w Ameryce płd, gdy zjawili się tam konkwistadorzy. To przecież też ludzie, nie osobny gatunek jak ludzie i sarny. (aczkolwiek o morderczych sarnach tez widziałem z dwa filmy...)
Jeżeli chodzi o zmysł dotyku i odczuwanie bólu - przez dotyk zombiaki nie czują, ale rzucony w plecy kamień wprawia ciało w jakiś, choćby minimalny ruch - tu można by zwalić na ucho środkowe, narząd równowagi. Kamień rzucony na ziemię wytwarza fale - narząd słuchu. Skoro mają wyostrzony zmysł powonienia...
Odnośnie połykania i wydalania "pokarmu". W przewodzie pokarmowym nie ma enzymów ani mikroflory jak w naszym - inaczej ich wnętrzności w mgnieniu oka zostałyby rozłożone, są przecież martwe i niczym nie różnią sie od kotleta. Co za tym idzie - widzimy jak te łapczywe hultaje połykają całe ochłapy mięska - nie rozdrabniają go mechanicznie w paszczy, nie żując tak długo, nie rozkładają enzymami, kwasami i mikroflorą, nie wchłaniają jelitami rozdrobnionej treści. Nie mogłyby wydalić więc tak wielkich niestrawionych kawałków. Koniec końców, nasze małe przytulaski zakorkowałyby się, i nawet terapia mleczno-gruszkowa by im nie pomogła.
GMOD - Zarost pokazywał zmianę wewnętrzną Ricka. To, że porzucił "ludzkie" wartości itp. A Daryl to Daryl, jak jest brudasem to po co ma się golić? Dlaczego zarost nie rośnie na twarzach Miszon, Karol i małego karla - nie wiem. To trudne pytanie. Glen jest azjatą, nie ma zarostu bo nie został jeszcze Chińskim Mędrcem lub Mistrzem siedzącym na kamieniu i udzielającym rad.
Dlaczego na tej autostradzie ejst mnostwo zombie w autach?podkrelam zombie bez dziur po kuli w glowie? ja sie pytama jakim cudem czy wojsko chodzilo po tej drodze i strzelalo ledwo co poprzemienianym ludziom w glowe?(po pierwsze nie ma dziur w glowach) a po drugie to by byl bezsens? te samochody na autostrzadzie powinny byc puste bo ludzie po przemianie w zombi powinny sie szwedac jak cala reszta a nie siedziec w autach,nieuwazacie?cyba mi niechcecie powiedziec ze wojsko chodzilo po tej autostradzie i strzelalo ni to ludziom ni jeszcze zombie(albo juz zombie)w glowe jak te sie przemianialy przy kierownicy?dla mnie to jest zagadkowe bo na moje oko glupota jakaa by musialo byc zeby wojsko chodzilo w czasie przemiany po autostradzie i strzelao ludziom w glowy za kierownica ? te samochody powinny byc puste,niesadzicie?dobra zakladajac ze wojsko chodzilo po autostradzie(co zakrawa na glupote) to czy te zombie niepowinny miec dziur w glowach? a maja ?nie maja .Czyli przeszli przemiane i zostaly tyczec w autach .bez sens jak nic