Które scena/y wywarły na was niezatarte wrażenia...?
Mnie porwała scena, z 8 odc. 2 sez.,sam koniec,pt."Nebraska", w barze gzie Herschel, topił smutki w butelce a wpadli po niego Rick i Glenn, pózniej zjawia się jeszcze dwóch gości i chcą się wypytać o farmę...giną z broni Ricka, extra akcja plus muzyka Clutch "Regulators".
Nastrój bez ukazywania scen drastycznych czy efekciarstwa wywołała u mnie scena że tak powiem golenia głowy przez Shana, po zabiciu Otisa,, przepowiadająca jego obłęd i przemianę w żywego trupa:P
Efekt szoku: stodoła i zabicie Sophii przez Ricka.
Myśląc o scenach szokujących w 3 sezonie mysle czy scenariusz jego zakłada dążenie Carol do" życia" w trójkę z Rickem i Lori.....
osobiście dla ,mnie to było największą psychodelą w komiksie. Patrząc jednak na walory Calor i brak Sophi pewnie tak nie będzie:D
Ps . jak tam ebook co proponowałeś?
W serialu było dużo klimatycznych momentów. Wymienię moje faworyty:
- definitywnie odcinek wprowadzający czyli s1e1 Days Gone Bye (świetne, wręcz idealna otwarcie, przedmieścia, czuć opuszczenie połączone z osamotnieniem głównego bohatera, do tego nutka tragizmu i wszechogarniającej pustki)
- oczywiście cały odcinek ostatni sezonu drugiego czyli Beside the dying Fire (atak, do tego lekkie zagubienie z powodu utraty swojego kawałka bezpiecznej ziemi, rzeczy która mogła stać się ich domem, ponadto rozdarcie, ciągłe zagrożenie, no i oczywiście postawienie spraw czysto czyli wyjaśnienie kto jaką pełni rolę, kwintesencja TWD)
- podobał mi się również epizod Judge, Jury, Executioner czyli dylematy moralne grupy (rzecz z której słynie uniwersum), a do tego, odejście ostatniej ostoi i punktu starego świata Dale'a
- hitem jeżeli chodzi o drugi sezon był również odcinek 7 ze śmiercią Sophie, najbardziej ujmujący moment. Świetne dozowanie dramaturgi połączone z wręcz idealną muzyką ( nie wiem jak wy ale ja liczyłem na to, iż ją znajdą)
- w pierwszym sezonie dobry był motyw z atakiem na obóz, taki niespodziewany, mały obszar, nie ma dokąd uciec, a zombie wychodzą ze wszystkich stron. Powiem szczerze, że było to dla mnie lekkie zaskoczenie. Tutaj zabawa, hulanka, śmiechy, hihy, a tu bum. (było to przed zapoznaniem się z komiksem)
Oczywiście, można by wymienić jeszcze fragmenty z takich odcinków jak 18 Miles Out, Tiggerfinger, Better Angels lub Guts, aczkolwiek nie zrobiły one na mnie zbyt dużego wrażenia. Często gęsto takie motywy pojawiały się w innych podobnych produkcjach.
Zdecydowanie wygramolenie się Sophii z szopy... Prawdę mówiąc, byłam pewna, że ją znajdą żywą - w końcu tyle dni poszukiwań, tyle poświęceń... A tu klops. Zszokowało mnie to.
Scena pojedynku Ricka i Shane'a, zakończona śmiercią tego drugiego, a później jego zombifikacja, też dawała niezłego kopa. Generalnie przedostatni odcinek 2 sezonu nieco zrył mi banię. Ostatni odcinek to wiadomo, nie muszę chyba tłumaczyć, czemu zapadł mi w pamięć. Obrona farmy, ucieczka, spotkanie na pamiętnej autostradzie, pozbawienie towarzyszy nadziei przez Ricka, a później jego przemiana w dyktatora - nie mogę się już doczekać kolejnego sezonu ;) Dodam jeszcze, że pomimo iż seriale zwykle oglądam w ślimaczym tempie, to ten pochłonęłam w 3 dni - pewnie poszłoby szybciej, gdyby nie pewne zobowiązania :)
Wkroczenie Michone było bardzo dobre.
SPOILER!
a co do 3 sezonu jak każdy oczekuje to Walki ludzi na arenie z szwędzaczami za plecami, Śmierć Lori była bardzo wstrząsająca, Gwałt Michone przez Gubernatora - bardzo dyrastyczny - pewnie go skrócą i będzie tylko wzmianka i oczywiście ścięcie dłoni Rickowi.