Nie zapomnij o osobie, która nigdy do tej pory nie została pokazana stosując przemoc. Do końca 3 sezonu jeżeli się nie mylę ma DWIE sceny, kiedy zabija zombi. DWIE sceny kiedy zabija ZOMBI.
Nawet nie wspominam o żywych, wobec których jest w stanie stosować tylko śmieszne w swojej dziecinności pogróżki tudzież jest pasywno-agresywna. Szczyt jej BEZPOŚREDNIEJ konfrontacji to werbalny atak na Lori.
I ta osoba nagle idzie i zabija dwie żywe, bezbronne osoby, członków grupy. Mało tego, po zabójstwie nie okazuje minimum żalu. Przy czym dalej ma problemy za załatwianiem zombi.
To się wszystko nie trzyma kupy. Bo skoro tak bardzo martwi się o grupę, to przez ostatnie 6 miesięcy powinna spędzać cały czas na usuwaniu zombi spod siatki. A nie mieć nagły przypływ macierzyńskich uczuć wobec grupy i zabić jej członków, żeby ową grupę ratować :o Lodżik.
No to właśnie to wszystko włożyłam do braku jakichkolwiek wyraźnych oznak rozwijającego się u niej jakiegoś szaleństwa. Bo niby są te podrzynania gardła, ale jak właśnie Ty to pisałaś - to jest takie no jednoznaczne. Coś co można wziąć na poważnie "Aha! To znaczy że to świrek!". Choć w odniesieniu do sytuacji z Andreą, to no...bo ja wiem czy nie budzi jakiegoś niepokoju :) No nie mniej,nawet jak to uznamy, to za mało żeby była jakiś logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy i etapowość.
Popatrz na Dziadka Hershela - on idzie do chorych i robi co może. Bada i leczy. Nawet tylko gada i poklepuje po ramieniu, dając wsparcie, dodając otuchy i motywując. TO jest troska i opieka nad członkami grupy. A nie szlachtowanie znienacka. W taki sposób ją prowadząc, jasno pokazują że kreują ją na niespełną rozumu.
Ja bym nie miała nic przeciwko ześwirowaniu Carol, tak jak nie miałabym nic przeciwko ześwirowaniu kogokolwiek z grupy, gdyby to zostało pokazane wiarygodnie. To jest jakby nie było zombi apokalipsa, nasza grupa (jak z resztą każdy inny bohater z Filipkiem na czele) doświadczyli niewyobrażalnych cierpień i - w przeciwieństwie do nazwijmy to naszych "normalnych" czasów - nie ma szansy na poprawę, na odpoczynek, na zebranie siły, na rzetelną pomoc.Jak można oczekiwać pomocy od innych, równie pokaleczonych ludzi? (Hersh może być tylko jeden a i tak jest ewenementem^^). Jak można zebrać siły, kiedy jest się w drodze, kiedy nie wiadomo, czy pierwsze w miarę ok schronienie nie trzeba będzie opuścić w środku nocy z zombi wiszącym u nogi?
To jest właśnie ten aspekt apokalipsy, który jest dla mnie najbardziej niesamowity i mimo mojego wścieku na Ricka generalnie rozumiem jego depresję, bo oprócz tego, że dźwiga na swoich barkach własny ciężar, to oprócz oczywistej odpowiedzialności za rodzinę, bierze też odpowiedzialność za grupę.
Świrowanie Ricka - mimo tego, że irytujące - jest mimo wszystko zrozumiałe. I ze wszystkich bohaterów najlepiej przedstawione.
Mieliśmy załamkę Daryla, Hersha, Jennara, Andrei, Carla i tak dalej. Mniej lub bardziej były one dobrze pokazane.
I dochodzimy do Carol. Której nagły odchył od normy jest kompletnie (dla mnie) niewiarygodny. Bo zupełnie nic go nie poprzedzało. Poza tym ten odchył jest w kierunku całkowicie wg mnie nie zgodnym z jej charakterem. Nic wcześniej nie wskazywało, że może jej tak odbić.
PS. Co do podrzynania gardła we śnie - kiedy powiedziała to Andrei, to zrobiła na mnie wrażenie. Potraktowałam to jako logiczne, matter-of-fact stwierdzenie. Poza tym nie widziałam innej opcji na zabicie Filipa przez Andreę, tylko właśnie tak.
Kiedy później usłyszałam to samo zdanie wypowiedziane w przezabawnej scenie z Merlem, no to... no właśnie uśmiałam się :) Skojarzyło mi się z dzieciakiem w piaskownicy syczącym do drugiego, większego: zabiję cię! Dokładnie tyle samo było w tym zua :D
Oczywiście każdy inaczej reaguje na takie traumatyczne przeżycie jak patologiczna rodzina.
Daryl się w takiej wychował, nie miał wpływu na to jak i gdzie żył. Carol sama wybrała życie w patologii, co najlepiej obrazuje jej skłonności do uległości. W każdym razie nie jest to dobre porównanie jeszcze z tego względu, iż mężczyźni i kobiety zupełnie inaczej reagują na przemoc w rodzinie. Kobiety stają się uległe, a mężczyźni agresywni, gdyż czerpią wzorce ze swoich rodziców. Więc gdyby Daryl był kobietą, jego zachowanie byłoby zbliżone do zachowania Carol z pierwszego sezonu.
Jednakże zgadzam się z Tobą co do Carol, jeżeli chodzi o jej bezczynności. Nie zrobiła nic, aby uwolnić własne dziecko z cierpienia na które była skazana. Taka sobie całe życie jest ''ofiarą''. Chociaż... Może apokalipsa zombie naprawdę zmienia ludzi? :D
No to by się zgadzało w przypadku Merle'a jak i Daryla, który w 1 i 2 sezonie był agresywny. Tyle że właśnie jak piszesz, Carol sama wybrała takie życie, a Daryl nie. Daryl się już w takim domu wychowywał, będąc dzieckiem nie miał wyboru (tak samo jak Sophie )więc jednak miał gorzej.
Jak ktoś gdzieś napisał - od prania do mordowania ?:D