Jak już stwierdziłem w temacie, jestem trochę zawiedziony. Przede wszystkim poziomem budżetu - w pierwszych 2 odcinkach widać, że nie jest za duży. Auto przewrócone na bok, a wokół niego pozamiatane. Zombiaki chodzą po ulicy, a chodniki wysprzątane. Przesadzone dłużyzny - rozumiem, że trzeba czymś zapełnić 6h serialu, ale momentami przegięli.
Ale przede wszystkim schematyczność. Trochę już filmów o zombie widziałem i tu znajduję znane już mi tematy: bohater budzi się w szpitalu ("28 dni później"), ucieczka z budynku otoczonego przez zombie (np. seria "Resident Evil"), udawanie zombie ("Shaun of the Dead"), obóz uchodźców, który nie istnieje (ponownie "RE"). Nie to, że nie można tych motywów wykorzystać, ależ proszę, ale czemu od razu aż tyle i czemu to główne motywy serialu (jak na razie, wszak dopiero 2 odcinki wyszły).
Na plus zaliczę jeszcze miłe motywy rozwalania zombie (choć ja bym chętnie zobaczył ich 2 razy więcej). Na minus - na razie kulejącą fabułę (bohater dowiedział się o zombie przyjął to z takim spokojem, że zapomniał się spytać skąd się ta choroba wzięła i gdzie się podziali ocaleli ludzie). Ponadto poziom aktorstwa serialowy - ot, jest, ale nie zachwyca.
Podsumowując - dobry serial, ale szumu wokół niego było tyle (dzięki twórcom), że spodziewałem się więcej. Czekamy na kolejne 4 odcinki!
Masz racje , też zauważyłam , że kilka tych motywów widziałam w innych filmach o zombie xD , ale mi to nawet nie przeszkadzało specjalnie , a i fakt chodniki jakieś za czyste były ^^; dla mnie było troszkę za mało akcji , ale myślę , że akcja to się jeszcze bardzo rozwinie =D no i też czekam na kolejne odcinki bo serial o zombie to świetna sprawa :p
Pewne motywy uczyniły z filmów o zombie osobny podgatunek i muszą być reprezentowane. Oprócz wymienionych przez Ciebie, jest jeszcze sporo do wykorzystania. Czekam na "ugryziony jest wśród nas", "ocaleni w ostatniej chwili", "zastrzel mnie zanim się przemienię", "rzucony na pożarcie zombie".
Drugi odcinek jest gorszy od pierwszego, gdyż nie jest oparty na komiksie - gdy wrócą do komiksu znów będzie lepiej.
A budżet jeśli serial będzie miał oglądalność wzrośnie.
I to nie WD kopiuje od SotD czy 28 dni, bo komiks jest starszy od tych filmów.
Zresztą nie spodziewaj się po filmie o zombie czegoś nowego - jak idziesz film o superbohaterze to możesz się spodziewać że uratuje świat. Tu podobnie.
Nie oczekuję, że zacznie z tymi zombie uprawiać jogę... Ale na razie te 2 odcinki to tylko te motywy, nic więcej. Nic świeżego, odkrywczego.
Pożyjemy, zobaczymy.
Świeże rzeczy w komiksie były, napiszę przykład tego co się będzie działo, nie będzie to spoiler fabularny, ale jednak....
NP. SPOILER [będzie gościu który wyrwie dziecku-zombie zęby, a później będzie z nim uderzał w ślinę... albo ojciec który będzie zabijał ludzi, aby wykarmić swoje dziecko-zombie]
Ta, to chyba najbardziej hardkorowa rzecz jaką widziałem... no może poza tym:
http://www.youtube.com/watch?v=EGSmH_qbfck
Heh, komiks jest od 2003 roku a np. ''Resident Evil'' jest z 2002 a ''28 dni później'' z 2001, więc? Myślisz czasami?
Zgadzam się w zupełności - po dwóch odcinkach czuję spore rozczarowanie - seria na razie jest wtórna i zrobiona bez specjalnego polotu. Szkoda, bo obejrzawszy rewelacyjny "Breaking Bad", miałem nadzieję, że AMC wypuści coś na wysokim poziomie...
Sam komiks jest specificzny i wszystko tam jest uproszczone do bólu w porównaniu do "głębi" której nie wiem dlaczego ludzie się po tym filmie spodziewali. I tak jest tutaj znacznie rozszerzony wątek bohaterów.
Pamiętajcie to jest serial o zombie, więc tu niektóre filmowe reguły wręcz nie pasują. Dla mnie to i tak najlepsza rzecz w telewizji od dobrych kilku lat.
I ja się dołączę do głosów krytyki. Po dwóch odcinkach jestem również rozczarowany jak autor wątku. Zaczęło się dobrze, ale teraz zaczyna się robić nudno i przewidywalne. Nie czytałem komiksu więc być może dlatego spodziewałem się czegoś innego.
(tak btw, do fanów komiksu, czy serial jest jego luźną adaptacją czy wiernym odzwierciedleniem?)
Mam nadzieję, że jeszcze serial mnie zaskoczy, bo jak na razie tylko obsmarowywanie się flakami było oryginalne i jednocześnie obrzydliwe. Przed emisją pilota, czytałem że Frank Darabont w tym serialu pokaże rzeczy, których jeszcze w serialach nie było. Mam nadzieję, że nie chodziło mu tylko o przekroczenie granicy obrzydliwości.
Reasumując. Po dwóch odcinkach mogę stwierdzić, że serial jest niezły, ale bez rewelacji.
Biorąc pod uwagę, że filmów z motywem zombie wyszło już kilkadziesiąt naprawdę ciężko o coś nowego. Lepiej już skorzystać jednak ze sprawdzonych schematów niż tworzy jakieś na siłę nowe pomysły, bo wyszłaby kaka.
Sam serial jest niezły, na pewno przyjemniej się to ogląda od ostatniego RE. Dopiero są dwa odcinki, ma to ocenę 6, zobaczymy co dalej.
No cóż, mi też wypada się z wami zgodzić. Bałem się, że to zbyt piękne, żeby było prawdziwe. W kontekście drugiego odcinka wkurza durne pieprzenie autorów filmu, że nie zależy im na eksponowaniu makabry, tylko na budowaniu atmosfery strachu i beznadziei, klimatu, jednym słowem. Ok, tylko jeżeli ukazywanie z detalami rąbania martwego (sic!) zombiaka siekierą a następnie babrania się w jego flakach uznaje się za budowanie atmosfery, to ja bardzo przepraszam, ale komuś się chyba coś potentegowało.
Co będzie następne? Pełen lunch zombiaków nad którymś z martwych bohaterów?
Ja doskonale rozumiem, że serial o zombie to nie kwiatki na łące czy inna romantyczna komedia, ale wydawało mi się, że Derabont i spółka mieli czy może nadal mają ochotę na coś więcej niż tylko zwyczajne gore. Śmiem twierdzić, że do wymyślania tego typu scen jak w/w nie trzeba posiadać talentu, każdy głupek potrafi to zrealizować jeżeli da mu się wystarczająco dużo kasy, vide "pirania 2, latający mordercy". Powtórzę, wydawało mi się, że ten serial ma być nieco inny.
Moonster ma rację, wtórność niektórych pomysłów za bardzo bije po oczach. Nie znaczy to wcale, że serial jest zły.
Nie jest zły i da się go oglądać, tyle, że miałem nadzieję na to, że będzie rewelacyjny a wygląda na to, że pozostanie dobry.
Serial dość wiernie oddaje fabułę komiksu i rozbudowuje wiele wątków, wprowadza nowe postaci, ale nie za wiele "miesza" w stosunku do oryginału.
Jak pisze Moongoose, komiks operuje skrótami i uproszczeniami.
@ Nick_filmweb - jeśli nie odejdą od scenariusza komiksu (a nie powinni, bo Kirkman czuwa), to doczekasz się swojej uczty dla zombie.
No właśnie nie chcę się doczekać. Powiedz mi zatem, po co były te teksty o tym, że "nie stawiamy na makabrę"?
"nie stawiamy na makabrę" wygląda mi na typowe zagranie PR-owo marketingowe. Niby chcą wyjść "poza" makabrę, ale swoje miłośnikom gatunku czyli zombie-movies i gore też trzeba zaserwować i stąd ćwiartowanie zombiaka, które zapewnia, że o produkcji będzie głośno.
Takie "i chciałabym i boję się", żeby jak najwięcej widzów przyciągnąć do pilota serialu.
Marketing rządzi.
Po prawdzie komiks, za którym podąża fama inteligentnego horroru skupiającego się na bohaterach a nie makabrze, poza akcją niewiele ma do zaoferowania. Mamy tam i wiarołomną żonę i tragiczny konflikt z najlepszym przyjacielem, akcję w stylu "jeden z nas został ugryziony",wątek psychopaty, niesłusznego oskarżenia, nawet "buntu w więzieniu", czy też postapokaliptyczną wariację "Romea i Julii" (z ciekawym trzeba przyznać finałem). Te same ograne do bólu motywy z komiksu znajdą się w serialu.
Wychodzi na to, że z wielkiej chmury mały deszcz. Miało być przełomowo, a wszystko (podkreślam, jak na razie) wskazuje na produkt jednorazowego użytku.
Serial promował się też przez "kontrowersyjny" odstrzał zombie-dziewczynki w pilocie, że niby jest taki hardcore'owy, że i dzieciom się obrywa, ale scena nie powalała, bo sztampowa do bólu.
Mamy już plagę pełnoekranowych ekranizacji komiksów, to można przypuszczać, że "na fali" przybędzie nam serialowych ekranizacji komiksowych serii, a każda przełomowa i "niegrzeczna".
Dokładnie. Zobaczcie, w pierwszym odcinku była naprawdę zajawka na coś czego wcześniej nie było! Te sceny, które z jednej strony też budziły jakieś tam obrzydzenie ale z drugiej... uwodziły jakimś ukrytym podwójnym dnem, jakimś stopniem empatii wobec zombiaków. I Dlaczego, do cholery, nie można było pociągnąć tego dalej. Wiem, gadam tak, jak gdyby 1 sezon już się zakończył, no ale niestety, szansa na przełom została póki co spier..olona.
Z serialem "The Walking Dead" jest jak z różnymi wydawnictwami kioskowymi. Pierwsze egzemplarze mamią atrakcyjną, promocyjną ceną ale już następne to typowa szara drożyzna.
Aha, wybaczcie po obejrzeniu 2 nie czekam specjalnie na 3 odcinek.
Faktycznie nadzieję dawał wątek Morgana Jamesa i jego żony (okrojony w komiksie), który pokazywał, że każdy umarlak był czyjąś żoną, czyimś synem, mężem, krewnym, znajomym. Tutaj faktycznie udawało się zmontować jakąś empatię dla chodzących truposzy. Tymczasem im dalej w las tym więcej zombich w roli "przeszkód terenowych" i materiału do rozwałki.
Zawiodło właśnie budowanie atmosfery zagrożenia, tajemnicy, zagłady, czegokolwiek.
Rick może i jest trochę zagubiony ale zaskakująco szybko adaptuje się do sytuacji i zamiast bohatera, który próbuje zrozumieć i przeżyć mamy "tańczącego z zombiakami". Z survival horroru zostaje tylko survival. Zombie są tak samo niebezpieczne dla życia jak amazońska dżungla - są bo są i nic na to nie da się poradzić.
A gdzie klasyczna dla opowieści z "dreszczykiem" i tajemnicą?
Gdzie klasyczna konstrukcja bohatera, który przechodzi fazy od niewiary, buntu przeciw zastanemu koszmarowi, do prób pojęcia nowej rzeczywistości, prób zrozumienia natury skali i charakteru zagrożenia?
Skoro już serial jedzie na stereotypach, to gdzie motyw bohatera walczącego na równi z własnym strachem i słabościami jak z otaczającymi go potworami?
Gdzie emocje takie jak strach o bliskich, strach o własne życie, poczucie zagrożenia, zaszczucia wreszcie nadzieja mimo wszystko?
Pierwsze wyraźniejsze emocje Ricka pojawiają się dopiero w konfrontacji z rzeszą zombich w Atlancie. Do tego momentu prezentował się jako zaradny i "ogarnięty" boy-scout, który zawsze da radę.
Serial może pójść w stronę opowieści o pionierach starających się osiedlić na ziemi zombie. W komiksie ten wątek znalezienia domu, miejsca do zamieszkania gra pierwsze skrzypce.
Oby serial nie skończył jako Domek na Prerii Pełnej Zombie (od lat 18)
Wszystko fajnie koleś chcę odnaleźć żone a ta pinda wali się w lesie z jego "najlepszym kolegą" który zamiast ją chronić ( bo Rick by tak chciał bo pewnie kolo nie wie, że żyje) To on woli sobie pociupać babkę w lesie jak jagodziankę, a ona jakby nigdy nic, jakby nie pamiętała o Ricku daje mu ostro dupy. Yh te kobiety.
Jeszcze jak fajnie. Apokalipsa taka, że ludzie, którzy zdołali przeżyć powinni popaść w jakiś rodzaj permanentnej katatonii albo przynajmniej być zwyczajnie kurewsko przerażeni tym co się stało ze światem. A ci idą do lasu i się pieprzą, Boże, zmiłuj się. Czy naprawdę w rzeczywistości, która zamieniła się w siedlisko żywych trupów, garstka ocalałych myśli o seksie? Jasne, to zawsze fajowo wygląda na ekranie.
Przypomina mi się "Im Legend". Motyw przecież bardzo podobny a jak zagrany, ile tam realizmu. Główny bohater, przecież nie żaden ułomek, boi się tak, że niemal dosłownie robi w portki, płacze, jest bezradny w swojej furii, żalu, poczuciu beznadziei
Przypomina mi się "28 Days Later" z cudownym prologiem plus równie genialną muzyką w trakcie pierwszej wędrówki Jima przez opustoszały Londyn. I ten motyw w którym ci "normalni" okazują się dużo większym zagrożeniem od tych "zarażonych".
A tu?
Tak jak pisał moonster. Wiecie co, normalnie mam schizy:) Oglądam, oglądam, widzę scenę na dachu z kolesiem, który strzela do zombiaków z karabinu z lunetą i myślę, zaraz, chwila, moment, przecież ja oglądałem już ten film, miał tytuł "Dawn of the Dead" Zacka Snydera i zaraz po przeciwnej stronie powinien ukazać się gostek, który uniesie w górę tablicę z jakimś napisem i jeden z drugim będą się w ten właśnie sposób porozumiewać.
To już jest żenada. Pierwszy raz widzę produkcję, która tak bezczelnie rżnie motywy z innych filmów, plagiatuje wręcz.
Cholera, pilotem byłem wręcz zachwycony, niestety, postanowiłem pożegnać serial "The Walking Dead".
Powód? Nie chcę oglądać na ekranie fekaliów, tak zwyczajnie w świecie, do tego przyprawionych zewsząd otaczającą sztampą.
Sorry, panie Derabont, ale zwyczajnie dałeś pan d...
Nie dziwie się że sporo osób jest zawiedzionych, może to i nawet lepiej, bo nie chce żeby z tego serialu zrobił się melodramat.
Ten serial jest hołdem dla fanów zombie, którzy mają dość produkcji robionych dosłownie w garażu. Bo tylko na coś takiego możemy liczyć. Pożądna produkcja zdarza się raz na pare lat, to troche za mało. Nawet sam Darabont mówie że chciał nakręcić film o zombiakach od 14 roku życia.
Pamiętajcie ten serial bazuje na komiksie, który początek ma tak uproszczony że wręcz czuje się jakby plaga zombie była od jakiegoś dobrego roku, dopiero później zeszyt po zeszycie wszystko zaczyna przybierać drugie dno. I tak zapewne będzie z tym serialem, a może nawet Darabont pójdzie jeszcze głębiej.
Powiem tak kto nie czytał komiksu ten po prostu musi zaufać Darabontowi i Kirkmanowi, naprawdę będzie dużo ciekawiej. Kto natomiast czytał i nie przypadł mu do gustu ten albo może wierzyć że jednak troche Darabont pozmienia lub po prostu niech sobie daruje.
Tylko prosze nie mówcie że jesteście zawiedzieni kiedy nie czytaliście komiksu bo tak naprawde nie wiecie czego mogliście się spodziewać.
"Tak jak pisał moonster. Wiecie co, normalnie mam schizy:) Oglądam, oglądam, widzę scenę na dachu z kolesiem, który strzela do zombiaków z karabinu z lunetą i myślę, zaraz, chwila, moment, przecież ja oglądałem już ten film, miał tytuł "Dawn of the Dead" Zacka Snydera i zaraz po przeciwnej stronie powinien ukazać się gostek, który uniesie w górę tablicę z jakimś napisem i jeden z drugim będą się w ten właśnie sposób porozumiewać.
To już jest żenada. Pierwszy raz widzę produkcję, która tak bezczelnie rżnie motywy z innych filmów, plagiatuje wręcz. "
xD
1. A gdy Rick strzelił NA ULICY do ZOMBIE, W GŁOWĘ, z REWOLWERU to czułeś się zaskoczony? Poczułeś powiew świeżości, zobaczyłeś coś nowego?
Hm... właściwie to już widziałem, żeby ktoś strzelał do ZOMBIE z REWOLWERU i to W GŁOWĘ... na dodatek, też z bliskiej odległości! Plagiat!
2. To sie nie nazywa "karabin z lunetą".
"Apokalipsa taka, że ludzie, którzy zdołali przeżyć powinni popaść w jakiś rodzaj permanentnej katatonii albo przynajmniej być zwyczajnie kurewsko przerażeni tym co się stało ze światem. A ci idą do lasu i się pieprzą, Boże, zmiłuj się. Czy naprawdę w rzeczywistości, która zamieniła się w siedlisko żywych trupów, garstka ocalałych myśli o seksie? "
A znasz jakiś lepszy odstresowywacz?
Co oni niby mają robić? Shane jest dupek i odmawia pomocy ludziom spoza paczki, więc teraz gdy skończą to co muszą zrobić (uzbierać drewna, zdobyć pożywienie) powinni siąść i razem lamentować?
"Przypomina mi się "Im Legend"."
W tym filmie główny bohater jest niemal pewien, że jest ostatnim człowiekiem.
To różnica.
"Nie chcę oglądać na ekranie fekaliów, tak zwyczajnie w świecie, do tego przyprawionych zewsząd otaczającą sztampą."
Żenada to twój post.
Pierwszy odcinek był świetny, drugi wciąż bardzo dobry choć faktycznie nie odkrywczy. Dlaczego? Bo to tzw. filler, czy "zapychacz". W komiksie to się po prostu nie odbyło, a Rick z miasta trafił niemal prosto do obozu.
Skąd to się bierze?
Aby fani komiksu mieli co oglądać, aby serial miał więcej odcinków.
Z jakiego powodu jest gorsze niż to oparte na komiksie (jak np. pierwszy odcinek)?
Bo oryginał z reguły jest lepszy i trudniej wymyślać własną historię, wyjeżdżającą tylko troszkę poza cudzy scenariusz.
[spoiler]Teraz następne dwa odcinki (może jeden) jeśli potoczą się w miarę zgodnie z komiksem, będą dość spokojne i zakończą się rozwiązaniem sprawy między Rickiem, Lori i Rickiem. Później jeśli nic nie spieprzą, będzie już tylko zajebiściej.
[W odpowiedzi na spoiler]
Raczej dwa następne odcinki zakończą się rozwiązaniem sprawy między Shane'em Lori i Rickiem, bo sprawy pomiędzy Lori a Rickiem jeszcze będą się komplikować, gdyż nie jest możliwe, żeby odpuścili wątek konsekwencji romansu.
Fillery to raczej robota Kirkmana, który może teraz "zaszaleć" i poprawić scenariusz komiksowy, pozapychać luki, naprawić uproszczenia i chwała mu za to.
@Mongoose
Mam nadzieję, że jakieś drugie dno się pojawi, bo jak na razie nawet w komiksie go nie widać. Owszem narasta atmosfera wrogości, plaga zombie jest inna niż się wydawało, między bohaterami mamy konflikty, zdrady i trudne wybory ale "to już było". Zacząłem czytać "Żywe trupy" jednocześnie ze "100 naboi" i odłożyłem zombiaki na półkę do czasu emisji serialu. "!00 naboi" miało w sobie przez długi czas oryginalność, intensywność, napięcie, dramaturgię i też "nie oszczędzało" bohaterów. A wszystko to bez plagi zombie.
Faktycznie mnogość "klasycznych" scen wygląda na hołd dla zombie-movies ale ja wciąż czekam na "wartość dodaną" coś oryginalnego, bo Darabont ma w dorobku więcej, niż tylko horrory.
Jop pomyliło mi się, miało być "Shanem, Lori i Rikicem", a wyszło "Rickiem, Rickiem i Lori" ;P
Hm, tak odnośnie "Jestem legendą" - tam strach bohatera jest przedstawiony tak sugestywnie, wyraziście. Główny bohater nieomal szaleje ze strachu. Pamiętacie scenę ze "Shrekiem"? Ja byłem pełen podziwu, jak główny bohater zdołał utrzymać resztkę nadziei.
A co przedstawia "Walking Dead"? To przecież cholernie anormalna sytuacja, że większość ludzi zamienia się w zombie. A tu główny bohater jak gdyby nigdy nic ubiera wyprasowany strój szeryfa (sic!) i z uśmiechem na twarzy obiera kierunek na Atlantę. Do tego w obozie ocalałych trwa piknik na całego, suszy się pranie, rozstawione są namioty, a na czujce stoi facet z lornetką. Na pewno wiele wypatrzy w lesie.
Że już nie wspomnę o wyprawie na grzyby z koszyczkiem. Apokalipsa! Zombie wszędzie! A oni tu spółkują na runie leśnym. Sielanka.
Chyba te 2 dzieła (do pierwszej grupy, wraz z "Jestem Legendą", dopisałbym jesio wiele filmów) przedstawiają nam zupełnie 2 różne wizje apokalipsy, gdzie w jednym przypadku zombie określają nam zupełne nowe zasady świata, a w drugim są tylko barwnym i cuchnącym dodatkiem.
wzorowanie na podstawie komiksu więc nie rozumiem z czym masz problem. Ja komiks czytałem i wiem czego się spodziewać. Jak dla mnie realizacja serialu jest znakomita.
Jeszcze jedna rzecz. Do szewskiej pasji doprowadza mnie następujący podział w którym celuje zwłaszcza amerykańskie kino.
Można pokazać jak z bliska rąbie się gościa siekierą, ale kiedy panienka kładzie się panem pośród leśnego runa w celu wiadomym, to dziwnie zapomina o tym aby zdjąć swój biustonosz. Pewnie amerykańskie kobiety, podczas kochania się ze swoimi partnerami pozostają cały czas w bieliźnie.
Ten debilny, czysto amerykański nonsens w imieniu którego można pokazać istną orgię wyrywania sobie nawzajem flaków lecz naga kobieca pierś jest nie do zaakceptowania, budzi we mnie czysto logiczny sprzeciw.
Chciałbym być dobrze zrozumiany. Nie chodzi mi w żadnym razie o to, że jestem maniakiem nagości na ekranie.Idzie mi jedynie o pewne proporcje, logikę właśnie, mówiąc krótko. Super zostało to przedstawione choćby w takim "Spartacus Blood and Sand", jak się chce to można.
Tak więc, pomimo początkowych zachwytów, uważam, że serial "The Walking Dead" jest do dupy, najlepiej do dupy zombiaka.
Schadzka "na mchu i w paprociach" jest wyjątkowa też pod innym względem.
Z technicznego punktu widzenia, to nie ma w tej scenie jakiegokolwiek śladu, że majtki zdążyła ściągnąć sama lub z pomocą, a taka operacja na leżąco, pod facetem powinna przebiegać widowiskowo ;)
A co powiesz na klasyczną amerykańską "kołdrę w kształcie litery L" co polega na tym, że w scenie gdy para leży w łóżku ona przykryta jest po ramiona a on do pasa?
Pewnie tutaj też taką zobaczymy, bo kilka par powinno się po drodze zawiązać.
Zapewne Darabont i Kirkman usłyszeli, że muszą wybrać z dwojga - flaki albo cycki, nie można mieć obu.
Pruderia amerykańskich produkcji mnie już nie szokuje
Tak jak piszesz, "kołderka po samą szyję" to już klasyka":) Ale zobacz, w Spartacusie było i jedno i drugie i to bardzo mi się podobało a sam serial był wręcz wściekle brutalny.
Jak już tak trochę rozmawiamy o kinowej nagości to dla mnie szczytem wszystkiego jest scena z "Miłości blondynki" Formana, filmu bądź co bądź europejskiego, w którym tytułowa blondynka po miłosnym akcie wraz z poznanym przez się kochankiem, leży na łóżku z ramieniem dokładnie przełożonym przez piersi, podczas gdy on siedzi na podłodze aby swoją głową zasłaniać jej łono.
Nie mogę pojąć jak ktoś taki jak Format mógł zrealizować tego typu bzdet (mam na myśli tą jedną scenę, nie cały film), nie oglądałem tego filmu w kinie, jednak myślę, że musiał on wywoływać w tym jednym momencie salwy śmiechu. Przecież można było uciec się do montażu, jakoś to umiejętnie wykadrować, itd a nie walić między oczy brakiem totalnego psychologicznego realizmu.
Ale to tak, niejako mimochodem, wszak temat dotyczy żywych trupów. Żałuję tylko, że za jakiś czas przestanę się tu specjalnie udzielać, wszak kolejnych odcinków nie zamierzam już oglądać.
W temacie seksu i horrorów.
Świetna rozmowa z "Krzyku" o obowiązkowych motywach w horrorze, a zwłaszcza przestroga "nie uprawiaj seksu, bo zginiesz", co prowadziło do wniosku, że przetrwają tylko dziewice.
Patrząc na sprawę z drugiej strony (nie mylić z "od d*** strony") aktorka często nie zgadza się, żeby pokazać to i owo i basta, a budżet nie zawsze uwzględnia "body dublerkę", więc w efekcie seks w stanikach i bieliźnie.
Żywe trupy będą kolejnym horrorem, w którym ma być cnotliwie, po bożemu i po amerykańsku.
Wiele europejskich aktorek przed rozbieraniem się na ekranie nie ma specjalnych oporów, podobnie jest z amerykańskimi.
Bardziej zrzuciłbym to na karb nawiedzonych moralistów których amerykańska złota demokracja jest pełna.
Moralną Amerykę założyli protestanci zbyt protestanccy dla innych protestantów, więc seks = zło.
W komiksie pojawia się kilka "niegrzecznych" wariantów, więc spodziewam się wyprostowania linii obyczajowej w serialu.
Z jeszcze innej strony:
przeurocze są wszelkie slashery "z cyckami" bo przy całym tym rozlanym ketchupie i wyprutych bebechach rozebrane panienki wypadają zgoła niewinnie.
Oceniasz strasznie ogólnie i pobieżnie filmy, seriale. Skupiasz się na wadach nie wspominasz zalet.
Ten temat i tak tonie w gąszczu tematów "zachwyconych" i "z opadniętymi szczękami". Zalety każdy wymienił w tuzinie innych wątków, tu właśnie zebraliśmy głównie wady.
Chociaż jak się zastanowić, to tych zalet wiele też nie ma ;-)
Hm, po prawdzie to zalet nie widzę wcale. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się aby początkowy zachwyt obniżył się do kompletnego dna.
moonster, nie wiem jak Ciebie, ale to pokazywanie z jednej strony wszelkich obrzydlistw a z drugiej szlaban na damskie cycki, po prostu doprowadza mnie do szału. Z przyjemnością naplułbym twórcom w gębę a autorów takiego "Spartacusa Blood and Sand" uściskał jak rodzonych.
Wynika to pewnie z tego, że przemoc (z flakami lub bez) występuje w telewizji praktycznie od zawsze. Pojawia się w połowie (z górką) filmów. Erotyzm zaś występuje nielicznie. Dlatego widzowie przyzwyczaili się, że można rąbać trupa siekierą i wysmarować się zmiażdżoną śledzioną, a biustonosz jest nieusuwalnym elementem ciała kobiety.
Ale jak się zastanowić, to jest to nic innego, tylko hipokryzja.
Jakby ktoś oglądał tylko filmy, toby pomyślał, że biustonosza nie da się zdjąć, a dziewczyny rodzą się już z majtkami ;-)
Przemoc w mediach od zawsze była "sexy" - widowiskowa, wywołująca dreszczyk, przyciągająca uwagę, zwiększająca nakład i oglądalność.
Przemoc nie zna płci, dobrze sprzedaje się zarówno kobietom jak i mężczyznom. Granice wieku też nie mają znaczenia.
Gołe cycki za to trafiają głównie do męskiej widowni (choć nie całej) i do względnie małego procenta żeńskiej części.
Przemoc bardziej się opłaca.
Nie, to jest dorabianie jakieś ideologii, choć pewnie sporo jest w tym prawdy. Ja myślę, że katolickiemu kościółkowi tudzież protestanckiemu gołe cycki jakieś pani są wybitnie nie w smak i niektórzy twórcy dają się w to wciągnąć.
A tak, swoją drogą, trochę tutaj pisałem o "Spartacusie" rozpływając się, że tam to wszystko zostało pokazane jak Pan Bóg przykazał, a teraz sobie myślę, czy aby ten rak Andy'ego Whitefielda to nie jest pic na wodę i że niby tam trwają poszukiwania aktora, który by go zastąpił, ale kto wie, czy za niedługo nie przeczytamy w serwisach, że STARZ postanowiła serial anulować. Może jakimś paru durniom było nie w smak, że było tam sporo golizny i trzeba było uciąć łeb całej sprawie. Obym się mylił i oby rzecz jasna Andy wyzdrowiał, jeżeli naprawdę jest chory.
Jakby tak było to by nie kręcili 6odcinkowego prequela Spartacusa (Spartacus: Gods of the Arena - już w styczniu!), który raczej będzie zawierał podobne ilości nagości i sieczki co pierwszy sezon.
Widzę, że nie twierdzisz :) Tak tylko się zdziwiłem, bo wyglądało to tak jakbyś nie wiedział o istnieniu tego prequela, a przecież zapowiada się super.
Eeee, super to by był 2 sezon z Andym od stycznia 2011 a tak to póki co będziemy mieli namiastkę.
3 odcinek super, ogólnie serial nabiera kolorów :)
Pilotowy świetny (z kilkoma niedomówieniami), 2gi dużo szybsze tempo i dużo akcji w porównaniu z pilotem, w 3cim odcinku zaś mamy okazję lepiej poznać bohaterów i relacje między nimi. Póki co wszytko jest wyważone i elegancko się ze sobą łączy, ciekawe czym zaskoczy 4ty odcinek :) Ja stawiam że będzie podobnie jak w drugim znowu akcja :)
Tak w ogóle to bardzo dobrze, że nie jest to tylko survival horror, ale również dramat. Gdyby w każdym odcinku tylko biegali i się tłukli z zombie niektórzy szybko też zaczęli by narzekać na nudę i monotonię. No bo uciekają tylko przed zombie, strzelają do nich i szukają jedzenia - no i co z tego? :) Dlatego skierowanie serialu na relacje bohaterów (dramat) z zombie w tle (horror) to strzał w dziesiątkę!
A prawda jest taka, że za nami dopiero 3 odcinki i jeszcze nie wiemy ile razy miło nas ten serial zaskoczy i co potrafi. (Nie czytałem komiksu i na razie nie zamierzam)