Dla mnie 3/10 zwykły zapychacz,jedyny pozytyw to rywalizacja a potem rozmowa między mieszkańcami więzienia i woodbury.
Serial schodzi na psy. To już nie jest film o zombi tylko o dwóch świrniętych przywódcach. Tak, Rick też jest durniem! Po co idzie się bić z jakim psychopatą jak może spokojnie odjechać z wielkim zapasem jedzenia i broni i znaleźć sobie nową miejscówkę. Stworzyć sobie coś na podobieństwo Woodbury, bo to ich więzienie jest beznadziejnie brzydkie i niewygodne. Mogli by się skupić na odbudowywaniu cywilizacji. To by było ciekawsze. Widzę, że problem chorób tutaj też jest lekceważony . Dziwi mnie, że nikt nie zachorował, nawet ten niemowlak. Cała akcja skupia się na wojnie idiotów... to już jest nudneeee.... i cały czas te same pary. Mogli by wprowadzić jakieś nowe romansiki albo zdrady... a tu lipa. Co do zombi to się już nie wypowiadam, bo one już robią tylko za chodzące worki treningowe. Zero zagrożenia. Niestety muszę na tym odcinku zakończyć przygodę z tym serialem... a szkoda. Miał on większy potencjał.
Hah więzienie brzydkie i niewygodne? no fakt przecież to są najważniejsze cechy dobrej miejscówki w czasach apokalipsy zombie ;) Gdzie ma uciekać z kaleką i małym dzieckiem płaczącym co chwile? Jak daleko mógłby zajechać? i skąd pewność, że znalazł by bezpieczniejsze miejsce od więzienia? Mówisz o romansach i zdradach w serialu o zagładzie i walce z zombie? Serio? Kto kogo i z kim miałby według Ciebie zdradzać? Może Maggie powinna się puścić z jakimś zombiakiem ;D Szukasz serialu o zdradach i romansach - oglądnij Modę na Sukces, a nie wygaduj głupot na forum DWD. Jak wyżej, nie oglądaj i po problemie ;)
"Mówisz o romansach i zdradach w serialu o zagładzie i walce z zombie? Serio?"
Właśnie w trudnych czasach ludzie się najchętniej "parzą", bo to jedyna rozrywka jaka im pozostała np. na wojnie ludzie lubii sobie poużywać . Tak było też często na frontach, nawet wśród żołnierzy heteroseksualnych występowały epizody homoseksualne właśnie z tego powodu.
Co do zombi to właśnie mało z nimi walczą ostatnio. Raczej tłuką się między sobą i to jest jest bez sensu.
"Hah więzienie brzydkie i niewygodne? no fakt przecież to są najważniejsze cechy dobrej miejscówki w czasach apokalipsy zombie ;) "
Wiesz, ja bym powiedziała, że cechami dobrej miejscówki w czasach apokalipsy zombi są dobrze obwarowane, trudno dostępne miejsca. Może być nawet jakiś zamek :) Na pewno takie cechy jak "brzydkie i niewygodne" nie mają na to żadnego wpływu. Po za tym są nawet przeciwwskazane z tego względu że brak dostępu dziennego światła bardzo negatywnie wpływa na ludzkie zdrowie psychiczne i może prowadzić do głębokiej depresji. Amen :)
No to masz Andreę parzącą się z gubernatorem i Glenn z Maggie, a swego czasu Ricka i Shane'a z Lori ;) nie mogą dawać non stop romansów, bo zamiast serialu o apokalipsie zombie zrobiłoby się 90210 ;)
Powiem Ci, że czytając drugą część twojej wypowiedzi miałem klasyczny WTF na twarzy. Opisałaś więzienie jako jednak dobrą miejscówkę (obwarowane, trudno dostępne), gdzie wcześniej stwierdziłaś, że mogliby się stamtąd wynieść. Dodatkowo stwierdziłaś, że to, że jest brzydkie i niewygodne, nie ma znaczenia, gdzie wcześniej tymi słowami uzasadniałaś dlaczego powinni je opuścić ;D W sumie to podałaś dobry kontrargument do pomysłu wyniesienia się z więzienia, a zarazem do Twojego pierwszego postu (stąd moje WTF na twarzy) ;)
A co do depresji spowodowanej ponurym miejscem zamieszkania. Naprawdę uważasz, że gorzej na życie psychiczne bohaterów wpłynie mieszkanie we względnie bezpiecznym więzieniu, z kupą żarcia i amunicji niż błąkanie się po USA, będąc KAŻDEJ nocy i KAŻDEGO dnia narażonym na ataki zombie, konieczność szukania zapasów i amunicji (wszystkiego z więzienia nie wywiozą), w dodatku mając ze sobą małe płaczące dziecko i kalekę? Dodatkowo czyszczenie kilku/kilkunastu ulic w mieście, następnie dłuuuugie obwarowywanie ich (cały czas atakują zombie), tylko i wyłącznie po to by uzyskać mniej bezpieczne ("stworzyć sobie coś na podobieństwo Woodbury") od więzienia, ale za to ładniejsze miejsce do mieszkania? Módl się aby nigdy nie było apokalipsy zombie, bo w przeciwnym wypadku, będziesz pierwszą z ofiar ;D
Uwierz mi, że mam większe jaja od Ciebie i zamiast biernie czekać aż mi się te wszystkie zapasy kiedyś skończą zaczęłabym działać :) Dzięki temu mogłabym nie tylko sobie zapewnić byt ale i przyszłość dla mojego dziecka.
A o depresji sobie więcej poczytaj, bo mam wrażenie że nie bardzo wiesz jak to działa, a nie chce mi się tego tutaj tłumaczyć.
Hah, a to dobre ;) Wiesz, że granica między odwagą a głupotą jest bardzo cienka ? ;) wyruszając z więzienia popisałabyś się raczej tym drugim ;) Nie znasz mnie i mówisz, że masz większe jaja niż ja? Jakie to... internetowe ;D
Zapewnić byt swojemu dziecku? K*rwa, niemowlę płacze non stop, chyba lepszego wabika dla zombiaków nie mogłabyś znaleźć, a nie ma to jak uciekać przed zombie z płaczącym dzieckiem i towarzyszem kaleką (Hershell). Tak, że Twoje dziecko zginęło by marnie, jak reszta Twojej grupy ;)
Mówisz, że znalazłabyś np. zamek (w USA, seems legit). Ciekawe jak byś go znalazła? NIe znasz terenu, wyruszasz w podróż z kaleką i niemowlakiem i ZAKŁADASZ, że gdzieś za niedługo trafisz na bezpieczne schronienie przed zombie... Sorry ale głupszego planu chyba nie mogłaś sobie wymyślić ;)
Co nieco na temat depresji wiem, może nie jestem ekspertem ale na pewno nie zamieniłbym bezpiecznego miejsca na znak zapytania (bo nie wiadomo, czy jakieś inne znajdę w okolicy i czy będzie ono lepsze od poprzedniego), ponieważ lider mojej grupy uważa, że więzienie jest ponure i może wpędzić nas w depresję ;)
PS: Proponuję odnosić się do moich postów i na nie odpowiadać, a nie rzucać puste teksty typu "o depresji sobie więcej poczytaj", "nie chce mi się tego tutaj tłumaczyć" ;) może wówczas nasza dyskusja stanie się ciekawsza ;)
Zdajesz sobie sprawę z tego, że w Stanach nie ma ani jednego zamku, prawda? Ten kraj powstał gdy już wyszły z mody. Oczywiście mają jakieś forty zabytkowe i tak dalej, ale jeśli nie obce Ci są filmy o zombie, to zauważysz że zwykle takie fortece są na początku apokalipsy używane jako "safe zones" i "evac stations" przez wojsko, gdyż łatwo je bronić, a które zwykle upadają pierwsze, bo nikt nie ogarnia i jakiś zarażony dostaje się do środka po czym puff, chaos.
Jeśli już by ktoś utrzymał taki fort tyle czasu, to znając życie by go nie oddał Rickowi i pozostałym! A czyścić takie coś też nie jest zbyt łatwo. Więzienie było najlepszym wyjściem dla nich, choć w komiksie to było lepiej pokazane, bo mieli grządki na spacerniaku i przeprowadzali się do różnych oczyszczonych bloków, by mieć namiastkę własnych mieszkań i prywatności.
Wspominasz o depresji związanej z miejscem i mówisz o psychologii ale zwróć uwagę na to, jakim rajem dla nich jest to więzienie po ucieczce z farmy - grube mury, solidne ogrodzenie, które trzymało zombie na zewnątrz, bramy, które mogli dowolnie otwierać, amunicja, broń, OLBRZYMIE zapasy żywności. Fakt, może cele to nie jest najradośniejsze miejsce do spędzania nocy i dni, ale tam jest bezpiecznie. Trupy nie obalą krat, nie wybiją zbrojonych szyb, nie otworzą metalowych drzwi, więc mają poczucie bezpieczeństwa, którego nie zaznają na drodze. Zacząć nową cywilizację w stylu woodbury? Jedno małżeństwo, stara baba, czarna chłopczyca, młódka, bobas, Rick, kaleka, Daryl.. kogoś pominąłem? By zacząć nową cywilizację trzeba trochę więcej ludzi.. albo przykuć kobiety łańcuchami i używać ich jako maszynek do rodzenia dzieci, ale taka wizja by Ci się chyba nie spodobała.
Przepraszam, jeśli zabrzmiałem trochę szorstko, to nie było zamierzone. Pozdrawiam! :)
Ten zamek to był tylko przykład ;p Po za tym w Stanach na pewno jest wiele wypasionych rezydencji, które otoczone są murem, albo solidnym ogrodzeniem.
Po za tym to ogrodzenie więzienne nie jest w końcu takie super wytrzymałe skoro jedna terenówka mogła je zniszczyć w 5 sekund.
Zresztą mniejsza o to i o depresje..
Jest jedna sprawa w której muszę CI przyznać rację. Opuszczenie więzienia z niemowlakiem i kaleką jest ryzykowne ale jest jedna zasadnicza kwestia, która rozstrzyga spór. Jest nią zagrożenie ze strony Woodbury. Z całą pewnością pójście na wojnę z niemowlakiem i kaleką jest bardziej szalone niż szukanie nowego lokum. Niestety takie rozwiązanie byłoby mało spektakularne więc na potrzeby filmu wybrano pierwszą opcję.
Co do twojego pomysłu żeby " przykuć kobiety łańcuchami i używać ich jako maszynek do rodzenia dzieci" To muszę Ci powiedzieć, że taki motyw byłby ciekawy i z całą pewnością by mi się spodobał. To by było takie REALNE :D Oczywiście jeśli ten motyw dotyczyłby jakiejś wybranej grupy zboków, których nasza gromadka bohaterów spotkałaby na swojej drodze.
Pozdrawiam :)
Ten motyw poniekąd przewinął się w książce "Miasto Żywych Trupów" Briana Keene'a. Resztki armii, teraz zbite w koczowniczą bandę degeneratów woziły ze sobą wóz który robił za mobilny burdel i każdy żołnierz miał swój przydział ciupciania. Domyślam się, że gdyby nie fakt, że zostali wyrżnięci, to pewnie by z czasem i taka odbudowa cywilizacji przyszła do głowy. Zwłaszcza jak by ich "kobiety" zaczęły zachodzić w ciążę z braku antykoncepcji w czasie przedłużającej się apokalipsy.
Ogólnie polecam te dwie książki. Są fajne, póki nie okazuje się, że za zombie stoją moce nadprzyrodzone i pisarz rozkręca się na temat prawdziwej natury żywych trupów. Chociaż to przynajmniej ciekawy, nowy motyw.
Co do pojazdu i ogrodzenia.. jest to dość naciągane. Rozwaliła je furgonetka, co było kiepskie w porównaniu z tym, jak to ogrodzenie padło w komiksie. Ale i tak mieli drugi pierścień wewnątrz tego, więc miało to też swoje zalety - podczas ewentualnego ataku wrogowie musieliby się najpierw przebić przez zatrupiony zewnętrzny dziedziniec. Kalekę można położyć tudzież posadzić na wieży, będzie przydatny a na drodze? Dziecko zaś można ukryć w celi i nie ściągnie trupów płaczem. Jeśli umrą, to i tak dziecko będzie zgubione. Tak samo na drodze. A oni wiedzieli, że szanse na przetrwanie są również bardzo niskie poza murami. Mam też wrażenie, że nie chcieli uciekać, bo już przywykli do wygód więzienia. Z tego co pamiętam, to mieli tam wodę, nie wiem czy aby nawet nie ciepłą, mieli ubrania, mury, które chroniły ich przed zimnem i trupami, jako-taką swobodę wewnątrz ogrodzenia, broń, zapasy jedzenia.. wszystko to, czego by nie mieli w trasie. I względne poczucie bezpieczeństwa, pomijając Woodbury.
schodzi na psy bo czemu? bo nie ma bezsensownej sieczki i hektolitry krwi się nie leją?
właśnie teraz ten serial nabiera kliamtu. jest zajebistrzy niż 2 sezon
Michonne przecież w poprzednim odcinku zabrała kuszę od Morgana. :P Co do kurtki, to nie wiem. ;)
Mialem identyczne wrazenie jak Ty.Podobal mi sie watek kooperacji miedzy ludzmi z wiezienia a Woodbury..Ogolem odcinek mnie nie porwal.Byl przyzwoity, lecz tylko tyle.Koncept poprzedniego podobal mi sie bardziej.
W skali filmwebu 6/10.
Nie zgadzam się z Tobą całkowicie. Po bardzo nieudanym, a nawet można stwierdzić, że najgorszym odcinku "Clear", który powiedzmy to sobie, ale nie miał ani ładu, ani składu w końcu przyszedł czas na dobry i emocjonujący storytelling w rewelacyjnym wręcz epizodzie "Arrow on the Doorpost" gdzie to mieliśmy idealny przykład tego, że napięcie jak i akcja nie muszą być budowane w oparciu o latanie, skakanie, strzelanie etc. Odcinek ten świetnie pokazuje, że słowo mówione i ograniczone miejsce akcji może wprowadzać więcej dynamizmu niż niejeden pościg. Co najważniejsze, jest to jeden z lepszych, jak i chyba najlepszych odcinków pod względem dramatycznego aspektu. Wydźwięk psychologiczny miał tutaj naprawdę sporą siłę rażenia i dość ogromny zasięg, co natomiast utwierdziło mnie w przekonaniu, że AMC przoduje pod tym względem jeżeli mowa o TWD, pozostawiając wiele nowych seriali daleko w tyle. Co jak co, ale aspekty dramatu społecznego scenarzyści naprawdę opanowali do perfekcji. Niemniej jednak jak to sobie odbiera każdy z osobna nie jest moją sprawą. Wracając jednak do odcinka. Naprawdę z czystym sumieniem wystawiam mu ocenę 10/10. Zaraz napiszę dlaczego, co jest już chyba zwyczajem.
Tym razem zaczną od opinii na temat "technicznej" strony odcinka. Epizod odznacza się naprawdę dobrze zarysowanym ciągiem przyczynowo-skutkowym. Wiele się tutaj wprawdzie nie dzieje, ale jednak jedna akcja wywołuje drugą, przy czym widz nie ma wrażenia absurdalności zachowań, jak to miało miejsce w "Clear". Wszystko idzie gładko i stabilnie zachowując przy tym cały klimat zagrożenia i niewiadomej tego co się może wydarzyć. Co najważniejsze mimo swoistej retardacji wątki cały czas idą do przodu pokazując co tam w duszy gra każdemu z osobna. Bardzo ważnym elementem tego odcinka jest to, że twórcy w końcu na stale weszli na płaszczyznę psychologiczną bohaterów. Kiedy we wcześniejszych epizodach był swoisty miszmasz, tak tutaj mamy balans.
Kolejna rzecz, która związana jest ściśle z treściami przekazanymi przez "Arrow on the Doorpost" toto, że dostaliśmy w końcu bardzo dobrze rozpisane kontrasty, nie dwóch, a czterech wręcz różnych światów, postaw, zachowań. Wcześniej ta granica była bardzo cienka, a tutaj postawiono gruby mur. Z jednej strony mamy dublet obojętnych postaci w składzie Daryl oraz Martinez, który wprawdzie zaangażowani są w walkę, ale tylko postronnie. Dla nich liczy się przetrwanie oraz dobro najbliższych. Jeden ma na barkach 10 osobową grupę, drugi prawie setkę, przy czym nie angażują się w prywatne gierki i zostają na neutralnym gruncie. Podobało mi się to, że Dixon znalazł nić porozumienia z Martinezem co rokuje dobrze na przyszłość, aczkolwiek nie wiem, czy zagości on na długo w grupie Ricka.
Następna grupa to Hershel oraz Milton, którzy reprezentują pozytywną stronę obu grup i którzy aktywnie zaangażowani są w konflikt, przy czym Green umocnił Miltona w przekonaniu, że walka pomiędzy Woodbury i więzieniem nie ma racji bytu, ze względu na to, że żadne nie jest zagrożeniem drugiego, a co najważniejsze obydwie grupy mogą podjąć współpracę dla wspólnego dobra. Dodatkowo wyciągnięto tutaj dobre cechy obydwu i mocną nić porozumienia. Jest to ponadto oznaka wciąż tlącego się człowieczeństwa, które nie zostało stłamszone przez chorą wyobraźnię socjopaty. Sam Milton natomiast nabrał przysłowiowych "jaj"i przestał ślepo podlegać Gubernatorowi. Widzi, co się dzieje i sprzeciwia się temu, a to natomiast pokazuje, że może stać się nowym nabytkiem w drużynie Ricka. Co mi się jednak najbardziej podobało w tej dwójce toto, że mimo powagi sytuacji mogli oni znaleźć czas na humor i wzajemne zrozumienie sytuacji.
Kolejną dwójką jest Andrea i Hershel. Z jednej strony zagubienie, złość, załamanie, lekka depresja, a z drugiej nadzieja na lepsze jutro, którą sprawnie artykułuje Green, mówiący że Blondyna zawsze ma wybór i mimo wszystko nadal ma miejsce w grupie ze względu na to, że była, jest i będzie członkiem tej rodziny. Co mi jeszcze zaimponowało w tym odcinku. A no jeden element, a mianowicie kiedy reszta urządza sobie pogawędki (zaznaczam że ważne dla ogólnego wydźwięku) tak ona nadal myśli nad powagą sytuacji i tłamsi w sobie opinie i uczucia jakie się w niej tlą. Zdaje sobie sprawę, że musi aktywnie działać bo inaczej skutki będą katastrofalne. To jest właśnie Andrea na jaką czekałem.
No i ostatnia dwójka, czyli elektryzujące spotkanie naszych dwóch guru Gubernatora i Ricka, których chemia na ekranie była jeszcze gęstsza niż w większości melodramatów :D Ale teraz na poważnie. Całe to ich spotkanie obrazuje czym tak naprawdę kierują się obydwoje. Nie dość, że mamy kontrast na tle pozostałych to dodatkowo mamy kontrast pomiędzy tą dwójką. Z jednej strony Rick, który mimo psychozy nadal ma na górze swojej prywatnej list dobro grupy, a z drugiej strony Gubernatora grający w swoją chorą grę i próbujący wciskać wszystkim w około swoje bajeczki, starając się przy tym robić groźne minki. Niewątpliwie to Rick był górą, co naprawdę nie dziwi. Wie o co toczy się gra i wie co może z tego wyniknąć. Planuje jak rozegrać partię, tak aby sukces był po jego stronie. Gubernator natomiast odrobinę się gubi. Odniosłem wrażenie, że nie wie co robić w momencie, kiedy przed sobą ma człowiek o niewątpliwie silniejszym wpływie. Dla niego już nie ma Woodbury, jest on sam i jego zemsta, będąc przy tym zaślepionym pozorną wizją wiktorii. Obydwoje dzierżą w rękach życie ludzkie, ale to Grimes wiedzie prym.
Tyle jeśli chodzi o ten element, niewątpliwie najmocniejszy tego odcinka. Kolejna sprawa to bohaterowie. Tutaj zbyt wiele pisać nie będę, ponieważ główna myśl zawarta została wyżej. Niemniej jednak jest kilkoro, którzy naprawdę pokazali co nieco.
Na pierwszy ogień idzie Rick. Bardzo, ale bardzo spodobała mi się jego postawa. Przenikliwy, analizujący, łączący w fakty, a przy tym ciągle myślący o reszcie i zachowujący silną pozycję. Ma świadomość swojej pozycji, wie jak rozdawać karty, wie co go czeka. Co najważniejsze w końcowej fazie będąc już w więzieniu, postawił sprawę jasno, czyli "idziemy na wojnę". Mimo własnych wewnętrznych sprzeczności w stylu "a co by było gdyby", wie że na pokojowe rozwiązanie sprawy nie ma co liczyć. Nie dawał nadziei, nie łudził się, nie robił wokół siebie gry pozorów. Co najważniejsze wykazał się lojalnością wobec swoich. Michonne mimo, że obca jest mu bliska i Rick zna jej wartość. Naprawdę godne podziwu zagranie.
Na drugim miejscy jest Glen, który w końcu, po trzech odcinkach irytacji zreflektował się chociaż odrobinę. Po brawurze, baraku rozwagi i narowistości poszedł po rozum do głowy. Cieszy mnie to, że stawia sprawę jasno, czyli nie i tyle. Wie z jakim zagrożeniem muszą się zmierzyć i wie, że przemyślana współpraca przyniesie im względny sukces. Do tego wszystkiego poprawiły się jego stosunki z Maggie zakończone hmmmmm..... dość przyjemnymi chwilami w magazynie :D A tak ludzie narzekali, że nie chcą pokazywać takich elementów w serialu.
Michonne mimo tego, że było jej mało pokazała dość sporo. Po pierwsze poczucie respektu wobec Ricka jak i reszty grupy, chęć kooperacji, jak i troska o Andreę, co pokazuje że mimo wszystko zajmuje ona ważne miejsce w jej życiu. Mich działa nareszcie z rozwagą, a nie brawują przy czym sprawa najbliższych to priorytet.
Merle, jak to Merle narwany ale udało się go uspokoić. Dostał, jakby to ująć reprymendę :D
Na koniec Beth. Takiego wejścia to ja się szczerze nie spodziewałem. Powaga, nutka strachu i pistolet w dłoni. Jeszcze nam się dziewczyna wyrobi.
Na koniec jeszcze taka mała uwaga, ale nie do samego odcinka, ale w kwestii AMC. Zastanawiam się po co wypuszczają niektóre materiały promocyjne, które w ogóle nie mają pokrycia z wyświetlanym obrazem. Pierwsza sprawa to Tyreese na murach więzienia, a jak wiadomo pojawi się on dopiero w odcinku następnym. Dodatkowo sprawa tych zdjęć z koniem itd. Dosłownie aż mi się przypomina odcinek ósmy oraz siódmy. Rozumiem, że są to materiały wycięte, no ale ludzie, przecież to wprowadza w błąd.
O stary,ale Ty się rozpisujesz. Odcinek na prawdę w porządku. A co do tego,że Clear było słabe,to się absolutnie nie zgadzam. Tyle
Mało kto to czyta.
Odnośnie odcinka dla mnie za nudny,ponadto wyleźli z tym spotkaniem Gubcia i Ricka nie wiadomo skąd,już myślałam,że jakiś odcinek mi uciekł.
Skoro nie lubisz czytać takich długich postów, to zgaduje, że książek pewnie tym bardziej ;)
Masz rację,w ogóle słabo umiem czytać ,a pisze za mnie mamusia bo ja dopiero się uczę.
i po co te fochy? ja tez nie czytałam Twojego posta bo mam swoje zdanie i szkoda mi czasu na czytanie twojego wywodu :) moze i mądry to tekst ale sorry stary...
Nie mojego, tylko użytkownika tomb2525 jeżeli już.
"moze i mądry to tekst ale sorry stary..." ale co sorry, jak przeczytasz więcej niż kilka zdań, to zaczyna Cię boleć głowa czy jak, bo nie rozumiem?
No ja akurat czytam sporo,ale wypowiedź Tomba jest przytłaczająco długa. Nie jest to opinia o odcinku a praktycznie jego recenzja. Sprawdziłem,ze u mnie w wordzie jego wypowiedź zajmuje 2.5 strony A4,sądzę,że wszystkie dialogi w tym odcinku na upartego zajmują mniej wiecej tyle samo. Nie sądzisz,że to przegięcie?
A ja lubię wypowiedzi Tomba :)
Tym bardziej, że są czytelne, dobrze się je czyta.
Tomb pisz, pisz i niczym się nie zrażaj, ja czytam i myślę, że nie tylko ja ;)
i to jest najważniejsze jedni lubią inni nie i uszanujmy to bez tego protekcjonalnego tonu- "przykro mi"
Jak chcę to niech nawet i 5 stron napiszę, co komu to przeszkadza? Jak Ci się nie chcę tego czytać, to nie czytaj, proste. Dla mnie osobiście takie elaboraty na pewno są więcej warte niż lakoniczne wypowiedzi typu "zajebisty odcinek/chuj owy odcinek".
Oł...już dawno to widziałam. Szkoda że nie zrobili więcej reklam w takim stylu. Np. Glenn dowożący pizzę, Carl myjący auto, czy Merle obcinający krzaczki rączką przerobioną na sekator...
dobre... , a ja dopiero wczoraj wyhaczyłem tego linka.Chciałem być pierwszy, ale widzę, że dla prawdziwych fanów TDW nic się nie ukryje:)
nie kończę "." bo nie zaczynam zdania od wielkiej litery -załapałaś?
i nie czepiaj się mnie tylko popatzr na siebie
bo ja nie rozumiem czy Ty jestes naprawdę taką tępą dzidą, która nie ogarnia
podstaw z "polaka" na etapie wczesnej podstawówki jakie obowiazują w języku polskim
czy chcesz w ten sposób zwrócić na siebie uwagę :/
Hahaha oj zabolało,co hipokrytko?
A później będziesz pisać że to ja histeryzuje i oburzać się kiedy nazwę cię trollicą szukającą zaczepki...
To raczej Ty próbujesz nie udolnie zwrócić na siebie uwagę (zakochałaś się czy co? Sorry, ale nie jesteś w moim typie). Rozumiem, chcesz się dowartościować i myślisz że jesteś fajna, ale może postaraj się zabłysnąć czymś więcej i na temat (skoro już wchodzisz na forum TWD) niż wyłapywaniem bzdurnych błędzików w moich postach,hm?
Robię błędy (choć nikt się mnie czepia tak jak ty,widocznie, o zgrozo ludzie wolą patrzeć na treść niż na to, czy postawiłam w odpowiednim miejscu ten nieszczęsny ogonek), ale przynajmniej głównie udzielam się tutaj w kontekście serialu, a nie tylko w kontekście zaczepek, które ty sobie tak umiłowaś . Tyle ode mnie i bez odbioru.
ale co mnie miało zaboleć bo sorry nie czaje :/
gdybym chciała zwrócić na siebie uwagę tak jak Ty to robisz to nie czepiałabym się bez powodów i nie tylko do Ciebie bym pisała - musze Cię rozczarować nie mam takich apiracji hehe
o doartościowaniu ja pisałam do Ciebie i widac coś jest na rzeczy hah
ja właśnie chcę sie skupic na tym co piszesz, bo nie rzadko mam podobne zdanie do Ciebie odnośnie tego serialu, ale nie mogę bo mnie to Twoję chcĘ mega rozwala i tak irytuje że nie pamietam o czym pisałaś, a szkoda...
i prosze weź nie pisz o tych trollach , bo serio kojarzy mi sie to z dzieciakami, takimi gimnazjaliscikami, to jest taki niepowazny tekst że słów mi brak... nie rozumiem tego, być może jestem na to za stara :P
Oooo widzę, że ponownie rozwinęła się rozmowa odnośnie moich wpisów. Dla sprostowania, wszystko to co tutaj zamieszczam, robię dla siebie i dla zasad które wyznaję. Nie trawię lakonicznej gatki stąd taka długość. Dodatkowo nie piszę ku uciesze okolicznej "gawiedzi" choć wiem, że jest tutaj sporo osób, które chętnie to czytają, co naprawdę doceniam i jestem wręcz pełen podziwu, iż brną przez ten zalew słów :D
razzor91 co zaś się tyczy tego: "Sprawdziłem,ze u mnie w wordzie jego wypowiedź zajmuje 2.5 strony A4,sądzę,że wszystkie dialogi w tym odcinku na upartego zajmują mniej wiecej tyle samo"
Nie wiem czy wiesz, ale można zrobić kilkustronicową analizę jednego kilkuzdaniowego wiersza, więc Twój zarzut o przegięcie jest absurdalny, a nawet wręcz kuriozalny. Dziwię się również temu, że aż zmusiło cię to do sprawdzenia długości tekstu w Wordzie. Zalatuje mi tutaj lekką frustracją.
Ja się nie angażuję w dyskusję, ale jako wielka fanka the walking dead po każdym odcinku zawsze tu zaglądam i czytam Twoje wypowiedzi ;) więc jak dla mnie ma to sens. To że niektórym ludziom nie chce się czytać czegoś dłuższego niż sms nie znaczy, że wszyscy mają taki wstręt do słowa pisanego.
Dlatego nie generalizuję i dałem odnośnik, że ktoś jednak to czyta :) Niemniej jednak cieszy mnie to, że nie spotykam się tutaj z grubym murem nastawienia "anty" choć zdaję sobie sprawę, że niektórych może to drażnić, ale jak to się mówi, forum jest dla ludzi i każdy może się wypowiadać.
"Nie trawię lakonicznej gatki stąd taka długość. "
Ale takie lanie wody na cala strone tez nie za bardzo jest madrym posunieciem, oprocz tego, ze malo kto to przeczyta to takie pierdzielenie o kazdym z osobna i rozkladanie odcinka na elementy pierwsze jest meczacym zabiegiem dla oka innych. Mniej lania wody, a wiecej merytoryki w pigulce ci zycze :)
Po prostu nie wierze w to co czytam, lanie wody, przeczytałeś w ogóle to co napisał tomb? A może dla Ciebie każdy post, który zawiera kilkanaście zdań jest "laniem wody"? Przerażają mnie ludzie tacy jak Ty.
wow, jeszcze sie poplacz, taka krzywda sie stala hehe. Przerazac to powinno cie to twoje nadwrazliwe podejscie i brak dystansy do czyjej wypowiedzi, musisz byc rozchwiany emocjonalnie skoro sie tak obruszyles.
Tak jest to lanie wody, pieprzenie o jednym odcinku i rozkladanie go na czynniki pierwsze co do kazdej minuty i postaci jest glupie. Moze jeszcze niech rozrysuje schematy i wykresy haha