Bardzo fajny odcinek.Szczerze mowiac dawno nie czulem takiego zaciekawienia.Bylem pewny ze Merle dokona "tranzakcji" z Gubernatorem a tu prosze...
-Smierc Merla byla przeciekiem na forum juz wczesniej.Okolicznosci w jakich do niej doszlo nie byly dla mnie zaskakujace.Musze przyznac ze choc nie dazylem sympatia Merla to scena koncowa z bratem w jakis sposob mnie poruszyla(Tortuga,kassandra-moje "kondolencje")
-Michoone.Kolejny odcinek gdzie rozwinieto linie fabularna tej postaci.Mimo ze fajnie wyglada w akcji to lubie jej "przegadania" wersje.Poza tym fajny "killer count" kolo motelu gdzie bohaterka odcina zombie glowe za pomoca drutu.
-Przemowa Ricka.Brakowalo mi tylko tekstu jak w komiksie"WE ARE WALKING DEAD!"
W skali Filmwebu:
9/10
Scena kozak, jak zresztą wszystkie z udziałem Merle'a. Tym większa szkoda, że już go nie zobaczymy (chyba że braciszek walnie się w głowę i znów będzie miał halucynacje).
Zgadza się, bardzo fajny odcinek. W zasadzie wszystko zostało już powiedziane.
Jak dla mnie jedynym minusem była przemowa Ricka, strasznie patetyczna, zresztą nie tylko przemowa, cała ta scena była przepełniona patosem.
dobra komedia ten serial, trochę śmiesznych dialogów, pedałkowaty koleś zwący się gubernatorem odgryza 2 palce dorosłemu facetowi i to jednym ruchem,normalnie alien na korki do niego pójdzie,czekałem aż merle też łeb odgryzie ale nie to dla ricka zostawił
merle odleciał nie rozpaczajcie-będą jeszcze z 3 sezony także zdążycie ochłonąć i pokochać nowego bohatera:)
sezon super ale na fajerwerki w "big finale" bym się nie nastawiał ,raczej small finale z cliffem do 4 sezonu
Generalnie jakiekolwiek przemowy w tym serialu wychodzą amerykańsko patetyczne :) Jeszcze trochę i nam się druga Andrea z Ricka zrobi :)
W tego typu przemowie muszą zostać użyte słowa: przyszłość, razem, wszyscy, grupa, decyzje, musimy itd.
Należy uderzyć w ton dramatyzmu, zacząć od wszyscy wiemy, że jest ujowo, ale zusammen do kupy damy radę ku chwale ojczyzny, będzie nam ciężko, ale będzie dobrze (przyjeżdżaj na pogrzeb! dodaje zza monitora e-kelnerka).
Brakuje postrzępionej, skrwawionej amerykańskiej flagi, łopoczącej dumnie w tle, muzyki hałarda szora i reżyserii rolanda emericha.
Tylko że co lubię u Emmericha, sorry, nie strawię w aspirującym do uj wie czego serialu.
Zapomniałaś o: historia (tudzież książki do historii), i następne pokolenia :) Ta flaga to też dobry motyw. Aż dziw, że takowej w więzieniu nie uświadczyli.
Zgadzam się co do Ricka. W ogóle ostatnio mnie trochę irytuje. Fakt, że rozważał oddanie Michonne w ręce Gubcia bardzo mnie rozczarował. Nie sądziłam, że Rick jest taki naiwny. Wie jakim psycholem jest Gubernator, a łudzi się, że jak odda ,,czekoladkę", to ten zostawi ich w spokoju i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. I jeszcze ta przemowa, rzeczywiście strasznie patetyczna. W dodatku te wstawki z Lori są bardzo denerwujące. Mam nadzieję, że w czwartym sezonie nie będziemy musieli jej oglądać.
Myślę, że Rick całkowicie inaczej by postępował, podejmował decyzje gdyby w więzieniu nie miał dzieci. On nie jest w fajnej sytuacji.
Gdyby nie to obciążenie to myślę, że nie zastanawiałby się itd.
Rozumiem, ze najbardziej zależy mu na dzieciach, a Michonne jest dla niego praktycznie obcą osobą. Gdyby ta transakcja miała jaki kolwiek sens to ok, zrozumiałabym jego decyzję. Jednak Rick przecież wie jakim człowiekiem jest Philip. W końcu Merle, Michonne czy też Glenn i Maggie mieli okazję przekonać się jakim psycholem jest Gubcio.Rick doskonale zdaje sobie z tego sprawę, a mimo to zastanawia się nad oddaniem Mich. Z takimi ludźmi się nie negocjuje, gdyż nigdy nie dotrzymują słowa. Rick zaś naiwnie myślał, że jak przystanie na warunki Gubcai, to będzie po problemie i to mnie najbardziej iryrtuje.
Patrząc przez pryzmat całości to tak po prawdzie to on w zasadzie nie był zdecydowany, miotał się, niby chciał tak zrobić a jednak nie chciał. No Rick czasami tak ma ;)
Ja tam odniosłam wrażenie, że jednak chciał, a zdanie zmienił dopiero wówczas, gdy mu sie Lori pokazała i metaforycznie pogroziła palcem (nie jej w końcu ziemia lekką będzie :)
Teraz nie ma znaczenia, czy był zdecydowany czy też nie. Prawda jest taka, że wcześniej podjął taką decyzję, poinformował o tym Merle'a, a ten postanowił załatwić to po swojemu i wszyscy wiemy jak to się skończyło:(.
No fakt mógł swoim pomysłem się nie dzielić.
Merle jednak trochę znał Ricka, mimo iż mu powiedział: nie znam cię.
Doskonale wiedział, że Rick się rozmyśli, mówił o tym Michonne.
Dlatego się pospieszył.
Rick podzielił się ze swoim planem, bo tak naprawdę chciał, żeby go od niego odwieźć (nawet sam tak powiedział Hershowi). A jak wiemy Rick już nie ma pomysłów na życie, a jego cajones są looong goooone. No to zrobił tak, że niby on podjął decyzję, ale zwala na innych odebranie mu tej decyzji (trochę zagmatwane :D).
A że Hersh i Daryl to dupy wołowe, no to brnął z tym planem, dopóki Lori nie przyszła z wałkiem i zdzieliła go po głowie.
Tak, Rick czekał aż ktoś zdecydowanie mu się przeciwstawi, a niestety tak nie było.
No ale niestety to on jest liderem, inni owszem mogą odradzać ale to on podejmuje decyzje.
Tylko że dysponowanie cudzym życiem, nie jest w żadnej mierze jego decyzją. Sam uznał się za pana i władcę grupy i Michonne.
To nie jest bycie liderem, tylko dyktatura.
" inni owszem mogą odradzać ale to on podejmuje decyzje" smutne jest to, że NIKT mu nie odradził, wszyscy bezwolnie poszli za nim. Jestem pewna, że gdyby Hersh i Daryl powiedzieli jasno i wyraźnie: NIE, Rick by zrezygnował z planu.
Kto by pomyślał: duch Lori w końcu na coś się przydał! Co za zdziwienie, szok, nikt się nie spodziewał hiszpańskiej inkwizycji ;)
Jeszcze wracając do tamtych dwóch: Daryl patrzył na Ricka jak wystraszony chłopaczek na tatusia (nie to co Carl, który miał przynajmniej odwagę powiedzieć staremu, że nie nadaje się do tej roboty), natomiast protest Herhsa sprowadził się do tego, że ich zostawił i poszedł pacierze klepać, stary hipokryta. Rick rzeczywiście mógł mieć nadzieję, że go zakrzyczą, no ale się przeliczył. Niezrozumiała, idiotyczna, głupia scena.
Carl wydaje mi się teraz najbardziej ogarniętym gościem w tym serialu. On jeden ma odwagę odezwać się do Ricka i ustawić go do pionu (wyraz twarzy Ricka - bezcenne), to on bez mrugnięcia okiem pomógł, ale potem trzymał na dystans Pączusia i ekipę, nie wdając się w dyskusje. A z Michonne? Najpierw jej nie ufa, bo takie ma podstawy, ale kiedy ona pomaga mu i udowadnia w najbardziej fundamentalny sposób, że można dać jej szansę - on jej tą szansę daje. I spokojnie informuje o tym Ricka (znowu zdumiony wyraz twarzy Lider-sama).
Carl przeszedł traumę, ale nie okazuje tego.
Nie jest tępy.
Jest elastyczny.
Jest stanowczy kiedy trzeba.
Szkoda tylko że najczęściej jego rola sprowadza się do otwierania bramy, czy odwracaniu uwagi Walkersów przy siatce....
Lepiej pokazać inne "ciekawsze" rzeczy niż to jaką ten chłopak przeszedł ogromną metamorfozę.
Znasz moje zdanie na temat olewania uczuć chłopca, który zastrzelił własną matkę po uprzednim obejrzeniu jej makabrycznego porodu, z zombi "dyszącym" im na karku.
Do tego w scenie, kiedy Rick żałośnie opowiada o dilowaniu z Filipem i mówi, że miał zamiar na to przystać - Carl spuszcza głowę, jakby nie mógł w to uwierzyć. Że jego ojciec, stróż prawa, role model, mógł przystać na taką hańbiącą transakcję.
(to może być moje zbytnie analizowanie :P)
Jej nie myślałam, że kiedyś zgodzę się z mało pozytywnym odbiorem Ricka. Ale masz rację. Rick zachowuje się jak kretyn ostatnio, jest taki nudny że jacieniemoge , jakieś gadki pali niepotrzebne a najgorsze jest to, że przestał być kompletnie pewny siebie. Tak jak wspominałaś, nawet jego własny dzieciak potrafił go zmieszać a on nic tylko jak cymbał stał. Mnie już wtedy wkurzył jak rozmawiał z Gubernatorem siedział, słuchał jak przysłowiowa "świnia grzmotów" i co?... i gówn....o! Myślałam, że plucie Philipka o jednym i tym samym go nie rusza, że jako policjant ma instynkt i potrafi wyczuć, że od gościa na kilometr wali ściemą, szaleństwem. A ten jak gdyby nigdy nic sobie wraca i najpierw mówi „szykujemy się na wojnę” a później postanawia oddać Michonne. Czyli, jednak uwierzył w obietnice świra i jakby nie ten (swoją drogą) durnowaty duch Lori to oddałby ją. Co się z nim stało..
Ale żeby nie było nadal go kocham i fajna z niego dupcia :P
Ależ ja cie rozumiem i mój hejt na niego jest spowodowany w dużej mierze zawiedzionymi uczuciami :D
Rick był moją ulubioną postacią, nawet te jego wybryki z majaczeniami tolerowałam BO zaczął z nich wychodzić, przeszedł już tą fazę pierwszej żałoby i widać było światełko w tunelu. Już delegował obowiązki, w odcinku Clear widać było, że Morgan nim wstrząsnął i pokazał, do czego sam doprowadzi, jak się nie ogarnie. Wyjazd z miasteczka, dogadanie się z Mich, nastawiło mnie bardzo pozytywnie.
I BAM! następny odcinek i ja się pytam: co? że jak? co się stało? jak to się stało? to jest ten sam serial? czy ominęłam jakiś odcinek? aleosochodzi? :D
I od tej pory równia pochyła.
Musi istnieć taki Poradnik: Jak zyebać bohatera w najgłupszy z możliwy sposób z pominięciem zasad logiki i wiarygodności by AMC.
Bez kitu masz absolutną rację psują go coraz bardziej. Niedługo będę oglądała tylko po to by popatrzeć na Andrew bo Rick Grimes bye bye....
Mam jeszcze cichutką nadzieję, że się to zmieni
A w ogóle na chwilę obecną wolę oglądać Lincolna w "Afterlife" przynajmniej jest konkretny i coraz bardziej tamta rola zaczyna wysuwać się na prowadzenie.
Ta zmiana zdania jest jedną z głupszych. Osobiście ja już sama nie wiem, czy to AMC są debile, scenarzyści są debilami, czy Kirkman jest debilem.
Ja go nazywam Pinokio tudzież Drewutnio :D
To że ma martwą twarz nie zmienia faktu, że jest ogarnięty.
Na pewno wolę jego martwe spojrzenie spod ronda, niż zaczerwienione psie oczy Ricka.
Nie on jeden ma dzieci, a tylko on naiwnie wierzył, że to ma sens . Inna sprawa, że nikt mu sie nie postawił, a powinni, skoro takie głupoty przyszły mu do głowy...
Szkoda Merla, to była jedna z najciekawszych postaci w tym serialu. Gubernator oczywiście przeżył (ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu, bo nie lubię gościa), ale bez niego nie byłoby następnego odcinka - mam tylko nadzieje, że finale nie będzie już miał tych super mocy, którymi obdarzyli go twórcy i no i że zginie, najlepiej z ręki Daryla.
Gubernator rzeczywiście chyba posaiada jakieś nadprzyrodzone moce. Kule się go nie imają, zombie nie mają z nim szans, nawet Merle w starciu z nim sobie nie poradził. Ciekawe w jaki sposób zginie, skoro do tej pory jest praktycznie nietykalny:D.
Ktoś tu zapodał zadławienie się jajecznicą podczas śniadania albo potknięcie się o grabie i wpadniecie do studni na główkę, to by było całkiem ciekawe.
W sumie nie zdziwiłabym się w ogóle. Biorąc pod uwagę jakimi absurdami raczą nas ostatnio twórcy, wszystko jest możliwe:D
To by było epickie. W sumie nie ważne jak zginie, byle zginął jak najszybciej. Zaczyna mnie powoli denerwować ta postać. Twórcy zrobili z niego jakiegoś supermana. Zakrawa to już na kpinę.
No jak już teraz ma pole siłowe odbijające kule (czy też je połyka i wypluwa, nie wiem), to pelerynka mu się należy jak psu buda.
Właśnie dlatego, że tak wkurza powinien jak najdłużej utrzymać się w tym serialu tak jak Sylar w "Herosach" czy Ruth w "Six feet under", wkurzające postacie nakręcają fabułę. A co byście chcieli oglądać - ja jeżdżą z miejsca na miejsce i masakrują setki zombie i co odcinek w kółko to samo?