Najbardziej zaskakują mnie różnice i odstępstwa w kowestii dobierania się pary. Na początku to, że Glen chciał być z Carol. Później Carol & Tyreese oraz Andrea & Dale. Już nie wspominając o wielu innych drobiazgach typu dzieci Hershela, ciągnący się w serialu wątek w Shana, który został szybko rozwiązany w komiksie, brak Daryla, Sophia itp. Wszystko inaczej, ale dzięki temu dobrze się czyta. Są niespodzianki. Nie jestem tylko pewna jak ten komiks wygląda gabarytowo. Pisaliście coś o zeszytach, ja czytam na youtube "issues", których z tego co widzę jest ponad 100?
jest już Arlowy i Einshaew :) brakuje jeszcze missis Emowaitress i mamy doborowe hipsterskie towarzystwo :)
Widać, że zwracasz uwagę na to i owo.
Nie wiedziałem że jestem hip... hip... HURRA! :P
Zeszytów (issues) jest już 140, dzielą się one na zawierające po kilka zeszytów tomy (volumes), których obecnie jest 24.
Obecnie zeszyty wychodzą w odstępach mniej więcej miesiąca, a tomy mają ich po 6, więc dawałoby to 6 miesięcy. W przeszłości te odstępy wynosiły również dwa-trzy tygodnie, więc jest to dość nieregularne.
Można wiedzieć ile już przeczytałaś? Tzn. w którym momencie historii aktualnie jesteś?
Jestem na 37 zeszycie. Jest to moment gdy Rick z ekipą ucieka z Woodbury, wraca do więzienia i postanawia się przygotować na atak ze strony gubernatora(nie wiadomo czy żyje) lub jego ludzi.
Jeszcze tyle atrakcji przed Tobą :)
Wątek z więzieniem i Woodbury przeczytałem już kilka razy i nadal nie przestaję się nim zachwycać - jak powiedział sam Kirkman - te wydarzenia to esencja tego, czym jest The Walking Dead
Już 43 :) Atak na więzienie!
Jedna taka refleksja, która mi się nasunęła po obejrzeniu serialu i przy czytaniu komiksu to taka, że komiks się nie nudzi... tzn. w serialu np. na farmie to sobie myślałam "jak długo jeszcze" - w komiksie wszystko było zwarte, wartkie. To samo z więzieniem...w serialu dwa długie sezony, których końca nie było widać, rozciągnięte wątki, przegadane sceny, akcja z odcinka na odcinek zawieszana dla efektu, a w komiksie mnóstwo prostych, ale ciekawych wątków pobocznych typu odkrycie generatora i prąd, szycie ubrań, porządkowanie szpitala, biblioteka, które wszystko urozmaicały. W serialu dość nużące było wałęsanie się po lasach zanim doszli do Terminusa, jestem teraz bardzo ciekawa komiksowych rozwiązań w te kwestii. Rozbieżności jeśli chodzi o postacie natomiast jest tyle, że chyba przestanę to kontrolować ;)
Komiks jest o wiele bardziej dynamiczny. Idę czytać dalej :)
Wiesz, serial jest nastawiony na to, by zarabiać na nim kasę - tak jak ujęłaś, po co robić zwarte, konkretne akcje, skoro można coś rozwlec na sezon lub dwa? (więcej odcinków, więcej kasy od reklamodawców, jupijej!!!!)
Ja traktuję serial i komiks jako oddzielne byty i śmieszą mnie opnie niektórych mędrków, którzy pluli się (albo plują nadal) że "tak nie było w komiksie!!!" i szczerze powiedziawszy, dobrze, że nie wszystko z kart komiksu przeniesiono na ekran, bo nie chciałbym oglądać tego, co Gubernator robił Myszonowi.
A jak oceniasz serialowego CORAL POPA w stosunku do jego komiksowego pierwowzoru?
Mi po polsku udało się znaleźć jedynie 7 części, ale dokładnie YouTube'a nie przeszukiwałem.
Możesz mi przesłać link? Korzystając z okazji w swojej wypowiedzi zabrakło informacji, że w komiksie nie było Beth.
https://www.youtube.com/watch?v=bKESC3rfC5E ja jestem tutaj, ale możesz zmienić zeszyt wpisując przy # odpowiednią liczbę zeszytu, nie wiem na którym właściwie jesteś.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam jakie dzieci będzie miał Hershel, nie byłam na etapie farmy;)
W więziennych zeszytach zastanawia mnie jedno - czemu CORAL POPA jest tak zaskakująco... normalny przez cały pobyt w więzieniu? Przecież ten dzieciak zastrzelił Szejna z "zimnom krwiom" i co? Zero reakcji? Świrowania, roztrząsania tego, co było? Dla mnie to jest dziwne, bardzo dziwne :)
"dobrze się czyta"
Matko, ja nie dałam rady tego czytać. Mam 6 tych "volumesów", przeczytałam 4 i pół. Zdecydowanie wolę fabułę z serialu. Dzięki Bogu nie ma tam takich przygłupich akcji jak podcinanie sobie żył przez Carol bo Miszon zrobiła laskę Tyreesowi. I ten jej błyskotliwy pomysł o małżeństwie z Lorii i Rysiem...
To prawda. Postać Carol była conajmniej śmieszna. Ale komiks mimo, że to komiks jest wg mnie o wiele bardziej dynamiczny niż serial... choć to ruchomy obraz :)
Przynajmniej Carol wyróżniała się pewnymi unikalnymi wydarzeniami jak na komiks. Ale muszę przyznać, że i tą z serialu, jak i komiksu bardzo polubiłem. No i muszę to napisać... NIENAWIDZĘ TYREESE'A Z SERIALU! Jestem złym człowiekiem bo niezwykle mnie to cieszyło jak zd***ał w męczarniach... :D
Ja lubię Carol serialową od samego początku do chwili obecnej. Niewątpliwie jej więź z Darylem to jest wątek który się ogląda, ale jej wybory też mi pasują, zimna krew i wrażliwość. W Aleksandrii to już w ogóle .. JUST EAT YOUR COOKIES i te sprawy :) Tyreese serialowy wydawał mi się od początku jakiś taki bardzo miękki, całkowicie inny charakter, taki zbyt tatusiowaty.
Wreszcie znalazłam kogoś, kto docenia Carol! Przecież to świetna postać w serialu! Jej akcje, które dają krzty dynamizmu i uśmiechu na usta, jej przemiana z zastraszonej w zastraszającą, jej słynne teksty i udawanie gospodyni domowej. Podoba mi się jej relacja z Darylem. Brak naciągania. Nooo, chyba, że trzeba ocalić grupę zamkniętą w wagonie. Ale to lekkie naciągnięcie jestem w stanie wybaczyć.
I fajnie, że dali kawałek Eda. Zdaje się, że w komiksie jest już martwy. W sensie- nie ma go.