Wiesz... Gdyby to działo się naprawdę to wszyscy już by się zarazili ;)

W komiksie jest to jasno i wyraźnie opisane. Ugryzienie zombie nie powoduje przemiany, tylko powoduje zakażenie krwi, które zabija. Ponieważ wirus każdy ma w sobie i po śmierci przemienia się w zombie, to jest to w sumie jednoznaczne, choć w komiksie udało się kogoś uratowac amputując zarażoną kończynę.

Osobiście tłumacze to sobie w następujący sposób.
Gdzieś w okolicach Indonezji żyje gatunek gadów - Waran z Komodo. W jego ślinie znajduję się ok. 50 rodzajów różnych bakterii dzięki, którym przy polowaniu na większą zwierzynę wystarczy jedno ugryzienie aby dane zwierzę padło po kilku dniach od ugryzienia na wskutek poważnego zakażenia.
Tak samo z zombie w jamie ustnej mają tyle wszelakiego świństwa, że wystarczy jedno ugryzienie aby człowiek umarł powolną śmiercią.

A co do noża, to może mieli ich kilka? Albo zdezynfekował sobie jakimś środkiem bakteriobójczym. :P

Śmiesznie to i tak wyglądało.
T-Dog z rozciętą ręką leży pod trupem (truchłem) - zombie go nie czują, chociaż przechodzą tuż obok.
Rick niczym indianin "brat krwi" zacina się w paluszek - zombie pędzą z daleka, żeby go zjeść.
Oczywiście, jakby tego było mało, Shane musi powtórzyć całą operację, krew Ricka już nie działa?
Normalnie chyba nikt tego nie widział po zmontowaniu.
Jedna rzecz jest bardzo klimatyczna w tym odcinku. Nareszcie zobaczyliśmy "szwędacza" ot tak sobie spacerującego po polu. Tego moim zdaniem brakowało w tym serialu. Do tej pory było tak, że jest czysto, a po chwili bęc, cała ulica zazombiona. Żółwie ninja z nich czy co? skąd one wyłażą? teleportacja? masoni? spisek?

Hehe bo zombie to tak naprawdę tylko udają idiotów. Dobry przykład z Dalem, zabił go zombie ninja, który był naprawdę sprytny zachodząc go od tyłu. :P

masoneria, jestem pewna! :D ew. scjentolodzy...