Czy tylko ja mam wrazenie, ze Hans Zimmer robi sie coraz bardziej powtarzalny i rozpoznawalny z kilometra? O ile kiedys komponowal mnostwo fajnych sciezek dzwiekowych, laczac muzyke nowoczesna z etniczna (Beyond Rangoon, The Power of One, The Last Samurai, Lion King), pozniej podrasowal puzony w Incepcji i wprowadzil organy do kosmosu (Interstellar), ostatnio tylko raz na jakis czas komponuje cos fajnego, jak w Diunie. Moze dlatego ze Zimmer stal sie istna fabryka dzwieku, komponujac zarowno samemu jak i zlecajac soundtracki calemu zespolowi kompozytorow?