Fanowski temat poodcinkowy. Zapraszam do wyrażania waszych przemyśleń, analiz i toerii, które są nieodłączną częścią tego wyjątkowego serialu.
Udział w dyskusji jak zwykle dobrowolny.
w odcinku:
- Drama Williama
- Drama Dolores
- Drama Maeve
- Drama Bernarda
Odcinek świetny, ale na odpowiedzi musimy czekać do finału .
W pierwszym sezonie mieli. Po tym, jak MiB zabił córkę Maeve, ona przebudziła się w Mesie, gdzie nie reagowała na komendy nie mogła się uspokoić. Wtedy też Ford skasował jej pamięć, a ona mimo to złapała za skalpel i wbiła sobie w tętnicę szyjną. Możliwe, że całe te wydarzenie wstrząsnęło Fordem mocniej, niż dał to po sobie poznać.
aaaa, ok, dzięki za przypomnienie, bo w ogóle nie kojarzę tej sceny. Ale czy w tamtej scenie miało się wrażenie, że Ford czuje do niej coś więcej, niż współczucie do hosta? Było "ojcowsko"? :) Bo np. takie uczucie Arnolda do Dolores było bardzo wyraźnie pokazane.
Niestety nie jest pokazane, jak zachował się Ford po tym jak Maeve wbiła skalpel. Wcześniej zachowywał się można powiedzieć, że opiekuńczo ale i zdecydowanie i władczo.
Dla mnie ta scena miała zaszokować widza tak jak to zrobiła ze mną.
Oto patrzymy od początku serialu na rozwój dwóch dziewczyn idących innymi torami budzących się robotów. Dolka była ciągle na piedestale, pokazywali jej sceny z Arnoldem, taka ulubiona faworyzowana córka, wiecie, nadopiekuńczy rodzice, rozpieszczana po całości, zadbana przez opiekunów , zabierana na imprezy do real world to tu to tam a Meave od macochy, na jakieś farmie murzyńskiej dymana przez indianców i miba , olewana przez wszystkich a jednak...nie przez nas bo pokochaliśmy tę postać wczuwając się w jej wszystkie działania, słowa i drogę jaką przechodzi. Jest niesamowita. I w duszy wszyscy gdzieś tam wkurzaliśmy się, że Ford, ten dobry bóg ze starego testamentu, bezlitosny gdy trzeba a jednak starający się dbać o wybrane swe kreacje, tak strasznie w dupie ma Meave, naszą oblubienice.
I nagle taka scena i TAKIE słowa.
Dusza się radowała, oczy pociły. Tortuga tu możemy sobie uścisnąć łapy. Scena doskonała, mam nadzieję, ze odebrałaś to podobnie jak wyżej opisałem.
A Ty kelnerko odpal swe pokłady emo to też ogarniesz :D
Hm, ok, dopieszczona przez tatusia Dolores gwałcona i mordowana przez MiBa i prawdopodobnie przez wielu innych gości i zaniedbana Maeve żyjąca w idyllicznym domku na prerii, zabita bodajże raz przez MiBa, dopiero potem przeniesiona do burdelu. Okej.
Wg mnie żaden z twórców nigdy nie był dobrym ojcem, do wybranych hostów się przywiązywali, owszem, ale nawet Arnold w rozmowach z i o Dolores przejawiał imho bardziej fascynację, do czego zdolne jest jego Dzieło i co jeszcze może osiągnąć, i jakby przez to wynikała jego opiekuńczość. Czuł się odpowiedzialny - i nie oszukujmy się - winny losu, jaki zgotował swoim Dziełom.
Ale sorry, żadna z nich nie była jakoś specjalnie dopieszczana i nikt nie był wobec nich nadopiekuńczy. W końcu świadomie przepuszczono je przez najgorszy syf "dla ich dobra", by "się mogły wybudzić". Dolores o tyle była stawiana na piedestale, bo była kreowana na lidera rebelii. Ale żeby była "rozpieszczana po całości"? W którym miejscu? :) Kiedy wszystko jej odebrano i to po kilka razy?
Zapewniam cię, że moje emo jest w doskonałym stanie, dziękuję. Proponuję przeczytać jeszcze raz co napisałam - nie mam nic do formy tej sceny, była piękna i wzruszająca. Mam wąty do treści. Twoje tłumaczenie uważam za naciągane, bo za dużo w nim chciejstwa. Uważam, że taka relacja powinna opierać się na czymś więcej, niż TAKICH słowach, wypowiedzianych wręcz randomowo. Scena miała służyć jednemu - kolejnemu apdejtowi Maeve. Myślę, że Ford mógł innymi słowami poruszyć nasze serca.
No chyba że Ford spryciula specjalnie coś takiego powiedział do Maeve, żeby zagrać na najsilniejszej części osobowości Maeve: rodzicielstwie :P
Nie chodzi o to jak bylo naprawde tylko jak nam to pokazywali:) Dolka miala niby kasowana pamiec po kazdym morderstwie a Meave miala przeblyski budzace groze od poczatku, z mibem i indiancami. Czym sie okazalo teraz to inna baja, to w polaczeniu z naglym objawieniem Forda skompletowalo tylko ten caly szok..
Ford w jednym z odcinków pierwszego sezonu zj*bał jednego z behawiorystów za to, że nakrył nagiego hosta. To pokazało dobitnie, że one były dla niego tylko rzeczami/przedmiotami. Dla mnie jego słowa o Maeve jako córce od razu wpadły w autotranslator i zrozumiałem je córka=dzieło.
Ford to Ford, troski to u niego nie widziałem nigdy, nawet w tej scenie, gdy mówił, że była jego ulubionym dzieckiem. Dla mnie zwieńczenie tej sceny, gdy nadawał Maeve uprawnienia i całował wyglądało upiornie, dosłownie facet skojarzył mi się z jakimś demonem albo hrabią Draculą, który bawi się swoimi ofiarami.
Coo ? aż tak można inaczej interpretować te sceny?
chyba ten serial ma w sobie tak uniwersalne i indywidualne motywy, że każdy potrafi patrzeć na niektore sceny jakoś przez pryzmat własnej osoby, uczuć ,wierzeń, obaw i innych takich pierdół. BO jak to inaczej tlumaczyć..
Zgadzam się, dlatego albo to jest fuszerka scenarzystów, albo Ford manipuluje Maeve mówiąc jej to, co rezonuje z jej elektroniczną duszą :)
widać my z Tortugą wolelibyśmy by Bóg istniał, potajemnie się o nas troszczył mimo zyciowych ciosów a Ty z 'kwasowością' jestescie panem i pania wlasnego losu nie uznajacymi czegos takiego jak istota wyzsza ,pewnie mocno zadowolonymi ze swoich żyć
stąd inna interpretacja :) ciekawych rzeczy mozna sie o ludziach i sobie dowiedzieć przez te rozkminy, lol.
Ty mnie tu nie analizuj przyjacielu. Mocno zadowolony to ja będę, jak uda mi się wytarmosić taką jedną koleżankę z pracy :D
cóż, nie można mieć wszystkiego haha
przypomina mi się Angela i to jej uczucie niedosytu ;))
a koleżanka ogląda WW ? zagląda na fw ? ;) to zaraz ją tu sformatujemy odpowiednio
No niestety nie ogląda, w ogóle żadnych seriali. Woli kryminały, więc jak masz pomysł, jak to wykorzystać, by zaszczepić jej ideę o niepowtarzalnym facecie do wzięcia, to chętnie poczytam xD
to może niech się te tu ponoć już-nie-takie-młode a więc doświadczone wypowiedzą, też chętnie skorzystam;D
człowiek próbuje, stara się, wznosi na wyżyny dedukcyjnych tortur w tym fordowskim pokazie pawich ogonów i co? i niczego to nie daje więc generalnie podpisuję się pod tym aktem desperackiej prosby o wskazówki :D
A może po prostu jestem odporna na wciskanie kitu?
Ciekawe co Tortuga myśli o tej analizie jej osoby, zawsze wydawała mi się osóbką mocno stąpającą po ziemi i zaszczepioną na bulszit :D Ale też nigdy nie dokonywałam analizy jej postaci :D
ej to żadna fachowa analiza, w psychologa lubię sie tylko bawić i to czasem.. luźno zapodałem temat tych dziwnych róznic w interpretacjach scen, na tym sie skupcie a nie, ze czlowiek tu probuje zagaić z innej strony w pocie czola i w ogóle ;)
Fuszerka nie, zabieg celowy. Moim zdaniem Ford to typowy przywódca, typ faceta, który uważa, że okazywanie sympatii oraz uczuć jest słabością. Ale nie musi to iść w parze z tym co czuje wewnętrznie.
Może być więc tak, że był szczery co do Maeve, ale równie dobrze może coś planować. Pamiętajmy, że trzeci sezon przed nami :)
No właśnie nie przypominam sobie, żeby ci dwoje mieli jakąś faktycznie zbudowaną relacje na ekranie, bo offscreenowo, to takie pójście na łatwiznę :v
Mimo tego mnie to ruszyło.
Scena sama w sobie jest miodzio!
Ale mimo wszystko zgrzyt. Bo to nie jest tak, jak z Ake, który pojawił się praktycznie znikąd i z miejsca stał się postacią mega ważną. Jego relacja z Maeve i jej córką jest całkowicie logiczna, wiemy, skąd się wzięła, bo mieliśmy wizje przerażonej Maeve i Ake na ganku jej domu. Reszta została dopowiedziana, a my i Maeve źle zinterpretowaliśmy coś, co już było. A tu nagle ukochana córka. W serialu, w którym relacje rodziców i dzieci są pokazane z całą gwałtownością uczuć. No i skoro Ford, jako Pan i Władca Parku, Mogący Wszystko, Nieskalany, Niespalony, Wyzwoliciel Robotów pozwolił by Maeve przeniosła się z domku na prerii do burdelu, to ja podziękuję za takiego tatusia :)
Powyżej przywołano wspólną scenę z tą dwójką, ale to w zasadzie jedna scena. Być może moja pamięć szwankuje, ale nie było do tej pory scen w których Ford jakąś szczególną uwagą otaczał Meave. W sumie chyba nawet bardziej skupiał się na Dolores.
Jedna scena to według mnie za mało by móc mówić o jakiś relacjach i to tak głębokich jak przedstawiono, bez poczucia tego zgrzytu. Równie dobrze Ford mógłby takie wyznania prawić nad "zdychającym" Teddym :D
Oj no, scenarzyści widocznie pisząc to scenę, aż tak nad tym się nie zastanawiali, miało być wzruszająco :D No i się im udało, bo uroniłam łezki :D
Scena sama w sobie miała na celu przeprowadzenie apdejtu Maeve. Ale że był to odcinek przedfinalny, z filozofem Fordem, z mateczką Maeve, wszystko musi być speszal i epik i imołszonal :D
Mam teorię, że albo scenarzyści poszli na łatwiznę, albo Ford specjalnie uderzył w tacierzyńsko-macierzyńskie tony wiedząc, że to na nie jest najbardziej podatna mateczka Maeve ;) Wszak wystarczyło, że Ake zadeklarował opiekę nad córuchną i cyk! z wroga stał się przyjacielem.
zastanawia postać Dolores. Jako słodką dzierlatkę to ją nawet kupuję, ale gdy wstępuje w nią Whyatt, to strasznie mnie drażni ta sztywność, sztuczność. Jest do tego stopnia nienaturalna, że jest to conajmniej dziwne, żeby przy takiej produkcji pozwolili by sobie na tak złą aktorkę. A z pierwszego sezonu przypomina mi się parę rzeczy. Ford mówił Bernardowi, że na początku emocje, czy zachowania hostów były bardzo proste, niczym paleta barw podstawowych, i dlatego (między innymi) go stworzył, żeby ją rozszerzyć. Dolores właśnie tak gra, bardzo prosto. Druga rzecz, to sama narracja Whyatt'a. Powstała przed otwarciem parku, i to Arnold ją wgrał Dolores, żeby ta go zabiła. A Ford też wgrywał narrację o tym tytule Flood'owi, tyle że zapewne zmodyfikowaną na własne potrzeby. Ford mówił także, że kluczem to przebudzenia hosta jest cierpienie. Goście na pewno zafundowali Dolores sporo cierpień, ale gdy Teddy się zastrzelił przez nią, to może to jest to prawdziwe cierpienie, które ja w końcu obudzi. A swoją drogą, ojcu rozłupała głowę, żeby wydostać moduł. I sama powiedziała, że rodzina to tylko kajdany, czy coś innego, czym ich krępowali. Nie twierdzę że tak właśnie z Dolores jest, ale to co wyżej nie daje mi spokoju.
Nie przypominam sobie, aby począwszy od S01E01 było wiele krytyki na temat Dolores w trybie analizy. W zasadzie w ogóle żadnej sobie nie przypominam. Dopiero teraz, gdy zaczęła się tak zachowywać w normalnym trybie, to ludzie narzekają. Hellow, to jest maszyna. M A S Z Y N A
Jest to mój ostatni wpis w temacie dotyczącym gry aktorskiej, bo to po prostu nie ma sensu. 250 osób lajkuje pod tematem "Hopkins, Harris i wydmuszka"... Serio??? Piszta co chceta, a ja to ominę szerokim łukiem.
haha dokładnie, nie kumam tej jazdy po Evan
niech se ludzie obejrzą Tru Blood, ten sezon gdzie grała wampirzą królową, pierwszy raz ją tam widziałem i zrobiła piorunujące wrażenie:) nie mam wątpliwości co do jej zdolności aktorskich
haters gonna hate
Źle się wyraziłam. Nie chodzi mi o to, że sama Evan jest złą aktorką. Zastanawia mnie tylko postać Dolores z narracją Whyatt'a. Mój odbiór tej postaci, jej wykonanie właśnie jest początkiem rozważań. Może miała tak właśnie sztucznie zagrać. Scenariusz definiuje postać.
jak powinno zagrać sie wkurzonego samoswiadomego robota z rozterkami emocjonalnymi, ktory na dodatek przezywa konflikt wewnętrzny dwoch przeciwstawnych sobie tożsamości?
Ale przecież ona obudziła się w 1 sezonie a jej cierpieniami było ciągłe umieranie na farmie, które widzieliśmy, utraty ojca i zabicie Arnolda.
I tak w ogóle, kto to jest Flood ?
Teddy Flood.
No właśnie czy się tak całkiem wtedy obudziła to nie wiem. Może Ford na pożegnanie zapodał jej Whyatt'a. Tedy w tym sezonie na prawdę obudził się w tym odcinku. Niby ukochana mu wszystko pokazała, ale potrzebował trochę czasu na samodzielną decyzję. Do tej pory wykonywał polecenia Dolores. Meave podobnie, też się budzi gdy nie trzeba, poznaje czym w rzeczywistości jest, ale realizuje wątek ucieczki zgodnie z wolą Forda. Sama to dopiero z pociągu wysiada. A dla Dolores jej wątek w parku na pewno przysporzył wielu cierpień, nie neguję tego, ale może fakt, że Teddy zabił się przez nią, wywoła u niej znacznie większy ból. Chociaż z drugiej strony to co zrobiła ze swoim ojcem wskazuje, że jak trzeba, to nawet wobec ważnej dla siebie osoby, nie ma skrupułów.
mieszają w głowach, w S01 byla piramida, byl glos w głowie na koncu który stal się jej glosem itd. nie da sie tego inaczej zinterpretować
Dla mnie od początku jest oczywiste, że Dolores taka ma być, ona od zawsze była w jakiś sposób sztuczna i sztywna na tle innych hostów (szczególnie Maeve, która jest jest całkowitym przeciwieństwem), mówi w wyszukany, poetycki sposób, jakby grała w filmie z epoki. A w drugim sezonie, po przebudzeniu, ma taką swoją sztywną manierę, zaciętą, momentami pustawą twarz. Uważam, że tak ma być, to jest jej wyróżnik i Evan odwala kawał dobrej roboty.
Dolores oryginalnie była chyba stworzona jako taka piękna, pustawa lalka, dla gości, którzy mieli poczuć się wspaniale podając jej szarmancko puszkę, ratując z opresji, by na koniec za przeproszeniem niezobowiązująco, w nagrodę, wyruchać (William się wyłamał angażując się emocjonalnie i potem jak ostatni cieć, obwiniając ją o wszystko).
Ta jej przynależna do stosownej epoki sztywność, skromność, prostolinijność dziewczyny z farmy są jej "bazą" i teraz, kiedy się wybudziła, są tylko bardziej uwypuklone, wręcz przerośnięte, jak dobroć Teddy'go, opętanie na punkcie macierzyństwa Maeve, gotowość do poświęcenia Ake.
Zaj*isty odcinek. Miałem dobre "wtf" jak Teddy sobie strzelił w łeb.
William jest geniuszem tego serialu. Świetna postać, idealny aktor do niej. Pytanie tylko właśnie co się za nim kryje. Z jednej strony przez 2 sezony wydawało się, że jest człowiekiem, kumplem Forda, który po prostu czegoś szuka w WW. Wciągnął się tak bardzo, że teraz nazywa wszystkich Fordem. Totalny schizol i paranoik. Zatrzymałem sobie specjalnie moment kiedy żona przeglądała jego profil. No i faktycznie - prześladowca i paranoik. Cały ten ekran i profil nie mówi jednoznacznie czy to host czy gość. Jak sam William powiedział córce - byli pod stałą kontrolą, zapisywano ich na bieżąco i tworzono profile. Stąd też takowy miał William. Pytanie zatem... czy inni też takie mieli? Gości było od zaj*ania. Czy ktoś o tym wiedział, że tworzone są im profile? Nigdy ten wątek nie był poruszany.
Więc pytanie brzmi, czy William jest człowiekiem, totalnie zeschizowanym, który dał się wciągnąć w grę. I to ukrywał przed rodziną.
Czy tenże profil miał nam zasugerować, że jest hostem, do żony dotarło, że całe życie spędziła z robotem.
co do gosci, pamietasz początek sezonu jak mlody William opowiadal o tym Delosowi po przylocie helką?
No przecież już kilka razy było powiedziane, że zbierane są dane gości (w domyśle wszystkich gości), a w tym odcinku dokładnie powiedziane było co zbierali. Nie tylko monitorowali zachowanie, zbierali dane genetyczne, ale tez skanowali pracę mózgu.
Williamowi już do reszty odj*bało. Gdy dwa odcinki temu będąc postrzelonym i bliskim śmierci, on zamiast pozwolić się uratować schował się, byle tylko kontynuować grę, to myślałem, że oszalał. Jednak to co zrobił w tym odcinku przeszło już wszystkie granice. Dla kontynuowania gry posunął się nawet do wymordowania ludzi. On już stracił resztki człowieczeństwa, stał się psycholem, skoro gra jest dla niego ważniejsza od ludzkiego życia.
A tak w ogóle to zamiast się zastanawiać czy Emily jest, czy nie jest hostem nie mógł po prostu sprawdzić czy ma złącze w przedramieniu? Myślę, że sama Emily by się na takie cięcie zgodziła, aby ostatecznie mu udowodnić, że nie jest hostem i żeby przestał do niej mówić "Robercie".
Pewnie przekreśla. Bo skąd host miałby mieć tę kartę? Była w domu Williama, a hosty nie mogą opuszczać parku bo wybuchną. A z tym złączem to bardziej chodziło mi o to dlaczego William na to nie wpadł i nie zaproponował aby to sprawdzili.
A kto powiedział, że Ford miał tylko jeden egzemplarz takiej karty? Dane pewnie były tylko kopiowane, a nie przenoszone na kartę, więc co to za problem zrobić następną i dać córce-hostowi? Jeszcze można się zdziwić ;)
Jeśli chodzi o to złącze, to myślę że William (host, hybryda czy człowiek) jest na tyle paranoikiem i ma taką obsesję na punkcie Forda, że faktycznie mógł o tym nie pomyśleć i przyszło mu to dopiero do głowy kiedy chciał się zabić.
a jesli prawdziwa emily lata temu wniosla karte do parku i gdy zeszla jej itemki przeszly na hostoklony ? i tak karta krazy w ciaglej petli mibowego piekla gdzie zabija swa corke potem próbuje se strzelic ale nie moze, potem rozbiera sie na kawalki...i budzi w nowym hostoklonie z wyczyszczona pamiecia?
jedno co srednio pasi to ford i jego gra, musialby teZ byc częścią pętli LUB sceny z nim to po prostu pierwsza iteracja i widzimy tak naprawde poczatek mibowego piekla..
mnie zastanawia skąd Emilly miała kartę, przecież mówiła w tym odcinku, że jak dostała szkatułkę od matki to ją wyrzuciła i nie udało się jej odzyskać
Ta kwestia również mnie bardzo zastanawia. Coś jest bardzo nie tak ze wspomnieniami MiB-a.
Córka powiedziała wyraźnie, że dostała szkatułkę na 16 urodziny od matki i ją wyrzuciła. Co zatem robi szkatułka w sypialni jej rodziców, kiedy Emilly jest dorosłą kobietą?
Rodzice czasami wyciągają i chowają rzeczy, które ich dzieci wyrzuciły do kosza, szczególnie takie, które mają znaczenie sentymentalne. Chodzi mi to, że przez wzgląd na niespełnione ambicje rodzica wobec dziecka, Emily w jej oczach mogła zawsze być tą mała baletnicą.
Rzeczywiście odcinek pełen dramaturgii dla poszczególnych bohaterów ale to MiB wygrał odcinek, ponieważ to właśnie jego było najwięcej. Mamy pewne wytłumaczenia, które zarazem niosą za sobą kompilkację(mam na myśli samego MiB i jego przeszłość);
- Czy William chciał aby żona przejrzała zawartośc karty? Czy to spowiadał się jej wiedząc, że nie śpi i zajrzy do niej? Czy może się tłumaczył albo po prostu to jego niedopatrzenie?
- Czy jego córka rzeczywiście była prawdziwa? I powiem z poczatku, iż myślałem że to jego przywidzenia ale sądząc po akcji ze wsparciem ochorny to raczej była żywą istotą.
- Koogo MiB tak naprawdę stracił? żonę na pewno, ale czy córkę też? Mamy przecież dwie różne sceny samobójcze, jeśli chodzi o wystrój- chyba, że to zwykłe niedopatrzenie twórców.
- Czy MiB jest pierwszą udaną hybrydą? Jeśli tak to pewnie tylko Robert o tym wiedział.
MiB popadł w paranoją totalną; wszędzie Robert, wszędzie ten cholerny Ford, który swoją droga pewnie siedzi gdzieś w dolinie, popija szampana i czeka na resztę xD - byłoby śmiesznie. Swoją drogą Ford poraz kolejny pokazuje swój kunszt jeśli chodzi o władze nad parkiem; teraz już wiemy, że jest niczym czarnoksiężnik z Oz xD Słowa w barze wypowiedziane do niego przez Williama były dobre ;D
Czyżby Indianin również mógł kontrolować hosty? Widac było, że Teddy nie jest raczej w stanie go zabić.
Dolores ah Dolores, myślałem, że zginiesz ale to jednak Teddy siebie od*ebał. Do czego prowadzą te władcze kobiety? :P
Bernard rusza na samodzielny podbój Doliny, bo gdzie indziej by się kierował? Tam rzeczywiście są odpowiedzi na wszelkie pytania.
Scena Meave z Fordem wzruszająca- fajnie, że tak miło się do niej odsnosił.
Standardowo wiele pytań i za pewne wszystko wyjaśni się w ostatnim odcinku, choć może nie, może dopiero w kolejnym sezonie? Nie miałbym nic przeciwko.
William niekoniecznie jest hybrydą - on nawet sam to kwestionuje. Kiedy przystawia sobie lufę do głowy zadaje sam sobie pytanie czy to jego wybór czy nie. I właśnie w tym momencie gdy zadaje to pytanie przymierza się do samobója i opuszcza broń, tak jakby twórcy sugerowali nam, że jednak nie posiada on wolnej woli... tylko jest nieprzebudzonym hostem ze wspomnieniami williama z narracją paranoika. Co może świadczyć o tej teorii?
- brak dokładnych wspomnień podczas pierwszego spotkania z córką(coś tam mówił do córki, że bała się słoni a ona na to ze to mama bała się słoni a ona je uwielbia - takich rzeczy nie da się zapomnieć)
- pętla narracyjna - w pierwszym sezonie zabija meave, w drugim scena jest bardzo podobna
- w pierwszym sezonie william kroczy do centrum labiryntu czyli do stanie się samoświadomym hostem wyrwanym z narracji.
- ford ma dokładny profil Williama, cały zapis jego poczynań i te kognitywne coś tam zachowania - miał już doświadczenie z przerabianiem hostów więc teoretycznie mógł bez problemu go sklonować.
- mógł to łatwo zrobić ponieważ człowiek-William i tak spędzał całe życie w Parku - nie mamy nigdzie sceny gdzie WIlliam spokojnie sobie wychodzi z parku albo do jakichś laborek(w scenie z delosem nigdzie nie jest tak stary jak od wydarzeń z 1 i 2 sezonu). Skoro jest szefem Delos to czemu nigdzie nie wychodził?
Teoretycznie Ford aby osiągnąć swoje cele mógł zabić w pewnym momencie Williama i stworzyć identycznego hosta (tak jak Bernarda na wzór Arnolda) - miał już w tym doświadczenie. Z tym że nie mógł on zrobić hybrydy bo ona nie działała więc musiał stworzyć klasycznego nieświadomego hosta. Zauważcie też że jest to Fordowi na rękę. Owszem, ford wiedział co william robił w the Valley Beyond ale przecież było jasne powiedziane: "ty zajmujesz się hostami ale od doliny się odczep", Tak więc Ford nie miał dostępu do doliny a pewnie ochrona Delos by go tam nie wpuściła.
Tak więc jak Ford mógłby wejść do środka i ogarnąć co tam się znajduje? A no właśnie - stworzyć idealną kopię Wiliiama, jako nieświadomego hosta wykonującego polecenia Forda. W ten sposób mógłby pewnie sterować tą doliną i jednocześnie stworzyć grę dla Williama - która polegałaby na odkryciu przez niego kim w rzeczywistości jest(czyt. nieświadomym hostem wykonującym polecenia Forda)
Taka zagmatwana teoria mająca zmylić widza ale mimo wszystko chciałbym aby William był jednak człowiekiem a jego córka hostem :)
A co do śmierci Forda - przecież było mówione, że "hybryda" człowieka z hostem żyje jakieś 10 godzin wedlug narracji a potem się rozpada. Ford tworzył jakiegoś hosta przed śmiercią - równie dobrze mógł sklonować sam siebie i podstawić tylko na moment śmierci. A jak widzimy tylko Akacheta widział Forda po śmierci - nikt z zarządu Delos nawet nie sprawdził czy zdechły Ford to człowiek czy Host co nawet jest zrozumiałe bo mają ważniejsze problemy na głowie.