A więc koniec BcS... czuję smutek, bo bohaterowie Breaking Bad i Better Call Saul towarzyszyli mi przez wiele ostatnich lat dostarczając niezapomnianych przeżyć. O ile zakończenie Breaking Bad było ekscytujące,euforyczne to tu jest, powiedziałbym, nostalgiczne i spokojne, aż zbyt spokojne, jakby z autorów serialu uszło powietrze, pomysły i emocje i pogodzili się z faktem,że to już koniec wszystkiego (także kariery i de facto życia Saula/Jimmiego). Przyznam,że czuję się rozczarowany.. chciałbym,żeby jednak Jimmy odsiedział tylko 7 lat, wyszedł i zaczął znowu działać, realizować pomysły, jakie przyszły mu do głowy podczas odsiadki. A tu : facet nagle pogodził się z tym,że zostanie więźniem do końca życia ?! Nie, nie kupuję tego !
Przecież o to odkupienie przez cały czas chodziło. Chciałbyś złego, zdegenerowanego Saula, albo jeszcze gorzej - Gene'a, pogardzanego przez kobietę, którą kochał i której odejście ostatecznie wepchnęło go na ciemną stronę mocy? Czy też może Jimmiego, który oczyścił swoje sumienie i odzyskał szacunek Kim?