Nigdzie na forum nie znalazłam osobnego wątku odnośnie relacji Kim i Jimmiego, a pomimo niechęci wielu osób do Kim, uważam że jest ona bardzo ważną postacią w serialu i nie życzę jej rychłej kulki w łeb, jak co niektórzy by chcieli :D
A więc:
1. Chyba pierwszy raz jak długo oglądam seriale, miałam problem z rozgryzieniem relacji pomiędzy bohaterami; tak jak parę osób na forum wskazywało na relacje typu brat-siostra, kumple, dobrzy kumple, przyjaciele, przyjaciele+ łóżko, a dopiero na samym, samym końcu zwykła/ niezwykła para, tak samo ja z odcinka na odcinek zmieniałam opinię na ten temat. Raz wskazywało wszystko na to, że jest to “tylko” przyjaźń, ale potem ona przychodziła do niego np. na malowanie paznokci do salonu i kurde, ale raczej facet babce tego nie robi, jak czegoś do niej nie czuje. No więc nie czaiłam, o co kaman.
2. Obydwoje znaczą dla siebie bardzo wiele, ale inaczej to pokazują. Kim jest poukładaną, solidną babką twardo stojącą na ziemi, a Jimmy jest jej zupełnym przeciwieństwem. Co więcej, dobrze sobie z tego zdaje sprawę, więc chcąc zyskać w jej oczach, hamuje się na ile może ze swoją prawdziwą naturą. Właśnie temu przypisuję pójście Jimmiego na studia prawnicze- on to zrobił dla NIEJ, nie dla Chucka. Dla niej, żeby móc z nią pracować, móc jej zaimponować, zaszpanować i pokazać, że potrafi się solidnie przyłożyć do nauki i nie jest tylko głupim firmowym klaunem.
Pamiętacie tą scenę, w której Jimmy, pełny energii i nadziei pokazywał jej potencjalne biuro na kancelarię? I kolejną scenę, w której ona odmawia, bo HHM, bo studia jej zapłacili, bla bla..? Jimmy złapał takiego doła, że przykro było patrzeć. A on tak bardzo chciał z nią pracować, żeby się odciąć od toksycznego brata i pokazać jej, że sam jest w stanie być zajebistym prawnikiem, a ona razem z nim będzie rozwalać system :D Chciał nawet dać jej najlepszy gabinet :D
BTW: Do wszystkich osób, które nie mogą ścierpieć Kim na ekranie- to ONA stworzyła Jimmiego- prawnika, nieświadomie, ale zawsze. Więc to dzięki niej wszystko się zaczęło. Saul Goodmann nigdy by nie powstał, gdyby nie chęć zaimponowania kobiecie :D
Idąc dalej:
Kim chce dla niego jak najlepiej, co w jej mniemaniu oznacza dostanie porządnej roboty w znanej kancelarii. I tego dokonała- Jimmy dostał własne biuro, samochód i mieszkanie, a ona nie czuła zazdrości, że role się odwróciły i teraz on ma lepiej, ale kibicowała mu. On z kolei jest w stanie wykraść dokumenty i fałszować je po nocy w punkcie ksero, tylko po to, żeby kobieta, na której mu mega zależy, dostała z powrotem sprawę. O całej post aferze i jej skutkach pisać nie trzeba, ale warto przypomnieć, że Kim ani na moment nie zostawiła Jimmiego na lodzie.
3. Wypadek samochodowy Kim. Moim zdaniem dopiero on pokazał jasno i wyraźnie, co się między nimi dzieje. Scena, w której Jimmy przybiega do zabiegówki, w której siedzi Kim i zakładają jej gips, wymiata. Niby nic tam się nie dzieje, ale jak Jimmy podchodzi do niej i kładzie jej rękę na ramieniu, a ona przytrzymuje ją swoją zdrową ręką- Mega. Żadnych słodkich całusów, ckliwych słów. Właśnie w tej scenie widać, że to nie mogą być przyjaciele+łóżko. Oni są razem. I kropka. I zrobią dla siebie wszystko.
4. Duet egzotyczny: Viktor& Giselle. Kim niby taka poukładana, ale lekki dreszczyk emocji ją wyraźnie jara. Głupia nie jest, wie, że Jimmy ma naturę cwaniaka i krętacza, ale kupuje go, takim jakim jest. I po akcji z Huellem widać, że też ją to pogranicze prawa pociąga:)
Kim jest niezdecydowana, jakim torem prawa chce się bujać- niby porządna kancelaria i poważne sprawy dają prestiż, stabilizację i porządny hajs, ale ona nie czuje bazy. Jestem bardzo ciekawa, w którą stronę mocy pójdzie i co się z nią stanie, bo w BB zabrakło dla niej miejsca.
Reasumując: Jimmy najbardziej na świecie pragnie akceptacji/ aprobaty Kim; żeby to osiągnąć, zrobi wszystko. Jest bardziej gadatliwy, wylewny i emocjonalny. Dlatego aż przykro patrzeć, jak w niektórych scenach Kim zlewa go z góry na dół, nakładając tą swoją “resting bitch face” i nie wyrażając żadnych emocji, rzuca krótkie “OK”. No typowa introwertyczka:D Musi się porządnie nakręcić, żeby np. Jimmim rzucić o ścianę i zaciągnąć do łóżka.
Nie jest to tzw. typowy serialowy związek- oni nie rozmawiają o swoich uczuciach, nie całują się przy każdej wspólnej scenie, nie dotykają się kiedy tylko się da. Ale są razem i już. Jedno poświęci się dla drugiego, kosztem swojej kariery i życia.
Swoją drogą, z Kim całkiem atrakcyjna babka, na którą mógłby polecieć i Howard i ten typ z Schwajc coś tam, gdzie jest teraz, a ona wybrała Jimmiego !:) Mogą se sztywne garniaki pomarzyć, bo nienachalny z urody Jimmy wygrał zajebistym charakterem i (tu sobie dorabiam, ale kto tam wie Kim) barwą głosu cwaniaka, który wciśnie każdy kit :)
Tak sobie czytam ten opis i myślę, że coś ci umknęło.
Mianowicie ten rok kary Jimmiego zajebiście ich oddalił od siebie. Co innego razem startować z zera, co innego walczyć z przeciwnościami, ale serial subtelnie ukazuje, jak ich drogi stopniowo rozjeżdżają się, Kim jest już w innym świecie, do którego Śliski Jimmy nie pasuje. A on coraz więcej przed nią ukrywa. Już tylko udaje, że chce mieć normalną pracę, bo musi robić swoje ciemne interesy. On będzie dla niej coraz większym obciążeniem i oboje o tym wiedzą. W odc 4 x 09 zawaliła się szansa, że on nadrobi kurs i będą szli do przodu razem. W pewnym momencie ona wie, że on kłamie co krok.
Swoją drogą gratulacje dla Odenkirka, bo fenomenalnie to odgrywa - cwaniactwo, fałsz, ale jednak jeszcze mu jakoś tam wstyd. Serial powinny obejrzeć wszystkie młode kobiety przed ślubem jako instruktaż, jak rozpoznać, że facet ci ściemnia na całego ;)
Szanuję. Też lubię ich relację, to jaka jest niejednoznaczna. Mam w sumie nadzieję, że Kim nie przepadnie gdzieś na zawsze, tylko będzie cichym wspólnikiem Saula. No ale zobaczymy
Przecież w którymś odcinku była krótka scenka z ,,przyszłości'' gdzie Jimmy niszczył dokumenty już w uniwersum BB (wtedy gdy uciekał by zmienić tożsamość) i kazał swojej asystentce zgłosić sie do Kim, więc nie ma co sie martwić że gdzieś przepadnie ;)
Jednak źle zapamiętałem :D Ale powiedział do niej ,,Powiedz że przysłał cie Jimmy'' więc przypuszczam że chodziło o Kim. (s04e05)
To raczej nie jest Kim. Pamiętaj, że Francesca zna Kim (pracowała jako asystentka jej i Jimmy'ego w sezonie 3), więc gdyby to o nią chodziło, to Jimmy po prostu by jej powiedział, żeby skontaktowała się z Kim. Moja teoria jest taka, że to może być Howard.
Fani na facebookowej stronie BCS poddali tę scenę dogłębnej analizie i raczej małe szanse, że chodziło o Kim. Francesca pracowała dla Jimmiego i Kim w ich wspólnym biurze, znała ją, więc Saul nie ująłby tego w ten sposób - jakby polecał nieznajomego Francesce prawnika. Chociaż z drugiej strony minęło od wtedy 10 lat, więc kto wie.
Widać że kobieta to wymyśliła - typowe spojrzenie w którym facet robi wszystko żeby zaimponować samicy :). Ale to się nijak ma do serialu. Kim jest dobrą prawniczką ale urodę ma mocno średnią, Jimmy jest z nią z braku laku, dlatego ze jest przydatna czasami, że jest lepszą prawniczką a jednocześnie nie ocenia jego cwaniactwa. Ale to nie jest żadna wielka miłość, jeśli ktoś bardziej potrzebuje tego związku to ona niż on bo dla niej Jimmy jest jedyną ucieczką od jej mega nudnego życia. Dla Jimmego wszystko kręci się wokół jego brata, zawsze czuje się przy nim gorszy i na studia poszedł właśnie dlatego żeby udowodnić, ze może być taki jak on. A dokumenty fałszuje nie po to żeby pomóc Kim tylko żeby odegrac się na bracie, bo to ta rywalizacja definiuje całe jego życie. Jimmy zawsze che być największym cwaniakiem i wszystkich oszukać co doskonale pokazuje ostatnia scena w tym sezonie - to typowy socjopata bez żadnych uczuć wyższych. Nawet jakby chciał kochać Kim to by nie potrafił, ale ogólnie to ona zwyczajnie coraz bardziej go nudzi, a jest z nią tylko dlatego ze po prostu nie ma nikogo innego kto by go akceptował. Ale gdyby chciął mógłby odejść i znaleźć sobie kolejną naiwną panienkę którą by zbajerował jak w tym odcinku gdzie udawał Kevina Costnera :).
Myślę, że między tymi wypowiedziami jest gdzieś złoty srodek bo nie sądzę, że Jimmy jest socjopatą (np. scena jak płacze w samochodzie w ostatnim odcinku 4 sezonu). Socjopata nie byłby do tego zdolny. Z resztą Jimmy ma szeroką gamę innych uczuć, szczególnie wobec brata. Plus Kim to jedyna osoba, która zawsze jest z Jimmim. Nie sądzę iż byłaby mu obojętna i nie raz to udowodnił w serialu. Ich relacja jest bardzo specyficzna ale wyjątkowa, tyle że nad Jimmym stopniowo przeważa Saul Goodman.
Jimmy płacze w samochodzie z wściekłości, socjopaci też moga płakać ale nie dlatego że im czegoś żal tylko dlatego, ze coś nie idzie po ich myśli, pozatym socjopata to nie psychopata, to trochę lżejsze zaburzenie :). Kim jest dla niego ważna ale nie z takich powodów o jakich myśli większośc kobiet, nie dlatego że ją kocha czy że jakoś strasznie go pociąga. Jest ważna bo jest przydatna, bo imponuje mu tym czego on nie ma: umiejętnościami zawodowymi i wiedzą, Jimmi jest dobrym oszustem ale prawnikiem nie jest, nie ma wiedzy, nie ma umiejętnosci wyszukiwania kruczkó prawnych, myśli jak przestępca nie jak prawnik. Dlatego jego relacja z nią to mieszanka podziwu, kompleksów i zwykłego pragmatyzmu. Nawet socjopata potrzebuje kogoś żeby nei być wiecznie samemu, ale nie koniecznei będzie tego kogoś kochał czy zrobi dla niego coś co będzie niekorzystne dla jego własnego interesu. Akurat namiętności czy miłości w tym związku jest najmniej, bo i sama Kim ma trochę inne powody że trzyma z Jimmim, chociaż ona wciąż wierzy że on jest dobrym człowiekiem gdzieś tam głęboko ale nie jest. Za to jego cwaniactwo i to że potrafi w niej wzbudzić ekscytację różnymi nielegalnymi działaniami to jest to co ją najmocniej przyciąga, bo bez neigo jej życie byłoby beznadziejnie nudne, bo praca prawnika za wiele emocji nei dostarcza.
Nie sądzę, że to był płacz wściekłości. Raczej mieszanki bezsilności i żalu, że już zawsze będzie postrzegany jako "ten gość" a nigdy prawnik. Nadal nie przemawia do mnie teoria, że Jimmy jest socjopatą. Mam wrazenie, że wszyscy zaczęli go mianować tym tytułem dopiero niedawno, akurat gdy Shane Dawson robi dokument o socjopatach i cały internet próbuje diagnozować ludzi dookola. Z resztą wtedy poszlyby do kosza wszystkie odcinki, w których Jimmy opiekował się Chuckiem, dzień w dzień dostarczając mu wszystko czego potrzebuje. Zauwaz, że zawsze podziwiał brata i chciał mu zaimponować i coś udowodnić żeby ten był z niego dumny. Wszystko zaczęło się psuć kiedy Jimmy dowiedział się, jaki Chuck jest naprawdę i po tym jak zadał mu cios mówiąc, że Jimmy nigdy za bardzo go nie obchodzil. Widać wtedy cierpienie Jimmiego, który całe życie zabiegał o to uznanie, więc to kolejny argument przeciw teorii o socjopacie. Nic dziwnego, że po tylu krzywdach nie czuł nic do brata i potraktował ten list jako zagrywkę w sądzie. W tym momencie Chuck już dla niego nic nie znaczył, mimo że kiedyś znaczył wszystko. Co ponownie nie oznacza, że jest socjopatą, czy też złym człowiekiem. Na pewno krętaczem, ale nie odbierajmy mu tego, że ma uczucia. Widać z jakimi uczuciami (złością, smutkiem i żalem) przemawia do dziewczyny, która nie dostała stypendium. Socjopata się niczym nie przejmuje i jest niezdolny do empatii czy emocji. W tym momencie nie miał żadnego interesu żeby udawać. Także akurat w tej kwestii się nie zgodzę
On nie jest socjopatą.
Moim zdaniem on jest tak na siebie wściekły, tak czuje się winny tej śmierci i tak ją przezywa, że nie da rady świadomie tego przetrawić. Zepchnął to tak głęboko, schował za Saulem, za machlojkami, za obwinianiem całego świata (w tym spychaniem winy na m.in Howarda), tą przemową do studentki itd., żeby nie musieć się z tym zmierzyć "twarzą w twarz".
Z ta żałobą zmierzy się dopiero Gene.
Nie Jimmy i nie Saul.
Gene
I to będzie prawdziwa tragedia tego bohatera.
Kim obrywa rykoszetem.
Popieram!
Ta scena z Chuckiem z ostatniego odcinka przypomniała mi, ile emocji budziła relacja Chuck-Jimmy. To jest właśnie problem z Kim. Relacja Jimmy-Kim nie budzi niczego.
Tak. I dlatego śmierć Chucka (ergo brak "villana") i wprowadzenie Lalo tak późno kompletnie obdarło ten sezon z emocji.
O,o,o! To właśnie to.
W tym momencie wątek Jimmy-Chuck był najmocniejszą częścią tego serialu. Niesamowicie emocjonująca i smutna historia. Poza tym świetny McKean i chemia między nim i Odenkirkiem.
Wątek Jimmy-Kim słaby.
Wątek drogi Mike'a do wewnętrznej pustki, jak się okazało równie słaby.
Poza tym braki Nacho i Howarda. Późne wejście Lalo. I mamy co mamy.
Jimmy nie jest socjopatą. Jest po prostu nieszczęśliwym człowiekiem, który schował się przed swoim nieszczęściem pod płaszczykiem, a raczej garniturem Saula Goodmana.
Nieszczęście Jimmy'ego związane było z relacją z bratem i postrzeganiem siebie w związku z tą relacją. Zacznę od tego, że bracie ewidentnie się kochali (widzieliśmy z jaką troską Jimmy opiekował się Chuckiem, Chuck (jak również widzieliśmy w ostatnim odcinku) opiekował się Jimmy'm). Jednak ich miłość została przygnieciona przez ich własne, często niepotrzebne nieporozumienia i upór.
Jimmy od dziecka był małym kombinatorkiem, który chodził na skróty. Chuck był tym mądrym, prawym, dobrze wykształconym - syn idealny. No właśnie, nie taki idealny, bo rodzice według Chucka obdarzali większą miłością tego głupiego rozrabiakę Jima. Tak narodził się problem Chucka z Jimmym.
Kiedy marzeniem Jimma, w którym wyraźnie zrodził się kompleks bycia gorszym (co nie dziwi mając takiego brata), stało się zaimponowanie Chuckowi i wzbudzenie w jego oczach szacunku, w Chucku rosło rozgoryczenie wobec brata. Rozgoryczenie to miało związek z tym co kochał najbardziej czyli prawem - tym w czym się kształcił w elitarnych szkołach, w czym był najlepszy i co traktował bardzo poważnie. A tu pojawia się ten jego szemrany braciszek z dyplomem jakiejś żałosnej szkółki i niby teraz jest prawnikiem takim jak on? Wielki Chuck po Uniwersytetach? Po tylu latach ciężkiej pracy? Jimmy jest równy z nim? I do tego, przypominam, był kochany bardziej przez rodziców. Czyli podsumowując, Jimmy pcha się w prawo, by zyskać uznanie brata, jednak im bardziej się stara, tym bardziej je traci. Jednak wciąż kocha brata. Chuck też go kocha i wydaje mu się, że wszystko co robi, by utrudnić bratu życie jest z troski i miłości. I wiemy jak się to skończyło. Śmierć Chucka.
Logiczne jest, że Jimmy przeżywał w tym czasie wszystko od szoku, poczucia winy, zawodu, złości, miłości, nienawiści. Tłumił to. I ten jego wybuch złości, to właśnie wybuch tego co tłumił, a to nie była tylko złość.
Rozmowa ze studentką, którą HHM odrzuciło pokazała nam dokładnie co czuje Jimmy (a wcześniej kłótnia z Kim). Jimmy tak bardzo pragnął się zmienić i być docenionym przez Chucka, a wszystkie jego staranie legły w gruzach. Chuck nie żyje. Jego kariera leży, bo choćby nie wiadomo jak się starał, ta elita prawników nigdy nie uzna go za jednego z nich. On zawsze będzie tym szemranym Jimmy'm, tym Jimmy'm, którym tak nienawidzi być, tylko dlatego, że w przeszłości popełnił błędy.
A jednak nie. Nie będzie Slippin Jimmy'm! Stworzy sobie Saula Goodmana i będzie najlepszy, lecz nie w tym elitarnym środowisku, lecz wśród kryminalistów. Jednak to jest tylko maska i jak wiemy opadnie.
Kim tak jak pisała koleżanka obrywa rykoszetem. Jimmy kocha ją, bo ona zdawała się nie patrzeć na niego jak na kogoś gorszej kategorii. Lecz po ostatniej kłótnie, wiemy, że w Jimmy tak bardzo postrzega się jako slippin Jimmy, że nawet jest w stanie wmówić Kim, że to ona widzi go w ten sposób.
Dokładnie! Ujęłas to tak jak ja nie potrafiłam wyrazić w słowach, ale miałam to na myśli :) Genialna analiza, aż sobie zapisałam screeny hhah
Wiedziałam, że to masz na myśli :) Postanowiłam tylko dopowiedzieć, by było jasne, że żaden z niego socjopata, psychopata, nic z tych rzeczy.
Dodam jeszcze, a propos śmierci Chucka. Problem Kim polega tu na tym, że ona oczekuje od Jima, że ona poradzi sobie z tą śmiercią poprzez lamentowanie i wylewanie morza łez w jej ramionach, lub ewentualnie poprzez chodzenie do psychologa. W każdym razie ona musi widzieć, że on stara sobie z tym poradzić.
Natomiast Jimmy prawdopodobnie sam nie wie jak to ogarnąć i jedyny sposób jaki przychodzi mu do głowy, żeby poradzić sobie z tym co się dzieje w jego głowie to Saul Goodman.
Co do poczucia winy, jasne jest, że je ma (swoją drogą urocze jak Howard próbował je z niego zdjąć i wszystko wziąć na siebie). Jimmy wie, że śmierć Chucka jest w dużej mierze z jego winy, bo pamięta przecież co się działo przed jego śmiercią. Z tym, że on pewnie sam tego za bardzo nie rozumie. Przecież jedyne co on chciał zrobić, to sprawić, by Chuck był z niego dumny. Dla Chucka poprawił się, ogarnął się, uczył się na tym uniwersytecie American Samoa - generalnie robił co mógł w swojej mocy. A Chuck nie zaakceptował tego i odrzucił go. Przecież Jimmy nie chciał źle, a skończyło się śmiercią Chucka.
Zresztą, teraz dopiero mnie naszło, jak Cię czytałam. Jimmy był smutny, pogrążony we własnych myślach i mało mówiący w pierwszym odcinku. Był w szoku, był w tej żałobie jaką Kim by chciała widzieć.
"Ocknął się" kiedy Howard opowiedział o odejściu Chucka, i że sprawką tego wszystkiego była sytuacja z ubezpieczeniem. Jimmy wie, że to on narozrabiał. Jimmy wie, że Howard miał rację. Wie, że to on zapoczątkował cała lawinę wydarzeń zakończoną samobójstwem jego brata. W tym momencie wstał i zaczął podgwizdywać. To był moment, kiedy jego wina tak go uderzyła, że się na nią zamknął. Słowa "It's your cross to bare" były początkiem Saula Goodmana.
Kasiek, faktycznie to jest to! To jest ten monet. Narodziny Saula Goodmana! Jim się totalnie odciął i nastąpiła zmiana zachowania o 180 stopni. Swoją drogą to są piękne narodziny, w sensie w piękny, choć jakże dramatyczny sposób. Aż nie mogę doczekać się losów Jima po BB. I przynajmniej to nie jest kwestia tego, że to Kim stworzyła Saula. Kim tak jak pisałaś oberwie rykoszetem. Jim ma licencję, ma już nazwisko Goodman, zaraz zacznie odwalać z tymi kryminalistami, nie ma szans, by Kim to wytrzymała.
Wracając do żałoby, jako małe usprawiedliwienie Kim, można przypuszczać, że ona po śmierci Chucka też potrzebuje jakiegoś "closure" - jak to mówią w amerykańskich filmach. Znała go, towarzyszyła Jimowi w walkach z bratem. Być może tak pragnie, żeby Jimmy przeżywał tę żałobę, żeby sama móc to przeżyć, tak dla własnego zdrowia psychicznego.
Jimmy jest socjopata, tak samo zresztą jak Chuck obaj mają bardzo niski poziom empatii i ogólnie dużo pogardy dla ludzkości jako takiej. Nawet Kim ma takie skłonności, stąd jej fascynacja różnymi nielegalnymi działaniami Jimmiego i zupełny brak wyrzutów sumienia przy oszukiwaniu "jeleni". Socjopata to nie to samo co psychopata, ale ogólnie ma niski próg empatii i niespecjalnie przejmuje się losem kogokolwiek innego niż on sam. Prawdą jest że w tej relacji nawet bardziej okrutny i niszczycielski był Chuck niż Jimmy, ale to nie zmienia faktu że o ile jeszcze Chuck dla Jimmego coś znaczył i był jakimś wzorcem o tyle inni ludzie już go zawsze mało obchodzili. Cała sprawa z samobójstwem Chucka wynika z wielu czynników, ale w głównej mierze z jego problemów psychicznych, ale fakt że to Jimmy pchnął go do ostatecznosci i ze zdaje sobie z tego sprawę. Możliwe jest tez że jego zachowanie to pewna forma wyparcia ale w momencie kiedy traci jedyną osobę, która była dla niego jakimś tam wzorcem to ostatecznei staje się już kimś zupełnie niepodatnym na krzywdę innych i moze być bez żadnych skrupułów Saulem. A co do urody Kim - no jest ona mocno średnia, jak na prawie 50kę moze i ma niezłą figurę ale twarz i cerę ma po prostu nie za dobrą, więc jej związek z Jimmim na pewno nie wynika z jej urody. A jak pisąłem z tego że on ją w pewnym stopniu podziwia jak Chucka i z tego ze ona go akceptuje ale też raczej do czasu, bo coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że dla niego nie ma już powrotu i że nigdy nie będzie w stanie normalnie funkcjonować bez oszustw i przekrętów bo taki po prostu jest.
"Nie sądzę, że to był płacz wściekłości. Raczej mieszanki bezsilności i żalu, że już zawsze będzie postrzegany jako "ten gość" a nigdy prawnik."
Też tak uważam. Płakał raczej z bezsilności, że stracił licencję przez brata i tylko przez niego może ją odzyskać mimo, że ten już nie żyje. Jakby nie mógł się od niego wyzwolić.
Kim ma urodę mocno średnią ?????? Aktorka ma 46 lat w filmie gra czterdziestkę ma genialną figurę, ktorej wiele dwudziestolatek by jej pozazdrosciło , włosy ,oczy i ogolnie twarz ma według mnie bardzo ładną.Nie wiem ile masz lat ale obstawiam że wiekszość facetow chciałoby żeby ich kobieta wygladała tak jak ona w tym wieku .Pisze to jako 28 latek ,ktory nie przepada za milfami.. A wracając do serialu Jimmy nie jest jakimś babiarzem ,ale znajac jego "umiejetności" mogłby poderwać młodsze lepsze panienki tylko po co skoro ma świetną zblizoną wiekowo inteligentna babe ,przed ktora nie musi udawać a nawet moze razem z nia robić "przekrety".Według mnie dla niego ideał .
Od początku tego sezonu Kim chciała, by Jimmy 'wyrzucił' z siebie emocje związane ze śmiercią jego brata. Zrobił to, jak się wydawało, dopiero pod koniec ostatniego odcinka sezonu. Przyznam, że po jego przemówieniu chciałem, by okazało się być ono autentyczne; że Jimmy wreszcie się otworzył przed innymi, a przede wszystkim przed samym sobą, w tak ważnym momencie jak próba odzyskania uprawnień adwokackich. Okazało się jednak co innego. To wszystko było tylko kolejnym "przekrętem", sztuczką i oszustwem, które miało pozwolić mu na zdobycie tego, co chciał. Sądzę, że to ukazało w pełnej krasie nie tylko nam, ale również Kim, jakim człowiekiem jest Jimmy. Bezdusznym cwaniakiem bez skrupułów, który nie cofnie się nawet przed wykorzystaniem ludzkiej śmierci do osiągnięcia swych celów. Dodatkowo wygląda na to, że Jimmy nic nie czuł do Chucka - nie w każdym bądź razie miłość braterską. Dlaczego w takim razie tak długo i troskliwie się nim opiekował? Zapewne z poczucia obowiązku i być może presji społecznej - a konkretnie presji jakiej by doświadczył nie robiąc tego wszystkiego.
Zgadzam się z Tobą, że jedyną osobą w jego życiu, do którejś coś czuł, jest Kim. Lecz gdy i ona go zostawiła (rozpoczynając pracę w firmie adwokackiej) i nie chcąc stworzyć z nim wspólnej kancelarii, Jimmy poczuł się całkowicie opuszczony. Sądzę, że dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że jest tak naprawdę w życiu sam. I tylko na siebie musi liczyć. Co zrobił? Wrócił na jedyną ścieżkę, na której udawało mu się odnosić sukcesy - cwaniaka i oszusta. Tak zrozumiałem jego decyzję o praktykowaniu prawa pod przybranym imieniem i nazwiskiem - Saul Goodman. Sądzę również, że jest to początek końca jego relacji z Kim. Ona go zostawi i odetnie się od niego, ponieważ Jimmy stanie się teraz kimś, z kim związek (a nawet "bycie widzianym z nim") będzie kaleczące dla niej zawodowo. Pomijam, że przez swoje wystąpienie w finale sezonu, Kim straciła dla niego serce - przekonała się, że on nie ma go w cale. Nie w każdym bądź razie jak normalny człowiek, z którym mogłaby stworzyć zdrową relację, która mogłaby mieć przyszłość.
Pytanie, czy Kim chce (kiedykolwiek chciała) stworzyć z nim zdrową relację, która ma przyszłość. Jak dla mnie ona sama nie wie, czego chce w życiu (patrz np. ścieżka zawodowa). Jest z nim, wspiera go jak tylko potrafi i wierzy w niego jak nikt na świecie, ale nie wiadomo, czy coś konkretnego jej chodzi po głowie.
Jak się rozejdą ich ścieżki życiowe, dowiemy się dopiero w następnym sezonie, ale jest całkiem możliwe, że zostawi go ze względów zawodowych, bo Jimmy tak się wkręci w szemrane interesy, że Kim nie będzie chciała mieć z tym nic wspólnego. Co innego względnie bezpieczne machloje, w których wzajemnie sobie pomagają, a co innego bycie prawnikiem ludzi z półświatka narkotykowego.
Co to za dziwny propagandowy temat. Otóz Jimmy nie poszedł na studia prawnicze dla Kim, nie starał się też jej przypodobać. Widzę, że temat obsiadły baby, żeby siać propagandę że faceci poświęcają swój cenny czas i energię którą mogliby poświęcić na swój rozwój i kasę aby przypodobać się jakiejś kobiecie. Otóż nie, nie jest tak.
Jimmy od samego początku rozwijał własną karierę i robił to DLA SIEBIE. Tak samo Kim robiła swoją karierę dla siebie. Oboje są przykładem amerykańskiego związku damsko-męskiego, gdzie małżeństwa i klasycznie w Polsce rozumiane związki przeszły do lamusa.
Oboje żyją w związku partnerskim a KIm przede wszystkim ma go wspierać i dawać mu z siebie swoją przyjaźń i ofiarność - a on dla niej. Jimmy lubi prawo, bo siedzą w nim dobre pieniądze, ma szansę wyrwać się z ego Jimmy'ego Ślizgawki z przedmieścia i zawsze chciał imponować Chuckowi. To jest cała prawda i nie zniekształcaj jej tymi manipulacjami.
I zmień ten przygłupi avatar, nikogo nie interesuje Twoje udawanie gwiazdy - zachowuj się jak normalny zdrowy na umyśle człowiek.
Za ostro jej pojechałeś, masz jakiś problem z kobietami? Masz rację co do związku Kim i Jimmy, w PL ludziom ciężko zrozumieć że można tak żyć. Autorce wątku podoba się i chce wierzyć w taki związek, w bezinteresowność itp.. Takie rzeczy niestety są tylko w filmach, wiara w istnienie takiego związku jest naiwnością, ale to nie powód żeby oskarżać autorkę wątku o manipulacje.