Takim nagłówkiem rozpocznę pastwienie się nad tym tytułem.
ale od początku.
Uwielbiam gry przygodowe czy to point n click czy fpp. Wiele takich gier przeszedłem i w wiele mi się bardzo dobrze grało. O syberii wiedziałem już od dawien dawna, ale jakoś nigdy nie miałem okazji w nią pograć, lecz ciągle siedziało mi to w głowie.
Wkońcu jakiś czas temu kupiłem i zagrałem. Dzisiaj właśnie ukończyłem i powiem szczerze że od dawna nie czułem takiej niechęci do tytułu i takiej pogardy do twórców.
Ale może wpierw pochwalę co nieco.
Na plus zasługują lokacje, bardzo mi się podobały, szczególnie Valadeline po deszczu.
Dubbing postaci w j. polski też całkiem miły dla ucha.
cholera i to wszystko ...
A co mi się tutaj nie podobało ?
Po pierwsze - Fabuła jest byle jaka. Ok okazuje się, że cz1 i cz2 to jedna wielka gra podzielona na połowę, a nie jak wstępnie sądziłem że to dwie odrębne gry. Więc nie wiem, kur.wa nie wiem jak mam zasiąść do cz2 i dokończyć tę w piz.dę "pasjonującą" historię, skoro cz1 to jedna wielka spier.dolina. Nic mnie tu nie zaskoczyło, nic mnie tu nie wciągnęło.
Już czytałem w solucji dwójki że odnajdą tę wioskę Juników czy jak im tam było (co sam wywnioskowałem w połowie gry, że to właśnie tak się zakończy) , więc pewnie znajdą żyjące po dziś dzień mamuty o których mowa jest na uniwersytecie Barockstadt.
Czyżbym się mylił ?
także reasumując cz.1 to przeciągnięty bełkot bez polotu, bez ciekawej fabuły - nie to co np w świetnym Black Mirror.
Po drugie - mechanika gry. To jak biegniesz do np drzwi, schodów itp i nagle Kate zatrzymuje się jakby wyje.bała w litą ścianę i strafuje w prawo/lewo żeby ustawić się do schodków czy klamki drzwi. Czasem potrafi zakręcić piruet w miejscu zanim dotrze do ekranu końcowego.
Ja pier.dole kto to tak zaprojektował.
Ale to co mnie najbardziej wkur.wiało w tej grze to inna cz. mechaniki gry, otóz graliście kiedyś w dobrą przygodówkę point n click ?
Wiecie jak w DOBREJ grze zachowuje się postać którą sterujemy ? posłużę się przykładem Black Mirror.
Otóż możemy kliknąć i postać idzie. Możemy kliknąć dwukrotnie i postać biegnie. Ale możemy też najechać kursorem na koniec ekranu, kliknąć dwukrotnie i załadować nową planszę z naszą postacią.
Po co ? po to by nie musieć do je.banej kur.wy nędzy patrzeć jak nasza postać por raz enty biegnie pół planszy.
To mnie rozwaliło kompletnie. Większą cz. gry musiałem patrzeć jak ten kur.wiszon biega przez rozległe etapy planszy tylko po to by dotrzeć do ekranu końcowego i albo zakręcić piruet albo zatrzymać się przystrafować i opuścić planszę, bo nikomu z pier.dolonych twórców nie chciało się dodać opcji błyskawicznego załadowania lokacji.
Po trzecie - sztuczne przeciąganie gry. Po co na naszej drodze, zaczynając już od Valadeline i tak do końca gry, mamy tyle drzwi z którymi możemy wejśc w interakcję , a które nic , kompletnie kur.wa nic nie wnoszą !!!
W Valadeline co rusz były jakieś drzwi domost do których można podejść, Kate się zatrzymuje , czasem podejdzie złapie za klamkę i oznajmi - bez sensu, zamknięte
a czasem tylko spojrzy na budynek i stwierdzi - nie ma sensu tam iść.
po jaką cholerę to jest ? te budynki przez całą grę są tylko elementami terenu, dekoracją. nie można tam wejść i już.
Tak samo jest w uniwersytecie Barockstadt.
Dodatkowo będąc jeszcze przy sztucznym wydłużaniu gry na naszej drodze spotykamy postacie które także nic nie wnoszą do gry.
chociażby stary dziad na ławeczce na początku gry w Valadeline. Zaczyna do nas gadać że dzieci stąd odjechały a kiedyś było tak tu pięknie i opowie nam kilka ciekawych historii z okresu świetności tego miasteczka - kur.wa super chcę je poznać !
Na co Kate mówi, że z chęcią ale nie ma teraz czasu.
Idziemy do góry do kościoła - trwa msza , brama zamknięta na co Kate mówi, że poczeka do końca mszy pogrzebowej.
Wpierw Kate nie ma czasu na pogawędki, teraz musi poczekać , weź człowieku połącz kropki a wyjdzie wynik.
Wracam do dziada - Kate nie ma czasu.
I tak do końca gry , tzn opuszczenia Valadeline.
Nie można z dziadem porozmawiać o jego pasjonujących historiach i szlus.
Podobnie ordynarny student pod uniwersytetem, rzuca kilka kąśliwych uwag do Kate i już.
Niepotrzebnie przeciągają grę tego typu sytuacje z którymi można wejść w interakcję a które kompletnie nic nie wnoszą.
Po czwarte - Wisienką wkur.wienia była kopalnia Kolhozgrad czy jakoś tak. Burmistrz czy jak mu tam kradnie ręce Oscara by zamontować do pianisty który ma zagrać w akompaniamencie Heleny. Już w trakcie gry znajdujemy śrubokręt który Kate nosi w kieszeni. Dlaczego nie odkręci dłoni od pianisty który nawet jest nieaktywny więc raczej nie będzie protestować ?
Bo twórcy to ku.tasiarze !
Muszę teraz jechać po Helenę, odszukać ją w kurorcie przyprowadzić tutaj tylko po to by zaśpiewała i dzięki temu Kate może tym je.banym śrubokrętem który nosi od początku odkręcić te pier.dołone graby.
No no no... no ja pier.dole. Czy można było to bardziej spier.dolić ?!!!!
Cała ta otoczką z Heleną jest h.uja warta, nic nie wnosi do fabuły cz.1 a jest tylko po to żeby Kate po Bożemu mogła odkręcić te dłonie i oddać Oscarowi. Oczywiście nie mogła tego zrobić wcześniej bo kur.wa chyba by jej sumienie nie pozwoliło. Je.bnął bym tego burmistrza łomem, zaje.bał ręce i opuścił tę pier.doloną kopalnię. Ale nieeee, trzeba dać się wydy.mać i być służalczym psem na posyłki bo sumienie nie pozwoli i nie daj Boże jeszcze robot będzie smutny że Kate mu nie pomoże.
Serio ?
I na ostatek dodam jeszcze głupoty jakie widnieją w tej grze.
Chociażby wątek matki Kate i Heleny. Kate musi odnaleźć Helenę która Bóg jeden wie gdzie jest, sam burmistrz tego nie wie. OCZYWIŚCIE jej matka jest w związku z byłym partnerem Heleny i OCZYWIŚCIE on dokładnie wie gdzie Helena jest. No szkoda kur.wa tylko że Helena to nie ciotka naszej Kate - byłoby to tylko troszkę mniej kur.wa nieprawdopodobne .
Inne głupoty to np kulasy dla Oscara. Maszyna ma chyba z 6 trybów, gra nie mówi który tryb jest odpowiedni, więc co, mam klikać na pałę produkcje jego kulasów i za każdym razem złazić na dół - przypominam ponownie że nie ma tu przeklikania ekranu tylko musimy patrzeć jak Kasia popier.dala po schodach , przez pół hali robotniczej, podnosi nogi, popier.dala do Oscara by dowiedzieć sie że "to nie te kulasy".
Robię tak pierwszy raz - źle - szlag !
Drugi raz - źle - no kur.wa !
Czytam w opisie - ma to być kolor piaskowy. Skąd kur.wa miałem to wiedzieć ? nie ma żadnych papierów oznajmiających że w takim kolorze miałby być TEN konkretny model kulasów, nawet Oscar nie wspomina o tym.
A kolorów jak wspomniałem jest chyba z 6 wzorów, kur.wa zielony, czerwony, piaskowy , sr.aczkowy, h.ujowy, rzy.gowy.
To ja mam na łut szczęścia to wykminić ? o wy Hu.je !
Za każdym razem wypadają kulasy w brązowych butach i z czerwonymi skarpetami. A jak już trafimy na te piaskowy -czytaj odpowiednie - to wypadają kulasy z brązowymi butami i czerwonymi skarpetami. To nawet nie chciało im się odpowiedniego modelu tutaj zaimplementować ? Leniwe ku.tasy !
No i jeszcze dodam że brak tutaj czegoś takiego jak interakcja z otoczeniem, gdzie oczywiście w wielu innych grach przygodowych - chociażby ponownie Black Mirror - było a tutaj zero, no ale po prostu zrzucamy to na kanwę tego ,że twórcy to je.bane leniwe ku.tasy. No cóż.
Ale wyjaśnię oczywiście o czym wgl pier.dolę za przeproszeniem.
Nie ma czegoś takiego że jak wejdę do jakiegoś np pomieszczenia to mogę na coś kliknąć i Kate by coś objaśniła.
Nie wchodziła w interakcję ale coś objaśniła.
Krótki przykład - w Valadeline jak wlazłem do jaskini po tę lalkę mamuta to na ścianie jest wielkie malowidło z mamutami, od razu najeżdzam na to myszą i ... zero. nic. żadnej refleksji ze strony gry nad tym momentem. Brakuje mi tutaj czegoś żeby Kate wspomniała chociażby "uuu jakie duże malowidło mamutów, pewnie ma tysiące lat"...
Przypie.rdalam się prawda ? Tylko kur.de w innych grach takie aspekty się właśnie bardzo często znajdują !!! W Black Mirror będąc w kuchni mogliśmy kliknąć na misę z cukierkami a Samuel oznajmił - toffi, bardzo lubiłem je w dzieciństwie. Kliknęliśmy na stół - kuchenny stół, gdy byłem mały jadaliśmy tutaj posiłki.
W kuchni mogliśmy kliknąć na Batesa - Bates właśnie przygotowuje posiłek, ładnie pachnie.
W ogrodzie na kopiec tlących się liści - tlące się liście wydają przyjemny słodkawy zapach, zawsze go lubiłem.
I nigdy nie musieliśmy tego słuchać do końca, nawet jesli kliknęło nam się omyłkowo, zawsze mogliśmy kliknąć obok i pominąć trwająca kwestię dialogową.
I tak kur.wa wygląda dobrze zaprojektowany point n click !!!
A Syberia to dziadostwo, śmierdzący balas pokryty rz.ygiem !
W życiu do tego chłamu już nie wrócę. Dawno już mnie gra tak nie wkur.wiła, że jak wspomniałem czuję wstręt i obrzydzenie do jej twórców !
Werdykt ostateczny - cz.1 czyli połowa całości w żaden sposob nie wciąga wyśmienitą fabułą czy tajemnicą. Niesamowicie się sztucznie przedłuża poprzez błędne zamysły twórców. Dodatkowo ma popsutą mechanikę dzięki czemu musimy biernie obserwować jak nasza postać mozolnie przekracza ekran z jednego końca na drugi , czesto wielokrotnie bo nikomu z twórców nie chciało się zaimplementować przeskoku ekranów.
Może kiedyś za X lat jak mi obrzydzenie i złość minie zasiądę do cz.2 i pewnie oznajmię to samo, tyle tylko że dokończę już i tak miałką fabułę. Bo nie spodziewam się że w cz2 nastąpi cud poprawa mechaniki. Pewnie jest dokładnie to samo.
I niech teraz nikt tylko nie zarzuci że gra nie jest dla mnie - lubię przygodówki , jestem ich fanem więc dlaczego nie ? Gdyby nie zje.bana mechanika, gdyby nie sztuczne przedłużanie gry może bym przeszedł do końca i stwierdził po prostu że fabuła mnie nie porwała , jest taka sobie i tyle.
A tak 4/10 i to głównie za widoczki w tle.
Dziękuję dobranoc.