Czytelnia FILMu: Oglądanie filmów ze smakiem

FILM /
https://www.filmweb.pl/news/Czytelnia+FILMu%3A+Ogl%C4%85danie+film%C3%B3w+ze+smakiem-54972
Niezwykły, bo poświęcony kuchni i miłości, film "Julie i Julia" ze znakomitymi Meryl Streep i Amy Adams (polska premiera 9 października) jest najsmakowitszym pretekstem do zaserwowania na stół "Filmu" krótkiego menu najciekawszych telewizyjnych programów. Wypichciła go specjalnie dla nas Maryla Musidłowska – dziennikarka i stylistka potraw, felietonistka kulinarna, scenarzystka i prowadząca programów kulinarnych m.in. "Spiżarnia Maryli". Tekst pojawił się właśnie w czytelni magazynu na Filmwebie.



PRZED  PREMIERĄ  "JULIE I JULIA" - HISTORIA PROGRAMÓW KULINARNYCH

Film "Julie i Julia" oparty jest na książce Julie Powell "Julie and Julia: 365 Days, 524 Recipes, 1 Tiny Apartment Kitchen", opowiadającej o tym, jak kochająca gotować Powell, grana w filmie przez Amy Adams, postanawia pisać bloga o swoim kulinarnym przedsięwzięciu. W ciągu roku samodzielnie gotuje wszystkie 524 dania z kultowej książki kucharskiej Julii Child "Mastering the Art of French Cooking" wydanej w USA w 1961 roku. Tym sposobem, próbuje znaleźć remedium na beznadziejną pracę, a przy okazji zdobywa uznanie i sławę. Julię i Julie dzieli czas. Stara, nieżyjąca już mistrzyni, jedna z najbardziej wyrazistych i uroczych osobowości telewizyjnych Ameryki, nauczyła się gotować w latach 50. XX wieku w szkole Le Cordon Bleu w Paryżu. W czasie wojny pracowała dla wywiadu amerykańskiego, choć już wcześniej zgłaszała się do kobiecego korpusu, ale nie została przyjęta ze względu na wzrost: 188 cm! Po wojnie, przyzwyczajona do energii płynącej z dotychczasowego, pełnego niebezpiecznych przygód życia, nudziła się śmiertelnie na zagranicznych placówkach, prowadząc żywot żony dyplomaty. Nieustannie szukając zajęcia, postanowiła w końcu rozwijać swoje największe zamiłowanie – do dobrego jedzenia. Grunt był sprzyjający, bo państwo Child zostali właśnie wysłani na placówkę do Paryża. Bezkompromisowa Julia zamiast, jak przystało na damę, zajmować się urządzaniem dyplomatycznych przyjęć, zapisała się do renomowanej szkoły dla zawodowych kucharzy. Opanowała krojenie, siekanie i obieranie warzyw z prędkością sprawnego robota. Egzamin mistrzowski potwierdził jej znajomość tajników kuchni francuskiej.

Jeszcze we Francji napisała 800-stronicową książkę "Mastering the Art of French Cooking". To była pierwsza amerykańska publikacja z praktycznie zweryfikowanymi (niektórymi nawet kilkakrotnie) przez autorkę przepisami, która do dziś jest biblią tych wszystkich amerykańskich pań domu, które chcą zabłysnąć posiłkami bardziej wyrafinowanymi niż hamburger czy sałatka z fasoli z puszki.

Pierwszy program kulinarny Julii Child – "The French Chef" (1963) poświęcony był, oczywiście, kuchni francuskiej. Dla ówczesnych Amerykanów francuskie podejście do jedzenia i gotowania było równie dziwaczne jak dla Ciebie, Drogi Czytelniku, pomysł zdobycia Mount Everestu w najbliższy weekend.

Sztuka, w tym kulinarna, potrzebuje publiczności. Artysta gotujący dla siebie i sam kosztujący płody swego talentu jest artystą tragicznym. Prawdziwy twórca jest spragniony kontaktu z drugim człowiekiem, a płaszczyzną tego kontaktu jest jego dzieło. Najlepiej, żeby odbiorca był koneserem lub człowiekiem obdarzonym ponadprzeciętną wrażliwością.      

Najpiękniejszy film, jaki nakręcono o tym, że artysta potrzebuje prawdziwej krytyki i świadomego odbiorcy, to "Uczta Babette" (1987). Ostatnie wielkie dzieło bohaterki filmu, kolacja przygotowana za pieniądze wygrane na loterii, zostaje docenione przez wysublimowanego smakosza, który nadaje posiłkowi rangę misterium.

Choć wydaje się, że kucharz wizjoner nie zostanie doceniony przez zjadacza frytek i hamburgerów, programy Julii Child okazały się dla Amerykanów prawdziwym objawieniem. Fachowcy docenili jej wiedzę i umiejętności, a masowa telewizyjna publiczność pokochała ją za bezpretensjonalność, poczucie humoru, całkowity brak koturnowości, a nawet za przedziwny, modulowany, tubalny głos. W czasach nadętej, sformalizowanej telewizji jej programy były soczyste i świeże jak przed chwilą usmażony krwisty befsztyk. Dziś, kiedy oglądam, jak Julia piecze prosiaka, smaży omlet czy gotuje homara, jestem w siódmym niebie. Czarno-biała Julia z 1963 roku jest dla mnie tym wśród programów kulinarnych, czym Kabaret Starszych Panów wśród rozrywkowych. Niby też tylko mówią żarty i śpiewają piosenki, ale jak! Jak oni to robią?!

Filmowa Julie Powell, obdarzona przez grającą ją Amy Adams delikatną urodą i neurotyczną kobiecością, zachwyca się Julią Child tak samo jak ja. Poleguje na kanapie i nasładza nostalgiczną urodą starego programu.    

Prawdziwi kucharze to jest kasta ludzi umundurowanych (na całym świecie chodzą w tych samych uniformach: biała bluza i piżamowe spodnie) i uzależnionych od adrenaliny (przetkać zatkany odpływ w zbiorniku z tłustymi odpadkami, zdobyć krzaczki dojrzałych poziomek w środku stycznia, wyrzucić głupiego pomywacza i wydać lunch dla 300 osób – to ich codzienność). Najlepsi obdarzeni są ponadprzeciętnym smakiem i głodem nowych wrażeń.

Zupełnie mnie nie dziwi, że tak łatwo stają się medialnymi osobowościami. Telewizyjni kucharze mają tę przewagę nad innymi prowadzącymi, że naprawdę coś umieją. Są trochę jak sztukmistrze. Chce się oglądać to, co robią, tak jak patrzy się na akrobacje cyrkowe. Takim kulinarnym cyrkowcem jest czarnoskóry Brytyjczyk Ainsley Harriott, urodzony showman, który przed kamerą czuje się jak ryba w wodzie, śpiewa, gwiżdże i opowiada z pasją o tym, co robi. Jego program "Ekspres Ainsleya dla smakoszy" ("Ainsley’s Gourmet Express") z 2000 roku jest kręcony tak, żeby wydobyć i podkreślić ekspresyjność i nieprawdopodobny temperament kucharza, a pomysły realizacyjne rodem z wideoklipów sprawdzają się znakomicie w przypadku tak dynamicznej osobowości. "Moim celem jest uczynienie zabawy z gotowania" – mawia Ainsley.

Amerykanie nauczyli się gotować od Julii Child, Brytyjczyków wyedukowała Delia Smith. Nie była zawodową kucharką, tylko dziennikarką piszącą o jedzeniu i pasjonatką gotowania. W latach 70. i 80. była źródłem kulinarnej wiedzy (dla Brytyjczyków prawdziwie tajemnej) i dobrych, sprawdzonych przepisów, które ze stoickim spokojem i cierpliwością przedszkolanki przekazywała swoim rodakom, słynącym z uporczywego hołdowania najgorszej kuchni świata. Książki Delii sprzedały się w 18 milionach egzemplarzy, a Delia za zasługi w propagowaniu dobrej kuchni otrzymała tytuł szlachecki. I słusznie, bo myślę, że bez edukacji kulinarnej, jaką dała Brytyjczykom, nie objawiłby się talent Ainsleya Harriotta ani gwiazda takiego formatu jak Jamie Olivier.

O Jamiem można by dziś napisać całą księgę. Zaczął jako bardzo młody, ambitny i nadpobudliwy chłopiec, który prosto z kuchennego zaplecza trafił do telewizyjnego studia. Jego pierwszy program, "Nagi szef" ("The Naked Chef"), którego kolejne serie nakręcono między 1999 a 2001 rokiem, od pierwszego odcinka zachwycił widzów. Choć byli i tacy, którzy mówili, że Jamie nie jest "the naked chef", tylko "the naked ambition" i że ta właśnie chorobliwa ambicja pozwoliła mu realizować pomysły, na które żaden inny telewizyjny kucharz nigdy się nie odważył. W "Wielkiej włoskiej wyprawie Jamiego" ("Jamie’s Great Italian Escape") z 2005 roku zaryzykował "gębę" wszystkowiedzącego szefa kuchni i poddał się ocenie włoskich prowincjonalnych kucharek, próbując gotować dla nich swoją wersję włoskiej kuchni. W innym odcinku własnoręcznie zabijając jagnię, pozbawił się wizerunku uroczego chłopca, który mięso zna tylko z supermarketu.

Jamie w każdym kolejnym programie pokazuje niesamowity temperament showmana, klasę i zaangażowanie w sprawy, które z bezstresowym gotowaniem na ekranie niewiele mają wspólnego. Przerażony tym, co jedzą dzieci w szkołach, rozpoczął akcję powrotu zdrowego jedzenia do stołówek, która skończyła się połowicznym sukcesem. Co prawda, wyeliminowano ze szkolnych kuchni fast food, ale próba przekonania rodziców w najbiedniejszych hrabstwach do gotowania dzieciom zdrowego jedzenia, skończyła się niepowodzeniem. To skłoniło go do nakręcenia w 2008 roku bezkompromisowej serii pod wszystko mówiącym tytułem "Jak jeść i przeżyć" ("Eat to save your life"). Ostatnie programy Jamiego biorą w obronę kurczaki dręczone w fermach i świnki hodowane w warunkach bardziej przypominających obóz koncentracyjny niż wiejskie gospodarstwa.

Sława innej brytyjskiej kucharki telewizyjnej, uwielbianej na całym świecie Nigelli Lawson, nie opiera się ani na pasji edukacyjnej ani społecznikowskiej, tylko na zaraźliwej miłości do jedzenia i niezwykłym uroku osobistym. Nigellę, póki je i gotuje, kochają wszyscy. Gorzej jest z popularnością jej talk show, w których rozmawia z gwiazdami. Widać, że nie za erudycję popartą dobrym wykształceniem ją kochamy, tylko za lenistwo, które pozwala jej na nieobieranie cebuli przed włożeniem do pieczeni, oraz za obżarstwo, które wyciąga ją z łóżka w środku nocy i kieruje wprost do lodówki.

Na szczęście ani Nigella, ani dwie inne ukochane przeze mnie gotujące i otyłe damy: Clarissa Dickson i nieżyjąca już Jennifer Paterson nie przejmują się szkodliwością jedzenia. Interesuje je smak. Serial "Two fat ladies" nakręcony pod koniec lat 90., prowadzony przez te dwie nieznośne panie, urągał wszelkim zasadom higienicznego programu kulinarnego. Panie piły, paliły, klęły i gotowały, świetnie się przy tym razem bawiąc. Higieniści bez poczucia humoru przyjmują serial jak osobistą obrazę. Widzowie, którzy już od dawna wiedzą, że warto myć ręce przed jedzeniem, bawią się znakomicie, oglądając, jak panie podnoszą z podłogi kawałek mięsa i wkładają go spokojnie do pieca, w którym jest przecież 200 stopni i wszystkie bakterie i tak zginą.    

Współcześni następcy Julii Child są, tak jak ona, pasjonatami. To jest kolejna cecha charakteryzująca miłośników gotowania. Pasja. Nie tylko do jedzenia czy ludzi, ale pasja życia. Zmieniły się formuły programów, sposób filmowania, ale dobry prowadzący jest wciąż pasjonatem. Anthony Bourdain jest klasą samą dla siebie wśród miłośników życia. Nieznośnie weredyczny, obdarzony niewyparzonym językiem, zamiłowaniem do nieumiarkowanego picia i godną Julii inteligencją. Urodził się w 1956 roku i jako absolwent CIA (Culinary Institute of America), przeszedł wszystkie szczeble kariery kucharskiej: od pomywacza do szefa kuchni w znakomitej nowojorskiej restauracji "Brasserie Les Halles". Jest autorem kryminałów oraz książek kulinarnych i ukazujących pracę w kuchni od kuchni (m.in. "Bone in the Throat", "Gone Bamboo", "Typhoid Mary", "A Cooks Tour: In Search of the Perfect Meal", "Anthony Bourdain’s Les Halles Cookbook", "The Nasty Bits"). Książka "Kill Grill. Restauracja od kuchni" została wydana w 23 krajach i stała się światowym bestsellerem, a producent "Seksu w wielkim mieście" nakręcił na jej podstawie w 2005 roku serial "Kitchen Confidential" z Bradleyem Cooperem w roli utalentowanego szefa kuchni Jacka Bourdaina. Szkoda, że serial, choć absolutnie uroczy, jest tylko bardzo polukrowaną i skomercjalizowaną interpretacją "Kill Grilla". Niezmordowany Bourdain, po 28 latach pracy w kuchni, nakręcił "Podróż kucharza" – rewelacyjną serię o nieprawdopodobnych peregrynacjach kulinarnych po całym świecie – oraz kolejną, "Bez Rezerwacji", będącą reportażem z eskapad po najlepszych światowych restauracjach.

Anthony jest na pierwszy rzut oka tyleż pociągający i uroczy co, delikatnie mówiąc, trudny. Osobiście wolę panów nieco łatwiejszych w obyciu i spokojniejszego temperamentu. Dlatego moim faworytem jest Rick Stein, podróżujący w poszukiwaniu ludzi, którzy gotują najlepsze dania z ryb i owoców morza. Wraz ze swoim małym pieskiem Chulkym przemierza kawał świata, kręcąc "Morską Odyseję Ricka Steina" ("Rick Stein’s Seafood Odyssey"). Ilekroć na kulinarnym kanale Kuchnia.tv pojawiają się powtórki serialu dokumentalnego Ricka, oglądam go jak zaczarowana, oddając się marzeniom o morskich podróżach i pysznej zupie rybnej.

Julia Child, charyzmatyczna kucharka telewizyjna, wychowała naprawdę wspaniałych następców. Ciekawa jestem, czy u schyłku swego życia zauważyła, że im bardziej restrykcyjny i nerwicowy jest stosunek naszej cywilizacji do prawdziwego jedzenia, im bardziej powszechnym dążeniem jest posiadanie lekkiej formy anoreksji, tym więcej fajnych programów kulinarnych pojawia się na ekranie. Może doczekaliśmy czasów, w których lepiej jest patrzeć na jedzenie niż je jeść?

Maryla Musidłowska

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones