Czytelnia FILMu: Wywiad z reżyserem "Slumdog Millionaire"

FILM /
https://www.filmweb.pl/news/Czytelnia+FILMu%3A+Wywiad+z+re%C5%BCyserem+%22Slumdog+Millionaire%22-49537
Zapraszamy Was do zapoznania się z kolejnym artykułem z lutowego numeru miesięcznika "Film", który pojawił się czytelni magazynu na Filmwebie. Tym razem jest to wywiad z Dannym Boyle'em - reżyserem tegorocznego oscarowego faworyta, "Slumdog - Milioner z ulicy". Obraz pojawi się w polskich kinach

PIOTR METZ: Od początku wiedziałeś, co chcesz pokazać w "Slumdog…", na co położyć nacisk?


DANNY BOYLE: Przede wszystkim obejrzałem kilka filmów o podobnej tematyce – nie wymienię tytułów – i one wydały mi się okropne. Produkcje nakręcone w Indiach, zazwyczaj traktujące o spotkaniu Zachodu ze Wschodem, na zasadzie: przyjeżdża obcokrajowiec do Bombaju i jest bardzo całą tą egzotyką zdziwiony. Nie podobały mi się te filmy, ale z drugiej strony pomyślałem, że to też może być bardzo pomocne. Kiedy wiesz, czego nie chcesz nakręcić, to także jest jakaś wskazówka. Zresztą ja już mam na koncie film, którego po raz drugi bym nie popełnił – chodzi o "Niebiańską plażę" (film z 2000 roku z Leonardo DiCaprio – przyp. red.), nakręconą w Tajlandii. Wtedy zaangażowałem ogromną, 150-osobową zachodnią ekipę i pojechałem w nieznane z najlepszymi intencjami. Równie dobrze mogłem dać wszystkim karabiny i pozwolić rozwalić wszystko, co napotkają na swojej drodze. Nagle cała egzotyka została spłaszczona. Przyświecał nam jeden cel: robimy film. Wielkie kino. I staliśmy się najważniejsi. Ewidentnie coś nam wtedy umknęło. A Tajlandczycy są wspaniali, po prostu bardzo pomocni. Wszystko ma swoją cenę, płacisz i możesz robić, co chcesz. Choć w rzeczywistości cię nienawidzą. Ale ty już funkcjonujesz w swoim wyidealizowanym świecie, za który słono zapłaciłeś, myśląc, że przy okazji znalazłeś się w raju. Nie mogłeś się bardziej mylić… Sam film staje się coraz bardziej odległy od twojej początkowej wizji. Ale tak to już jest, kiedy zatrudniasz kilka gwiazd oraz kręcisz w egzotycznym miejscu. Do tego ogromna ekipa i 50 milionów dolarów budżetu. Wcześniej czy później będzie z tego romansidło – i klapa gotowa.

PM: Realizując "Slumdog…", pamiętałeś o tamtej porażce?

DB: Po prostu spojrzałem wstecz i przypomniałem sobie te wszystkie błędy. I tak zebrałem grupę 10 osób, która dołączyła do bollywoodzkiej ekipy i aktorów. Wiedziałem, że tym razem chcę współpracować z ludźmi z wewnątrz. Ale w ogóle nie myślałem, że to wyzwanie. Zresztą odbyłem wiele rozmów na ten temat, rozmów z ludźmi, których szanuję, i usłyszałem: "Jeśli staniesz na planie z myślą, że to największe wyzwanie twojego życia, to zostaniesz na zawsze na pozycji walki z przeszkodami. Jak oczyścić ulice z gapiów, jak usunąć samochody z jezdni? Kolejne »jak?« będą się mnożyć". A rozwiązanie jest proste: producenci przyślą więcej ludzi do pomocy, więcej ludzi do ochrony, którzy będą pilnować, by nikt nie wchodził w kadr itd. Ale czy ja tego chcę? Wręcz przeciwnie – należy wykorzystać to miasto i to, że jest tak fascynujące, niestandardowe, i zrobić z niego bohatera naszej filmowej opowieści. Ze wszystkimi plusami i minusami. Dlatego zrezygnowałem z praw logiki i ostrożności, bo powstałby fałszywy obraz Bombaju. A zrozumienie tego miejsca leży poza sposobami znanymi ludziom zachodniej cywilizacji. Tutaj fala energii płynie 20 godzin na dobę. I jest niewyczerpana, nigdy nie zastyga. Można się temu poddać, ale nie sposób z tym walczyć. Tym samym film ma wiele błędów – jest problem z kontynuacją wielu scen, z logicznym następstwem zdarzeń. Ale stwierdziłem, że albo się tym zadręczymy, albo po prostu popłyniemy z prądem i poddamy się tej fali energii.

PM: Czy były jednak jakieś trudności, które nie pozwoliły zrealizować zdjęć w jakimś miejscu, uniemożliwiły użycie kamery?

DB: Raz, gdy kręciliśmy w Taj Mahal. Usłyszeliśmy, że nie możemy tu kręcić. Oczywiście, i tak kręciliśmy, ale nagle zeszło się kilkunastu strażników, którzy twierdzili, że tu, gdzie stoimy, w ogóle nie można używać kamer. Jeśli chcesz znaleźć klucz do tego miasta, to po prostu musisz przestać się przejmować takimi sprawami. Zawsze w takim miejscu będą trudności, ale po prostu trzeba zrozumieć, że ono jest eklektyczne, tam krzyżuje się tyle wpływów i kultur. Wszyscy krzyczą na ciebie, na siebie, jest gwar, rozmowy, kolory, zapachy. Można dostać zawrotu głowy. Jeśli chce się oddać choć mały fragment tego wszystkiego, to trzeba tak samo mocno jak inni zaznaczyć swoją obecność, wykrzykiwać i robić swoje.

PM: Bombaj to dynamicznie zmieniające się miasto – wszyscy mamy poczucie, jak zmieniają się Azja i Indie, ale dopóki tego nie widzimy, tak naprawdę nie zdajemy sobie sprawy ze skali i z rozmachu transformacji.

DB: To prawda, szczególnie Bombaj, centrum biznesu, jest takim znakiem rozpoznawczym tych zmian. Naszym zamiarem, oczywiście, nie było pokazanie polityki i zmian gospodarczych czy ekonomicznych w Indiach. Ale chcieliśmy uchwycić skalę zmian, jakie dokonują się w tym mieście. Główny bohater pochodzi przecież z miasta. To miasto nauczyło go różnych sztuczek, dzięki którym mógł wygrać w telewizyjnym show. Te umiejętności dało mu życie w mieście. To niesamowicie rozwijające się miejsce. Chcieliśmy pokazać je takim, jakim jest w tym momencie – choć egzotyczne dla Europejczyka – bardzo współczesne, pulsujące, cały czas w ruchu, zmieniające się. Po raz pierwszy, gdy tam pojechałem, miałem nadzieję, że zostanę zapamiętany, że gdzieś tam zapadnę w pamięć ludziom, których spotkam. Dlaczego? Jak to, jestem przecież Anglikiem, a Anglicy byli obecni w Indiach do 1947 roku. Ale oni już nie zwracają uwagi na Anglików. Oglądają się na USA, Rosję, Brazylię, Indonezję – obecne lub przyszłe potęgi ekonomiczne. Zachowali angielski, ale tylko dlatego, że włada nim cały świat. I to było nieco dziwne dla mnie. Zaskakujące, że takie miejsce cały czas odpowiada na to, co dzieje się na świecie, jak zmienia się układ sił. I jeśli ktoś będzie chciał zrobić film z kalendarzem w ręku – nigdy mu się to tutaj nie uda.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones