Felieton

Pies ma głos

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Pies+ma+g%C5%82os-91049
Twórcy science fiction  zdają się wierzyć, że w przyszłości relacje łączące człowieka z psem wejdą na jakiś wyższy poziom. Blood z filmu "Chłopiec i jego pies" (1975)  to wyjątek od reguły, że zwierzę musi być ofiarą tego postępu.


"Chłopiec i jego pies"

Vicowi (24-letni Don Johnson) apokalipsa niestraszna. Po 33 latach III Wojny Światowej (1950-1983) i 5 dniach wojny numer 4, niewiele zostało z planety, którą znamy, a okolice dawnego Phoenix w Arizonie, gdzie urodził się i grasuje 18-letni bohater, przypominają pustynny Dziki Zachód. Brutalny, surowy, odarty ze złudzeń o wrodzonej ludzkiemu gatunkowi sztuce empatii. Ale Vic zdążył się w tej nieustannej walce jaskiniowców rozsmakować. Potrafi unikać morderczych band, wyjść cało z zasadzki, a co najważniejsze, zaspokoić swoje żywotne potrzeby: wykraść jedzenie i od czasu do czasu wytropić ukrywającą się gdzieś "samicę". Potrafi je wyczuć na kilka mil z taką samą dokładnością, z jaką rozpoznają zawsze nadciągające zagrożenie. Jakby dysponował jakąś niezwykłą supermocą. Jest nawet lepiej – Vic ma wybitnie mądrego psa, z którym łączy go telepatyczna więź.

Twórcy science fiction  zdają się wierzyć, że w przyszłości relacje łączące człowieka ze zwierzęciem wejdą na jakiś wyższy poziom. Pytanie tylko, czy krokiem, który to umożliwi, jest rozwój psiego umysłu czy ludzkiego? "Chłopiec i jego pies" L.Q. Jonesa, na podstawie powieści Harlana Ellisona, nie wyjaśnia, jak pies nauczył się historii świata i skąd u niego tak bardzo niepsia dawka sarkazmu. Nie daje też odpowiedzi na pytanie, jak Vic nabył zdolność telepatycznej komunikacji z Bloodem. Jednym z wyjaśnień może być panująca w świecie postapokalipsy samotność. Nie wszyscy, jak główny bohater, działają na własną rękę, ale w gruncie rzeczy nowa rzeczywistość nie daje wyboru. Duch wspólnoty został zabity i w walce o przetrwanie każdy jest zdany na siebie. Vic mógłby już mówić sam do siebie i przed tym stopniem paranoi chroni go niezwykła więź z Bloodem. A może wcale nie chroni i głos Blooda jest po prostu podszeptem pełzającej schizofrenii?

 
"Chłopiec i jego pies"

Chociaż Blood jest zależny od Vica i to człowiek decyduje, jakie będą ich kolejne kroki, to jednak pies jest w tym układzie podmiotem. Pokpiwa z chłopca, jego dziecięcych fochów i erotycznych słabości, a gdyby nie ukrywająca się pod wzajemnymi docinkami miłość, mógłby łatwo przyczynić się  do jego zguby. Ich relacja jest tak naprawdę relacją kumplowską – twardą, pełną złośliwości męską przyjaźnią, której wartość zawsze okazuje się wyższa od kontaktów z kobietami. W Bloodzie mało tak naprawdę jest psiej natury, więc film w zasadzie omija specyfikę relacji człowiek-zwierzę. Ale też pod tym względem przyszłość nie rysuje się za wesoło i jeśli psy czeka w tym względzie jakiś "rozwój", to będą one raczej jego ofiarami niż beneficjentami.

Pies z "Obserwatorów" (1988), któremu udało się uciec z wojskowego laboratorium, zyskuje co prawda niezwykłą inteligencję i wiedzę (doskonale rozumie angielski i zna historię Stanów Zjednoczonych), ale są to jedynie skutki uboczne eksperymentów nad nową zabójczą bronią. Jest on jedynie przynętą, która pozwala kontrolować ludziom inne zwierzę – zabójczego drapieżnika. Podobne eksperymenty przedstawiają w komiksie "WE3" Grant Morrison i Frank Quietley (duet odpowiedzialny za komiksowe "New X-Men"). Tutaj pies (w zespole z kotem i królikiem) zostaje uzbrojony w sprzęgnięty z ciałem pancerz, który zamienia go w perfekcyjnego zabójcę. No, może nie całkiem perfekcyjnego, bo w swoim arsenale ma przecież ciągle poczciwą psią naturę. Już w "Psim sercu" Bułhakowa jedynym sposobem na moralne zdegradowanie zwierzęcia okazuje się zaimplementowanie mu podłych ludzkich genów.

 
"Obserwatorzy"

Pancerz pozwala zwierzętom z "WE3" także komunikować się za pomocą słów. Brzmią one jak wypowiedzi zdradzonego przez rodziców pięciolatka, który nie rozumie, dlaczego spotyka go kara, skoro był "dobry" i robił, co od niego żądano. W wizjach przyszłości zwierzęta stają się nie tylko śladem dawnego, dzikiego świata, ale także lustrem dla człowieka. Na zwierzęcym tle lepiej widać, jak zwyrodniały stał się ludzki gatunek na drodze do panowania nad światem. Ale w "Chłopcu i jego psie" to nie czworonóg jest biednym, zdezorientowanym zwierzęciem. Prawdziwie dziką istotą jest tu chłopiec – brutalny i kierujący się tylko dwoma impulsami – głodem i chucią.

Klimat tego dziwacznego i niezwykłego filmu dobrze charakteryzuje jedno z jego haseł reklamowych – "A rather kinky tale of survival". Przy niemal disneyowskim głównym koncepcie jest to opowieść niezwykle surowa, brutalna i rzeczywiście lekko perwersyjna. W pewnym momencie bohater staje oko w oko z tymi, którzy postanowili pod powierzchnią ziemi odtworzyć cywilizację pełną pozorów, rytuałów, opartą na systemie wzajemnej podległości i silnym przywództwie. To moment, w którym film przestaje przypominać "Mad Maxa", a zbliża się raczej do "Mechanicznej pomarańczy" Kubricka. Pod powierzchnią wszyscy są przyzwoicie (i tak samo) ubrani, noszą przepisowy makijaż, pracują dla dobra kolektywu, a kobiety pozwalają się zapładniać zgodnie z procedurami i regulaminem. Z perspektywy Dzikiego Chłopca świat ten jest o wiele bardziej brutalny i trudny do zniesienia niż spalona słońcem powierzchnia, na której trwa nieustanna, mordercza walka o ogień (i o samice).

W obliczu takiego obrazu wspólnoty Vic wybrałby pewnie samotność. Ale nie musi tego robić – na górze ma przecież wiernego przyjaciela. Ta jedna rzecz wydaje się niezmienna – pies zawsze będzie najlepszym przyjacielem człowieka. Człowiek pozostanie jego największym wrogiem.