Felieton

Dzieci Indiany Jonesa

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Dzieci+Indiany+Jonesa-79888
Kino Nowej Przygody oficjalnymi trylogiami stoi. Ta, choć nieoficjalna, miała spory wpływ na popkulturę i z pewnością zasługuje na jakiś ekskluzywny box.



W latach 80., po wielkim sukcesie "Indiany Jonesa", przez ekrany przepłynęła fala naśladownictw. Powstawały zarówno filmy kinowe ("Kopalnie króla Salomona", "Firewalker", "Miłość szmaragd i krokodyl"), jak i seriale telewizyjne ("Bring 'Em Back Alive", "Tales of the Gold Monkey"), których twórcy mieli nadzieję wykroić dla siebie kawałek tortu z fenomenu archeologa. Wśród wielu bękartów znalazły się i dzieci z prawego łoża.

TRYLOGIA MŁODEJ PRZYGODY

Sam Steven Spielberg na przełomie 1984 i 1985 roku wyprodukował – jeden po drugim – trzy filmy utrzymane w klimacie nie tylko "Nowej Przygody", ale i przygody wyjątkowo młodej. Za kamerami stanęło trzech różnych reżyserów (Richard Donner, Barry Levinson i Joe Dante), ale wszystkie trzy scenariusze napisał Chris Columbus. Pierwszoplanowymi bohaterami każdej opowieści są dzieciaki i nastolatki, ich przygody naszpikowano cudownościami, a same filmy – efektami specjalnymi. Na tę swoistą trylogię składają się "The Goonies", "Młody Sherlock Holmes i Piramida Strachu" oraz "Gremliny".

Jeśli "Gremliny" nie do końca pasują do tego zestawu, to dlatego, że Spielberg potraktował film jako autorski projekt Dantego i pozwolił na zachowanie w ostatecznej wersji groteskowych obrazów przemocy i klimatu grozy (choć nie brak tu elementów komediowych). W "Gremlinach" egzotyczna tajemnica zjawia się w oswojonym świecie małego miasteczka, by odsłonić  jego ukrytą grozę. Bohater chce tu wieść spokojne życie, ale kłopoty przychodzą same i rujnują mu święta. Dante widowiskowo zaszlachtował ducha Bożego Narodzenia, co wywołało kontrowersje, ale przyczyniło się też do sukcesu filmu, który doczekał się sequela, naśladownictw (rok później na Ziemię przybyły "Crittersy") i zamienił w fenomen zasługujący na osobny tekst.

   

Scenariusz "Crittersów" opiera się jednak na tej samej życiowej mądrości, co pozostałe dwie historie napisane przez Columbusa – gdy przychodzi do kłopotów, dorośli okazują się bezużyteczni, a sprawy we własne ręce muszą brać dzieciaki.

ADULTS ARE USELESS

W filmie Dantego do symbolu nieudaczności urasta ojciec-wynalazca, który w przerwie demolowania domu wynalazkami sprowadza na miasteczko zagładę pod niewinną postacią futrzanego Mogwaia. Bohaterowie "The Goonies" wyruszają na poszukiwanie XVII-wiecznego skarbu, który pozwoli rodzicom nie sprzedawać ukochanego rodzinnego domu i uchroni ich przed przeprowadzką. A młody Holmes i Watson z "Piramidy strachu" wyjaśniają serię morderstw, które leniwa policja woli widzieć jako niepowiązane samobójstwa. Tu młodzi bohaterowie to już awanturnicy, a głos rozsądku pojawia się w ich szeregach tylko po to, by mógł zostać zignorowany. To nieodrodne dzieci Indy’ego – zwłaszcza "Goonies", którzy nie tylko rozwiązują zagadki, romansują i łamią z gracją zasady savoir-vivre'u, ale też traktują swoje przygody ironicznie.


"Goonies"

W Polsce Goonies nie wypracowali kultowego statusu, który mają w Ameryce i na który z pewnością zasługują. Film tryska energią, humorem i dziś nadal świetnie się go ogląda. Wielka w tym zasługa dobranej ekipy młodych aktorów (m.in. debiutujący Josh Brolin  i Jonathan Ke Quan, czyli Shorty ze "Świątyni Zagłady") oraz Donnera, który potrafił utrzymać jednocześnie nastrój i wariackie tempo przygody. Gorzej poszło Levinsonowi, który pozbawił swój film ironicznego antybiotyku i postawił bardziej na klimat niż humor. "Piramida strachu" przedstawia  niekanoniczną wersję pierwszego spotkania Holmesa z Watsonem w murach szkolnych (oficjalnie poznali się jako dorośli mężczyźni), ale twórcy na każdym kroku zapewniają, że ich film jest jedynie wyrazem hołdu dla oryginalnej prozy Doyle’a. Być może problemem jest właśnie balast szacunku. 


"Piramida Strachu"

Nieco zapomniany film zostanie  jednak w kronikach ze względu na wspaniałe efekty specjalne, a przede wszystkim sekwencję ożywającego witrażu. Słynny "szklany rycerz" to pierwsza realistyczna postać cyfrowa, która wystąpiła w filmie fabularnym. Ekipa Industrial Light & Magic (odpowiedzialna również za "Goonies" i "Przygody Indiany Jonesa") pracowała nad tymi dziesięcioma sekundami przez cztery miesiące, a imponujący do dziś efekt jest zasługą m.in. starego znajomego z Pixara – Johna Lassetera.

DZIECI MAJĄ DZIECI

Współczesna popkultura zawdzięcza jednak filmowi Levinsona coś o znacznie większej sile rażenia niż witrażowy rycerz. Niepokojąca myśl przychodzi do głowy, gdy za Holmesem, wyglądającym jak młody Mark Zuckerberg, dostrzeżecie Watsona – wyglądającego całkiem jak młody Harry Potter z filmów Columbusa. Fizyczne podobieństwo postaci to dopiero początek. Tak jak w "Potterze" mamy tu troje bohaterów dobranych według schematu: geniusz, zwykły chłopiec i nastoletnia heroina. Szkoła z tradycjami, w której uczniowie nie tylko uczą się razem, ale też wspólnie spożywają posiłki i podlegają surowej dyscyplinie, pod względem nastroju przypomina Hogwart. A w jej murach chroni się zarówno odpowiednik Draco Malfoya, jak i Severusa Snape'a. Przede wszystkim jednak, między "Piramidą Strachu" a pierwszymi filmami o Potterze istnieje olbrzymie pokrewieństwo plastyczne. Może filmem Levinsona niekoniecznie inspirowała się sama Rowling, ale Columbus, który nadał kierunek całej serii – z pewnością tak (scenariusz "Piramidy…" był zresztą używany podczas castingu do filmów o Harrym). Wygłodniali potterowego klimatu mogą śmiało sięgać po tę plastyczną zapowiedź jego filmowych przygód.


"Critters"

Wszystkie części nieoficjalnej trylogii Spielberga i Columbusa wypadają zresztą pod względem budowania nastroju znakomicie. Wszystkie mają gęstą, mroczną atmosferę i wszystkie wywołują liczne skojarzenia z filmami, które powstały później. W przypadku filmu Dantego są to nie tylko "Crittersy". Bohater jest bliźniaczo podobny do Marty'ego McFlya z mającego wkrótce nadejść "Powrotu do przyszłości", a miejsce akcji – małe miasteczko kryjące grozę pod prowincjonalną sielanką – powróci m.in. w "Edwardzie Nożycorękim". Za najnowsze wcielenie "Goonies" można śmiało uznać "Małych agentów" Rodrigueza. Ale film ten jest przede wszystkim jeszcze jednym dowodem na to, że Columbus jako reżyser potrafi czerpać od swych najlepszych współpracowników. Sposoby na jakie "Gagatki" radzą sobie z dorosłymi zbirami, bardzo przypominają osiągnięcia innego młodego zabijaki – Kevina McCallistera.

W latach 90. dzieci Indiany Jonesa doczekały się własnych dzieci. Dziadek byłby dumny.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones