Wywiad

WMFF - rozmowa z Etgarem Keretem

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/WMFF+-+rozmowa+z+Etgarem+Keretem-38207
Nie reprezentuję żadnej grupy społecznej, ale grupę emocjonalną - rozmowa z Etgarem Keretem

Etgar Keret jest jednym z najciekawszych i najpopularniejszych współczesnych pisarzy. Urodził się w 1967 roku w Tel Awiwie. Wydał kilka zbiorów opowiadań. Pierwsze teksty opublikował w prasie w 1991 roku, rok później ukazała się jego pierwsza książka ? tom opowiadań Cinorot. Jego utwory tłumaczono na wiele języków, w tym angielski, niemiecki, włoski, holenderski, duński, rosyjski, polski, hiszpański, koreański, a nawet arabski. W Polsce ukazały się dwa zbiory opowiadań Kereta: Gaza blues (2000) i Pizzeria ?Kamikadze? (2001). oraz "Osiem procent z niczego" (2006) i "Rury"(2007). Etgar Keret był gościem 23.WMFF, gdzie prezentował swój film "Meduzy".

Wywiad z Etgarem Keretem dostępny jest także w zakładce "Powiększenie"

W Twoich opowiadaniach co chwila przewija się zderzenie różnych możliwości, które mogą nam się przytrafić. Czy uważasz, że mamy wpływ na nasze życie, czy raczej rzeczy w życiu zdarzają się same?

Dobre, ale trudne pytanie. No cóż, uważam, że mamy olbrzymi wpływ na nasze życie. Dokonujemy wyborów, a różne wybory kształtują różną rzeczywistość. Niemniej jednak my wciąż jesteśmy tymi samymi ludźmi, niezależnie od tego jakich wyborów dokonujemy. Znałem w szkole chłopaka, który był zawsze nieszczęśliwy. W pewnym momencie życia dokonał wyboru, stworzył firmę zajmująca się technologiami i teraz jest milionerem. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal jest nieszczęśliwy. Uważam więc, że możemy coś w naszym życiu zmienić, ale niektóre rzeczy są zbyt esencjonalne, silniejsze niż my sami. Mój brat mówił mi, że kiedy zaczynałem pisać, to zawsze były historie ludzi jadących autobusem, co niesie ze sobą pewne problemy. W mojej drugiej książce, kiedy to zacząłem zarabiać pieniądze, to zawsze były historie ludzi jadących taksówkami, którzy mieli problemy. W trzeciej książce, kiedy zarabiałem więcej pieniędzy, były to historie ludzi lecących samolotami. Tak więc mój brat powiedział: jeżeli jesteś osobą, która pakuje się w problemy, nie ważne czy podróżujesz autobusem, taksówką czy samolotem i tak się w nie wpakujesz.

To co się dzieje w Twoich opowiadaniach, ale także w filmie, to rzeczy dziwne. A może dokładanie odwrotnie ? to rzeczy, które zdarzają się naprawdę, tylko my nie jesteśmy w stanie ich dostrzec?

Kiedy moja żona napisała scenariusz "Meduz", bezskutecznie starała się znaleźć reżysera, który by go nakręcił. Nikt nie chciał się zgodzić, więc wyreżyserowałem go ja. Reżyserzy odmawiali dlatego, że film wydawał im się zbyt niespójny, nie wiadomo bowiem, czy jest on realistyczny, groteskowy czy fantastyczny. Dla mnie nie ma różnicy miedzy dziwnością a normalnością. Będąc tutaj, możesz zadać mi pytanie, ale równie dobrze możesz zdjąć koszulę i zacząć tańczyć. Jest wiele najróżniejszych możliwości tego, co się może przydarzyć. Może się zdarzyć i tak, że zadasz mi pytanie, które będzie dziwniejsze, niż to, jakbyś zaczął przede mną tańczyć. Nie lubię tego, gdy ludzie używają pojęcia dziwności. Definiują je bowiem tak, jakby była tylko jedna możliwość robienia różnych rzeczy i wszystko, co pod nią nie poodpada, jest dziwne. Być może dziwne rzeczy są szlachetne. Nie lubię i nie chcę redukować doświadczeń do dychotomii dziwności i normalności.

Jesteś przede wszystkim pisarzem, teraz nakręciłeś film. Jakie postrzegasz relacje pomiędzy literaturą a kinem?

Literatura jest trochę jak monolog. Masz coś do powiedzenia, to mówisz. Robienie filmów przypomina zaś dialog ? masz coś do powiedzenia i rzeczywistość ci odpowiada. Rzeczywistość w tym wypadku może oznaczać brak budżetu, aktora, który nie chce wypowiedzieć kwestii, chmury, które zakrywają słońce. Ważne jest to, że rzeczywistość ci odpowiada. Literatura jest więc sztuką monologu, film ? dialogu.

A filmy na podstawie twojej twórczości?

Niedługo pojawią się dwa filmy na podstawie mojej prozy. Jeden w przyszłym tygodniu w Stanach Zjednoczonych, drugi w przyszłym roku. Pierwszy jest adaptacją "Pizzerii Kamikadze", nazywa się "Wristcutters: A Love Story
"
i zgra w nim Tom Waits. Muszę powiedzieć, że ten film bardzo lubię .Drugi ma tytuł "$9.99" i wyreżyseruje go Tatia Rosenthal.
Zawsze byłem przekonany, że w moich opowiadaniach jest coś co sprawia, że łatwo dałoby się je przełożyć na film. Wynika to z faktu, że kiedy piszę, kiedy zaczynam opowiadanie, wszystko przychodzi z obrazów, które mam przed oczami. Opowiadanie nie pochodzi z konceptu, zdań, ale obrazu.

Mówiliśmy o nielubianej przez Ciebie dychotomii między dziwnością a normalnością, jednak trudno nie zauważyć, ze w twoich opowiadaniach, jak i "Meduzach", są elementy fantastyczne. Niektórzy mogliby nawet porównać to do realizmu magicznego, ale ja wyczuwam tu dystans i pewnego rodzaju emocjonalny chłód. Realizm magiczny jest raczej ciepły, pozwala się odbiorcy ogrzać, czasami wręcz w nim roztopić.

Kiedy spojrzałem na scenariusz i starałem się znaleźć coś wspólnego pomiędzy trzema historiami, które napisała moja żona, uznałem, że jest to fakt, że wszyscy chcą się z kimś emocjonalnie złączyć, ale nie mogą tego zrobić bezpośrednio, potrzebują pośredników. Matka i córka potrzebuje Filipinki, aby się odnaleźć, Batia potrzebuje małej dziewczynki, aby połączyć się z rodzicami i swoją przeszłością. Myślę, że jest to przekleństwo zachodniego świata. Jesteśmy tak siebie samoświadomi, że mimo iż mamy uczucia, nie mam dla nich ujścia. Potrzebujemy czegoś, co je przetworzy, jakiegoś transformatora. Nie możemy się po prostu do nich podłączyć. Często robimy to poprzez ironię, groteskę, psychodeliczne narkotyki itd. Nie potrafimy po prostu podejść do kogoś i powiedzieć: lubię cię, nie cierpię cię, kocham cię itd. To stało się prawie niemożliwie w zachodnim, samoświadomym siebie społeczeństwie. Dlatego myślę, że język w którym mówimy, jest to język ludzi, którzy mają uczucia, ale nie udaje im się ich przekazać. Kiedy więc mówisz, że jest tu chłód, to nie do końca. Bohaterowie mają intencję przekazania emocji, tylko nie potrafią tego zrobić. Chcą płakać i nie mogą.

Chodziło mi raczej o Twój dystans w stosunku do postaci.

Nie powiedziałbym, żeby to był dystans, ale podoba mi się twoje określenie, że w realizmie magicznym odbiorca się roztapia. W "Meduzach", jest inaczej ? zapalasz ogień i nie pozwalasz, żeby coś się roztopiło. Tam jest ta sama intencja jak w realizmie magicznym, ale jest ona niemożliwa do zrealizowania. Próbujesz być wolnym, ale jest w tobie coś, co cię ogranicza, np. racjonalność. Chcesz się wyzwolić z racjonalności, ale nie możesz, jest ona zbyt silna. W moim filmie jest niezwykle istotny element wody. Woda jest jak nieświadomość. Kiedy Batia wraca do domu i woda zalewa jej mieszkanie, jest to jak walka między nieświadomością, potrzebą uczuć i namiętności a ograniczeniami racjonalności, które symbolizuje architektura domu. Mój film nie jest jednostronny, opowiada o nieustającej walce pomiędzy potrzebą uczucia a niemożliwością uwolnienia się od racjonalności.
Może pamiętasz taką sentencję Donalda Barthelme'a
"Dlaczego nie mogę być spontaniczny tak, jakby tego chciała moja żona". I o to właśnie chodzi. Jeżeli więc będziesz spontaniczny dlatego, że chce tego twoja żona, to nie będzie żadna spontaniczność.

Widzowie kończąc oglądać "Meduzach", czują się zakłopotani i zbici z tropu. Jeszcze bardziej dotyczy to czytelników twoich opowiadań. Czy to jest właśnie to, co chcesz osiągnąć swoją twórczością?

Tak. Muszę to szczerze przyznać, tak. Pisarzem, który wywarł na mnie największy wpływ był Kafka. Kiedy czytasz Kafkę, czujesz się z zdezorientowany. Uważam, że czasem życie jest jak zaburzenia obsesyjno-kompulsywne ? robisz pewne rzeczy bez zastanowienia, automatycznie. Wtedy ktoś przychodzi i daje ci po twarzy. Jeżeli ktoś da ci po twarzy, to nie jest przyjemne uczucie, ale wymusza na tobie obecność, zmusza do rozejrzenie się wokół siebie, wyrzuca z automatycznych, mechanicznych zachowań. Uważam, że narracje wywołujące efekt dezorientacji i wprowadzające w zakłopotanie są moralnie dobre. Zmuszają do zadawania pytań tam, gdzie dotąd nie myślałeś, że jakieś pytania mogą być zadane. Zauważasz istnienie różnych możliwości wyboru tam, gdzie wcześniej tego nie widziałeś. Jestem świadomy, że taki efekt wywołują moje opowiadania i uwielbiam, kiedy to robią. Ja wcale nie uważam, że sztuka powinna dawać ludziom odpowiedzi. Sztuka powinna ludzi skłaniać do zadawania pytań, a odpowiedź każdy musi znaleźć sobie sam. Jeżeli dajesz twoim odbiorcom odpowiedzi, to traktujesz ich jak bezwolne owce. Nie chcę mówić moim czytelnikom co jest dobre, a co złe. Po pierwsze dlatego, że nie znam odpowiedzi na to pytanie, a po drugie ? nawet jeżeli bym znał, byłoby to niestosowne. Ja wolę zadawać pytania o te wszystkie rzeczy, których jesteśmy tak pewni. To sokratejska postawa.

Czemu nie zdecydowałeś się zaadaptować jednego ze swoich opowiadań skoro, jak sam twierdzisz, są one tak filmowe?

Dla mnie było dużo łatwiej wyreżyserować coś, czego sam nie napisałem. Kiedy piszę opowiadanie, coś osiągam. Przełożenie tego, co udało mi się osiągnąć na inne medium, jest wtedy zaledwie czymś technicznym. Ale jeżeli weźmiesz czyjś tekst, to musisz sprawić, że stanie się on twój. Jest tu przestrzeń, którą musisz pokonać, most który musisz przerzucić. I ten most jest właśnie dziełem sztuki. Przetłumaczenie innego sposobu myślenia na swój język jest czymś bardziej pociągającym i kreatywnym niż powtórzenie czegoś, co już powiedziałeś w innej formie.

Czy więc była to jednorazowa przygoda z reżyserią?

To zależy, o co mnie pytasz. Jeżeli zapytasz mnie, czy napiszę kolejną książkę, odpowiem ci, że jestem prawie pewien, że tak. Jeżeli zapytasz o następny film, nie jestem już tak pewny. Pracuję teraz nad scenariuszem, ale nie wiem, czy go wyreżyseruję. Raczej dam go innemu reżyserowi. A to dlatego, że uważam, iż inny reżyser może zrobić z nim to, czego ja nie dałbym rady ? zabrać go w zupełnie inne miejsce. Ja wierzę, że kino jest polifoniczną sztuką. Kiedy widzę, że reżyser nie tylko reżyseruje, ale także robi zdjęcia, pisze scenariusz i montuje, to myślę sobie, że nie powinien być reżyserem, tylko pisarzem. Jeżeli chcesz. robić wszystko sam ? bądź pisarzem, nie musisz robić filmów. Dla mnie główna idą filmu jest spotykanie innych ludzi, współdziałanie. Jeżeli miałbym więc reżyserować film, robiłbym to z innym reżyserem. Ponieważ kiedy idę robić film, to idę przede wszystkim słuchać, a nie mówić ludziom, co mają robić.

Czy czerpałeś jakieś inspiracje przy kręceniu filmu od innych twórców?

Jest oczywiście wielu mistrzów. Kocham Kaurismäkiego
, braci Cohen, Altmana. Jednak żona powiedziała mi kiedyś, że problem ze mną jest taki, że nawet jak chcę coś kopiować, wychodzi zawsze inaczej.

Wspominałeś o Altmanie. To jeden z tropów, jaki narzuca się, oglądając twój film. Innym jest Paul Thomas Anderson.
.
Tak, to prawda. Jeżeli jednak chodzi o estetykę i poetykę, to bliżej mi do Andersona. Dlatego że świat, który pokazuje, nie rości sobie pretensji do realizmu. Jest raczej bajkowy. Altman miał zawsze aspiracje do pokazywania rzeczy takimi, jakimi są. Kiedy z żoną robiliśmy ten film, nie chcieliśmy pokazywać rzeczywistości, ale ją stworzyć. Izraelskie kino jest bardzo realistyczne. Jeden z aktorów grających policjanta, zadał następujące pytania, żeby przygotować się do roli: kim jestem, ile zarabiam, kim są moi rodzice, kim byłem w liceum. A wtedy moja żona pozwiedzała do niego: "Jesteś gigantem żyjącym w jaskini, której nikt nie odwiedza. Kiedy już cię ktoś odwiedzi, nie chcesz żeby cię opuścił?. On odpowiedział: ok., ale kim byłem jako dziecko. Wtedy ja powtórzyłem słowa żony.
Tak właśnie pracujemy z aktorami, nie chcemy, żeby byli oni, tak jak u Altmana, prawdziwymi postaciami. Chcemy, żeby byli metaforami. Musisz żyć jako metafora. Aktorowi grającemu szefa obsługi w knajpie, gdzie odbywają się śluby, tłumaczyliśmy, że jest kolonialistą prowadzącym miejsce z ludźmi, których uważa za gorszych od siebie. Jesteś jak Anglik za czasów Imperium zarządzający fabryką w Indiach. Chcieliśmy metaforyzować wszystko. Nie chcieliśmy dotykać rzeczywistości, ale coś o niej powiedzieć.

W Polsce masz wielu czytelników. Jesteś niezwykle popularnym i cenionym pisarzem. A jednak krótkie opowiadania bardzo często traktowane są jako niższa forma wypowiedzi literackiej niż powieść.

Forma mojej twórczości wynika z mojego tempa. Kiedyś w jednym z wywiadów powiedziałem, że moje opowiadania są jak eksplozje i dlatego nie piszę powieści, bo nie wiem jak eksplodować powoli. Ja nie wybierałem tego stylu pisarstwa., to on wybrał mnie. Tak jak nie wybierałem bycia niskim, takim się po prostu urodziłem. Tak samo jest z pisaniem. Dlaczego ludzie wyżej cenią powieści? Dla mnie krótkie opowiadania i powieść są takimi różnymi gatunkami jak poezja i proza. Wielu wielkich pisarzy nie potrafi pisać krótkich opowiadań i wielu twórców krótkich opowiadań nie potrafi napisać wielkich powieści. Ale przecież nigdy nie powiedziałbyś, że bieganie w maratonie jest istotniejsze niż sprint na sto metrów. Ludzie czasem biegają tak, czasem inaczej. Ja kocham powieści i kocham krótkie opowiadania, ale mają one dla mnie inne funkcje. Czasem lubię czytać książki i zanurzyć się w ich narracji przez tydzień, a czasem krótkie formy Ja nie chce pisać powieści, ja po prostu chcę pisać krótkie opowiadania. A to zasadniczo dwie różne rzeczy, zupełnie tak jak jabłko i pomarańcza.

Pisarze często wtłaczani są w ramy generacyjne, narodowe itd.. Czy Ty czujesz, że mówisz głosem jakiejś grupy ludzi?.

Takie metkowanie to zawsze jest uproszczenie rzeczywistości. Jeżeli jesteś artystą, chcesz walczyć z uproszczeniami. Kiedykolwiek ludzie mnie szufladkują, myślę sobie, że są to ludzie, którzy nie mają czasu, aby czytać ksiązki lub oglądać filmy, starają się więc znaleźć jedno zdanie, które pozwoli im mnie zdefiniować. Kiedy ktoś mówi , że jestem głosem jakiejś generacji, czuję się jak ofiara. Czuję się jak niedopracowana postać w czyjeś złej książce. Nie ma takiej rzeczy jak głos generacji. Rosyjski emigrant i religijny ortodoks, którzy odmawiają pójścia do wojska, obaj są z tej samej generacji, ale obaj robią to z innego powodu. Jeżeli coś reprezentuję, to ambiwalencję, zakłopotanie, mieszankę empatii i strachu. To jest to, co reprezentuję, a nie ludzi mieszkających między jedną a drugą ulicą. Nie reprezentuję żadnej grupy społecznej, ale grupę emocjonalną .

Kończąc muszę zadać to pytanie. "Meduzy", to Twoja pierwsza reżyserska przygoda. Czy jesteś z niej zadowolony, czy jesteś zadowolony z filmu?

Czuję się o wiele pewniej, kiedy myślę o moich opowiadaniach, niż kiedy myślę o moim filmie. Nie oznacza, to że uważam że moje opowiadania są dobre, ale że mam zdolność do opisania dokładnie wszystkiego, co czuję. Nie potrafię tego jako reżyser. Jestem jednak bardzo dumny z filmu, ponieważ wymagał ode mnie wiele odwagi. Nikt nie chciał, abym reżyserował, wszyscy byli przeciwko: mój wydawca, agent, wszyscy. Uważali, że nie mam nic do zyskania, reżyserując mogłem tylko stracić. Chciałem spróbować czegoś innego, poeksperymentować i zrobić coś, co będzie reprezentować związek, jaki łączy mnie z moją żoną. I z tego jestem naprawdę dumny. Kiedy idę na pokaz i widzę ludzi płaczących, jestem dumny, kiedy widzę śpiących ? jestem zawstydzony. Nie uważam, żeby film istniał jako obiektywny przedmiot, istnieje raczej mieszanka pomiędzy filmem a publicznością. Kiedy spotykałem ludzi, którzy mówili mi, że ten film zmienił ich życie, byłem bardzo dumny; kiedy spotykałem takich, którzy mówili mi, że był to najnudniejszy film jaki widzieli w życiu, byłem zawstydzony. Czasami czujesz się sexy, czasem brzydki, czasami pożądany, a czasami odrzucony. Nie wydaje mi się, że mógłbym tak po prostu osądzić ten film. Co jednak mogę powiedzieć, to to, że jestem dumny, że podjąłem się tej przygody.