Głównym problemem filmu, tak jak już wspomniano, są problematyczne i na siłę dodane wątki, których w książce zwyczajnie nie ma. Niektóre są dobre, do niektórych mam neutralny stosunek, a niektóre są wręcz porażająco złe. Film zdecydowanie słabszy od fantastycznego "Morderstwa w Orient Expressie". Na + zdecydowanie wizja Brannagha na Poirota (mimo że R.I.P wąsy pod koniec), rola Emmy Mackey i śliczne zdjęcia.