Sama nowel Śmierć w Wenecji jest moją ulubioną i uważam ją za najlepszą nowele wszechczasów. Jest mi bliska ojemu sercu bo opowiada o tym jak piekno moze byc zludne i jak powoduje, że człowiek gubi się przez nie wręcz zaprzepaszcza. To też kolejna literacka wizja miłości, któa jak zwykle w literaturze kończy się nie możnością prawdziwej miłości i śmiercią. To też zderzenie się świata dojrzałego człowieka ze światem dzieciństwa, któe pozostało za nim. Film jest przepiękną interpretacją tejże noweli z jeszcze ciekawszym upiększeniem reżyserskim. Uwielbiam ten film, wkrotce zobacze go znowu, wtedy sie wypowiem pelniej. Bjorn zresztą też ma coś w sobie, że nie trudno obaczyć to niewinne piękno, za którym głęboko tęśkni każdy, szczególnie ten co odczuwa, że jest nie coraz dojrzalszy a coraz starszy. piekno samo w sobie.