Film owszem, jest klasykiem, dlatego też wstyd go nie znać. Właśnie skoczyłam go oglądać i jestem strasznie ROZCZAROWANA. Rozumiem, filmy z tamtego okresu mają swój klimat i styl, dlatego do tego się nie czepiam (tym bardziej, że było kilka naprawdę fajnych ujęć), ale "gra aktorska" to totalna masakra! Audrey była niesamowicie sztuczna, nawet nie sądziłam, że można w ogóle tak sztucznie zagrać. Trochę lepiej jej partner, ale też bez żadnych rewelacji. Ogólnie rzecz biorąc - totalna pomyłka, nie wiem czemu ludzie się zachwycają Hepburn, przecież uroda to nie wszystko. Ogólnie 5/10 za fajne ujęcia.