... zabrakło mi momentu przełomowego, ukazującego jakieś pozytywne rozwiązanie psychicznych problemów bohatera. Oczywiście jakoś się ustosunkowuje do życia jako takiego (co prawda niczego wielkiego, prócz podjęcia pracy, nie robiąc), ale jest tam wyraźnie podjęty wątek kompleksu edypalnego, którego rozwikłania w filmie nie widzę. No chyba, że wszystko pozostaje tak, jak było, czyli dość osobliwy związek quasi-kaziro-les-bi-seksualny wychowujący dziecko. Bynajmniej, nie mam nic przeciwko temu, ale zabrakło mi w końcówce jakiegoś rozplątania tych powikłań w pod-/świadomości bohatera. Czy ktoś w ogóle zauważył, bo właściwie film kończy się akcentem optymistycznym, ale czy oby nie na wyrost?