Tych, którzy pamiętają poprzednie filmy Greenawaya "8 i pół..." rozczaruje. Zamiast perwersyjnego i błyskotliwego eseju na temat seksu i miłości oglądamy sekwencję dialogów i sytuacji, których sens nie jest jasny. Wypełniające film rozmowy są banalne i z rzadka dowcipne. Dlatego też ten film ogląda się obojętnie i w miarę upływu czasu z narastającą coraz bardziej irytacją na twórcę.