Mam mieszane uczucia. Przyzwyczajony do takich arcydziel Greenawaya jak "Darwin", Wyliczanka" czy
"Dzieciatko z Macon" ten film raczej mnie nie zachwycil.
Choc i tak uwazam, ze jest to z cala pewnoscia ponadprzecietna produkcja i zachecam do objrzenia.
Ojciec i syn zakladaja w swojej szwajcarskiej posiadlosci prywatny burdelik, w ktorym zatrudniaja tytulowe 8 i pol (jedej brakuje nog!) kobiet. W zamian za spelnianie wymyslnych zachcianek tych kobiet (kon w pokoju, chodowanie swini, prywatne przedstawienia kabuki itp) panie spelniaja rownie wymyslne zachcianki tej dwojki milionerow.
Przez caly film przewijaja sie rozmowy ojca i syna, niekiedy nawet bardzo smieszne. Zreszta bardzo duzo jest tu humoru, czasem czarnego. Na pochwale (jak zwykle u Greenawaya) zasluguja zdjecia, mimo iz tym razem rezyser prawie calkowiecie zrezygnowal z eksperymentow z obrazem, tak eksploatowanych w "Pillow Book".
W filmie jest sporo erotyzmu, zarowno w zenzkim jak i meskim wykonaniu.
Za najlepsza scene uwazam ta, kiedy ojciec z synem ogladaja w kinie "Osiem i pol" Felliniego (i jak stoja w kolejce po bilety na ten film).
Oczywiscie Greenaway (prywatnie ateista) nie bylby soba, gdyby nie dolaczyl watku religijnego (dosc obrazoburczego).
Jedna z kobiet mianowicie uwielnia przebierac sie za zakonnice, wynikaja z tego pewne problemy kiedy zaprasza kilka prawdziwych siostr :)
Film polecam, choc jak juz pisalem po Greenawayu spodziewalem sie czegos lepszego.