Po wycięciu scen koncertowych otrzymalibyśmy zwykły film pornograficzny, tyle że z niezbyt urodziwymi aktorami. Odniosłam wrażenie, że ozdobniki muzyczne stanowiły tu przepustkę do tego, żeby ten pseudoartystyczny obraz mógł trafić do kin a nie pod łóżko. Nastawiony na szokowanie, z na siłę dorobioną ideologią.
Film niespójny, nic się nie trzyma kupy. Co ma lodowiec, do seksu i muzyki? Pomieszanie z poplątaniem. Mnie tam niezbyt urodziwi aktorzy nie przeszkadzali, wręcz przeciwnie-sceny dzięki temu wyglądały na bardziej naturalne, takie trochę inne niż w "Lie with me". To mi się podobało. Gdyby jeszcze tylko o coś w tym filmie chodziło;) A ci wszyscy oburzeni, to chyba na oczy pornola nie widzieli;p