PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=139132}
4,6 9 179
ocen
4,6 10 1 9179
4,5 4
oceny krytyków
9 Songs
powrót do forum filmu 9 Songs

Zgodnie z wytyczną portalu nazywam ten film dramatem erotycznym, bo erotyka była a szczęśliwego zakończenia zabrakło. Ciekawe jest to co widzę w wątkach powyżej i innych dotyczących tego filmu; przeciwnicy piszą że ich obrzydza a zwolennicy nazywają ich miedzy innymi katolami, potem ci odpowiadają że nie kierują się przykazaniami kościoła. Zapominają o kulturze i mentalności polskiej na której rzeczony kościół odbił swoje piętno.

A film ma swoje zalety, porno ogląda się tylko po to żeby sobie ulżyć (przynajmniej w przypadku mężczyzn/chłopców) i przy "9 Songs" można sobie ulżyć, ale nie tylko tym różni się ten film od pornola. Jest to jedyny film w którym widziałem realny seks (pewnie dlatego tak oburza) realny nie w sensie ruchów fallicznych ale w sensie budowania napięcia seksualnego między partnerami, sam osobiście uwielbiam obserwować kobietę w ekstazie sprawia mi to wielką estetyczną frajdę. Kiedy widzę porno i te kwiczące na jedna nutę głośną nutę (tak aby onanista mógł zobaczyć że pora dochodzić) zbiera mi się na obrzydzenie. Tu jest inaczej doznania na twarzy aktorki zdają się być prawdziwe, mam ważenie że najwięcej czasu w czasie tych stosunków zajmuje pokazywanie jej uśmiechów i innych grymasów.

Tu mi przyszło ma myśl że nie tylko onaniści oglądają pornole, podobno robią to też pary a nawet kobiety w samotności. Naoglądają się tych pseudo orgazmów i potem przenoszą te wzorce do łózka. Na zasadzie nie chce mi się dzisiaj skupić ewentualnie nie panuję nad swoim ciałem to sobie pokrzyczę i będzie ok, i podobno działa. Nawet pornola nie trzeba oglądać wystarczy "Kiedy Harry poznał Sally".

Próbowałem też porównywać ten film ze scenami erotycznymi z "normalnych filmów" i znowu przykra niespodzianka tam też są wynaturzone i dziwne przy czym odwrotnie niż w pornosach aktorzy szepczą sobie czułe słówka a nie widać żadnego pożądania na ich ciałach i znowu kłamstwo. Nawet w innych erotykach (np. "9 1/2 tygodnia") jest podobnie. Wniosek "9 Songs" wisi gdzieś pośrodku, co dla mnie jest prawdziwym seksem. Teraz będę wartościował, jeżeli ktoś tego nie widzi to znaczy że nigdy nie przeżył porządnego pełnego seksu, szkoda bo to naprawdę świetna sprawa.

Więcej na temat filmu: tylko sceny "łóżkowe" są dobre nawet najlepsze jakie widziałem dlatego dałem 9/10. Reszta scenariusz praktycznie nie istnieje, dialogi są drętwe, prowadzenie kamery wręcz tragiczne. Ale to tylko bardziej uwydatnia główny temat: fizyczność związku lub nawet fizjologię seksu.

ocenił(a) film na 7
Abdadon

a mimo wszystko można stwierdzić że Ona od niego odeszła i już nigdy nie wróciła.... wiec postanowił się oddalić od ludzi i pojechał na Antarktydę by sobie wszystko pookładać w głowie oraz dlatego że ona mu o niej opowiadała nawet dając mu książkę o Antarktydzie na urodziny.
m.in. film o parze której związek opiera się głównie na seksie i wypadach na koncerty, a oprócz tego, każdy ma swoje życie ona robi w hotelach chyba a on.. bliżej nie umiałem określić jego pracy... w każdym bądź razie coś zaczyna się kruszyć.. dochodzi do rozstania.... czy coś pominąłem?>

ChibiGoku

> czy coś pominąłem?

motyw speleologiczny, graniówkę i zdobywanie szczytów

ocenił(a) film na 7
itifonhoum12

hah XD nom moze :) ale pomiedzy nimi cos naprawde bylo ale gdzies sie po drodze zgubilo...
(gdzie tam yl ten watek speleologiczny?)

ChibiGoku

> gdzie tam yl ten watek speleologiczny?

penetrowanie jaskini.

ocenił(a) film na 7
itifonhoum12

no wiem co to jest watek speleologiczny tylko chodzi mi kiedy/gdzie o n wystepowal bo kompletnie tego nie pamietam (a raczej nie przypominam sobie czegos takiego)

ChibiGoku

nie był ukazany :) żartuję sobie nieco.

ocenił(a) film na 7
itifonhoum12

XDDD a jak Ci sie ogolnie film podobal?

ChibiGoku

Bardzo dobrze zrealizowany lekki pornos, w którym relacje damsko-męskie są na zdrowym poziomie. Nie ma sztuczności, jest po prostu fun z seksu. Fabuła niestety szczątkowa, choć jak miałaby być jakakolwiek idiotyczna (jak w większości erotyków), to wolę gdy jej nie ma.

Jak dla mnie eksperyment, który niczego nie wnosi do kinematografii, ale być może początkujący w ars amandi będą czerpać inspiracje. Związek tych dwojga nieco trwał, więc zwolennicy przelotnych miłości (tudzież jednorazowego stuknięcia) niech wiedzą co tracą, a co ich omija.

Jaki film, taka opinia, więc odniosę się też do cielesności - duży plus za brak silikonu i ton makijażu. Ci ludzie są po prostu tacy, jak większość. Miło popatrzeć, więc nasze ludzkie ciągoty do podglądactwa zostają zaspokojone.

Natomiast z perspektywy realizacji filmu i "poświęcenia" aktorów oraz z perspektywy dosłowności w ujęciach seksu, film powinno klasyfikować jako miękkie porno. I tu mam dosyć stanowcze zdanie podparte konkretnymi argumentami. "9 songs" to nie jest dramat :) Trier przynajmniej uczciwie głosi, iż robi porno z wynajętymi aktorami z tej branży. A tu mamy do czynienia z przemytem estetycznego pornusa na duży ekran.

Osobiście jestem przeciwny wprowadzaniu niesymulowanego seksu do filmów spoza branży porno, bądź jej pogranicza. Abdadon pisał, że pewnie to odrzuca. Rzeczywiście odrzuca, bo przekracza granice ludzkiej intymności i nasze poczucie godności zostaje zachwiane. Reakcją na łamanie norm moralnych jest poczucie dyskomfortu.

W moim odczuciu ta produkcja niesie za sobą smutne przesłanie, ale to ze względu na jej odbiór. Powiem to brzydko. Sfilmowana rzeczywista kopulacja została dopuszczona do szerokiej dystrybucji, a to jest po prostu kolejną oznaką degrengolady. Z drugiej strony barykady atakują "Piły" i podobne idiotyzmy z ekstremalną brutalnością. Gdybym miał wybierać, to już wolę ten seks, bo zaiste piękny to akt. Ale na szczęście jest jeszcze kino ambitne, mocne, łamiące tabu a nie sięgające bruku.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones