PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=139132}
4,6 9,2 tys. ocen
4,6 10 1 9224
3,7 9 krytyków
9 Songs
powrót do forum filmu 9 Songs

Od jakiegoś czasu męczyłem się nad projektem, który bazował na materiałach z sieci. Mogę
zdradzić, że chodziło mi o przedstawienie jak bardzo nasza internetowo/medialna
rzeczywistość została "spornografizowana". W skrócie: projekt zakończył się podobną reakcją
do 9 songs.

O co mi chodzi? Tak - twierdzę, że film nie ma w ogóle żadnej głębi a reżyser chciał osiągnąć
kilka celów i udało mu się to:
1) chciał w szybkim tempie zyskać popularność przez przekroczenie granicy smaku i etyki i mu
się to udało
2) chciał wywołać burzliwą dyskusję wszystkich super-biper wielkich krytyków filmowych, którzy
będą doszukiwali się w tym chłamie wielkich wartości i drugiego ukrytego dna w imię sztuki - i
również mu się to udało
3) za pewne chciał sobie podwyższyć morale, ego i CV wpisując w doświadczenia filmowca
"kręcenie odważnych scen" a jedncześnie chciał sobie nakarmić oko.. może sam jest
impotentem? Co też mu się udało
4) przekroczył granicę, przez którą nieopatrznie przemycono porno do kina wielko-ekranowego
a jednocześnie podeptał godność aktorów.. wydawało mi się, że aktorstwo to symulowanie, a
jak wiadomo takich rzeczy jak wytrysk czy penetracja symulacją już nazwać nie można.
5) Zmarnował mi ponad 60 minut mojego cennego czasu na oglądanie tego chłamu..cennego
czasu, którego nikt mi już nie zwróci.

Nie doszukałem się tu absolutnie żadnych wartości, zero wzniosłej gry aktorskiej, zero artyzmu,
mierna fabuła, mierna spójność, mierne ujęcia, nic godnego uwagi. Po prostu próba
sprawdzenia czy da się przemycić porno jako zwykły towar filmowy. Efekt? Da się.... i nawet da
się ludzi zrobić w bambuko wmawiając im, że to ma jakieś wartości i artyzm.

CHŁAM jakich wiele.

dacapo

zgadzam się w 100%, ale i tak znajdą się tacy, co będą bronić artystycznego kunsztu tego filmu, cóż, bywa.

użytkownik usunięty
lilywhite_

Też się pod tym podpisuję.

I nie rozumiem zachwytu ludzi nad tym pustym i nudnym, jaki flaki w oleju, filmem. Pustka emocjonalna współczesnych romansów to zwyczajnie za mało, aby nazwać "9 piosenek" filmem z głębszym przekazem (przepraszam - głębszy przekaz był..podczas penetracji:P).

dacapo

taki to chłam jak z Was krytycy filmowi ;) Pozdrowienia dla hejterów, moherów, katoli i pisiorów

zed_zebedee

film piękny, życiowy. cielesność, dotyk, uległość, pasja, miłość, tęsknota i można by wymieniać wiele wartości jakie przekazuje ten film

użytkownik usunięty
zed_zebedee

Miłość? Pasja?? Stary, gdzie Ty to widziałeś w tym filmie? Ale skoro pozdrawiasz hejterów to widać to prowokacja...

Widać oglądaliśmy inne filmy bo w 9 songs było dużo miłości i jeszcze więcej pasji

m_m1902

A ile ty masz lat?

itifonhoum12

Co ma to pytanie do mojej opinii?

użytkownik usunięty
m_m1902

No widać Ty oglądałeś ten film popijając soczki przez "różową słomkę"...Ale nie ma sprawy stary, doszukuj się miłości i pasji - Twoje prawo. Mnie ten film absolutnie nie rusza i bynajmniej nie zniesmacza. Po prostu od ekranu wali taka nudą, że człowiek ma w pewnym momencie przesyt pomimo, iż film trwa tylko nieco ponad godzinę. Ty znalazłeś tutaj coś wartościowego - fajnie, ciesz się i nie próbuj mi udowodnić, że się mylę bo zdania nie zmienię. To jest mój odbiór tego obrazu i nie jest on ani dobry ani zły tylko mój własny, subiektywny i nikt nie musi się z nim zgadzać.

Nie mam pojęcia o co chodzi z ta różową słomką,widać za stara jestem nie ogarniam. Nie wiem czemu cały czas uparcie uważasz że jestem mężczyzną. Jestem kobietą i może dlatego widzę tam coś innego niż Ty. Z racji wieku najprawdopodobniej mam też inny odbiór. Dla mnie film choć nie jest arcydziełem w bardzo naturalny sposób pokazuje całkiem fajny związek dwojga ludzi, od jego początku do końca. Bez koloryzacji,bez debilnego symulowanego seksu,mimo wszystko nie jest wystylizowany na porno.

m_m1902

> nie jest wystylizowany na porno

Aaa, już wiem o co chodzi. Pytanie, czy gdyby był stylizowany na porno, ale nie byłoby ujęć seksu explicite (czyli jak to określiłaś - z "debilnym i symulowanym seksem", to wtedy byłby pornosem? ;)

Swoją drogą związek dwójki nie był fajny - papka infantylności z przecierem z nudy, łyżką pieprzenia - tfu! - pieprzu, zaserwowana z wyciągiem z przeciętnego popu, udekorowana zielonym liściem.

Howg!

itifonhoum12

Chyba o innej 'stylizacji' myślimy. W sumie co ja tam wiem,kobiety jeśli już porno oglądają to i tak zdecydowanie mniej niż mężczyźni.

Jak wg Ciebie wygląda fajny związek? Zakochani przeważnie są bardzo infantylni,raczej nudni i w nocy (z reguły) jest pieprznie.

Howg na końcu jako 'pozdrawiam' czy 'to wszystko co chciałem powiedzieć'?

m_m1902

Prowadziłem tu dyskusje o pornografii, z kolega powyżej i jeszcze innym (z tamtym się podałem, bo zadawał coraz bardziej absurdalne pytania).

Jak dla mnie ten film nie jest pornografią, bo jak zauważyłaś nie jest on zrealizowany jak film pornograficzny, w którym ciało ludzie jest filmowane w specyficzny sposób. I co ważne na 71 minut filmu, części intymne widać tylko przez 3 minuty. Ostatnio oglądałem w telewizji film "Klip", który wygląda jak film pornograficzny. Są w nim różne sceny seksu, np. fellatio. Ale na samym końcu dowiadujemy się z napisów, że aktorka grająca główną rolę miała 14 lat i sceny z nią był markowane (nie jest nawet w żadnej scenie pokazana nago). Czyli ujęcie gdzie widzimy ją robiącą fellatio to scena trikowa, postać ma w ustach atrapę penisa. Wszystko wygląda bardzo prawdziwie. Konkludując film "Klip" jest bardziej pornograficzny (sceny seksu są bardzo agresywne i dosadne) niż "9 Songs", choć duża część scen seksu jest tylko efektami specjalnymi (bardzo duże zbliżenia mogły być nie fingowane, choć to trudno ocenić).

Przy okazji dziękuje, bo trochę potwierdzasz moją tezę, że "9 Songs" może się podobać kobietą.

m_m1902

> Jak wg Ciebie wygląda fajny związek?

"Fajny" to kiepski i nieprecyzyjny przymiotnik, więc nie wiem o co dokładnie pytasz.
Nie wynika także z Twoich wypowiedzi, co w związku bohaterów dostrzegasz ciekawego. Mogę jedynie odczytać, że dla Ciebie "fajny" związek jest właśnie infantylny i pieprzny, choć nie chcę Cię tak nisko cenić.

Bladego pojęcia nie mam czy większość zakochanych jest bardzo infantylnych, nudnych i kochających się w nocy. Nie wiem czy to ktoś kiedykolwiek badał (może jakieś badania pory dnia są). Można domniemywać, że odsetek infantylizmu wśród grupy zakochanych jest większy np. w przedziale wiekowym 12-20 niż np. 30-50, ale w swojej wypowiedzi tego nie precyzujesz. Konstruujesz dosyć ogólne wnioski, masz prawo, ale wypłukane są z konkretu. To nie zarzut, tylko trudno polemizować za pomocą ogólników. Dlatego proponuję, żebyś jednak Ty doprecyzowała co podobało Ci się w związku Lisy i Matta, co kryje się pod pojęciem "fajny".

> Howg na końcu jako 'pozdrawiam' czy 'to wszystko co chciałem powiedzieć'?

To neopogańskie "pozdrawiam".

itifonhoum12

Fajny jest wtedy jak ludziom odpowiada to że jest taki a nie inny. Im odpowiadało i uważam że jest całkiem sporo grupa ludzi w przedziale wiekowym 25-35 którzy by się ze mną zgodzili.

Kobiety przeważnie rozróżniają etap zakochania/zauroczenia oraz miłości. Jak się rozejrzysz dookoła to Ci na tym pierwszym tacy będą. Obserwator z boku to zauważy oni sami raczej nie, hormony ogłupiają. Niewiele ma to wspólnego z wiekiem,przecież to wszystko ciąg reakcji chemicznych.

Nie napisałam że ich związek mi się podobał, sama jestem w bardziej rozbudowanej relacji pełnej wzajemnych zależności. Kłamałabym twierdząc że w podobnym związku nie byłam. W filmie emocję ich emocje nie są pokazane,sama sobie je wyobraziłam. Oni są sobą w jakiś sposób zafascynowani, nie odbierałabym im od razu wszelkich uczuć i sprowadzała całości tylko do seksu.

Indianie poganami,więcej szacunku proszę :p

ocenił(a) film na 4
itifonhoum12

"neopoganskie"...gdybym mial psa to pewnie by umarl razem ze mna ze smiechu..

użytkownik usunięty
itifonhoum12

Fajnie, że Wam się podobał, cieszcie się zatem i roznoście dobrą nowinę dalej.

m_m1902 - przepraszam, nie zaglądałem na bloga, nie sprawdzałem jakiej jesteś płci, mea culpa. Również jestem stary, choć urodzony po 1902 roku, ale jestem żonaty, mam dwójkę dzieci i wydaje mi się, że jako takie pojęcie posiadam o życiu i o tym jak wygląda związek dwojga ludzi. To co było w filmie było po prostu romansem, być może fascynacją (choć w mojej opinii bardziej jednostronną), jakimś urywkiem z życia, migawką, ale sposób prezentacji całości jest nudny. Nie chodzi o wielkie porywy serca, nie chodzi o kosmiczne wydarzenia, chodzi raczej o to, aby się z bohaterami w ich codziennym życiu utożsamić. W moim przypadku tego nie było, mało tego, poza zdjęciami i muzyka w tym filmie wieje pustką. Szczątkowe dialogi, jakieś migawki i seks przeplatany koncertami. Czy można tak przeżyć całe życie? Może i można, ale czy w takim razie mamy tu miłość, emocje, odpowiedzialność za druga osobę? Wg mnie tego brak. Być może nasze sfery emocjonalne a tudzież doświadczenia różnią się bardzo stąd zupełnie odmienne postrzeganie 9 piosnek.

mr brava - To ze mną również "dyskutowałeś", ale licho z pamięcią u Ciebie (lub też palisz Frana), choć zgodzę się, że z Tobą również nie da się w sposób sensownym porozmawiać n/t tego obrazu. Przynajmniej w tym punkcie mamy jakąś zgodność. Dobre i tyle. A na marginesie jeszcze (bo wcześniej nie miałem siły Ci odpisywać) - bardzo dobrze widziałem po jaki film sięgam. Winterbottoma widziałem wcześniej tylko jeden obraz ale bardzo mi się podobał. Ponadto nie zachęcam Cię do dalszej dyskusji z moja osobą, bo konsensusu nie osiągniemy. Peace.

Pamiętałem, pamiętałem, z tobą rozmowa była trudna, bo używałeś argumentów odnoszących się do emocji i światopoglądu. Z czymś takim trudno dyskutować i wygadało to tak jak wyglądało.

Możesz podać, który jego film widziałeś, bo jestem bardzo ciekaw?

użytkownik usunięty
brava

Wonderland.

Zawsze oceniam film po emocjach, jakie we mnie wywołuje. I nie muszą one być pozytywne - chodzi o to aby obraz był "jakiś". Liczą się i inne aspekty oczywiście - scenariusz, zdjęcia, muzyka, reżyseria - ale jestem w stanie przymknąć oko na pewne niedociągnięcia pod warunkiem, że film jest "prawdziwy". Przy okazji "9 piosenek" poczułem się oszukany. Przykro mi, bo mój dobry kolega zareklamował mi ten film (wystawił ocenę 7/10). Mamy podobny gust, ale tu, niestety, również zaistniał pewien rozdźwięk między nami. Zapewne nie ostatni raz.

Dziękuję bardzo za tą odpowiedź, teraz rozumiem skąd te różnice postrzegania tego filmu. My się różnimy już na etapie definicji związku. Ty myślisz o poważnej, nazwijmy to konkretnej relacji wynikającej z prawdziwej miłości. Ja z kolei o jako takim byciu z drugą osobą. Co do odpowiedzialności za drugą osobę- odpowiedzialny możesz być za dzieci ale żeby za dorosłego człowieka? Może Ty, jako mężczyzna, czujesz się odpowiedzialny za całą swoją rodzinę. Ok, wychodzę z założenia że każdy jest sam odpowiedzialny za swoje czyny bo oboje jesteśmy dorośli-ja i mój mąż. Bohaterowie są młodzi,prawdopodobnie niedojrzali dlatego ich relacja wygląda jak wygląda. Nie wiem jak jest u Ciebie, przed ślubem byłam w kilku krótszych związkach. Moi znajomi także. Łatwo mi więc stwierdzić że bardzo dużo osób ma właśnie takie relacje. Ty się z z nimi utożsamić nie potrafisz,dla mnie trudne to nie będzie,przypomnę sobie się z przed kilku ładnych lat.

użytkownik usunięty
m_m1902

Również mam kilka związków za sobą i jeden z nich miał bardzo fizyczny wymiar, ale skończył się bardzo szybko. Nigdy tez w poprzednich relacjach damsko-męskich nie miałem wrażenia, że kocham drugą osobę* (aż do teraz). Była fascynacja, było szaleństwo (różne bardziej i mniej dziwne rzeczy się robiło...), ale miałem świadomość, że szukam czegoś więcej. Wiem, że ludzie różnie postrzegają te sprawy, co wynika z wielu mniejszych i większych czynników. Ale to co było zaprezentowane w filmie... no cóż...Przecież sama piszesz, że "myślisz o poważnej, nazwijmy to konkretnej relacji wynikającej z prawdziwej miłości. Ja z kolei o jako takim byciu z drugą osobą." Więc jak to jest - była w 9 piosnkach 'konkretna relacja wynikająca z prawdziwej miłości' czy raczej 'jako takie bycie z druga osobą'? Przyznaj, że trochę zaprzeczasz w tym momencie własnym słowom. Chyba, że rozróżniasz rodzaj infantylnej, młodocianej "miłości", która tak naprawdę nią jest (a jest raczej w/w przeze mnie fascynacją), co i tak tylko potwierdza moje słowa. Może jestem czepialski, ale chyba moglibyśmy nie używać w tym przypadku tak dużego słowa...

Pozdrowienia

* - czułem się wcześniej zakochany tylko raz - w 8 klasie szkoły podstawowej (jestem tym szczęśliwcem, który nie pamięta gimnazjów)

dacapo

Powiem więcej, ten film to próba wrzucenia hoojów do kinematografii i uwarzania, że to nieodłaczna część kina co jest nie do zaakceptowania. Aktorka pokazująca muszelkę to nic wulgarnego i w sumie dodające urok filmowi, czego niestety brak..