co jest dobrego w scenariuszu: typ leci na marsa aby zadzwonić do ojca (z ziemi sie nie da), leci z nim kolo ktory na wstępie się źle poczuł i dalej nie leci, po drodze zabija losowo piratów, zabija rozwscieczoną małpę (?), pozniej wchodzi po drabince PRZEZ DYSZE SILNIKA do startującej juz rakiety (WTF), tam lecą znajomi jednak chcą go tez zabić, dalej sam kieruje rakietą i z bombą atomową w ręku idzie do ojca aby mu przemowic do rozsadku. Ten po 30 sekundach rozmowy chce wracać, choć sam zabił całą załogę bo chciała wracac. Pozniej jednak nie chce wracać i kolunio wraca sam.. Na plus obsada, scenografia, efekty, muzyka.. ale kto to pisał dzizas?
Nic, scenariusz jest niespójny, a film dość nieudolnie udaje głębię przesłań i nawiązuje - ale znów nieudolnie - do wielkich poprzedników - "Czasu apokalipsy", "Odysei kosmicznej 2001" itp. Przesłanie też nie jest wielkie ani odkrywcze - to polemika z "Odyseją kosmiczną" - siedź w człowieku w domu, tam jest miłość i życie, a kosmos zły, zimny i pusty. Film to monstrualny humbug
Nie "kosmos zły", a "przestań szukać za WSZELKĄ cenę, bo życie masz tylko jedno. ROZSĄDEK, ROZSĄDEK" okraszone pieknymi zdjeciami, muzyka przede wszystkim. Mozna bylo poczuc ten ogrom, otchłań, te przestrzen. Film klimatem podobny bardzo do Grawitacji.
No tak, ale sensu w nim niewiele, a i przesłanie o zdrowym rozsądku jakoś nie powala swym rozmachem. Jak już mam podziwiać obrazy, to wolę Beksińskiego.
Pisałem już kilka zdań w treści by je skasować gdyż za każdym razem uświadamiałem sobie ze jest to bezcelowe patrząc na wasze komentarze. film 10/10 w końcu coś z przesłaniem, polecam obejrzeć film nie dla efektów nie dla szukania błędów w realizmie a o przekaz jeżeli nie widzicie przekazu prócz tego co wymieniliście to współczuje.
Jeśli nie widzę tego tajemniczego przekazu, to najwyraźniej go tam nie ma, lub twórcom nie udało się go ukazać tak by był widoczny. Ty też najwyraźniej też nie zauważyłeś tego tajemniczego przekazu, gdyż nie wyjawiłeś go w swojej wypowiedzi, a jedynie stwierdziłeś, że jest. Wychodzi na to, że gdzieś słyszałeś o tym tajemniczym przekazie i tylko powielasz niesprawdzone informacje.
Może ktoś mi jedno wytłumaczyć. Po co była " międzynarodowa antena kosmiczna" na początku filmu. Pomijając wszystkie "przeciwności" budowy takiej anteny, to nie rozumie sensu jej powstania. Co zmienia tak mała różnica odległości? Można wszystko wybudować na ziemi tańszym kosztem, czy z taką technologią na orbicie.
Chyba wykorzystywali tą antenę do nasłuchiwania sygnałów z innych odległych galaktyk, ale okazało się że to wciąż za mało i jedyny pewny sposób odnalezienia innej cywilizacji to Projekt Lima czyli nasłuchiwanie z krańców Układu Słonecznego.
Brawo! Nareszcie sensowna i ciekawa wypowiedź na temat przesłania tego tytułu! Chociaż film średnio mi podszedł (głównie ze względu na każdy punkt wystrzelony przez założyciela tematu), ładunek jaki ze sobą niesie jest dużo cięższy od lekkiego niestety scenariusza. I tak jak Odyseja Kosmiczna nie podobała mi się wcale (tam też mamy małpy, do tego drące paszcze przez pierwsze 15 minut filmu), tak po seansie „Ad Astra” nie mogę przestać o nim myśleć. Codziennie podnoszę mu jedno oczko do góry. Porwał mnie te chłód kosmosu. Na ten moment głęboko zastanawiam się nad oceną 7/10. Film wywoła we mnie to, czego oczekuję po tym gatunku - poruszył i zmusił do refleksji. A czy nie o to właśnie chodzi? ;)
Faktycznie, ten przekaz można skwitować jednym daniem: siedź i nic nie rób, bo życie masz tylko jedno, więc marnuj je na sprawy trywialne i nic nie znaczące.
"siedź i nic nie rób, bo życie masz tylko jedno, więc marnuj je na sprawy trywialne i nic nie znaczące."
To się zdecyduj. Jakby NIC nie robił to by automatycznie/logicznie nie "marnował" czasu na żadne sprawy.
A jak sprawy życia są dla ciebie nic nieznaczące, to idź się od razu powieś bo się obnażasz z problemów psychologicznych i przyszłej depresji... i skończysz jak ten ojciec. Sam, na skraju pustej... dupy :)
Dokładnie, śmiem nawet stwierdzić, że esencja filmu dotknęła u mnie najgłębszej, zakopanej, i ukrytej przed światem warstwy emocjonalnej, poruszyła struny, których na codzień wolę nie ruszać. Dlatego niespójności i błędy są dla mnie nieistotnymi detalami wobec sensu całej opowieści.
tak , oczywiscie . Ad Astra oceniłes na 1 ale już najgorszy z predatorów zasługuje u ciebie na 7 . Wszystko w temacie .
Jakbyś był ze mną. Nagle usłyszałem trzask i widzę, że dwóch związanych ze sobą astronautów oddala się w kosmos, pytam żony: "Co się stało bo przysnąłem?", a żona "Ja też. Cofnij kawałeczek."
Odniosłem podobne wrażenia oglądając film. Nie wiem czy grawitacja wydaje się dobrym porównaniem. Tutaj bohater pod wrażeniem potęgi oraz nieskończoności kosmosu odnajduje swój wewnętrzny spokój. Najbardziej uderzył mnie moment jak ojciec odlatuje w głuchą przestrzeń i ginie. Ta chwila powoduje przeobrażenie syna.
Porównujac film z Grawitacja miałam na myśli te przestrzen, ogrom kosmosu, chociażby zdjęcia czy muzykę nie sens filmu.
Faktycznie, ten przekaz można skwitować jednym daniem: siedź i nic nie rób, bo życie masz tylko jedno, więc marnuj je na sprawy trywialne i nic nie znaczące.
gdzie ?? do jakiej Grawitacji ?? Grawitacja to jest majstersztyk kinematografii. Piękne zdjęcia są też np. w Interstellar czy starym już Apollo 13. A tutaj od razu widać, że po opłaceniu gwiazd zabrakło kasy na CGI i w ogóle sporo innych rzeczy a przede wszystkim na korektę scenariusza. Muzyka a nie nie ziębi ani nie grzeje ale na pewno nie zapada w pamięć.
Nie jest to film przygodowy. Nie ma wartkiej akcji. Ma braki w scenariuszu. Ale ma większy sens niż się wydaje. Byłem, widziałem, ale dopiero na drugi, trzeci dzień docierał do mnie głębszy sens. Utracony ojciec, utracony czas, którego nie wrócisz.
W Apollo 11 dużo schrzanili w porównaniu z Apollo 13 który powstał rok wcześniej. Inna wytwórnia?
Zgadzam sie.
Robic film psychologiczny, gdzie kosmos jest tylko tlem - ok. Ale po pierwsze, nie sprzedawać tego jako trzymający w napięciu kosmiczny thriller z akcją, bo na to poszlam do kina, na to mialam ochotę, a siedzialam 2h wku*wiona, ze zostalam bezczelnie oszukana. Zresztą z tego, co slyszalam, to chyba kazdy, przynajmniej na tym seansie. Rozumiem, zwiastun ma sprzedać film, ale az takiej sciemy nie widzialam, jak żyję, sa jakies granice dobrego smaku i uczciwości - niech czlowiek chociaz mniej wiecej wie, na co idzie do kina.
Po drugie, jak juz sie chce robic takowy psychologiczny film, to musi miec o wiele wiecej glebi i jakiejs dozy oryginalnosci w swoim przeslaniu, bo czulam, ze slucham w wiekszej mierze pozbawionych odkrywczosci żali na temat daddy issues glownego bohatera (ok, moge posluchac, ale nie 2 godziny wylacznie o tym). I te rozciągnięte sceny... jedna za drugą... gdzie wszystko (a w sumie to zupelnie nic) dzieje sie tak pooooowoooooooliiiiii. Cisnienie mialam 160/120, ale wylacznie z irytacji.
Plus scenariusz rzeczywiscie bardzo slaby, strasznie niespójny, autor jakby troche pijany, troche nieumiejetny, a troche zbyt przekonany o swoim pseudointelekcie.
Nieraz już mi się zdarzyło nie docenić dobrego filmu, bo nastawiałam się na co innego i poczułam się oszukana. Kampanie promujące potrafią być czasami zwyczajnie nieuczciwe. Ale obwiniać o to film i jego twórców, to trochę niesprawiedliwe.
Film wbił mnie w fotel i położył na kolana. Siedziałam w kinie jak zaczarowana. Scenariusz mógłby nie istnieć, sama podróż z tymi obłędnymi zdjęciami przed oczami, z tą niesamowitą muzyką - to by mi wystarczyło do szczęścia. A pośrodku prawdziwy człowiek, a nie jakiś udziwniony bohater. Ktoś niezwykły, ale do bólu ludzki. Moją uwagę przyciągał sposób, w jaki próbował zachować swoją latami budowaną zbroję pod coraz bardziej dotkliwą presją emocjonalną - ze strony ludzi, nie kosmosu. Banalność jego traumy nie miała znaczenia.
Ale najbardziej ze wszystkiego ujęło mnie właśnie to tempo. Wszystko rozgrywa się tak normalnie, bez sztucznych przyśpieszeń. Zamiast skakać jak pchła od jednej emocjonującej bzdurki do drugiej, szybuję przez każdy kolejny kadr jakbym sama tam była. Jaka cudowna niespodzianka.
Ad Astra byłoby dla mnie arcydziełem, gdyby nie te wszystkie idiotyzmy, które co rusz sprowadzały mnie na ziemię. Nawet mi się nie chce wypisywać, za dużo tego. Ale i tak za mało, żeby wytrącić mnie z przekonania, że widziałam rewelacyjny film. Taki, jakich już nie robią - i chyba rozumiem dlaczego, jak czytam komentarze.
@midian - zgadzam się z Tobą w 100%. Ad Astra ma w sobie motywy, które w mniejszym lub większym stopniu są dla mnie na minus, ale jako całość jest to przepiękne dzieło. Widać że robił to ktoś miłujący kosmos. Fani Interstellar muszą koniecznie zobaczyć Ad Astra. Zresztą chyba nie trzeba ich do tego przekonywać. Brad Pitt zagrał rewelacyjnie. Zdjęcia oszałamiały. Muzyka unosiła nas przez próżnię. Piękny film.
Zdjęcia do obu filmów, Ad Astry i Interstellara wykonał Hoyte van Hoytema, rzeczywiście są wspaniałe. Można chyba rzeczywiście stwierdzić, że w Ad Astrze autor zdjęć osiągnął jeszcze większe mistrzostwo wizualne. Muzyka jest również fantastyczna, zwłaszcza kiedy jest słuchana już bez obrazu i możemy koncentrować się tylko na niej i tym bardziej wtedy docenić. I tyle czy aż tyle dobrych cech filmu.
Nie. Interstellar był filmem niemal płytkim. Było to kino sci-fi akcji. Targetem Ad Astry jest totalnie inna grupa ludzi - Ci co doszukują się trzeciego dna tam gdzie go nie ma. Moja dziewczyna, która nie lubi sci-fi, ale Interstellar ją urzekło, wyszła z kina zawiedziona, smutna i... śpiąca. Dla mnie film był słaby, bo kompletnie brakowało przywiązania do detali definiujących sci-fi i te cudowne zdjęcia, czy muzyka nie były w stanie zmyć tego niesmaku, który pojawiał się średnio raz na pięć minut, który w finałowych scenach osiągnął bolesne apogeum.
A co mają do tego fani Interstellar? Każdy film powinien mieć dobry scenariusz, niezależnie od gatunku. Ten czegoś takiego nie dostał.
Dokładnie, smutno mi jak czytam te pretensjonalne komentarze ludzi, bo takich filmów jest coraz mniej. :(
Cóż, to że jest coraz mniej, to nie znaczy, że od razy mamy piać na ich cześć peany, skoro podczas seasnu odczuwa się fizyczny ból.
Jeżeli dla Ciebie liczą się wyłącznie aspekty wizualne to zafunduj sobie taką komorę relaksacyjną, do której wysyłano głównego bohatera :)
Mam bardzo podobne odczucia. Ludzie naoglądają się avengersow i strażników galaktyki i później zaskoczeni że sceny w kosmosie powolne. Mój znajomy irytował się na Odyseję Kosmiczna bo sceny w kosmosie długie i powolne:-D oczywiście fan filmów o superbohaterach...
Przepraszam bardzo, jestem wielkim fanem całego MCU i większości filmów o superbohaterach, ale zarówno "Ad Astra" jak i np. "Interstellar" wgniotły mnie w fotel. Następnym razem proszę nie generalizować ludzi tylko ze względu na to, że oglądają głównie zwykłe "popkornowe" kino akcji ;)
Spoko:) Nie bierz tego do siebie, nie generalizuję wszystkich tylko szukam tendencji, powodów;)
Też widziałem Avengersów:)
Pozdro!
A Interstellar to jeden z moich ulubionych filmów, mimo to Ad Astra był ddla mnie okropny. Obejrzę go jeszcze raz w dobrej jakości na swoim tv, bo w kinie tak kiepski obraz (cineworld w uk), ze ja nawet tych olśniewajacych obrazów nie widziałam. To samo mialam z Interstellerem po pierwszym razie w kinie, ale Interstellar byl za to ciekawy, a z kazdym kolejnym razem ogladania go kochalam go coraz bardziej, do tego w HDR 4K miażdży moje zmysły wzrokowe. Dlatego Ad Astrze dam tez kolejną szansę, mimo, ze róznica miedzy Interstellar i nim po pierwszym razie była ogromna. Ad Astra ma tak powalone wątki, ze chciałam wyjść z sali, ale wstyd mi było, nawet przed sama sobą, ze wzielam na to znajomych, ktorzy usneli po 20 min... filmy niskometrażowe mają czasami o wiele lepszą historię, tylko oczywiscie efekty słabe i śmieszne....
ekhm
zestawianaie Interstellara i ad astry w jednym zdaniu to
jak połączyć świenie i perły
XDDD
brak słów
No cóż, ja się nastawiłem na kino psychologiczne, a natknąłem się na kino akcji w porównaniu z którym Anengersów można określić jako szczyt realizmu, psychologicznego zresztą także. Bohater psychologicznie nieprawdopodobny aż do bólu. Ale to nic w porównaniu z nieprawdopodobieństwami, w które obfituje akcja.