Albo jestem ślepa albo filmweb zeżarł mój wątek...o tytule "ludzie co z wami nie tak..." Filmweb bądź grzeczny i oddaj.
Słuchajcie, właśnie dotyczałam, że Hans ma dziś urodziny. Czy powinnam obwiązać się czerwoną wstażką i wysłać do Stornway w Szkocji?;P
Sprocket mnie chodzi o tr "godziny" o Wirginii Wolf z brzydką Nicol Kidman...
Wiem że chodzi Ci o inne "godziny"... ale co poradzę, jak tamtych Twoich nie widziałem, a napisać coś trzeba coby podtrzymac wątek.
Obwiąż się wstążką, pstryknij fotkę w stylu NK i wyślij Hansowi linka.
Ehh ten przystojny Hans, niby w niemieckim mundurze, a laski za nim sznurem...
Mój Hans nie lata w mundurz. Najwyżej w rzymskich szatach cezara:P
Poza tym żadnych fotek -jak już mam zużywać kilometry wstażek to powinnam iść na żywioł.
Słuchajcie byłam dziś na "Incepcji", ale popełniłam chyba błąd idąc do kina po weselu, bo żeby go ogarnąć będę musiała iść jeszcze raz Na razie skłaniam się ku opinii, iż tak zagmatwanego filmu jeszcze nie widziałam. Wię co fabule ani słowa, za to pochwalę muzykę, montaż, tempo narracji oraz aktorstwo.Dalsza część opinii po drugim seansie, po którym mam nadzieję zrozumieć więcej.
Monia! No to wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia!!!
A wracając do filmów, myśmy przez weekend oglądali Kill Bille... dla mnie przypomnienie, dla Ukochanej nowość... mnie się podobało bardziej niż jak oglądałem pierwszy raz, a jej się nie podobało.
Podtrzymuję swoją opinię, że ja ma Tarantino to film słaby, ale i tak dobry.
"Monia! No to wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia!!!"
Chciałabym;P
A co jest fajnego w naparzance w stylu "Kill Bill"?
zdjęcia - np. zwróciłem uwagę na długie ujęcia, z ruchem kamery za postacią (w barze przed największą masakrą)
muzyka - niby zlepek, ale bardzo dobrze dobrany i tworzy zgrabną całośc mimo różnic gatunkowych
aktorzy - np. taki Madsen, aż czułem od niego smród przetrawionego alkoholu
no i inne różne smaczki
Znasz mój stosunek do twórczości Pana Q.T. Mimo tych smaczków, o których mówisz taki Kill Bill to tylko pretekst do zabway formą, bo jedyna treść to zemsta na oprawcach. Rozumiem jeden film o tym, ale 3 części?
Jakie 3 części ?
W zasadzie Kill Bill to jeden film - w zamyśle miał stanowić człość, ale został sztucznie podzielony przez producentów, bo był długi i uznano, że podzielony zarobi więcej. Więc moim zdaniem powinno się oglądać i oceniać I i II jako całość. Natomiast III jeszcze nie ma, więc rozmawiać o niej nie ma sensu.
Myślę że część I kończy się bardzo niefortunnie - wielka jatka w knajpie, która wprawia w zakłopotanie kogoś chcącego zobaczyć w filmie coś więcej niż sieczkę samurajskim mieczem. Ta scena wstawiona na koniec filmu automatycznie staje się sceną finałową, czyli mającą nieść jakiś przekaz. A nie niesie. Popatrz jednak jak kończy się część II - długą, pełną dialogów sceną spotkania z tutułowym Billem. I to może już dawać więcej do myślenia.
Mnie żaden film Tarantino nie zmusił do myślenia. Przesłanie? "Patrzcie jaki jestem sprytny. Znów udało mi się wyciągnąć od producentów kasę żeby się pobawić i zrobić film, który nie ma przesłania".
Pod wpływem "Incepcji" obejrzałam "Juno". A było to tak: w "Incepcji" gra niejaka Ellen Page, która wygląda na 18 lat. W porywach. A gra postać bardzo ważką dla głównego bohatera i moim zdaniem do niej nie pasowała. Ale na forum filmu i w paru recenzjach przeczytałam o niej jak to wspaniale sobie poradziła i jak dobrą aktorką i piękną jest. What??? Postanowiłam obejrzeć "Juno" z nią włąśnie w roli głównej. Rola bardziej do niej pasująca, bo nastolatki. Poszło jej jako tako. Dziewczyna ma sliczną buzię i za grosz gracji. Taki mini babo-chłopek. Nie podoba mi się. Ale bardziej od aktorki poraził mnie film i podejście twórców bądź co bądź do trudnego tematu - nastolatek w ciąży. Temat potraktowano tak lekko i z przymrużeniem oka jakby to był katar a nie ciąża. Rozumiem, iż jest to komedia, ale w moim mniemaniu ciąża nastolatki to nic wesołego, a film nawet przez chwilę nie próbuje nas wyprowadzić z błędu. Nie zdziwiłabym się gdyby nastolatki po obejrzeniu tego filmu przyjęły dewizę "bzykajmy się na potęgę i tak wszystko dobrze się skończy - inni po nas postprzątają". Dobrze dla kogo? Dla dziewczyny, u której na zawsze pozostanie psychiczny i fizyczny tego ślad? Dla rodziców, którzy nie wyczulili jej na pewne kwestie -toż to porażka wychowawcza. Dla dziecka, które kiedyś się dowie, że było niechciane przez mamusię i tylko chwilowej nudzie zawdzięcza życie? Nie bardzo to ogarniam, bo film dostał oskara za scenariusz oryginalny i zupełnie nie wiem na czym ma jego wyjatkowość polegać. Na napchaniu w dialogach 1000 wyrażeń z mega wypasionego młodzieżowego języka?(wypada to sztucznie w wielu momentach) Czy na przedstawieniu świata dorosłych w tak infantylny sposób? (scena, w której rodzice dowiadują się, iż 16 letnia córka jest w ciąży poraża ...nie wiem czym, aż mi słowa brak). Komedia komedią, ale niech to choc trochę ma coś wspólnego z rzeczywistością. Próbowałam sobie wyobrazić siebie i moich rodziców w takiej sytuacji....raczej nie zapytaliby mnie czy już biorę witaminy. Chyba jestem zbyt hmmm konserwatywna żeby dosrtzec potencjał tej komedii.
Widziałem Juno. Ale jakoś tak nie zrobił na mnie wrażenia. Pamietam, że dziwiłem się że tak to jakoś lekko wszystko poszło i każda opcja w rozwiązaniu problemu była "do przyjęcia". Ale ja nie mam instynktu maciezyńskiego, a film był chyba dla dziewczynek bardziej.
A wczoraj oglądaliśmy "Misia". Kurcze, niby taki znany film, a wcześniej kompletnie nie umiałbym powiedzieć o co chodzi. Film, jak większośc komedii Bareji składa się z pojedynczych kultowych gagów, aluzji społeczno-politycznych, ale historię jakąś też opowiada. Myślę że warto sobie idświeżyć.
A mi się Juno podobało. Ja w ogóle tego filmu nie odebrałam jako komedie. Były komediowe akcenty, ale wydźwięk filmu pamiętam jako raczej gorzki. Co prawda oglądałam film dawno, ale podobały mi się dialogi i odmienność Juno, która nie była typową, słodką i głupiutką nastolatką. Miała swoje własne podejście do życia. Nie była zagubioną, przestraszoną dziewczynką, która w kryzysowej sytuacji zdaje się na innych. Podjęła samodzielną, przemyślaną decyzję, a decyzja ta na pewno nie była wynikiem chaosu, strachu ani próbą jak najszybszego odepchnięcia od siebie niewygodnego problemu. Film nie ocenia tej decyzji i nie moralizuje. Przynajmniej ja tak to odebrałam. Dość przyjemnie mi się to oglądało. Zresztą to film nie tylko o ciąży nastolatki, ale też o młodych małżeństwach i ich dojrzałości do budowania związku i rodzicielstwa.
Jeśli chodzi o aktorkę, mi się ona najlepiej podobała w Hard Candy :) Polecam :)
Natomiast w Incepcji zagrała bardzo słabo, stworzyła nijaką postać, swoje kwestie wypowiadała cichutko i bez uczucia. A szkoda, bo laska ma potencjał.
No niby nie było, ale przecież nastolatka idąca do łóżka z kolegą z nudów nie ponosi większych konsekwencji swojego postępowania. No to rób co chcesz, bo jakoś to będzie...
Kurcze a niektórzy te "Godziny" arcydziełem nazywają...
Film opowiada historie o lasce, która akurat miała taką rodzinkę, że nie poniosła konsekwencji, co zrobić.... Ale czy ten model jest zachwalany? Nie jest. W ogóle nie jest chyba w żaden sposób nacechowany. A że zaszła w ciąże, bo była nieodpowiedzialna? No zaszła, mało takich dziewczyn? Mało takich chłopców? Mało to nawet dorosłych, inteligentnych i wykształconych kobiet (i facetów), które w chwilach uniesienia kompletnie zapominają o zabezpieczeniu? Ja sama jestem zdziwiona tym, jak ogromną skalę ma to zjawisko wśród moich bliskich znajomych :P
Z godzin pamiętam tylko, że oszpecona Nicole Kidman grała jakąś pisarkę dotkniętą weltschmerzem. Musiałabym obejrzeć ten film jeszcze raz i na świeżo ocenić.
Ale raczej nie obejrzę, bo te wszystkie życiowe rozmyślania ujęte w filmie w ogóle mnie leżą w kręgu moich zainteresowań.
Taakk...uniesienia. Sończmy lepeij temat Juno bo niezbepiecznie zbliżam się do rozwinięcia tematów światopoglądowych, a tu o filmach mowa.
Ania nie chcesz obejrzeć filmu o kobietach, jakie to one nieszczęśliwe wbite w ramy swego beznadziejnego życia, a fe! A gdzie solidarność jajników?:)
Mnie też "Godziny" znudziły i miałam nadzieję, ze Ty mnie oswiecisz gdzie leży pies pogrzebany...moze zatem któryś z panów?
Ej nie bądź taka, rozwiń temat uniesień :P
A jeśli chodzi o tą solidarność jajników...no bo ja nie lubię babskich fochów i tych wszystkich głupot. Ja generalnie z facetami się lepiej dogaduję. :) :( hmmm
W temacie uniesień powiem tylko tyle, że jak ja miałam 16 lat (tak jak bohaterka filmu) to trzymanie za rękę chłopaka wystarczało aby poczuć gorące serca bicie;)
Cóż, obecnie tylko na taką mogę sobie pozwolić;)
Jakaś sentymentalna robię się na starość.
Na piątek zamówiłam sobie videoshopie "Mgły Avalonu" z Hansem własnie. Negative mówił, iż to okropna brazyliada, więc zważ jak się poświęcam. 185 minut brazyliady.
Podziwiam.
A czy ty podziwiasz, że ja i koleżanki w pracy dziś robimy maraton ze Zmierzchem ? :D
Właśnie mamy przerwę kawową po 1 cz. ;)
Hehe...podziwiam podójnie:
1) za wytrzymałość
2) odwagę...chyba, ze szef w delegacji:P
Co do poświęceń dla Hansa to obejrzałam już horror (nie lubię) "Deathwatch", wybotoksowaną Demi (nie lubię, bo mnie wpędza w jeszcze głębsze kompleksy) w "Półmroku", "Tube tells" dla 12 minutowego epizodu na końcu filmu i średniego "Nerona" 185 minut...ufff...
Nie sądzisz, że powinien mi to jakoś wynagrodzić?;)
1) Widok umięśnionej klaty Jacoba wszystko wynagradza ;)
2) Szef na urlopie ;)
Brawo, zdecydowanie powinnaś mu wysłać maila :P
Po pierwsze primo - brałam pod uwagę własną wysyłkę z czerwoną kokardką na urodziny 7 sierpnia, ale w mojej pasmanterii nie było aż tyle wtążek:P
Po drugie primo - ja nie wiem czy on ma nawet kompa, bo z tego co czytałam to to taki trochę zakręcony artysta poeta pieśniarz jest, więc może boi się pecta, napewno wszędzie zabiera ze sobą gitarę;)
Ps; ile kawy trzeba wypić żeby 3 części żmierzchu cięgiem obejrzeć?:P
Jacob, Jacob....nie znaju:(
Wybieramy się razem z Ukochaną.. Ale nie wszyscy się wybierają, bo Avatar nie jest przeznaczony dla plepsu.
Wczoraj oglądaliśy Ca$h taki kryminalik średni. A dzisiaj za chwilę zapuścimy Psy.
Ja się również wyieram i dla większego wrażenia już od miesięcy nie sięgnęłam po płytę. Za to teraz zabieram się za "Mgły Avalonu"...całe 185 minut brazyliady przede mną....
Ja widziałem Avalon taki polski film... jeden z gorszych jakie widziałem w życiu.
Psy nam się podobały, naprawdę kawałem dobrego kina. Jedynka bardziej ambitna i taka bardzo mentalnie polska. W dwójce próbowali iść w kierunku amerykańskiej sensacji, co wyszło filmowi na minus.
A dzisiaj widzieliśmy Mistyfikację - nowy film Polski z oboma Szczurami (Stuhrami) - film ciekawy i warty obejrzenia.
Ufff....no to przebrnęłam przez "Mgły..." i faktycznie czułam się jakbym błądziła w gęstej, mlecznej mgle... Historia przedstawiona w filmie (ponoć kręconego na bzie książki) wydała mi się na tyle nieprawdopodobna, iż zaczęłam czytać lrgrndy arturiańskie szukajac potwierdzenia wydarzeń pokazznych na ekranie. No i niestety, większość tego co się w filmie działo ma potwierdzeni w mitach. Z tym, że z legend zaczerpnięto częśc epizodów, zinterpretowano e po swojemu, a w celu objaśnienia w pierwszej scenie głowna bohaterka wypowiada zdanie (nie zacytuję dosłownie, ale taki sens był) "wszystko co do tej pory słyszeliście o czasach króla Artura to wroga propaganda, ja wam powiem prawdę" i się zaczyna...
Film ogólnie średni jesli nie słaby momentami, postaci jakieś płaskie, nawet z założenia magicza Pani Jeziora czy Merlin wyglądają jakby urwali się z cyrku. Cały kult Bogini, której niby służyli sprowadza się do paru śmiesznych gestów i opowiastek o ziołach. Aktorsko słabiuchno - jedyne dwa jasne promyczki to Joan Allen jako Morgouse i Hans Matheson jako Mordred. I nie pisze tego, bo go lubię, ale dlatego, iż w 117 minucie kiedy się pojawił w końcu zaczęło się coś dziać. Do tej roli pasował idealnie - widac w nim ambicję, bunt, dumę, ledwo co poskramiane szaleństwo, żądzę władzy, a jednocześnie czułość do przybranej matki. Ach te oczy... Nie wiem czy to specjalny zabieg, zeby łądne buzie obsadzać w rolach tych złych. Toż człowiek ustosunkowac się odpowiednio do takiej postaci nie potrafi;) Reszta obsady - jakaś taka...Lancelot niby pierwszy rycerz playboy wieków srednich, a w filmie wygląda jak mięczak siłą od cycka matki oderwany, Artur nijaki wzdychający i jęczący, Ginevra mdła i wiecznie zapłakana...
Scenografię i zdjęcia łaskawie przemilczę, za to pochwalę muzykę - zwłaszcza tę z celtyckimi zapożyczeniami.
Film z założenia magiczny wcale taki nie jest.
A na koniec kilka życiowych pytań i odpowiedzi made by "Mgły Avalonu" MOżLIWE SPOJLERY:
1 - co robi matka, której znudziło się zamkowe życie? - zostawia sowjego syna z szarpnieta i chorą na władzę ciotką nie bacząc jak go wychowa i co pod jej wpływem z niego wyrośnie, a potem zapomina o nim na lat 15...
2 - co robi kobieta znająca czary aby pozbyć się nowo narodzonego bękarta? - zostawia go przy otwartym oknie licząc, iż wykończy się na galopujące zapalenie płuc
3 - o czym myśli kobieta, która kochała rycerza, a dostała jego ojca za męża? - że mogła w końcu stworzyć szczesliwą rodzinę!!!
4 - co trzeba zrobić, aby podtrzymać wiarę w Boginię? - uknuć intrygę dzięki, której brat bzyknie siostrę...
5 - co trzeba zrobić, jak dziedzic nie chce na swiat przyjść? - zaprosić kolegę do wspólnej zabawy (bo przecież tak robiono od wieków)
Mogłabym mnożyć przykłady tych mądrości...
Film 4/10 za muzykę i Mordreda.
PS Negative miałeś rację.
było oglądać dla jednego gościa ? :)
a myśmy obejrzeli Prince od Persia - słabe i ta laska też słaba...
"było oglądać dla jednego gościa ? :)"
Ja już tak mam. Jak sobie kogoś upodobam to oglądam wszystko co się da. Hans jest drugim aktorem, którego filmy kolekcjonuję (oczywiście po Christianie) i pewnie prędzej czy później "Mgły..." też się znajdą na półce, bo jego rola w tym filmie warta jest zapamiętania.
UUU...Gemma słaba? Film słaby? A Jake?
A ja masochistycznie planuję obejrzeć jeszcze raz "Starcie tytanów". Już jest u mnie w videoshopie.
Ostatnio mam jakieś zajaqwki na umartwianie się;)
Nie błagam, to naprawdę kiepski film, choć gra tam Żejk :)
W ramach umartwiania się obejrzyj robie coś z kina koreańskiego... myśmy zapodali dramat "Jestem cyborgiem i to jest OK". No i nie dotrwaliśmy do końca... co się prawie nie zdarza.
Ale to umarwianie będzie miało i przyjemną stronę...w "Starciu..." gra przecież Hans, a na niego akurat oglądając film nie zwróciłam uwagi zbyt mocno...więc jak się poświęcać to na całego..;)
NIe lubię skośnego kina...nic na to nie poradzę, nawet klasyki japońskie ciężko mi sie ogląda, tak jak romanse produkcji niemieckiej...
Klasyki japońskie są ciekawe, a dramaty koreańskie niestrawne :)
Kto to jest ten Hans Kloss ? Bo ja w ogóle nie wiem o kim piszesz or jakiegos czasu...
A widziałas reklame Avatara na pierwszej stronie filmweba ? :)
http://www.filmweb.pl/person/Hans+Matheson-41600
to jest Hans, o którym piszę (właściwie o filmach, które obejrzałam ze względu na niego)
Reklamę widziałam, ale widziałam też newsa ,że Żejk ma grać Drakulę Wlada Palownika....to już przegięcie i mówię to z całą sympatią dla aktora.
Japońskie i koreańskie...to skośne i to skośne...
Skarbie, mężczyzna nie musi być piękny żeby był interesujący:P
Ja zawsze miałam słabość do mężczyzn odznaczających się nieoczywistą urodą.
Keny i mięśniaki mnie nie kręcą:)
Sprocket a co Tobie się telewizor zepsuł...nic nie piszesz co oglądałeś, a jak już co pstrykniesz jakieś jedno zdanko...