PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=137747}

Bękarty wojny

Inglourious Basterds
2009
8,0 620 tys. ocen
8,0 10 1 619956
8,7 80 krytyków
Bękarty wojny
powrót do forum filmu Bękarty wojny

arcydno

ocenił(a) film na 1

które udaje sztukę. Nie chce mi się powtarzać argumentów za tą tezą - ciekawych odsyłam do tematu "żenada". Niniejsza wypowiedź jest tylko spontaniczną reakcją na zachwyty jekiejś egzaltowanej nastolatki, która nie znając (jak sądzę) dokonań A.Kurosawy, S.Leone, P.Weira, S.Peckinpaha, R. Scotta i innych artystów sztuki filmowej ośmiela się nazywać bełkot Tarantino arydziełem.

ignatio

Arcydzieło. Myślę że jak skończysz gimnazjum zrozumiesz że świat nie kończy się na High School Musical`u i popisowych rolach światowej klasy "aktorów" - braci Mroczków.
Pozdrowienia dla Bogusi i Łukaszka.

ocenił(a) film na 3
ignatio

Wreszcie jakiś głos rozsądku...Zaraz pewnie zostaniesz zjechany przez wyznawców Tarantino,ale to jest właśnie ich znak rozpoznawczy-mieszac z błotem i wyzywac każdego kto ośmieli się skrytykowac te "arcydzieła".

100% poparcia

ocenił(a) film na 1
zwierzakus

Miło wiedzieć że nie jestem sam, bo czasem mam wrażenie, że należę do jakiegoś dawno wymarłego gatunku kinomana.
A tak poza tym przez ładnych parę lat grałem w jednym zespole z basistą o ksywie Zwierzak.

ocenił(a) film na 8
ignatio

Jasne, że nie jesteś sam, Tarantino sromotnie mnie zawiódł. Normalny twórca dojrzewa, zmienia się z wiekiem, statecznieje, poważnieje, rozwija swój warsztat, (patrz Almodowar), wychodzi jednak na to, że Tarantino jest twórcą nienormalnym i żeby było śmieszniej pewnie wcale by się na ten termin nie obraził.

ocenił(a) film na 7
ignatio

Gratuluję odwagi. Od czasu, kiedy bywalcy brodzików intelektualnych w stylu fotki i forum onetu odkryli odkryli filmweb każda krytyka ładnych produktów pozbawionych głębi powoduje serię bełkotliwych ataków fanów amerykańskich poradników w stylu "jak zagadać wszystkich na forach mając słomę między uszami". Oczywiście zgadzam się z przedmówcą. Choć w sumie trzeba przyznać Tarantino, że genialnie utrafił w próżność widowni z pretensjami do sfer intelektualnych. Niestety dla nich jest jednak tak jak powiedział Tyler Durden "Pióra w tyłku nie uczynią z Ciebie kurczaka" ;-)

KarolZet

Czy Twoja wypowiedź Karolu to coś więcej niż zwyczajowe "Chamy,prostaki i głupcy ze słomą między uszami!gdyby nie to że mam wysoką kulturę i skazany jestem na vip room pośród sfer intelektualnych ,powiedziałbym wam do słuchu " ?;)
Dyskusja według mnie jest ciekawa i poza niepotrzebnymi erupcjami pohukiwań i wyzwisk z obu stron(których uniknąć na publicznym forum chyba się nie sposób ) trzyma dobry poziom(choć Ty swoim postem Karolu akurat ręki do tego nie przyłożyłeś)
Być może należy zapytać o to "ignatio" z którym ja np:sie nie zgadzam a mimo tego rozmowę z nim ,uważam za ciekawą.

ocenił(a) film na 9
baszarteg

Nie zwracaj na to uwagi.
Ludzie tacy jak Karolek, Norton, Nick_filmweb to pseudo intelektualiści uważający się za lepszych od całej reszty polskiego społeczeństwa, a tak naprawdę są głupsi niż jakakolwiek ustawa mogłaby to przewidzieć.

ocenił(a) film na 8
_mosquito_

Tak, Mosqutio, odkryłeś zagadkę stulecia. Ty jesteś ostoją mądrości i wszechwiedzy na portalu "Filmweb", dodatkowo posiadasz niezłomną kulturę wypowiedzi charakteryzjącą się tym, że Davida Lyncha nazywasz psychopatą.

Poczytaj raz jeszcze, matołku, wszystkie swoje posty i dopiero wtedy zastanów się, jeżeli potrafisz, nad kolejnymi wypowiedziami

ocenił(a) film na 9
Nick_filmweb

Nie to ty uważasz się za nieomylnego wręcz mędrca.
Natomiast twoja niezłomna kultura wypowiedzi charakteryzuje się tym, że nie masz szacunku dla fanów QT i "Bękartów Wojny".

Poczytaj siebie, psychomatołku.

ocenił(a) film na 8
_mosquito_

Błąd, nie mam szacunku to twoich wypowiedzi na temat kina w ogóle.

ocenił(a) film na 9
Nick_filmweb

Ty nie masz szacunku do nikogo dzieciaku. Gdybyś miał szacunek do fanów tu piszących nie wchodziłbyś na forum "Bękartów Wojny" i nie wyzywałbyś tychże ludzi od idiotów, którzy zachwycają się kolejnym kiczem Tarantino.

W odróżnieniu od ciebie ja posiadam kulturę osobistą i nie wchodzę na forum Lyncha, aby jechać po jego fanach, matołku.

To, że twierdzisz, że takiej kultury nie posiadam jest twoim wielkim BŁĘDEM!
Nie zamierzam być kulturalny w stosunku do takiego imbecyla, kłamcy, TROLLA jak ty. Jesteś zwykłym dzieciakiem, którego rodzice powinni nieźle sprać po tyłku. Może wtedy oduczyli by cię trollowania i zaśmiecania forum, a przede wszystkim okazywania kultury osobistej dla fanów Artysty, który jest dla ciebie producentem kiczu.

Tak więc nie musisz tego zgadywać, TROLLU, nie mam szacunku ani do ciebie, ani do twoich żałosnych wypowiedzi w ogóle w jakimkolwiek temacie, ponieważ jesteś zwykłym dzieckiem, które jeszcze nie dostało w dupę od ojca!

ocenił(a) film na 9
Nick_filmweb

To jak wielkim jesteś TROLLEM, jak wielkim idiotą próbującym udawać intelektualistę jest po prostu porażające.
Porażający jest u ciebie brak jakiegokolwiek sensownego odniesienia do tematu.

To chyba jeden z twoich pseudo tematów Nick_filmweb, prawda pseudo intelektualisto, pseudo znawco, pseudo.... nawet Nick masz w swoim nicku na FW:

http://www.filmweb.pl/topic/1236615/Zako%C5%84czenie+%22Avatara%22+-+Macie+jakie %C5%9B+koncepcje.html

ocenił(a) film na 8
_mosquito_

Już zamknij tą swoją szczękę, frędzlu. Miec twój rozum i twoją kulturę to najlepiej nie miec żadnej.

ocenił(a) film na 9
Nick_filmweb

Prawda o tym, że jesteś takim TROLLEM cie boli?


Musieć przyjść na świat jako człowiek ukrywający się za nickiem Nick_filmweb to najlepiej w ogóle na niego nie przychodzić.


Twój poziom, to poziom zwykłego TROLLA, zero odniesienia do tematu, nie masz argumentów pojedź Moskitka, albo kogoś innego, kto ma coś do powiedzenia, a to nam nie pasuje, ale nie mamy argumentów na niego, prawda?
Prawda boli takich frustratów jak ty Nick_filmweb.

"Już zamknij tą swoją szczękę, frędzlu. Miec twój rozum i twoją kulturę to najlepiej nie miec żadnej."

Kultura osobista usera Nick_filmweb. Nie coś takiego nie istniało i nie zaistnieje. Nick_filmweb zwykły gbur i plebejusz z ciebie, do tego TROLL i głupek.

Powinienem przeprosić tych co to czytają, że muszę zniżać się do poziomu takiego marginesu jak Nick_filmweb, ale z takim kimś nie można inaczej bo nie zrozumie.

ocenił(a) film na 8
_mosquito_

Niechcący umieściłem temat nie należący do "Bękartów" ale dotyczący "Avatara".

W tamtym tamacie nie atakowałem ciebie ani nikogo innego, ty rozpisałeś się całą stronę.

I teraz cię, kupo gówna, ostrzegam. To, że jesteś chory i masz kał zamiast mózgu, potrafisz pisac w kółko jedno słowo - troll, to już chyba w pełni udowodniłeś ale radzę ci, skończ już.

ocenił(a) film na 7
_mosquito_

Szczek, szczek. Szczekajcie byle dużo. Jak Wam się wąs sypnie i tu wrócicie to będziecie mieli się czego wstydzić. Naprawdę drogi narybku istnieje duża szansa, że kiedyś zrozumiecie, że nie wszystko da się zakrzyczeć.

Forum pod Bękartami wojny jest jednoznacznym dowodem, że filmweb stało się miejscem odreagowanie dla nieudaczników, którzy są przekonani, że lada chwila ktoś wręczy im order mistrza ciętej riposty, choć prostackie wyzywanie predestynuje ich jedynie do tytułu najbardziej rozpuszczonego bachora w klasie 3B.

KarolZet

Karol, powiedz mi, czy nie jesteś przypadkiem jednym z tych, którzy na forach typu onet.pl czy inne wp.pl pisze "marna prowokacja"?

ocenił(a) film na 7
Norton

Nie jest to mój styl. Raczej staram być merytoryczny. Do stylu z poprzedniej wiadomości zniżam się tylko jeśli chcę pokazać, że bardzo nie szanuję sposobu wypowiedzi użytego w wypowiedzi rozmówcy. Takie danie sobie po razie. To uczciwe.

A tak z innej beczki to ciekawe, że zawsze jak w taki sposób uderzę w stół, to zawsze się pojawią jakieś nożyce, które wezmą to do siebie. Nie mówię o Tobie Nortonie tylko o autorach agresywnych kontrwypowiedzi. Ciekawe dlaczego biorą to do siebie, choć nigdy nie ma tam konkretnie nic do nich?

KarolZet

Cała moja działalność w tym temacie to "agresywne kontrwypowiedzi", jak ty to nazywasz, stąd mój post. Rozchodzi się o to, że twój wcześniejszy post jest równie bezsensowny, jak moje (wybacz to stwierdzenie).

Co do tematu - osiągam merytoryczne dno, ale celowo - ten facet - Mosquito_6 to... Zresztą, napisałem już o tym zjawisko dostatecznie dużo.

ocenił(a) film na 7
Norton

Rozumiem. A co się tyczy tego Mosquito to czytałem kawałek Waszej rozmowy z Nickiem więc mam pewne pojecie. Kwintesencją mojej wspomnianej wypowiedzi jest sarkazm. Mam już tak dosyć użeraniem się dziećmi przekonanymi, że każdego przegadają, że już się nie bawię tylko od razu wypowiadam się ostrzej.

ocenił(a) film na 7
baszarteg

A więc wiesz ode mnie lepiej co chciałem powiedzieć? Ani chybi jakowyś Freud albo Jung z Ciebie. Dyskusja na tym forum trzyma dobry poziom? To ja nie chcę wiedzieć, jaki wg Ciebie jest zły.

KarolZet

Ależ ja Ci z chęcią to wyłuszczę,bo jak sądzę ta akurat wypowiedź jest do mnie skierowana...Zły poziom to ,to wszystko co poza rozmową z "Parheli0n"tu zaprezentowałeś ...Wątki w których dominuje agresja(waśń Mosquito_6 vs Nick_filmweb i bluzgi pomijam i sobie odpuszczam)To samo z protekcjonalnymi tekstami w Twoim wykonaniu ,teksty o słomie za uszami i intelektualnych akwenach...Budzić mogą one jedynie mój uśmiech i niesmak gdy ktoś przy pomocy tanich chwytów i epitetów odnosi się krytycznie do innych z poziomu który sam jakoby krytykuje.(stąd mój komentarz do Twojego postu)Dawanie sobie po razie może i jest uczciwe choć patrząc na to z szerszej perspektywy ,trudno czasem rozeznać kto komu i za co ...doskonale za to widać tępą nawalankę ...
Co do ripost to spotkałem wielu osobników mających o sobie dobre mniemanie w typ względzie ,cudaków przybierających cyrkowe nicki w rodzaju "stryjek cięta riposta"itp z reguły po kilku "klapsach" trzeźwiących z mojej strony wracała im odpowiednia perspektywa...:D Z reguły wolę jednak ludzi przekonywać niźli pokonywać ,tak więc dawanie sobie po razie i inne niemerytoryczne przytupy jak już wspomniałem powyżej ...pomijam i odpuszczam...no staram się przynajmniej:)
Kończąc już ,zmuszony oddać jestem Ci sprawiedliwość,gdyż pisząc o dobrym poziomie w trakcie tej dyskusji ,miałem także na myśli twój dialog z "Parheli0n"...no zuch ...jak chcesz to potrafisz;)))

ocenił(a) film na 7
baszarteg

Przekonywać? Poczytaj forum pod bękartami to sobie uświadomisz jak mocno próbowałem. Nie jestem jednak pasjonatem walenia grochem w ścianę. O nikim konkretnie nie pisałem więc jest niezwykle interesującym, że to do siebie wziąłeś. Why?

KarolZet

Co w tym interesującego...? Cały spór zasadza się na tym ,że części osób film się podobał ,innym zaś nie...Tym którym się podobał przypisałeś określone negatywne przymioty ...mnie się podobał ,popełniłem;)też w swoim życiu trochę wizyt na portalu onet...spełniam więc Twoje wydumane wymogi...więc pytam ponownie co Cię tak dziwi...?
O nikim konkretnym nie napisałeś bo Twoja wypowiedź z konkretami nie miała nic wspólnego ,sprowadzając się jedynie do uogólnień i wyzwania ludzi mających inne zdanie niż Ty...w dodatku w temacie w którym podstawą jest własna interpretacja i gust...Najważniejsze zaś jest to że mam inne niż Ty zdanie co do treści i metod jakie zaprezentowałeś...uważasz że każdy człowiek który ma określone zdanie na dany temat kieruje się tajniackimi osobistymi motywacjami...?;))
Why? because j.w;)))

ocenił(a) film na 7
baszarteg

Na tym się zasadza? Jakby tu chodziło o podobanie, to cała dyskusja nie miała by sensu. Nie tym, którym się podobało przypisuje negatywne cechy. Parheli0n'owi się podobało, a nic negatywnego mu nie przypisuję. Dlaczego? Ponieważ potrafi uzasadniać ocenę w oparciu o własne przemyślenia, światopogląd i punkt widzenia. Ja tylko drę łacha z przekrzykiwaczy i dla nich jestem wredny i okrutny. Mogę dyskutować, mogę nawet zmienić zdanie, ale jak ktoś potrafi merytorycznie argumentować. Cwaniactwo, atak osobisty czy inny podobny numer powoduje, że nie liczę na merytoryczną dyskusję z taką osobą.

Wydumane wymogi? Merytoryczna, sprawna argumentacja zrobiła się wydumanym wymogiem. Daj pokój. Od kiedy myślenie jest nadzwyczajnym wymogiem.

Perheli0n też ma inne zdanie, a rozmawiam z nim inaczej. Wniosek? Zrezygnuj z demagogicznego marketingowego bełkotu i przygotuj argumenty.

Jest wiele filmów, które nie pasują do mojego gustu, a je cenię i wysoko oceniam. Są też filmy, które idealnie pasują do tego co lubię, a nie daję im więcej niż 7, bo są puste. Walisz standardowymi tekstami jak z karabinu, na oślep/.

Pozdrawiam.

KarolZet

"Zrezygnuj z demagogicznego marketingowego bełkotu i przygotuj argumenty.","Cwaniactwo, atak osobisty" wskaż takie elementy w moich wypowiedziach ,bo póki co w odniesieniu do mnie ,traktuje to jak pustosłowie i średnio cwany atak osobisty...;P

"Wydumane wymogi?"-potwierdzam ,wszystko co napisałeś do czasu dialogu z Perheli0n było albo wydumane albo reprezentowało podobny poziom do tego jaki jakoby się Tobie nie podoba...W najlepszym razie mogę uznać to za ,walkę wedle zasady "buractwo ,buractwem zwyciężaj"nie nęci mnie coś takiego jednak i mam nadzieje że nie będę musiał posuwać się w tym miejscu do podobnych metod...;)

"Perheli0n też ma inne zdanie, a rozmawiam z nim inaczej. Wniosek?"wniosków może być tysiące ,od osobistej znajomości po koniunkcje księżyców Jowiszowych;) ,nie wiem nie jestem wróżką ,nie jest to cel moich wizyt w tym miejscu...Mogę co najwyżej zaapelować abyś także inne osoby o odmiennym zdaniu ,niż Twoje traktował równie Fair Play co Perheli0n...

"Od czasu, kiedy bywalcy brodzików intelektualnych w stylu fotki i forum onetu odkryli odkryli filmweb każda krytyka ładnych produktów pozbawionych głębi powoduje serię bełkotliwych ataków fanów amerykańskich poradników w stylu "jak zagadać wszystkich na forach mając słomę między uszami","Szczek, szczek. Szczekajcie byle dużo."
"filmweb stało się miejscem odreagowanie dla nieudaczników, którzy są przekonani, że lada chwila ktoś wręczy im order mistrza ciętej riposty,"
To jest według Ciebie -"Merytoryczna, sprawna argumentacja " ..................;D To ja może poczekam mimo wszystko ,na tą merytoryczniejszą;) i kapkę sprawniejszą ...:D
pozdrawiam:)

ocenił(a) film na 7
baszarteg

Zaczynają mnie te gierki słowne nudzić. Samo to, że w kółko mnie cytujesz miast argumentować jest dowodem na to, że nie interesuje Cię merytoryczna dyskusja tylko wygrywanie szermierki słownej. Właśnie takie sofizmy nazywam bełkotem. Nazywam to też biciem piany. Ogólnie chodzi mi, aby unikać tego: http://pl.wikipedia.org/wiki/B%C5%82%C4%99dy_logiczno-j%C4%99zykowe

Pozdrawiam

P.S. To co cytowałeś to nie jest merytoryczna argumentacja i Ci to napisałem. Twoje pytanie dowodzi, że nie przeczytałeś tego co Ci napisałem, tylko szukasz dziur w moich wypowiedziach, aby bawić się w szermierkę słowną.

KarolZet

Ażebym mógł merytorycznie kontrargumentować Ty musisz wpierw przedstawić ...argumenty "Zrezygnuj z demagogicznego marketingowego bełkotu(baldzo chętnie pokaś tylko gdzie belkotalem;) ","Szczek, szczek. Szczekajcie byle dużo." pozostawia dla mnie małe pole manewru(co mam odp.? Hau,hau ?;) skoro nie próbujesz /nie umiesz odnieść swoich zarzutów do mojej osoby a dokładnie do moich konkretnych słów...Cytuje Cię aby udowodnić moją tezę->[.Zły poziom to ,to wszystko co poza rozmową z "Parheli0n"tu zaprezentowałeś ...]

Ty nie chcesz a raczej nie potrafisz jej zbić(bo to zmusiłoby Cię do napisania takiegoż zdania-"zbłądziłem!zaatakowałem ben sensu a teraz pultam się;)) choć ja i inni forumowicze nas czytający wiedzą iż nie mam racji..oj,oj jak wstyd;)))" zamiast tego chowasz się za linkami z Wikipedii ...co to ma być ..?;))
Żadna dziura w Twojej wypowiedzi nie uchroni mnie od przyznania Ci racji ,nie stłamsi dziewiczości głoszonej przez Ciebie prawdy, jeśli tę racje i choćby cień prawdy(niekoniecznie absolutnej) przedstawisz ...póki co ,to z Twojej strony tylko słowa ,słowa słowa...Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 7
baszarteg

W każdej mojej wypowiedzi, poza złośliwym (co zadeklarowałem) początkiem masz argumenty, ale je puszczasz mimo uszu i się bawisz w beztreściową szermierkę słowną. Nic tylko łapiesz mnie za słowa, krytykujesz dowolnie wybrane fragmenty, jeszcze chwila zaczniesz wyśmiewać literówki. Bełkot to nie tylko niewyraźna wymowa, ale też używanie mądrych słów i zwrotów dla przykrycia braku treści.

Szczek, szczek było pełne treści, tylko była między wierszami i jej nie wyłapałeś tylko poczułeś się dotknięty i czujesz się w obowiązku (czy może to testosteron Ci nie pozwala przegrać) udowodnić, że jesteś ode mnie lepszy. Każda Twoje wypowiedź to wychwytywanie tego co Ci pasuje do tezy i próba destrukcji tego. Ty nawet nie próbujesz zrozumieć co ja piszę.

Nie zaatakowałem bez sensu, bez sensu było Twoje wzięcie tego do siebie. Słyszałeś takie powiedzenie "uderz w stół, a nożyce się odezwą"? Poziom rozmowy spada systematycznie na filmwebie od kiedy się tu zapisałem (ponad 2 lata już chyba). Szczególnie niski jest pod filmami nastawionymi na młodą, mało refleksyjną widownię. "Uwielbiam" wręcz wątki w stylu "Film jest zarąbisty 10/10, a Ci co krytykują to de**le" albo "Czy myślicie, że aktor A jest przystojniejszy od aktora B. Myślę, że B się nie umywa". Coś takiego nazywam właśnie brodzikiem intelektualnym. Możesz to nazwać próżnością, pustotą, infantylizmem, niedojrzałością lub tępotą. Pisałem to już ze dwa razy ale napiszę Ci jeszcze raz: w co najmniej dwóch wątkach pod tym średnim w mojej opinii filmem (oceniam go gdzieś na 7.6) próbowałem merytorycznych argumentów, ale spotkałem ataki, wyzwiska, próby poniżenia, itp ... Ogólnie żałość co się tam działo. Tu postanowiłem poprzeć użytkownika zaczynającego wątek w dosyć dosadnych słowach spodziewając się, że będę atakowany. Uderzyłem w stół i nie zostałem zawiedziony.

Chowam się za linkiem z wikipedii i co to ma być? Ano znowu mnie nie zawiodłeś, gdyż byłem pewien, że nie przeczytasz tej bardzo dobrze zebranej wiedzy na temat argumentowania merytorycznego, a zamiast tego zaczniesz odgrywać rolę urażonego tym faktem. Taki jesteś pewien swojej wiedzy i umiejętności, że wielką obrazą jest wskazanie źródła związanego technikami dyskusji?

Dziura w mojej wypowiedzi? Ech. I to jest właśnie Twój problem. Ty nie czytasz treści. TY SZUKASZ DZIUR. Walka do upadłego to Twoje motto.

Jestem całkiem pewien, że i tak nie przeczytasz żadnego argumentu tylko nadal skupisz się na szukanie DZIURRRR. Szukaj. Może i w dziurach znajdziesz jakąś mądrość ... choć wątpię.

KarolZet

Tak w życiu,dyskusji jak i np: w pokerze może nadejść taki moment gdy jego uczestnicy zechcą powiedzieć ...sprawdzam!
Tak więc ja kolejny raz ( w Twoim przypadku ,na konstruktywną reakcje już niemal pozbawion nadziei ;) mówię ...sprawdzam! i co...?
Ano zalewany jest jest gadaniną ,(po raz kolejny bez żadnego odniesienia do tego co napisałem wprzódy )zasypywany linkami odnoszącymi do rzeczy absolutnie mnie znanych(no chyba że to ta deklarowana złośliwość;)sieczony aluzjami do co do nieprawidłowości mojego układu dokrewnego(czy może to testosteron Ci nie pozwala przegrać )itp.


"W każdej mojej wypowiedzi, poza złośliwym (co zadeklarowałem) początkiem masz argumenty, ale je puszczasz mimo uszu" Na tej samej zasadzie napisać może "Nick_filmweb"i "Mosquito_6"... w większości ich wypowiedzi poza złosliwosciami i bluzgami jeden na drugiego ,każdy z nich posługują się wprawnie argumentami...Tak więc co? Tobie wolno im zaś nie...?

Poziom na "filmwebie" może i rzeczywiście spada ...mniej rzeczywiste jest dla mnie to iż spada wedle jakiegos klucza ,dajmy na to -zwolennicy KarolaZet opieraja się spadkom ,zausznicy "Mosquito_6" pikują nieprzerwanie w dół...;)))
"ale spotkałem ataki, wyzwiska, próby poniżenia, itp ..."nie wątpie ,jak mnie sie jednak zdaje i innym serwowałeś podobne "przyjemności"...prawda?;)Oczywiści różnica jest taka iż Twoi adwersarze atakowali Cię nie merytorycznie, Ty zaś walczyłeś jak rycerz Niepokalanej ,nikomu nic nie wrzucałeś to ino stół z nożycami sam z siebie ,co raz to donośniej brzęczał....;D

"TY SZUKASZ DZIUR." Owszem,historia postępu ,rozwoju cywilizacji to nic innego jak szukanie dziur właśnie ...;)) To pogoń za DEFICYTAMI;) w osnowie rzeczywistości ,to walka z poglądami że tak jak jest, jest najlepiej ...że lepiej już nie można bądź że szukanie czegoś innego to strata czasu i zło samo w sobie ...to na tyle;)
Pozdrawiam:)

ocenił(a) film na 7
baszarteg

Krzyczenie "sprawdzam" przy grze w otwarte karty jest nieco niepoważne, a robisz to, bo jak już napisałem Twoim celem jest szermierka słowna. Zaczynają być te Twoje gierki nudne.

Linki do rzeczy Ci znanych powiadasz? Więc mamy kolejny dowód, że nasz system edukacji kształci wiedzowo, a nie umiejętnościowo, gdyż jak widać wiedza jest Ci znana, ale i tak jej nie stosujesz i ciągle atakujesz tanimi sofizmatami.

Nie wnikam w dyskusję Nick'a i Mosquito. Z Nick'iem się parę razy w dyskusjach pod Bękartami Wojny zgodziłem, Mosquito nie było mi dale lepiej poznać.

Rycerz niepokalanej? Boże co za demagogiczny bełkot. Znowu gierki, gierki, gierki. Dorośnij i uświadom się, że zasada "odpowiednio dużo gadając zagadam każdego" nie działa. Prawda Cie wyzwoli tylko musisz zacząć jej szukać miast forsować swój punkt widzenia.

I znowu bełkot. Dobra. Widzę, że będziesz bawił się słowami bez końca więc postawię ultimatum. Jeśli w kolejnej Twojej wypowiedzi nie będzie jakiekolwiek sensownego (miast kolejne gierki moją wypowiedzią lub raczej jej dowolnie wybranymi kawałkami) odniesienia się do moich argumentów to zakończę ten wątek, gdyż zaczyna nie męczyć Twoje bezproduktywne odszczekiwanie się.

KarolZet

Będę tak miły i zakończę ten dialog za Ciebie ,niestety poza pustosłowiem ,próbami obrażenia mnie ,filozofią Kalego wobec swoich oponentów ,nic godnego mojej uwagi nie zaprezentowałeś ...Jedyną szansą dla Ciebie jest możliwość iż po mnie przyjdzie mądrzejszy od Ciebie np:Parheli0n by się nadawał;)) i postara się Ci cokolwiek wyjąśnić wedle złotej zasady "krowy,rowu" etc.;))Forum mnie świadkiem próbowałem...Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 7
baszarteg

Ależ oczywiście księciuniu wszechwiedzy. Hasta la vista pusty przemądrzałku.

ocenił(a) film na 7
KarolZet

Według mnie kino QT jest niezwykle głębokie, ale może inaczej definiujemy
"głębię".

ocenił(a) film na 7
Parheli0n

Pulp Fiction i Wściekłe Psy na pewno, bo IMHO reszta to tylko zabawa formą. Nie przeczę zabawa wytrawna, ale ... ja bym poprosił o trochę treści. :-/

ocenił(a) film na 7
KarolZet

A dlaczego treść miałaby być ważniejsza od formy? I dlaczego tylko treść a
nie forma mogą decydować o "głębi" dzieła? Poza tym, nie wymagajmy od
Tarantino samych dzieł epokowych - swoje już zrobił, teraz się bawi, chwała
mu za jedno i drugie. Mnie jeszcze ani razu nie zawiódł - może dlatego, że
oceniam filmy a nie swoje oczekiwania.

ocenił(a) film na 7
Parheli0n

No to się dwa wątki zrobiły. Najpierw może o Tarantino. Cenię szczerze tego reżysera. Facet opanował biegle mnóstwo konwencji, sposobów robienie kina, komunikacji z widzem. Wyśmienita sprawa, ale ...

... i tu pojawia się drugi wątek. Treść jest IMHO istotą dzieła. Jestem w stanie zachwycać się genialną formą impresjonistów, ale zachwyci mnie naprawdę tajemniczy uśmiech Mony Lisy, bo on coś mówi o nas, o człowieczeństwie. Akcja w Gorączce (Heat) jest dynamiczna, film zrobiony świetnie, ale film byłby przeciętnym filmem akcji gdyby nie wyśmienite interakcje między postaciami w tej sytuacji. Ich indywidualizm, ich wybory, ich dramaty. Uwielbiam oglądać Piąty Element, ale postawię go niżej niż wiele słabiej zrobionych filmów, które zostawią mnie z jakimiś przemyśleniami, pokażą złożoność świata. Sumując treść jest istotą sztuki, a forma drogą do przekazania tej istoty.

I teraz synteza ;-). Trochę mam żalu, że tak wyśmienity twórca wykorzystuje swój niebanalny talent do czystej zabawy. Wolę jednak takich Twórców jak Ridley Scott czy Fincher, bo oni świetny warsztat wykorzystują do czegoś więcej.

Ja nie oceniam swoich oczekiwań. Staram się ocenić wartość dzieła :-).

ocenił(a) film na 7
KarolZet

Ale Ty dalej czegoś nie rozumiesz - uśmiech Mony Lisy NICZEGO o nas nie
mówi, komunikuje tylko istnieje pewnego punktu widzenia. Nie ma
uniwersalnych treści. Traktujesz sztukę jak duży kwantyfikator w matematyce
- uważasz, że sztuka powinna określać coś "dla każdego...". Ja traktuję ją
jak mały kwantyfikator mówiący "istnieje taki X, dla którego...". Ty
szukasz w treści prawdy lub jej części, ja elementu kreacji autorskiego
świata, wizji. Forma jest nadrzędna wobec treści - treść potrzebuje formy,
forma treści - nie. Treść jest tylko kolejnym elementem zabawy jaką
prowadzi nadawca z odbiorcą, która składa się na całościowy obraz dzieła -
równie dobrze co słowo do przemyśleń może mnie pobudzić emocja, obraz,
dźwięk. To tylko impulsy, symbole, wskazówki, mrugnięcia okiem twórcy.

ocenił(a) film na 7
Parheli0n

No to się chyba nie zgodzimy w tej kwestii. Może i może istnieć forma bez treści tylko zapytam po co? Ty fascynujesz się pięknem warsztatu, a dla mnie warsztat jest tylko naczyniem. Zapewne fundamentem dzieła, ale ja doceniam bardziej to co na tym fundamencie jest budowane. I tak wracając do Tarantino mam podobne odczucia wobec np. Kill Bill'a i Bękartów. Obejrzę, docenię sposób wykonania, zainteresują mnie sprytne metody Tarantino, ale ... po filmie nie pozostanie nic. Te filmy nie czynią mnie lepszym, ani nawet innym. To tylko ciekawa rozrywka. Mimo doceniania technicznego kunsztu ciągle będę naprawdę doceniał filmy, które potrafią mnie zmienić. Do których mogę się odwołać w dyskusji albo w jakiś rozmyślaniach.

ocenił(a) film na 7
KarolZet

Jak to po co? Bo forma jest istotą dzieła, treść rozpatrywana poza formą
nie ma żadnego znaczenia, bo jest tylko próbą wyciągnięcia ogólnych
wniosków ze szczególnej sytuacji, to nie ma sensu ;)

ocenił(a) film na 7
Parheli0n

To jeszcze inaczej na to spójrzmy. Może to trochę zbliży nasze punkty widzenia. Powiem tak. Film dobry od filmu średniego odróżnia m.in. posiadanie DRUGIEGO DNA. Treści nie wynikającej bezpośrednio z fabuły, tylko niesionej w przeżyciach postaci, niuansach. Takie drugie dno to np. pytanie o to czym jest człowieczeństwo w "Blade Runner'ze", albo o życiowe wybory w "Imieniu Róży". Trochę masz rację, bo krzywiej bym patrzył na te filmy gdyby nie wyśmienity warszatat Ridley'a Scott'a i Jean'a Annaud i ich współpracowników. Jednak tak naprawdę kocham te filmy dlatego, że długo po seansie mogę myśleć co ze sobą przyniosły, a nie tylko przez chwilę delektować się warsztatem. U Tarantino od mniej więcej Kill Bill'a mamy piękny warsztat, ale tylko i wyłącznie warsztat. Nie ma nic głębiej. Nic wartościowego, nic co nie byłoby silone. I to jest właśnie główny argument, by mimo technicznego docenienia Tarantino mieć do niego trochę żalu, że nie potrafi pokazać ludzi takimi jak ich pokazał w Pulp Fiction. Wiem, że on nadal próbuje napisać historie postaci przed wymyśleniem historii, ale ... to jest już TYLKO TECHNICZNY majstersztyk ;-)

ocenił(a) film na 7
KarolZet

No okej, ale to drugie dno może też dotyczyć formy ;]

W każdym razie zgadzam się że sztuka powinna zadawać pytania (a nie
przekazywać jakieś prawdy, o tym już mówiłem). Ale pytania można zadawać
nie tylko na temat człowieczeństwa czy moralności. W swych filmach QT
zadaje pytania dot. sztuki - jakie są jej granice? Czy w kulturze
wysokiej jest miejsce dla kiczu i wytworów popkultury, a jeśli nie, to
jakie jest ich miejsce? W jaki sposób można swobodnie tworzyć w kulturze
tak "starej" jak nasza? Czy można tworzyć dzieła oryginalne (oczywiście
nie całkowicie - ale co jest "całkowicie oryginalne"?) korzystając z
wykorzystanych już wcześniej, wręcz wyeksploatowanych konwencji i
symboli? I tak dalej... Te pytania są równie ważne jak dickowskie (a
więc i bladerunnerowskie) pytania "Co to znaczy byc człowiekiem?" czy
"Na ile realna jest rzeczywistość, którą widzimy i w której się
poruszamy?". Poza tym nie wydaje mi się, by celem PF było "pokazywanie
ludzi" jakichkolwiek i jakkolwiek, to raczej kolejna próba wyrażenia
powyższych (i innych) pytań - tylko, ze najlepsza, jaką Quentin zrobił
;]
I to jest jego drugie dno. A pierwszym - jest wyśmienita rozrywka, jeśli
ktoś kręci nosem na kino tylko dlatego, że śmie być rozrywkowe, to mi
ręce opadają.

ocenił(a) film na 7
Parheli0n

Nie kręcę nosem na film bo jest rozrywkowy. Np. oprócz Tarantino uwielbiam Besson'a za m.in. Piąty Element, choć w tym filmie nie ma nawet ksztyny ambitniejszej treści. Ale jak wracam zmęczony z pracy to niewiele mnie tak uspokaja jak właśnie ten film. Ale mimo to nie dam mu 9 czy 10, bo są filmy lepsze, które bardziej na to zasługują.

PF pokazuje trochę ludzi w momentach wyboru. Zwróć uwagę na kilka postaci, które próbują podejmować jakieś życiowe decyzje. Chodzi mi tu o Jules'a, który się zastanawia nad skończeniem kariery, bo uważa w odróżnieniu od Vincenta, że kule ominęły ich przez przypadek. A para z początku i końca filmu i ich spotkanie z Julesem? To nie jest czysta rozrywka. Tak samo postać grana przez Willis jest ciekawa. Jest tak mocno uwięziona w zasadach wyniesionych z dzieciństwa, że nie jest w stanie bezrefleksyjnie funkcjonować w przestępczy półświatku i ładuje się w problemy. Te postacie są ciekawe. One są żywe. Pozwalają zastanowić się nad własnymi wyborami życiowymi.

Kultura masowa potrafi nieść w sobie bardzo wysokie treści. Przykładem jest choćby Sens Życia wg Monty Pythona czy Żywot Briana, który w bardzo lekkiej formie zmienić postrzeganie świata. Forma nie musi być pretensjonalna jak w Dogwille. Prosty z fabuły "Alien" potrafił powiedzieć sporo o ludzkiej naturze. Komediowy "American Beauty" krytykuje sprawy fundamentalne.

OK. Nadal będę twierdził, że istotą jest treść, ale faktycznie nie można odrzucić formy. Tylko będę się nadal spierał o to, że dzieło powinno się zacząć od treści, od motywu, od celu kulturowego, do którego potem powinna być dopasowana niebanalna forma. Forma bez treści trochę przypomina etiudę, studencką wprawkę ;-).

Stara kultura? No cóż. Tu na tym forum ktoś stwierdził, że Tarantino jest reżyserem prawdziwie postmodernistycznym. Może to i o to chodzi. O znudzenie moralizatorstwem. Kwestia do głębszego przemyślenia. ;-)

ocenił(a) film na 7
KarolZet

Nie chcę tu się z nikogo naśmiewać, ale jak ktoś serio uważa postacie z
PF za jakikolwiek punkt odniesienia dla własnych wyborów życiowych, to
jest trochę dziwny... ;]
Według mnie Twój problem polega na tym, że wartość dzieła oceniasz
wyłącznie przez pryzmat odbioru - a przecież ilu odbiorców, tyle
odbiorów. To, jak Ty subiektywnie odniesiesz treść do siebie i swojego
życia, w żaden sposób nie zmienia wartości dzieła. To tak jakby
stwierdzić np. że film o Supermanie jest zły i powinno się go zakazać,
bo jakiemuś pięciolatkowi poprzewracał w głowie i malec wyskoczył z okna
chcąc polecieć. Ten pomysł powstał już w jego głowie, tak jak odpowiedzi
na zadane pytania powstały już w Twojej. Dzieło sztuki tylko zadaje
pytania (o ile jest dziełem sztuki - jeśli bowiem daje odpowiedzi, to
już nim nie jest), to jest jego rolą. Będę się jednak upierał, że
oceniasz, choć w pewnym stopniu, swoje oczekiwania: OCZEKUJESZ, że
dzieło będzie poruszało takie, a nie inne tematy, które TOBIE wydają się
ważne. "Człowieczeństwo", "życiowe wybory" itp. - zrozum, że, dla twórcy
to nie muszą być istotne problemy. Rozumiem, gdybyś powiedział "nie
interesują mnie problemy, które interesują Tarantino". Ale odmawiasz mu
treści, tylko dlatego, że treścią jego utworów są pytania dotyczące...
formy ;]

Poza tym - czy możliwe jest zaistnienie dwóch identycznych pod każdym
względem sytuacji? Czy możliwe jest, by wszystkie czynniki powtórzyły
się w takim stopniu, aby można było raz przedstawione rozwiązanie
problemu wykorzystać ponownie? To, że Blade Runner mówi o
człowieczeństwie takie a nie inne rzeczy, nie oznacza, że nie spotkasz
się w życiu z sytuacjami, w których punkt widzenia będzie radykalnie
różny. I co jest prawdą?
Nic. Bo obiektywna prawda nie istnieje. A skoro celem sztuki jest
zadawanie pytań, to sytuacja, fabuła, TREŚĆ filmu jest tylko kolejną
FORMĄ ;] ich zadawania. A tym samym podpięliśmy treść pod formę i
wykazaliśmy nadrzędny charakter tej drugiej ;]

ocenił(a) film na 7
Parheli0n

Jak czujesz potrzebę to się śmiej, tylko żeby się nie okazało finalnie, że jednak mogę mieć rację i śmiejesz się z siebie.

Odbiór sztuki zawsze jest subiektywny, ale istnieją pewne schematy społeczne, kulturowe. Mimo, że miałem polonistkę nienadzwyczajną to te podstawy mi przekazała przy pomocy osławionego przez Gombrowicza "Co poeta miał na myśli". Są dzieła sztuki, które pytają, są takie, które aż się pchają z odpowiedziami. Porównaj choćby "Odyseję kosmiczną" i "A.I.".

Dzieło musi być nastawione na odbiorcę. Sztuka jest formą komunikacji, co nie jest żadnym nadzwyczajnym odkryciem, znowu odwołuję się do olewanego przez wielu przedmiotu szkolnego Język Polski.

Nie interesują mnie problemy jakie interesują Tarantino? Bądź poważny, plis. Jakie znowu problemy porusza Tarantino w Kill Bill'u czy Bękartach? Przecież to czysta rozrywka, pod którą Tarantino nawet nie próbuje nic przemycać.

Wybacz, ale ten tekst, o braku dwóch identycznych sytuacji to jest jakaś beztreściowa akademicka dywagacja. Jakby nie było schematów zachowań to takie nauki jak psychologia czy socjologia by nie istniały, a mają się dobrze i są często wykorzystywane w kinie.

No i jeszcze dodatkowo promujesz tu relatywizm moralny. Prawda jest zawsze jedna, np. życie jest cenne. Inna sprawa, że czasem może wystąpić konflikt, czyje życie wybrać, ale występuje on dlatego, że cały czas funkcjonujesz w rozumowaniu, że życie jest cenne. I tu jest prawda. Albo myślisz i masz wnioski, na podstawie których formułujesz zasady którymi się kierujesz, albo sobie dopasowujesz wszystko wygodnie do sytuacji tak jak teraz dopasowujesz argumenty do tez, których bronisz na siłę. Treść jest formą? Bez obrazy ale w obronie swoich tez walnąłeś bzdurę sezonu? Przepraszam za pytanie, ale czy jesteś choć po maturze z polskiego?

Nie ma obiektywnej prawdy? Więc ziemia nie krąży wokół słońca po orbicie mniej więcej kołowej? Jeśli ktoś nagle stwierdzi, że lata zygzakiem, to dla niego jedynie zacznie latać zygzakiem? Daj spokój, bo zaczynasz brnąć przez tą obronę na siłę.

ocenił(a) film na 7
KarolZet

Najwyżej pośmieję się z siebie, nie mam na swoim punkcie kompleksów.
No istnieją "pewne schematy społeczne, kulturowe", ale to nie są żadne
obiektywne punkty odniesienia. A "A.I." to żadne dzieło sztuki, zwykła
bajeczka.
Nie, dzieło nie musi być nastawione na odbiorce. Dobre dzieło to takie,
do którego odbiorca musi się dostosować, nie odwrotnie.
Już Ci pisałem, że cała twórczość Tarantino jest swego rodzaju dyskusją
na temat oryginalności w sztuce, jej granic, miejsca popkultury w sztuce
itp. Rozpatrujesz sztukę w kategoriach pragmatycznych, co jest błędem,
bo sztuka niczemu nie służy.
Mój pogląd na np. socjologię to zupełnie inny temat, więc pozwolę sobie
to pominąć.
Nie promuję żadnego relatywizmu moralnego, bo w ogóle nie uznaję żadnej
moralności w sztuce. Właściwie powinienem sobie odpuścić tę dyskusję po
tekście "Prawda jest zawsze jedna". I jeszcze podpierasz to wszystko
instynktem samozachowawczym. Dla samobójcy też życie jest cenne? I
dlaczego jakieś swoje prywatne przemyślenia i wnioski prowadzące do
Twoich osobistych zasad łączysz z "obiektywną" prawdą?
Tak, jestem gotowy to powtórzyć: treść to również forma. Treść da się
rozpatrywać w kategoriach czysto estetycznych. Oczywiście, można się w
niej doszukiwać Głębokich I Wartościowych Oraz Jedynie Prawdziwych
Wskazówek Moralnych I Drogowskazów Życiowych, Które Zmienią Mój Pogląd
Na Świat, ale to dosyć naiwne i raczej zarezerwowane dla tych, którzy
matury jeszcze nie mają (albo nie rozumieją Biblii, bo tam to już
wszystko było, jasno i prosto wyłożone). Jak sobie już uzmysłowimy, że w
pewnym momencie każda nauka staje się filozofią, i że pojęcia pierwotne
i podstawowe są często niedefiniowalne, i że nie jesteśmy w stanie
poznać i przeniknąć całej rzeczywistości, to przestaniemy się bawić w
kategorie prawdy i fałszu, prawdziwości i nierealności. Z tego punktu
widzenia rozpatrywanie treści jako źródła wiedzy czy prawdy jest
zwyczajnie naiwne. Treść staję się więc elementem tworzenia, formy.
No tak - jak się nie ma argumentu na temat, to się z tematu zbacza. Co
ma nauka do sztuki? Nauka ma być pragmatyczna, tak, żeby spełniała
zadania, dla których ją powołano. Nauka to nie sztuka, przynajmniej do
pewnego punktu - po jego przekroczeniu, nieważne czy to psychologia, czy
filozofia, bardziej przypomina filozofię, religię czy sztukę właśnie. I
jeśli twórca tworzy dzieło, w którym "prawdą" jest, iż ziemia lata
zygzakiem, nawet gdyby to było głównym elementem treści, to nie zmienia
to w żaden sposób wartości dzieła. Zarzucanie sztuce, że nie jest
"prawdą" to idiotyzm prowadzący do tego, że potem widzimy wypowiedzi w
stylu "Bękarty wojny mi się nie podobały/są słabym filmem, bo fałszują
tam historię".

ocenił(a) film na 7
Parheli0n

Zaliczyłem wtopę w jednym zdaniu ;] Miało być:

"(...) po jego przekroczeniu, nieważne czy to psychologia, czy
fizyka, bardziej przypomina filozofię, religię czy sztukę właśnie.

ocenił(a) film na 7
Parheli0n

Chyba rozumiem. Czyli jesteś człowiekiem, który bardziej ceni np. muzykę współczesną, którą ja np. uznaje za przesadne predestynowanie formy kosztem treści. Jeśli tak to mamy fundamentalną różnicę wynikającą z przemyśleń i podejścia do sztuki i kultury jako całości. Dobrze rozumiem? ;-)

A.I. jak mniemam mogło być dziełem, gdyby brał w tym udział Kubrick, który jest twórcą koncepcji, a nie Spielberg, który jak mu się zarzuca (także na forach filmwebu), zrobił film tak dosadnie, że nie ma w nim żadnej przestrzeni do przemyśleń i interpretacji. Gdyby spojrzeć na sam pomysł emocjonalnego robota dziecka, co do którego mamy wątpliwości w jakim stopniu jego miłość jest programem, a w jakim czymś nowym, nieprzewidzianyn przez twórcę, prawdziwą emocją, to mamy materiał, w oparciu o który można by stworzyć dzieło na miarę największych dzieł SF. Taka mała dygresja.

Odrzucenie moralności w sztuce, hmmm. Sztuka nie powinna moralizować, ale IMHO powinna jednak nieść jakieś treści. Niekoniecznie proste i zgodne z ogólnymi standardami swojej kultury, ale jednak jak odnoszę wrażenie, że sztuka dla sztuki (jak to głosili bodajże futuryści) jest trochę biciem piany. Jest taką zabawą "kto zrobi coś oryginalniejszego, bardziej nietypowego". Nie widzę zbytnio sensu takiego działania.

Dla samobójcy życie jest cenne. Ludzie popełniający samobójstwo nie tracą swoich zasad, tylko, jak mi się zdaje, pcha ich do tego inna siła psychicznej natury, która przebija zasady tej osoby (w tym szacunek dla życia) lecz nie likwiduje to dramatu sprzeczności wynikających z tej sytuacji.

Z tezą, że treść to forma się nie mogę zgodzić. Tak samo jak jestem przekonany, że świat istnieje obiektywnie, a to że nasze ograniczone zmysły i mózgi pokazują nam tylko subiektywny jego obraz nie zmienia faktu, że możemy i wręcz powinniśmy dożyć do zbliżenia naszego subiektywnego odbioru do obiektywnej prawdy. Odrzucając szansę na jakiekolwiek zbliżenie się do obiektywnej prawdy stworzyłeś sobie wygodną platformę do rozmydlania pewnych różnic. Dlatego napisałem o relatywizmie. Ja jednak mam sposób myślenia bliższy tego co powiedział Einstein, który stwierdził, że głęboko wierzy w to, że świat jest prosty i liniowy. Powiedział to jaka komentarz do kwantówki, której bardzo nie lubił, ale której prawdziwości podważyć nie umiał.

Bękarty to jest rozrywka. Idąc na niego wiedziałem, że będzie to wariacja na temat II Wojny, a nie podręcznik historii. I OK. I dobrze. Ktoś uwolnił kino od pewnych schematów, które narosły wokół tego tematu. Ale to nie czyni tego filmu arcydziełem, chyba, że, tak jak robisz, odrzucimy szukanie jakiegokolwiek głębszego sensu poprzez zdegradowanie szukanie sensu istnienia do kategorii formy. To już nie jest postmodernizm, ale wręcz wielki życiowy defetyzm. Tak to widzę.

A co się tyczy matury, to mimo, że minęło już od mojej 15 lat, to mój światopogląd wielokrotnie i mocno był modyfikowany dzięki miedzy innymi TREŚCIOM płynącym z kina. Sądzę, że gdyby po maturze przyjął Twoje założenia, to po prostu przestałbym się rozwijać w momencie kiedy zniknęła krytyczna twarz polonistki, choć jak to postrzegam był to dopiero początek prawdziwego rozwoju i zbliżania się do obiektywnej prawdy. Nigdy jej pewnie nie odkryję, ale zamierzam być jak ta funkcja asymptotycznie zmierzająca do tej prawdy ;-)

Nauka to na pewno nie sztuka, a sztuka to nie nauka. Jednak, jak sądzę
sztuka wypełnia przestrzeń między nauką, a osobistym odbiorem jednostek. Jedno to zrozumieć, że ewolucja jest prawdą, ale czymś zupełnie innym jest zdanie sobie sprawy z konsekwencji takiego, a nie innego przedefiniowania świata. "Odyseja Kosmiczna" i "Łowca Androidów" IMHO pokazują między innymi takie konsekwencje. W końcu takie spojrzenie na świat powoduje, że nie możemy już czuć się bytem niemal idealnym, niższym tylko od bogów, tylko stajemy się stanem pośrednim w drodze do czegoś więcej. Mamy tu osobisty odbiór? Czy jest to naiwne jak przemyślenia maturzysty w wypracowaniu pisanym na siłę? Mamy wskazówki czy wręcz drogowskazy? Nie będę odpowiadał na te pytania.

A co się tyczy Twojego postrzeganie filozofii, to tak naprawdę stoję na dosyć podobnym stanowisku, że mamy jedną naukę poporcjowaną jedynie dla ułatwienia komunikacji, co nie stoi jednak w sprzeczności z potrzebą kategoryzowanie pewnych zjawisk, jak podział na treść i formę jako byty odrębne, choć się przenikające.

ocenił(a) film na 7
KarolZet

Coraz dalej "odpływamy", więc postaram się zwięźle ;]

Ale co masz na myśli mówiąc muzyka współczesna? Rzeczy w stylu "muzyka
konkretna" czy raczej chodzi Ci o muzykę popularną?

Dla mnie oryginalność, nowatorstwo, nowe spojrzenie jest podstawowym
kryterium twierdzenia, czy coś jest sztuką, czy nie. Nie każda twórczość
to sztuka, więc trzeba tę sztukę jakoś zdefiniować. Ja ją definiuję jako
"poszerzanie granic" albo "poszerzanie percepcji". Przyjmuję taki punkt
widzenia, gdyż jest najbliższy wolności artystycznej. Nie ma to nic
wspólnego z relatywizmem - nie zmieniam punktu widzenia, gdy mi
wygodnie, raczej staram się patrzeć z perspektywy jak najszerszej,
uznając współistnienie różnych punktów widzenia i ich równoprawność.
Dzieło uważam więc za wartościowe, gdy dodaje do mojego postrzegania
nowy, inny punkt odniesienia. A poza tym - sztuka jest zabawą, właśnie
taką zabawą punktami widzenia, konwencjami itp. Gdy zaczyna brać się
zbyt serio, kostnieje, sztywnieje i obumiera.

Nie potrafię sobie wyobrazić dowodu mogącego w jakikolwiek sposób
udowodnić obiektywne istnienie rzeczywistości (no dobra, jest jeden taki
- dowodem byłoby istnienie Boga, ale tego też się nie da udowodnić). W
obliczu tego to właśnie przyjmowanie "na wiarę" obiektywnego istnienia
świata staję się uproszczeniem, i to rażącym. Niemniej jednak koniecznym
do funkcjonowania, co nie oznacza, że nie będącym również źródłem
cierpienia. Dlatego cenię sztukę właśnie za to, że pozwala się, choćby
pozornie i czasowo, z tego wyzwolić. Chcę się zanurzyć w sztuce, a nie
trzymać się jej kurczowo jak kawałka skały - twardą "rzeczywistość" mam
na co dzień, dziękuję bardzo ;]

Ale ja nie twierdzę, że BW to arcydzieło ;] Arcydzieło to PF. Choć
przełamywanie schematów czyni tę produkcję interesującą, nawet jeśli
porusza się już tylko w granicach poszerzonych przez wcześniejsze
produkcje QT.

Czemu defetyzm? To zależy od priorytetów. To raczej pogoń za czymś, co
albo nie istnieje, albo nie jest intelligibilne jawi mi się jako
bezsensowny idealizm. Może i przyjemny, póki się w niego ślepo wierzy.

Niby dlaczego przestałbyś się rozwijać? To właśnie jeden,
najsłuszniejszy cel "szukania prawdy" (jakiej?) zamyka percepcję na
wszytko inne, co wokół się odbywa. A położenie asymptoty jest różne dla
różnych funkcji ;]

Konsekwencje wynikające z podważenia boskiego pochodzenia człowieka mogą
być najróżniejsze - od drastycznego poczucia spadku własnej wartości i
wyjątkowości, po uczucie wyzwolenia spod boskiej władzy i zasad, a do
tego wszystkie stany pośrednie itd. Tak więc w tym wszystkim znów brak
jednoznacznych, "prawdziwych" konsekwencji. Wciąż są to tylko punkty
widzenia.

No ale sam przyznajesz, że ten podział to tylko pewne uproszczenie
wynikające z konieczności czy pragnienia porządkowania pojęć. A że nie
należy mnożyć bytów ponad konieczność, może czas pozbyć się lub
przedefiniować pewne określenia, jako zbędne lub wprowadzające w błąd.

Parheli0n

"Nie potrafię sobie wyobrazić dowodu mogącego w jakikolwiek sposób
udowodnić obiektywne istnienie rzeczywistości " przeczytałem wczoraj ciekawy wywiad z profesorem Kognitywistyki Donaldem D. Hoffmanem"TRIKI ZAMIAST PRAWDY" który na podstawie ciekawych przykładów starał się przybliżyć pewne zagadnienia z pogranicza postrzegania przez nas rzeczywistości ,ułomności tego postrzegania itp.
Posłużył się m.innymi przykładem australijskiego żuczka który zbliżył się na skraj wyginięcia przez to tylko ,iż namiętnie kopulował z szklanymi butelkami koloru zielonego...Omyłkowo brał je za samice swojego gatunku,tracił głowę dla owej flaszki(zdarza się i ludziom ,co dopiero zaś małym żuczkom;) przez co był o wiele bardziej narażony na ataki drapieżników ...Po milionach lat ewolucji ,jego instrumenty badawcze zawiodły przez zawało by się tak błahy fakt jakim jest butelka w określonym kolorze ..W artykule pada oczywiście pytanie o to ,co może być taką "butelką" dla gatunku homo sapiens,jak też i odpowiedź iż z wielu "butelek" spotykanych przez ludzi ,na swojej drodze jedną z nich jest zapewne czasoprzestrzeń. Zmierzam do tego że na Twoje stwierdzenie odnośnie obiektywnego istnienia rzeczywistości ,próbach wyjście więc niejako z roli żuczka świntuszącego z butelczyną daje możliwość,wedle profesora ...matematyka...W zasadzie zgadzam się z tym,może wydawać się co prawda dość zabawne iż na odwieczne ludzkie pragmatyczne pytanie "No więc jak jest?" najbardziej zbliżoną do "rzeczywistości"odpowiedź daje najbardziej abstrakcyjny aspekt ludzkiej działalności umysłowej...
Tak więc nie odrzucałbym istnienia rzeczywistości obiektywnej a co najwyżej egalitarność odbioru tej rzeczywistości oraz jej weryfikowalność eksperymentalną.
Tyle że sztukę od nauki dzieli przepaść i nawet gdy przyjmiemy iż zazębiają się one częściowo(mogę się mylić ale w muzyce, jest jak mnie się wydaje całe mnóstwo matematyki,zaś muzycy nawet jeśli jest to odbiór czysto instynktowny muszą być wcale dobrymi rachmistrzami;)daleki jestem od stwierdzenia ...Tyle jest prawdy w sztucę ile matematyki;) czy też wedle postulatów "Karola Zet"ile moralności czy też oczekiwanych przeze mnie treści...pozdr:)