"Bez końca" stanowi wyraźną cezurę w filmografii reżysera, który w przyszłości będzie coraz bardziej odchodził od społecznego "tu i teraz" i koncentrował się na życiu wewnętrznym jednostek. Oglądając dzieło Kieślowskiego można odnieść wrażenie, że opowieść jest niespójna, jakby składała się z dwóch różnych historii, społeczno-politycznej i psychologiczno-metafizycznej. Właśnie to pęknięcie decyduje jednak o oryginalności dramatu, który nie jest może najsprawniej zrobionym dziełem reżysera "Amatora", ale z pewnością należy do najbardziej intrygujących.