Fabuła jest dość ciekawa, aktorstwo stoi na przyzwoitym poziomie. Można czasem się pośmiać (chociażby morderstwo niewinnego zwierzęcia... sami zobaczycie, co posłużyło za narzędzie zbrodni), ale momentami denerwował mnie tytułowy chłopiec.
Jego aparycja, sposób mówienia (taki to już urok bycia Anglikiem i tego paskundego akcentu...) może zirytować - dlaczego? Bo ten dzieciak (jakby nie patrzeć - jego rola) jest irytujący! Po głębszym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że idealnie pasuje do tej roli - wszystkie cechy Nicholasa wspaniale współgrają z cechami Marcusa.
Typowy stoicki humor stanowi niewątpliwą zaletę. Scenki wywołujące uśmiech na ustach widza są zupełnie pozbawione uśmiechów na ustach aktorów, co czasem sprawiało, że obwiniałem się za wyśmiewanie czyjejś gafy itp., co jest z resztą zabiegiem celowym autorów.
Podsumowując, ciekawa historia w formie angielskiej komedii. Warto obejrzeć, choćby po to, żeby móc rozkoszować się irytacją wywołaną przez tego nachalnego, głupiego, paskudnego bachora (mrugnięcie okiem).