Piękna i wzruszająca książka niestety została zepsuta, a konkretnie zamerykanizowana. Żeby wszyscy mogli obejrzeć, to oczywiście optymistyczna w wyrazie. Dodano jeden zupełnie niepotrzebny wątek w nieksiążkowym wcieleniu, w którym nawiązano elementu innego. Jedno z wcieleń jest ucięte ot tak, by wprowadzić następne (choć w książce wcielenie było to samo, tylko inny właściciel, oboje to policjanci, do tego dobrzy znajomi). Ponadto w adaptacji w ogóle za dużo jest o ludziach, a za mało o psie. Od samego początku skrótów mnóstwo (nie ma o tym, jak główny bohater wychowywany był przez matkę, relacji między nim a jego rodzeństwem, dwóch schronisk, a sam Ethan poznaje psa szybciej niż w książce). Ethana uczyniono nieszczęśliwego w rodzinie i tak dalej. Tam, gdzie powinni pokazać odczucia psa, pokazują relacje międzyludzkie, a pies milczy bądź tylko rzuci parę zdań). Wystarczyło dodać kilkanaście minut i uciąć wątek wcielenia u boku czarnoskórej kobiety i nie wprowadzać wszelkich udziwnień, a byłby to film bardzo wierny pięknemu literackiemu pierwowzorowi.
No dobra - zły nie jest, ale niestety aż nadto zamerykanizowany i obowiązkowo łzawy z happy - endem, by film mogli obejrzeć wszyscy.