To, że pół filmu rozgrywało się w zamkniętej scenerii, a równocześnie zupełnie pochłaniało widza, to chyba in plus?;)
Obejrzyj "12 Gniewnych ludzi", jeśli chcesz zobaczyć co mam na myśli:))
To jest właśnie sztuka by przy użyciu jak najmniejszych środków stworzyć coś dobrego.
Mocny argument ;)
Człowieku, są filmy w całości rozgrywające się w zamkniętej przestrzeni; są i takie, które dzieją się w głowie bohatera, choć to już trochę inna bajka. I takie dzielą się na lepsze i gorsze. Jakość filmu nie jest wprost proporcjonalna do ilości plenerowych ujęć.
Co do Casablanki, moim zdaniem film ma w sobie "to coś", co sprawia, że się nie nudzi mimo tylu lat od premiery i właśnie owej nikłej "epickości". Prawdę mówiąc, gdyby rozbić film na czynniki pierwsze, to niewiele by się znalazło plusów - nawet historia dość banalna jak na możliwości, które daje temat wojny - ale jako całość robi wielkie wrażenie.