i - o dziwo - nudny. Friedkin bez formy. Coś dla facetów, którzy uważają się za alfy i sekundujących im kobiet. Chwalona muzyka (kilka taktów), pasująca jak pięść do nosa. Aktorstwo bardzo przeciętne. I tak dalej.
Trudno się nie zgodzić z powyższym. Obejrzałem ten film po latach i wiele sekwencji było tak sztucznie wyreżyserowanych, że miałem wrażenie oglądania parodii.
Ale nie mogę nie zauważyć, że widać było to co miało być widać, zwłaszcza w scenach nocnych w porównaniu z filmami nakręconymi współczesną technologią o wysokiej czułości. I słychać było co miało być słychać, zwłaszcza dialogi.
Gdyby postmodernizm w kinie posługiwał by się takimi środkami wyrazu to zapewne byłby mniej oderwany od oczekiwań publiczności nie-festiwalowej.
Dałbym 6/10 za sam film, ale dodaję punkt za wspomnienia ze wspólnego oglądania tego filmu z rodziną i kolegami na wakacjach.