Podstawcie drużynę futbolową zamiast pretensjonalnych "misfits toys" i wszyscy, którzy bardzo chcielibyście być jak Charlie i jego "ekipa", zobaczycie typowy film dla trzynastolatek.
Cóż... całkowicie się zgadzam. To typowy gniot dla małolatów. Pseudo-intelektualna sztampa, ckliwa, fałszywa i nudna. Brak psychologicznej głębi i brak realizmu. Szkoda Emmy Watson, bo okazała się zbyt dobra aktorsko dla tego gniota, pozostali grali na właściwym (czyli niskim) poziomie. Szkoda czasu na oglądanie! 3/10
Czy ja wiem? Jak ktoś chcę to znajdzie coś w tym filmie ale każdy ma swoje zdanie i gust.
Może i tak, ale śmieszą mnie opinie, że "odnajduję siebie w tym filmie". Tak jakby ktoś miał w liceum czy gimnazjum przyjaciela artystę-geja i przyjaciółkę-prostytutkę z bogatą przeszłością a sam był w dzieciństwie molestowany seksualnie przez własną ciotkę. Ten film jest rażąco sztuczny i fałszywy. Nie ma w nim nic z prawdziwego życia nastolatków.
To zależy w jakim procencie. Jeżeli taka sytuacja dotyczy (jak można przypuszczać) mniej niż 0,0001% nastolatków- to uznać to można za sytuację skrajnie mało realistyczną.
Oglądałam ten film przed maturą, siedziałyśmy z przyjaciółką na rozwalonym materacu o 3 w nocy jedząc popcorn i od czasu do czasu przerywając seans. To był dla nas właściwie bardzo ciężki czas. Ona miała sprawę o alimenty których nie chciał wypłacać jej ojciec ja starałam się ją wspierać, a oprócz tego zerwała z facetem, no i jeszcze te egzaminy. Nie mów że nie można odnaleźć się w tym filmie. Mnie urzekły momenty dotyczące studiów bo sama byłam zagubiona nie wiedząc jaką uczelnię wybrać i czy znam maturę na tyle dobrze by się na jakąś dostać, koleżanki facet rzucił ją dla swojej byłej która wcześniej go zdradzała. Nie zakładaj że taki splot wydarzeń i osób jest nierealny. Mówiąc że odnajduję siebie w tym filmie nie mam na myśli tego ze jestem identyczna jak bohater filmu albo że mam takich przyjaciół chodzi o uczucia i emocje które im towarzyszą w danym momencie.
No nie powiedziałabym, że wszyscy chcieli być w "ekipie" Charliego, to nie by film pokroju typowych amerykańskich "high school'owych" historii, gdzie są ci popularni ci fajni i kujony.
To raczej film o szukaniu sobie, swojego miejsca, ludzi którzy nas akceptują takich znalazł Charlie, dla niego oni byli ważni i to on chciał być w tej jak to nazwałeś "ekipie" nie cała szkoła. Nikt nie był w nich wpatrzony jak w cheerlederki z typowych amerykanskich filmach dla młodzieży.
Czytałam książke i film jej nie dorównuje, przyznam, bo zabrakło wielu watków, ciekawych i uważam ważnych, ale mimo wszystko wiele głebokich scen było ujętych w ekranizacji.
To film o szukaniu siebie,swojej wartości, słowa nauczyciela "Akceptujemy miłość na jaką uważany, że zasługujemy", Charlie który nie umiał zrobić kroku w strone Sam, bo uważał że może jej to przeszkadzać, dopiero Sam mu uświadamia, że jest ważny, że nie może ciągle myśleć o innych musi znać swoją wartosć nie przypadkiem mówi to ona, gdyż sama mówiąc o swoim pierwszym pocaunku, mówi jak potem czuła się bezwartościowa, o tym jak się nie szanowała.
Nie sądze że ten film jest sztampowy i odsyłam do ksiązki bo bardzo ją polecam.