Szczerze mówiąc nie spodziewałam się jakoś wiele po tym filmie. Po masie hipsterskich obrazków na tumblrze z symbolem nieskończoności etc etc trochę się bałam, ale dzisiaj w końcu mnie jakoś naszło, nie miałam na kompie nic takiego, co mogłoby się spodobać młodszej siostrze, więc obejrzałysmy... I jestem w szkoku, serio wow.
Czuję się jednocześnie spokojna, ale i bardzo smutna. Strasznie się wczułam w Charliego, wiem jak to jest being a wallflower, dziwadłem z nikim w szkole nie rozmawiającym i biorącym grzecznie tabletki, żeby nie oszaleć. A jednak mi smutno, Charliego otaczała kochająca rodzina, fantastyczni, pełni zrozumienia przyjaciele... no ale to fikcja literacka.. :<