Nie wiele jest filmów, które o trudnych tematach (w tym przypadku śmierci) w tak prosty, przejrzysty i chwilami zabawny sposób pouczają i dają do myślenia. Film pozwala zatrzymać się w tym świecie w którym wszyscy jesteśmy zabiegani i zastanowić się nad własnym życiem. Poszczególne sceny filmu w których bohaterowie spełniają swoje plany z listy życzeń przed śmiercią (podróżuja, czy skaczą z samolotu na spadochronie) są tylko przykrywkami do tego co jest tak naprawdę ważne (rodzina, przyjaźń). Jak się okazuje ten film składa się ze znakomitych dialogów między dwoma schorowanymi mężczyznami których połaczyła choroba i to ona sprawiła że stali się dla siebie przyjaciółmi. Przez nią mieli okazję się spotkać a potem nawzajem sobie pomóc. Nie raz zapominamy co jest naprawdę ważne w życiu aż do momentu gdy przytrafi się nam coś (choroba, śmierć bliskiego) co pozwala nam diamentralnie je zmienić.
Porównując wkład do postaci jaką grali Nicholson i Freeman to ten pierwszy zasługuje na uznanie. Nicholson zagrał znakomicie zaś Freeman tak jak zawsze (dobrze ale nie wiele wniósł do swojej roli - przynajmnie tak mi się wydaje - znacznie ustępuje Nicholsonowi). Fabuła nie jest oryginalna ale dla mnie ważniejsze było przesłanie tego filmu.
No i te dialogi. Bardzo dobre. Stawiam mocne 8/10.