Wg mnie te słowa najlepiej określają ten film. Nie powala on na kolana, nie jest zachwycający, ale to bardzo dobra kawał filmu. Chciałam go obejrzeć przede wszystkim ze względu na Nicholsona i Freemana, a tu miła niespodzianka. Bardzo spodobało mi się to, że jak to określił recenzent, zagrali w tym filmie siebie. Rzeczywiście, role zdają się być napisane specjalnie dla nich. Naprawdę, banan mi z gęby nie schodził, jak na ekranie pojawiał się stary dobry drań Nicholson... ;) Poza tym pozytywnie zaskoczyły mnie dialogi - nie spodziewałam się niczego górnolotnego, a okazały się być naprawdę ok.
Myślę, że w swojej dziedzinie film jest celujący. Prosta wzruszająca historia, zrealizowana w zabawny sposób, okraszona fajnymi dialogami, no i ze świetną obsadą. I możecie mówić, że to typowa amerykańska produkcja - trudno, w takim razie wygląda na to, że nie są one takie złe.