Filmowy Carter Chambers umiera w wieku 81 lat. W filmie mówi się, że kochał jedną, tę samą kobietę od 66 lat. Co prawda mówi się to bliżej początku filmu, kiedy lekarz za chwilę oświadczy Edwardowi Cole'owi, że czeka go jeszcze tylko sześć miesięcy życia - domyślamy się, że Carterowi zostało mniej więcej tyle samo... ale nie będziemy się certolić o jakieś głupie pół roku.
Zatem Carter zaczynał swoje pożycie z kobietą w wieku lat 15, czy dobrze liczę? No cóż - to się jeszcze zdarza. Podobno wśród Afroamerykanów statystycznie częściej niż wśród WASPs. Co prawda młodzieńcza jurność rzadko idzie w parze z wiernością - ale jakoś jeszcze wierzymy, że nasz bohater Chambers nie jest typowy.
Widz domyśla się, że wybranka jego serca - Virginia nie mogła być dużo młodsza, gdyż inaczej nastolatek Carter zadawałby się po prostu z dzieckiem - co nawet w Ameryce pachnie wieloletnim kryminałem!
No cóż, Morgan Freeman w chwili premiery filmu miał lat 70. Od biedy da się jeszcze uwierzyć, że wygląda jak 80-latek, tyle że bardzo rześki (w pierwszych scenach jeszcze pracujący) - pomimo toczącej go śmiertelnej choroby. Podobnie jak dość rześki jest 70-letni Jack Nicholson w roki okołoosiemdziesięciolatka.

Ale Beverly Todd - 61-latka w chwili premiery filmu - żadną miarą nie wygląda na 80-latkę. Oraz nie porusza się i nie funkcjonuje jak osiemdziesiątka... Po prostu nie - i już!

PS Najstarszy syn Cartera także nie wygląda na sześćdziesięcioparolatka.