Świeży, zabawny, wzruszający i znakomicie zagrany. Ale temu ostatniemu nie ma co się dziwic skoro główne role zostały powierzone Morganowi Freemanowi i Jackowi Nicholsonowi. Przyznam szczerze, że nie widziałem ich w słabej, lub nawet przeciętnej roli. Panowie mają już swoje lata, ale są jak wino i aktorsko nigdy się nie zestarzeją. Tutaj grają zupełnie różnych od siebie bohaterów, Freeman jest mechanikiem z żoną i gromadką odchowanych dzieci, Nicholson to egocentryczny miliarder-samotnik, któremu w głowie tylko pomnażanie fortuny. Łączy ich jedno, obaj dowiadują się, że mają raka i został im rok życia (czyli trochę więcej niż Stathamowi powyżej ;) ). Przypadek chce, że trafiają do tego samego szpitalnego pokoju (której to sieci szpitali Nicholson jest właścicielem), a czas w nim spędzony robi swoje, panowie poznają się bliżej i w końcu postanawiają opracowac listę rzeczy, które chcieliby zrobic before they kick the bucket :)
Film odpowiada na kilka ważnych pytań dotyczących sensu życia, czerpania z niego radości, powodu, dla którego umieramy itp. Zazwyczaj w takich wypadkach ciężko nie otrzec się o banał, ale w "The Bucket List" nie ma to miejsca i to jest niewątpliwie jedną z największych zalet tego filmu. Poza tym, ogląda się go bardzo przyjemnie, jesteśmy targani różnymi emocjami, od rozbawienia do wzruszenia, a miejsca, do których podróżujemy wraz z bohaterami godne pozazdroszczenia. O aktorstwie już wspominałem, świetne :) Więcej nie będę się rozpisywał bo po prostu ten piękny film trzeba zobaczyc samemu.
Ocena: 8.5/10