Film mnie nie powalił. Suzie nijaka. Dante mówił, że jest dziewczyną z duszą, ale ja tego nie zauważyłam. A scena na statku (rozmowa Suzie z Lolą), to całkowita żenada. Nie chodzi o dialog, ale o morze za plecami Loli. W ogóle nie widać, żeby się przemieszczały. Tylko woda faluje (no chyba, że ktoś się uprze, że statek akurat zawinął do portu:P )
Byłam dobrze nastawiona, bo lubię taką tematykę. Poza tym, większość obejrzanych filmów z Deppem odpowiadała moim gustom, ale ten to naciągana 6/10.
Dałam 5/10, nie powalił mnie, Suzie była strasznie nijaka, zlewała się z tłem, nie zauważyłam żeby była dziewczyną z charakterem.
Jak dla mnie Suzie nie była wcale nijaka, na pewno nie pod koniec filmu. Początkowo jest przestraszoną szarą myszką bez poczucia własnej wartości i wiecznie z poczuciem, że nie pasuje - wtedy jest bezbarwna, pozbawiona życia. Potem, już w Paryżu, stopniowo przestaje być nikim sama dla siebie dzięki znajomości z Lolą (Blanchett zarąbista zresztą!) i potem dzięki "zakazanej" miłości do Cygana-Deppa. ;) Kiedy trafia do Stanów, jest już zupełnie kimś innym.
Mnie osobiście rozgromiła ostatnia scena, bo spodziewałam się, że film będzie miał otwarte zakończenie i nigdy nie dowiemy się, czy Suzie znalazła tatę, czy też nie.