Może są tu jacyś znawcy oceanów.
Jak bardzo niebezpieczna byłaby próba ocalenia ośmiornicy przed rekinami, które atakują ją w 45 minucie filmu? Czy człowiek zdołałby je przestraszyć i odgonić, czy prędzej by go po prostu zaatakowały?
Żadnym znawcą nie jestem, ale skoro ośmiornica miała rozmiar jego dłoni, to również rekiny były bardzo małe. Wątpie, że odważyłyby się zaatakować coś tak dużego jak człowiek.
To był jakiś malutki gatunek rekina, "rekin śpiący" czy coś takiego, dlatego nie rozumiem czemu ich nie przegonił. Mówił coś o tym, że "nie chciał zaburzać naturalnego cyklu" ale przecież on sam też do niego należy a zwierzęta potrafią sobie pomagać w sytuacjach zagrożenia.
Nie potrafiłabym, tak jak on, powstrzymać się od pomocy i po prostu patrzeć. Ale rozumiem, co miał na myśli.
Rekinek Leniwy raczej wielkiej krzywdy dorosłemu człowiekowi nie jest w stanie wyrządzić. Co najwyżej kilka zadrapań (porównywalne do zabawy z kotem) w samoobronie, ale większe prawdopodobieństwo jest, że zwyczajnie od człowieka ucieknie
Też nie rozumiem zachowania tego gościa. Ośmiornica się z nim zaprzyjaźniła i mu zaufała, być może uznała, że w chwili jak będzie potrzebowała pomocy to on jej tej pomocy udzieli (na czym jak nie właśnie tym polega zaufanie?). Skoro jest on częścią ekosystemu a nie przybyszem, to miał pełne prawo bronić swojej przyjaciółki a nie się wymigiwać. Według mnie brak reakcji z jego strony jest moralnie naganne.
Po pierwsze, jeśli by ją zaczął bronić, to mogła stracić naturalny instynkt obronny i dać się zjeść w momencie kiedy by się odwrócił, wynurzył z wody, czy spał w domu. Po drugie, dokumentalista z reguły nie interweniuje, bo wtedy nie przedstawia prawdziwej sytuacji. A to jest głównym założeniem dokumentu. Po trzecie, myślę że jej pomagał, ale nie przed kamerą. Nie mógł tego pokazać, bo by został za to wypisany z klubu dokumentalistów i Netflix by nie kupił jego filmu.