Mam wrażenie, że ostatnie filmy Marvela można przyrównać do klasowego prymusa - tego co ma najlepsze oceny, jeździ na wszystkie konkursy i jest pupilkiem nauczycieli. Jechanie na tej pozytywnej opinii sprawia, że nauczyciele przymykają oko na jego odpały w czasie przerw między lekcjami. Bo przecież to chluba szkoły. Od ciśnięcia i karcenia są ci uczniowie z trójkami i dwójkami. A prymus może w tym czasie dalej przygotowywać się do matematycznej olimpiady.
I tak jest obecnie z Marvelem. Poziom ich filmów już od dłuższego czasu spadł na łeb, na szyję - a mimo to ludzie cały czas się zachwycają, mając najwyraźniej w pamięci liczne wcześniejsze udane produkcje Marvela. Studio korzysta z tej dobrej opinii, wydając ostatnio praktycznie sam chłam, a ludzie cmokają z zachwytu jaka to kolejna niesamowita produkcja, przecież to, o jesus, Marvel.
Niestety krytycyzm gdzieś się schował, ustępując miejsca fanbojstwu. I żeby nie było - lubię, a raczej lubiłem Marvela. Ale nie zamierzam przymykać oka na fakt, że od jakiegoś czasu serwują nam potrawę co najmniej ciężkostrawną. W sumie nie można do nich mieć pretensji. Patrząc po opiniach, reakcjach w sali kinowej - ludziom to odpowiada. Po co więc zmieniać ustawienia Maszynki do robienia hajsu, skoro ta cały czas bardzo dobrze sobie radzi.