Śmieszny ten opis filmu. Że niby Volvorine i Detpool jednoczą się przeciw wspólnemu wrogowi. Tym wspólnym wrogiem jest zapewne ludzka inteligencja. Fabuła nie istnieje. Mamy za to jakąś organizację która zarządza multiwersum(sic!) na której czele stoi otyła czarnoskóra Pani w asyście swojego hinduskiego podwładnego. Głównym złolem jest,a jakże by inaczej, biały memszczyzna. Nie brakuje w tym filmie lesbijskich i gejoskich motywów. O słabych pedo żartach nie wspominając którymi Ryan Airlnords ciągle nas,raz po raz uracza. Niby Hju Jackoffman dobrze leci,ale to niestety żaden lek na całe zło. Beznadziejne sceny walki przeciągane do granic możliwości, pomiędzy głównymi wackami nużą. To samo z randomowymi wrogami. Nic tylko płakać. Niestety mleko się rozlało,i lepiej już nie będzie. Wszyscy spotkamy się na zakręcie.