[spoilery]
Kiedy Carolina wyciąga kulkę z ramienia El Mariachi a on, niezbyt w nastroju pyta czy wie cokolwiek o tym co robi, na co ona pokazuje mu otwarty podręcznik pierwszej pomocy. Oczywiście z miną znawcy.
Kiedy po rozwalonej, zakrwawionej i pełnej trupów knajpie przesuwa się nostalgiczny koleś z mopem.
Kiedy rozwścieczony Bucho widząc grupkę turystek, w tejże zatrupionej knajpie wrzeszczy na nie "chyba widać kurwa że zamknięte?!?".
Kiedy Carolina oznajmia spokojnie że wszystkie pieniądze trzymała w książkach. A za nią widać płonącą księgarnię.
I w samej początkowej scenie, gdy El Mariachi robi porządek z obleśnym typkiem na drugim końcu sali, nie przerywając grania. Cóż to był za obrót!
Wtedy po prostu mięknę. Kto z nas umiałby stworzyć tak cudnie specyficzny klimat?
Szkoda że ludzie dostrzegają tylko Tarantino, z racji jego bycia Tarantinem. No trzyma poziom no... aczkolwiek całość, zamysł Rodriqueza jest jeszcze bardziej abstrakcyjna, zakręcona, po prostu śmieszna. 9/10
Ach, i Buscemi, jako Buscemi. Rewelacyjny jak zawsze:D