Wszystko pięknie, fajnie, tylko weźmy pod uwagę, że Pan Johnson jest na "emeryturze". Ciekaw jestem, czy mógłby tak funkcjonować w momencie zakładania i prowadzenia firmy. Czy wyniki krwi jak u zawodowego sportowca przekładają się na zdolności umysłowe? Raczej nie, bo każdy sportowiec po zakończeniu kariery mógłby w mig się przebranżowić i konkurować na rynku pracy. Zauważyłem nawet wśród swoich znajomych, którzy skupili się na diecie i siłowni, że praktycznie nie ma o czym z nimi porozmawiać, poza pracą, ćwiczeniami i dietą. Czas nie jest z gumy, gdy oni przygotowują kolejne pudła na jutrzejszy dzień, ja w tym czasie czytam książkę etc. W przypadku Johnsona sytuacja o tyle jest komfortowa, że on nie musi pracować. Może połączyć swój eksperyment z rozwijaniem innych pasji.