Jeżeli słyszeliście o "Drive" że jest to obraz bardzo dobry a nawet kultowy - nie bierzcie tego na poważnie. W istocie ten film jest mocno średniawym kinem akcji, którego intrygę można by zmieścić w połowie czasu jego trwania. Gosling gra za pomocą dwóch min (oprócz sceny zabójstwa Standarta) a długie ujęcia bardziej nużą niż interesują. Generalnie do obejrzenia i zapomnienia.
P.S. Żeby było jasne. Moim zdaniem "polityka" rozdawania Oscarów jest inna, ale tutaj także reżyserzy "zupełnie przeciętne" filmów nie dostają statuetek...
Nie chcę się wymądrzać, bo Oscarów, jakoś specjalnie nie poważam i nie śledzę, ale mogę dać mały przykład z archiwum:
[ Oscar za najlepszą reżyserię – średnia ocena filmu - moja ocena filmu ]
2011 - Tom Hooper - „Jak zostać królem” – 8/10 – 4/10 (film zupełnie nie w mój gust, ale powszechnie lubiany, dostał również Oscara za – uwaga - najlepszy film)
2010 – Kathryn Bigelow - „The Hurt Locker” – 7,3 - niestety nie widziałem (Oscar - najlepszy film)
2009 - Danny Boyle - „Slumdog. Milioner z ulicy” – 7,6 - 3 (moim zdaniem przerysowana do bólu naiwna historia, ale również Oscar za najlepszy film)
2008 - Ethan, Joel Coen – „To nie jest kraj dla starych ludzi” - 7,6 - 9 (Oscar - najlepszy film)
2007 - Martin Scorsese – „Infiltracja” – 8,1 - 9 (Oscar - najlepszy film)
2006 – Ang Lee - „Tajemnica Brokeback Mountain” – 7,5 - nie widziałem
2005 - Clint Eastwood – „Za wszelką cenę” - 7,9 - 10 (Oscar - najlepszy film)
2004 - Peter Jackson – „Władca Pierścieni” – 8,4 - 9 (Oscar - najlepszy film)
2003 - Roman Polański – „Pianista” – 8,3 - 5 (dobry film, przekłamany od strony historycznej)
2002 - Ron Howard – „Piękny umysł” - 8,3 - 7 (Oscar - najlepszy film)
2001 - Steven Soderbergh – „Traffic” – 7,4 - 8
2000 - Sam Mendes – „American Beauty” – 7,7 - 9 (Oscar - najlepszy film)
1999 - Steven Spielberg – „Szeregowiec Ryan” – 8,3 - 8
1998 - James Cameron – „Titanic” – 7,5 - 10 (Oscar - najlepszy film)
1997 - Anthony Minghella – „Angielski pacjent” – 7,4 – nie widziałem (Oscar - najlepszy film)
1996 - Mel Gibson – „Braveheart” – 8,3 - 9 (Oscar - najlepszy film)
itd….
Na 16 filmów, od 1996 do 2011 roku, najniższa ocena oskarowego filmu (gdzie nagrodę film dostał właśnie za reżyserię) to 7,3 ("The Hurt Locker") a aż 12 z tych filmów dostało równocześnie statuetkę za najlepszy film. Nie ma tutaj "zupełnie przeciętnych" filmów.
Odpiszę hurtem, na dwa Twoje posty, bo w zasadzie na oba jest jedna odpowiedź. Z jakichś niepojętych przyczyn wziąłeś na siebie rolę adwokata ... i tu nie wiem czyjego - 0wnera2, czy filmu "Drive".
Starasz się udowodnić, że jesteś lepszy bo masz bardziej wysublimowany gust, niż pospólstwo. Sęk w tym, że nie pospólstwu to udowadniasz, ale sobie. Ciekawe tylko, czy zdajesz sobie z tego sprawę, czy nie...
Bredzisz synu. Piszesz, że w Cannes "wyjątkowo rzadko zdarza się, że nagradzany [...] film otrzymuje równocześnie Palmę za najlepszy film i reżyserię. Wydaje się, że nagrody rozdzielane są [...] bardziej „sprawiedliwie”" a chwilę później wykazujesz mi na bazie Oscarów, że nagrody za reżyserię i film się pokrywają, co stanowić ma dowód, że dobra reżyseria = dobry film. W jeszcze innej wypowiedzi twierdzisz:
Cytuję
"Jeśli film dostanie nagrodę za najlepszą reżyserię, to ludzie (jak przy Oskarach) mówią "dostał Złotą Palmę [SIC!] za reżyserię” - sam tak mówię - nie znaczy to wcale, że nagroda jest przyznana za najlepszy film "jako taki"" Koniec cytatu
Czarne czy białe?
Zaprzeczasz sam sobie zdanie po zdaniu, a mnie usiłujesz dowieść brak logiki
Nie przypuszczam, że przyznasz mi rację, zresztą nie jest mi to do niczego potrzebne.
Ale jeśli chcesz sobie podnieść samoocenę, to zawsze możesz mi odpisać, że znowu nic nie zrozumiałem
Nie bardzo wiem, jak niby miałoby to podnieść moją samoocenę, ale masz rację, zacznę od "znowu nie zrozumiałeś"… A nóż samoocena mi się podniesie, warto spróbować :)
"Starasz się udowodnić, że jesteś lepszy bo masz bardziej wysublimowany gust, niż pospólstwo." Niezłe, naprawdę dobre… Tylko gdzie pisałem coś o moim, Twoim albo kogoś innego guście? :| W którym miejscu udowadniałem, że mój gust jest lepszy od Twojego? :|Kiedy wyzywałem od pospólstwa? :| Do tej pory byłem święcie przekonany, że nasza dyskusja nie dotyczy oceny niczyich gustów a już na pewno nie udowadniam w niej ani Tobie, ani sobie, ani nikomu innemu, że mój gust jest lepszy :| Skomentowałem tylko Twój absurdalny w swojej treści i kąśliwy komentarz do postu "0wner2" i późniejsze uwagi jakobym to nie potrafił czytać ze zrozumieniem. Postawiłem się tym samym, jak to znowu złośliwie nazwałeś, w roli "adwokata". Ale jeśli Twój gust został dotknięty tym, że "wtrąciłem się" do Twojej wymiany zdań z "0wner2", to przepraszam. Szczerze.
"Zaprzeczasz sam sobie zdanie po zdaniu, a mnie usiłujesz dowieść brak logiki". Zapewniam Cię, że nie ma sprzeczności w tym, co napisałem o Palmach i Oskarach. Starałem się tym uzmysłowić Ci absurdalność Twoich tez. Jeśli przyjąłeś sobie na początku za prawdę jeden absurd ("nagrodzona była reżyseria, a nie film jako taki"), to on pociąga za sobą kolejne ("można świetnie wyreżyserować obraz zupełnie przeciętny") – takie myślenie nie prowadzi do niczego tylko do lawiny absurdów. "Czarne czy białe?" Otóż, w Twoim rozumieniu ani jedno ani drugie. Nigdy nie napisałem, że film, który dostał nagrodę za najlepszą reżyserię od razu z tego powodu musi być najlepszym filmem roku. Ale jednocześnie utrzymuję, że film, który dostał nagrodę za najlepszą reżyserię w Cannes, nie jest już na pewno filmem "zupełnie przeciętnym". Festiwal w Cannes, to festiwal "invitation-only”. Już przed festiwalem jest jakaś selekcja, a utytułowane spośród filmów, które znalazły się na festiwalu, nie są już obrazami "zupełnie przeciętnym". Podobnie rzecz ma się z Oskarami. Film nagrodzony Oskarem za najlepszą reżyserię, nigdy nie jest obrazem "zupełnie przeciętnym". Nie ma tutaj żadnej sprzeczności.
Na koniec jeszcze sprostuję, bo wyraźnie coś Ci się pomieszało, nie jestem Twoim "synem". "Złociutki", uwielbiam te Twoje błyskotliwe złośliwości...
P.S.
"Starasz się udowodnić, że jesteś lepszy bo masz bardziej wysublimowany gust, niż pospólstwo. Sęk w tym, że nie pospólstwu to udowadniasz, ale sobie. Ciekawe tylko, czy zdajesz sobie z tego sprawę, czy nie..."
Odniosłem się do tego już wcześniej, ale przypomnę Ci jeszcze raz, po jakiej Twojej odpowiedzi włączyłem się do rozmowy w roli, jak to nazwałeś, "adwokata":
"Złociutki - ten film NIE dostał złotej ani żadnej innej palmy. Nagrodzona była reżyseria, a nie film jako taki, a to zasadnicza różnica.
O gustach się podobno nie dyskutuje - są wypadkową wychowania, wpływu środowiska, genów itd, więc pozostań sobie pod wielkim wrażeniem tegoż arcydzieła, jeśli taki masz kaprys, ale czytanie ze zrozumieniem ... - tego można się nauczyć"
Wyraźnie widać z jakim subtelnym szacunkiem odnosisz się użytkownika "0wner2" i jego gustu...
Mimo wszystko dziękuję za tę cenną uwagę i naukę z niej płynącą.
PS
Idąc tropem Twojej wypowiedzi - czy mam rozumieć, że nagroda dla reżysera oświeca swym blaskiem film jako całość i czyni z "Drive" arcydzieło?
Dlaczegóżby nie rozciągnąć tej teorii dalej: np w 1988 Arthur Schmidt dostał Oscara za montaż "Kto wrobił królika Rogera?", a Dave Grusin za muzykę do "Fasolowej wojny"
To też są epokowe filmy?
"czy mam rozumieć, że nagroda dla reżysera oświeca swym blaskiem film jako całość i czyni z "Drive" arcydzieło?" Możesz pokazać mi gdzie tak napisałem? :|
"Czytanie ze zrozumieniem ... - tego można się nauczyć."
Przeczytaj jeszcze raz, powoli, może na głos, to znana metoda, powinna pomóc. Napisałem:
"Po prostu tym stwierdzeniem (czyli zdaniem, że "Drive" dostał nagrodę za reżyserię), nadmienił ("0wner2"), że pozytywnie odebrano ten film w Cannes. I tak rzeczywiście było. To właśnie tam "Drive" zebrał wiele pochlebnych opinii. Przede wszystkim doceniono grę aktorską (osobiście czytałem pochwały pod adresem Christina Hendricks a także Cranstona i Perlmana) oraz jego odmienność od "standardowych" filmów tego gatunku.”
Masz rozumieć to, nic więcej, reszta to po prostu Twoja złośliwa nadinterpretacja.
Poza tym, czy ja gdzieś napisałem, że "Drive" to "epokowy film"? Albo, że to "arcydzieło"? Oceniłem film na 9/10 i dodałem do swoich ulubionych a moja wymiana zdań z Tobą tyczyła się nie tego, a Twojej odpowiedzi na post "0wner2”, że film nie dostał Złotej Palmy…
"Czytanie ze zrozumieniem ... - tego można się nauczyć." ^2
Co do pytania o "Kto wrobił królika Rogera?" i "Fasolowej wojny", to nie jest ono specjalnie Trudne, moja odpowiedź brzmi – nie :)
Widzę, że jesteś do tego stopnia zakochany sam w sobie (i to z wzajemnością), że w kółko powtarzasz te same "rzeczowe" argumenty (typu "osobiście czytałem" - gratuluję osiągnięcia!), z których nie wynika nic nowego. Pomijając wszelkie wątki poboczne, skupmy się więc na mojej odpowiedzi na post 0wnera2, w której wierdzę, że film nie dostał Złotej Palmy.
Bo NIE dostał...
Żeby Ci pokazać różnicę pomiędzy nagrodą ZA film a nagrodą DLA reżysera użyję nieco przerysowanego porównania.
Wyobraź sobie łopatę. Zwykłą, prostą, z pomalowaną na zielono szuflą i drewnianym styliskiem. Łopata... już? OK - teraz będzie historia:
Mamy konkurs muzyczny. W szranki stają 1. Herbert von Karajan, dyrygujący Londyńską Operą Symfoniczną, z drugiej strony zaś 2. chór parafialny z Zawichostu pod przewodnictwem Staszka Kowalskiego. Zawodnik nr 1 dokonuje brawurowej interpretacji epokowego dzieła "Majteczki w kropeczki", zawodnik nr 2 prezentuje "Requiem" Mozarta.
Po burzliwych obradach jury decyduje się przyznać nagrody:
a) za najlepszą dyrygenturę - Prix de la mise en scène otrzymuje Karajan,
b) za najlepszy koncert - Złotą Łopatę otrzymuje chór z Zawichostu.
Oczywiście znajdą się tacy, którzy śliniąc się zaczną szukać ukrytej symboliki w "kropeczkach" - bo skoro JURY wyróżniło DYRYGENTA, to znaczy, że dostrzegło też niezaprzeczalne walory artystyczne samego DZIEŁA...
A wracając do łopaty - pamiętając piękno jej prostoty, dokonaj prostych analogii:
dyrygent - reżyser
koncert - film
Doceniam, że zauważyłeś iż jestem "zakochany w sobie". Gratulacje przyjęte. Dziękuję "Złociutki":) A tak przy okazji, nieźle zanalizowałeś moje samouwielbienie i samoocenę, który to rok psychologii?...
Jestem też pełen podziwu dla Twojego "przerysowanego porównania". Bardzo, ale to bardzo zgrabne. Niestety niepotrzebne. Czytając Twoje wypowiedzi, doskonale rozumiem Twoje argumenty, ale nie zmienia to faktu, że są po prostu bzdurą... Mam pretensję do Ciebie, że bez sensu czepiasz się słówek. Ktoś piszę, że ' "Drive" dostał Złotą Palmę w Cannes', podczas gdy Ty skrupulatnie prostujesz "Złociutki - ten film NIE dostał złotej ani żadnej innej palmy". Owszem, nie dostał Złotej Palmy, ale jednakowoż został nagrodzony za najlepszą reżyserię na tym samym festiwalu w Cannes, na którym przyznano Złota Palmę. Zrozum, wielu ludzi popełnia ten błąd słowny (którego Ty się z ironią czepiłeś) i nazywa nagrody przyznawane w Cannes "Złotymi Palmami" i mówi np. "Złota Palma za najlepszą reżyserię", jakby to była nagroda typu Oscar, gdzie każda nagroda nazywa się "Oscarem za ...". Zresztą, gdy ktoś mówi, że ‘ "Fighter” dostał dwa Oscary", to będąc (jak Ty) upierdliwie szczegółowym, można wytknąć mu inny błąd. Bo przecież poprawnie powinien powiedzieć, ‘Christian Bale dostał Oscara w kategorii Najlepszy aktor drugoplanowy za film "Fighter" i Melissa Leo otrzymała Oscara w kategorii Najlepsza aktorka drugoplanowa za film "Fighet" ' – te nagrody przecież nie miały nic wspólnego z filmem "Fighter" "samym w sobie" i nie można ich z nim (broń Boże!) wiązać, prawda? Z tym, że każdy człowiek, który ma odrobinę wyobraźni od razu wie o co chodzi… I gdyby chodziło tylko o te Twoje "Złociutki" złośliwości i czepianie się słówek, to pewnie w ogóle nie odpowiedziałbym na Twój post. Nie starczyło Ci wyobraźni, nie zrozumiałeś i poprawiłeś błędny skrót myślowy innego użytkownika – w porządku - ale druga części zdania: "Nagrodzona była reżyseria, a nie film jako taki, a to zasadnicza różnica.", jest po prostu bzdurą. Zresztą ta bzdura osiąga Himalaje absurdu, gdy zaraz po tym zarzucasz innym nieumiejętność czytania ze zrozumieniem i jeszcze żeby ją uprawdopodobnić wymyślasz (przytaczasz?) "przerysowane porównanie"… Z jednym na pewno się nie myślisz, nie przyznam Ci racji. Twoje szczęście, "że nie jest Ci to do niczego potrzebne". Mnie również. Życzę powodzenia i fantazji w formułowaniu dalszych tego typu "złotych myśli".
Wiesz co... Trudno jest dyskutować z kimś, kto logiczny ciąg myślowy nazywa Himalajami absurdu tylko dlatego, żeby postawić na swoim. Skoro tak lubisz cytaty, to na zakończenie podrzucę Ci jeden z Brzechwy: "Ale cóż poradzić, kiedy ktoś się uprze". Pasuje jak ulał
Skoro twierdzisz, że jestem uparty, to pewnie tak jest. Przecież nie wypada mi z tym polemizować i wydawać opinii o samym sobie... ? :| Jedyne co mogę Ci odpisać, że czasem na pewno warto być upartym.
Teza nazwana przez Ciebie "logicznym ciągiem myślowy", zostanie dla mnie absurdem niezależnie od Twoich argumentów i "łopatologicznych" porównań. W końcu "każdy absurd ma także swoją logikę".
A na podsumowanie naszej dyskusji, moim zdaniem, lepiej pasuje cytat z Piłsudskiego,
"Prawda jest jak du|*a, każdy ma swoją"...
W zasadzie to nie chodziło mi o to, że jesteś uparty... To była - że się tak wyrażę - tylko warstwa słowna mojej wypowiedzi. Dalej to już są Himalaje
To w takim razie, co kryje się pod "warstwą słowną" Twojej wypowiedzi, jakie komunikaty niewerbalne, bo ja jak widzisz nie zrozumiałem a Ty nie wyjaśniłeś?
Raz już próbowałem wyjaśnić Ci stosunkowo prostą rzecz... Okazało się to dla Ciebie Himalajami
Powiedzmy, że tym razem pozostawię Cię sam na sam z problemem o nazwie "co autor miał na myśli"
Spodziewałem się takiej reakcji. I coś czuję, że tym razem to już nawet "autor" we własnej osobie nie wie, co miał na myśli. Niestety tylko on mógłby wyjaśnić tę zagadkę…
…Chyba, że jego wypowiedzi nie są, jak zwykłe posty, jedynie stwierdzeniem faktów, a są dla odmiany dziełem literackim. Poezją. Wtedy każdy może rozumieć jego słowa na swój własny sposób. A to oznacza, że dalsza dyskusja i spieranie się, że "autor" nie ma racji, nie ma sensu. Nie ma już potrzeby dochodzenia prawdy. Bo przecież nie można obalić żadnej tezy "autora", skoro każdą z nich można zinterpretować na tyle sposobów, ilu jest interpretujących. A każdy z nich będzie miał rację. Genialne!
Proponuję, żebyś takie pierdoły opowiadał sąwiojej Zosi na ławce w parku. Będzie wtedy z zachwytem kiwać swoją śliczną główką i mówić "jakiś ty mądry".
A co do mnie - pozostań w mniemaniu, że nie wiem, co mam na myśli
zastanów się 15 razy jakie brednie chcesz napisać nim coś napiszesz człowieku bo wstyd i hańbę rodzinie przynosisz
chyba żeś konwencji nie wyłapał kolego :) no ale cóż, faktycznie to nie film dla każdego. Mnie ujął pewną tandetą kojarzącą się z amerykańskimi koślawymi serialami 'akcji' z lat 70tych czy 80tych, takową idealnie dopasowaną muzyką (a'la GTA2;)), ciężkim klimatem. No i na pewno nie był to film akcji, więc jeśli takiego się spodziewałeś, to dziwnym nie jest, żeś się zawiódł. Pozdr :)
Yo men:
peesztet - nigdy nie miałem najmniejszego zamiaru hańbić twojej rodziny :)
skttrbrain - jeżeli DRIVE został nakręcony w konwencji przereklamowanego, nudnego dziwoląga który nie jest ani filmem akcji, ani thrillerem, ani dramatem - to rzeczywiście nie wyłapałem :)
no jak napisałem, nie każdy musi taką z lekka 'polonijno-jedynkową' konwencję lubić, ja akurat takową darzę słabością więc się nie zawiodłem. Ahm, no i wg mnie najbliższe prawdy jeśli chodzi o klasyfikację będzie określenie 'dramat'.
bez urazy ale weszłam tutaj poczytac opinie o tym filmie zanim do niego przysiąde i mnie normalnie powaliło..... zaskakujące jak ktoś kto nie ma nic ciekawego do powiedzenia zaśmieca ten wątek, gosling może i często gra "smutną miną" ale to chyba właśnie w tym jego urok i dlatego go obsadzają ???
Fani "artyzmu" już swoje dychy wstawili, niektórzy się być może przy okazji onanizowali, więc wstawię swoje 12 groszy.
Ostrzegali mnie znajomi: "nie oglądaj", "to strata czasu", "zamiast tego idź na piwo, kawę, cokolwiek". A ja głupi się nie posłuchałem. Nie spodziewałem się po tym filmie feerii efektów, strzelanin i pościgów. Ba, nawet się cieszyłem że tego nie ma. Ale na litość Włoską, czemu tu się NIC nie dzieje? Pomijam już wrzucenie tego do worka "film akcji", bo to przejaw wyjątkowo ciężkiego poczucie humoru. Mamy sobie jakoś tam nakreśloną historyjkę (unikajmy konkretów ile się da- rzekli do scenarzysty), grę aktorską rodem z "Mody na sukces", a o mimice twarzy Goslinga już się Cineman wypowiedział, więc nie będę powtarzał, tylko się zgodzę. Ale facet to mój idol- poderwać zgrabną mężatkę wypowiadając może ze trzy zdania- absolutny mistrz. Ktoś mi się zaraz dobierze do tyłka i wyskoczy "ej, dałeś temu czy tamtemu filmowi taką a taką notę?! Nie znasz się, bumelancie". Może. Zresztą, tak jak większość. Ale i tak dołączę do tych, co będą namawiać do piwa, kawy czy spaceru, zamiast do tego filmu. I nawet się nie będę głośno śmiał z tych, co powiedzą mi "bardzo wciągający film", czy coś w podobnym stylu. Bo każdy ma swoje zdanie. Tak więc idźcie w pokoju, na wieki wieków i tym podobne
obejrzałam i żałuję bo naprawde strata czasu, uwielbiam Goslinga i po prostu żal patrzec jak taki dobry aktor marnuje czas w tym czymś.... najbardziej rozwaliła mnie rozmowa w tym barze cyt.
-widziałem że Standard miał wypadek
-tak...
-co sie stało ???
- pobili go
-dlaczego ??
-byli pijani/ pijane dzieciaki jak kto woli.....cisza i dalej jakieś farmazony no błagam!!!!!!!!!!!!!!!
film jest wolny, nudny,nie widac tam żadnych emocji, chociaz bardzo sie stara to gosling jakos nie potrafi grać wściekłego nadrabia trzęsącą się reką :D ogólnie nie polecam bo się wynudzicie- ps. jesli liczycie na efektowne pościgi,zwroty akcji itp to nie ten film,niestety
Ten film był naładowany typowo ludzkimi emocjami i zachowaniami, bardzo życiowy, nie dla plebsu. Genialny.
Zaśmiecają ten wątek ludzie którzy w tak bezczelny sposób namawiają innych do oglądania tego niby dobrego filmu.
DRIVE jest słabym obrazem ale nie beznadziejnym - ot, po prostu reżyser chciał na siłę zrobić coś ciekawego i oryginalnego i wyszedł mu NIECIEKAWY ORYGINAŁ :)
Co do Goslinga - potrafi dużo, dużo lepiej grać (Stay czy Pamiętnik) niż to pokazał w Drive. porównaj sobie jego grę choćby z Oscarem Isaccsem (Standart) - facet nawet przy tej krótkiej roli kradnie wszystkim film.
Gosling zagrał o wiele lepiej niż w Stay. Scena w burdelu to mistrzostwo, a sam film to arcydzieło i nikogo nie interesuje zdanie takiego debila jak ty :))
chyba cie troche poniosło genialny to jest Skazani na Shawshank a nie Drive !?!? scena w burdelu ??? halo a co tam takiego świetnego widziałeś bo ja nic ??? cały film jest monotonny, aż przykro przyznawac rację ale gosling naprawde mimiki żadnej konkretnej tam nie ma.....jest jakis nieobecny a nie niedostepny jak to chyba było w zamiarze niewiem jak dla mnie nieporozumienie
Ten film bije Skazanych pod każdym względem, a scena w burdelu to czysty artyzm i jedna z najlepszych scen jakie widziałem w życiu.
Hahaha, dobry jesteś. "Gorączkę" z tym czymś porównywać. Tak w ogóle, to zdaję sobie sprawę z tego, że sobie zwyczajnie robisz jajca, czego przykładem jest twój opis :D
"Nie dla plebsu"- też dobre, zacznij tak się odzywać (nie używając neta) do ludzi którzy są świeżo po obejrzeniu, to się na gips zrzucimy, jak to my, prości ludzie, mamy w zwyczaju, hahahaha :)
Ten film jest lepszy od Gorączki, ale bardzo zbliżony klimatem, Refn wzorował się na Mannie i to widać. Szkoda, że taki pustak jak ty tego nie dostrzega. A przypadku oceny Drive i tego, że jest on najlepszym filmem w historii kina, to sobie jaj nie robię.
I mówi to ktoś z Edwardem w awatarze. Ehh, ludzie, kiedy wy zmądrzejecie? Ale wystarczy spojrzeć na twoje oceny, prawie wszystkie filmy 10/10. Zawód: Szpieg na 10? Ten to dopiero był nudny i nic się nie działo.
niewiem ile masz lat ale twój poziom ID jest żenujący, co ty wogóle porównujesz skazanych i szpiega do DRIVA ???? puknij się w ten pusty łeb człowieku, a to jaki mam avatar nie ma w tym momencie nic do rzeczy bo chyba dyskusja dotyczy tego konkretnego filmu więc na tym radze ci sie skupic a nie czepiac szczegółów ponieważ brak ci argumentów, mnie nie interesuje co oceniasz na ile i jaki masz avatar tylko to co w tym temacie piszesz ......
ID!!! HAHAHHAHAHHAHAHAH Dobra koniec tej kompromitacji, na tak niskim poziomie rozmawiać nie będę. Zawód: Szpieg lepszy od Drive, haha, najlepszy żart jaki w tym miesiącu słyszałem :)
tak ID banalne IQ zostawiam dla takich jak ty, no cóż twoje gusta sa takie jak twoje riposty nikłe i nijakie, powodzenia mistrzu oby w łóżku ci lepiej szło niz w gadce.... :D pozdrawiam